Kilka dni temu w swojej skrzynce pocztowej znalazłam taką ulotkę:
Nazwę firmy (w internecie jej nie znalazłam, ale stacjonarny numer telefonu jest podany) zamazałam – nie chcę reklamować konkretnej firmy, tym bardziej, że problem jest szerszy i częściej spotykany. Podobne zaproszenia na spotkania, a nawet na darmowe wycieczki znajduję średnio 2,3 razy w miesiącu. Taka metoda marketingu?
Wyrzucam je od razu na makulaturę. Czerwone światełko zapala mi się z kilku powodów. Przede wszystkim – czego dotyczy to zaproszenie? Być może prezentacja mogłaby mnie zaciekawić, ale skoro nie wiem – co promuje – to jak ma mnie to zachęcić do pójścia? Poza tym – nie wierzę w to, że ktoś rozdaje coś za darmo. Kawa i ciastko – to banał, ale luksusowy zegarek japoński? Niespodzianka dla każdego małżeństwa? Brzmi zbyt pięknie, nawet jeśli ten japoński luksus miałby się okazać chińską podróbą. Skoro gadżety są liczne – to nie ma siły, aby ich cena nie była wliczona w koszt produktu. Cena sprzedawanego towaru jest więc z pewnością wysoka. Na szczęście firma znalazła rozwiązanie i zgodnie z ulotką – na miejscu możemy skorzystać z możliwości zakupu ratalnego. Czyli bierzemy kredyt? Pewnie dlatego dolna granica wieku jest ustawiona na 21 lat. Zakładając, że zaproszenia dotyczy spotkania o godz.12.00 w dzień roboczy – wygląda na to, że ustawione jest głównie pod emerytów. Stałe, pewne dochody – dobrzy kredytobiorcy.
Czytałam kiedyś artykuł o firmie organizującej podobne spotkania. Adresowane wprost do emerytów, z możliwością przebadania się na miejscu u lekarza specjalisty. Spotkanie odbywały się najczęściej w wynajętych salkach przykościelnych i cieszyły się dużym zainteresowaniem. Nie pamiętam szczegółów, ale u wszystkich obecnych przeprowadzano jakieś podstawowe badania w stylu “już strzyka w krzyżu” lub “zaraz zacznie strzykać”. Na szczęście rozwiązanie było pod rękę – prezentacja dotyczyła cudownej kołdry?pościeli? (nie pamiętam, ale było to coś w tym stylu). I wcale nikogo nie zmuszano do zakupów. Za to dane z dowodu osobistego spisano od każdego (podobno do celów rozliczenia badania z NFZ), jakieś papierki też dano do podpisania. A potem cudowny produkt trafiał pocztą do uczestników spotkania. W śład za nim przychodziły formularze spłat umowy ratalnej.
Być może tym razem to wcale nie żadne oszustwo. Szanse na to są jednak niewielkie. Przy świetnych okazjach zakupu cudownych towarów warto jednak uważać i to bardzo. A asertywność może okazać się bardzo przydatną cechą. Choć z pewnością łatwiej jest zatrzasnąć drzwi akwizytorowi (z powodu likwidacji hurtowni sprzedajacemu dywany po okazyjnej cenie), trudniej powiedzieć “nie” komus, kto czestuje kawą i ciastkiem, daje w prezencie zegarek i w dodatku mamy możliwość wygrania telewizora…