Czy warto robić zapasy?
Nie do końca wiadomo, czy kryzys mamy już za sobą, ale wszystkie znaki na paragonach sklepowych wskazują, że wszystko drożeje. Teoretycznie nie jest to niespodzianką, gdyż mówiło się o tym od dawna, ale warto zidentyfikować prawdziwe przyczyny tego zjawiska. Najprościej jest zwalić wszystko na wyższy VAT, ale czy na pewno jest to jedyna przyczyna? Moim zdaniem – nie. Matematyka nie kłamie. Symulację wzrostu cen spowodowanych nowymi stawkami VAT przeprowadzałam kilka miesięcy temu:
Zakupy codzienne czyli wyliczamy VAT
Na konto tej podwyżki dopisano wzrost cen mający swe źródło w zupełnie innym miejscu. Nie oznacza to, że doszło do spekulacji i nieuzasadnionego wzrostu cen. Niestety, gdy w górę idzie energia, ropa czy gaz – drożeje wszystko i to na poziomie wartości netto, VAT jest tu tylko pochodną. Dochodzi do tego sezonowy wzrost żywności, typowy na przednówku, gdy kończą się stare zapasy, a na nowe trzeba jeszcze poczekać i w rezultacie robiąc codzienne zakupy – wydajemy znacznie więcej.
Czy warto więc zrobić teraz większe zapasy? W mediach straszą nas perspektywą dużo droższego chleba, mąki, cukru. Czy warto wybrać się na zakupy i zamiast po kilogramie – kupić po całym worku mąki i cukru? Jeszcze całkiem niedawno udawało mi się trafić na cukier w cenie poniżej 3zł, teraz jest to już niemożliwe. Wyglada też na to, że nie jest to koniec. Mam w ogóel wrażenie, że na cukier jest obecnie wielki popyt – widać to chociażby po porozrywanych opakowaniach i ogólnym nieładzie na półkach z cukrem. Podobnie jest z mąką. Czy to pierwsze oznaki paniki? No, ale ile w końcu można zrobić zapasów bez ryzyka, że sie zepsują? Stara mąka, zbrylony cukier? Co z tym potem zrobić? Istotne jest też to, że trzeba gdzieś to przechowywać, a nasze mieszkania maja z reguły ograniczony metraż. No i w ten sposób – zamrażamy swoje pieniądze.
Nie dajmy się zwariować. Jedną z cech gospodarki rynkowej jest też to, że zwiększony popyt z reguły generuje wyższe ceny. Wprawdzie może potwierdzić to naszą teorię, ze warto było kupić na zapas, ale w ten sposób bronimy się przed zjawiskiem, które sami wywołujemy. I nakręcamy spirale inflacji, w efekcie której – nasze pieniądze są coraz mniej warte.