Podsłuchy czyli czego bał się Sławomir Nowak?

Od tygodnia medialnym tematem numer 1 są taśmy z podsłuchami znanych polityków. Co kilka dni pojawiają się nowe, szeroko komentowane i oceniane. Pozostawiając zupełnie z boku kwestie polityczne, zaczęłam się jednak zastanawiać – co wynika z ujawnionych zapisów rozmów Sławomira Nowaka z Wojciechem Parafianowiczem?

Taśmy Nowaka

Pomijając całkowicie aspekt polityczny i skupiając się na elementach związanych z kontrolą fiskusa, warto spojrzeć na sprawę od strony prowadzenia działalności gospodarczej.
Czego bał się Nowak? Wygląda na to, że głównie kwestii niepotwierdzonych rachunkami wpłat na konto. Z punktu widzenia fiskusa – z pewnością jest to naganne. Jeżeli wpłaty były na konto – łatwo też wykryć. Zastanawiam się jednak, jak rozumieć słowa Parafianowicza o tym, że komputery w UKS to wyrzuciły już wcześniej? Zdaje się, że na tym etapie fiskus jeszcze nie miał dostępu do konta bankowego? Jaki jest więc algorytm działania? Każdy prowadzący działalność gospodarczą i wykazujący straty? Też tak miałam i jakoś US nie wzywał mnie na dywanik, z jednym wyjątkiem. Po pierwszym kwartale rozpoczęcia DG wystąpiłam o zwrot VAT-u – telefon z zaproszeniem na rozmowę miałam od razu następnego dnia. To jednak było oczywiste i byłam na to przygotowana. Świeżutka DG, pierwsze 3 miesiące działania i zwrot podatku – byłam sprawdzana głównie dlatego, aby sprawdzić, czy nie założyłam DG tylko po to, aby dostać ten zwrot. O takich firmach-krzakach sporo się swego czasu słyszało, skontrolowanie mnie wydawało się więc standardem. Nie mam o to pretensji, tym bardziej, że pokazałam KPiR, faktury, dowody ich opłacenia i już – wszystko było w porządku. Nie wiem, jak długo prowadzi swoją DG p.Nowak, czy występowała o zwrot VAT? Dlaczego do kontroli wytypował ją UKS, a nie US? Czyżby rzeczywiście chodziło o kontrolę “zadaniową”? Cokolwiek to oznacza. Może donos kogoś życzliwego?
W każdym razie wyniki tej kontroli wcale nie były porażające:

Odtajnione wyniki kontroli skarbowej Małgorzaty Nowak

Wykryto nieprawidłowości – na pewno na czoło wysuwają się tu niezaksięgowane wpłaty. Nie wiem, czy w takich przypadkach jest tylko korekta zeznań i wyrównanie podatku? Czy może także jakaś kara finansowa? Niezależnie od tego doszły jakieś nieprawidłowości związane z odliczaniem kosztów samochodu, choć tu zastanawiałabym się, czy to nie jest błąd Biura Rachunkowego? I dlaczego nie doradzono jej wliczanie w koszty m.in. kosztów terminalu do płacenia kartami, ubezpieczenia OC itp. W końcu za coś biorą pieniądze? 

Z ujawnionych wyników kontroli nie wynika, czy w ramach kontroli “crossowali” rachunek Sławomira Nowaka z rachunkiem żony, ale na dobrą sprawę – skoro DG wykazywała straty, to z czegoś trzeba było je finansować. Skoro mąż dobrze zarabiał – to nic dziwnego, że wspomagał żonę.
A tak w ogóle, to gdybym miała kogoś znajomego w skarbówce – to pewnie też czasem prosiłabym o radę, szczególnie w przypadku kontroli. Tu akurat nie mam pretensji do Nowaka. Za to od wiceministra finansów oczekiwałabym jednak wyższych standardów. Jego słowa “zablokowałem to” wyglądają bardzo nieciekawie… 


Sklepy Real – czy warto robić zakupy?

W ostatni piątek wybrałam się na zakupy do sklepu Real. Kiedyś bywałam tam często, ale przez ostatni rok jakoś tak wyszło, że zupełnie było mi nie po drodze. Tym razem jednak wybrałam się specjalnie właśnie tam – miałam w planach zakup materiałów biurowych: skoroszyt, tani papier do drukarki itp. Kiedyś właśnie tam kupowałam tego typu artykuły – duży wybór, przystępne ceny.

Nastawiłam się na zmiany – kilka miesięcy temu słyszałam, że sieć Real została wykupiona przez Auchan. W moim sklepie ich nie dostrzegłam. Może nie wszystkie sklepy zostały wykupione? Marka Real była widoczna wszędzie, były wyłożone gazetki Real (znajduję je także w swojej skrzynce pocztowej) normalnie działały karty Payback. Na pierwszy rzut oka nie zmieniło się nic. Jednak z samych zakupów nie jestem zadowolona. Pod tym względem zmieniło się i to na gorsze. Oferta artykułów biurowych znacznie mniejsza, a ceny wcale nie takie atrakcyjne. Na półkach bałagan. Skoroszyty musiałam wyszukiwać – pomieszane, bez ładu i składu. Ceny segregatorów wysokie – zrezygnowałam z ich zakupu.
Skoro byłam już w sklepie – przyjrzałam się też całej ofercie. I też mało mi się spodobała. Kosze, w których kiedyś były eksponowane towary w promocji to obecnie misz-masz rozróżniamy ceną: tu wszystko po 5zł, a tu 10zł, tam 15 zł itp. W każdym koszu typowe mydło i powidło, zerknęłam z daleka i zrezygnowałam z wyszukiwania tego, co ewentualnie mogłoby mnie zainteresować. Artykuły spożywcze – jak na hipermarket – wysokie. U siebie na osiedlu w sklepach Intermarche czy Merkus ceny nie są wyższe, a w wielu wypadkach – dużo niższe. Zajrzałam na słodycze – w końcu zbliżał się Dzień Dziecka. Kupiłam m.in. dużą czekoladę Wedla i żelki Harribo – w promocji. Dzień później zobaczyłam, że taką samą czekoladę mogłam kupić na osiedlu, również w promocji, o prawie 2zł taniej. Żelki – o złotówkę taniej.

Nie wiem, co stało się z Realem – kiedyś był to mój ulubiony hipermarket. Teraz nie sądzę, abym się znowu tam wybrała na zakupy. Zdecydowanie nie warto.



%d