Fatalna obsługa klienta w Enerdze

Gdy kilka dni temu wróciłam ok.godz.15:00 do domu, już po wejściu na klatkę schodową zauważyłam, że nie ma prądu. W mieszkaniu oczywiście też nie. Nie było mnie w domu od rana, zrobiłam szybki wywiad wśród sąsiadów – prądu nie było od godz.10:00. I to na całej ulicy- więc co najmniej kilka dużych bloków na dużym gdańskim osiedlu. Sąsiadka dzwoniła na Pogotowie Energetyczne Energi – jej komentarz po tym zgłoszeniu nadaje się tylko do wypikania dźwięku i gwiazdek w tekście pisanym. Inny sąsiad też dzwonił, odesłano go do spółdzielni mieszkaniowej, gdzie dowiedział się, że jest jakaś większa awaria (w Enerdze, nie na odcinku zarządzanym przez SM)
i prąd powinien wrócić o 13:30 czyli 1,5 godziny wcześniej…
Sprawdziłam w  internecie – na stronach Energi brak informacji o braku prądu na moim osiedlu – to duża dzielnica w Gdańsku. Dziwne, po 5 godzinach awarii jednak spodziewałam się, że coś tam jednak będzie. Chwyciłam za telefon i zadzwoniłam na Pogotowie Energetyczne.

Dłuższą chwilę i sporo klikania w klawiaturę telefonu, aż w końcu zgłosił się żywy człowiek. Powiedziałam skąd dzwonię i spytałam o awarię na osiedlu. Pan stwierdził, że nic nie widzi, aby była w tej okolicy jakaś awaria, a w ogóle to jeżeli nie jestem administratorem budynku – to nie przyjmie ode mnie zgłoszenia. Zwróciłam mu uwagę, że mam informacje, że administrator zgłosił awarię już dużo wcześniej, prąd miał być przywrócony o 13:30 czyli dwie godziny temu i nadal nie ma. I w odpowiedzi usłyszałam, że nie przyjmie ode mnie zgłoszenia, jeżeli nie jestem administratorem budynku. Błędne koło, naprawdę miałam wrażenie, że rozmawiam z botem.
W końcu udało mi się dowiedzieć, że jest tu sporo zgłoszeń, jest w trakcie realizacji. Przy okazji wspomniał, że to chyba prace planowe. Zaczęłam dociekać – gdzie i kiedy byłą o tym informacja i usłyszałam “u mnie w systemie” jest dziś od ósmej rano. Przy czym okazało  się, że dotyczy to zupełnie innej dzielnicy Gdańska.

Prąd wrócił ok. 16:00 czyli po sześciu godzinach. Jestem jednak całkowicie zdegustowana sposobem załatwiania klientów przez Energę. Pracownik Pogotowia Energetycznego kompletnie nie potrafił odpowiedzieć na proste pytania, nic nie wie i ciągle jak mantrę powtarzał “czy jest pani administratorem budynku”.
Gdy 2 dni później opowiadałam to siostrze, podniosłam jej tylko ciśnienie. Mieszka pod miastem, a własny dom, jest więc administratorem budynku. Kilka miesięcy temu próbowała zgłosić awarię (prądu nie było w połowie wsi), skończyło się rzuceniem słuchawki, zresztą po wcześniejszych pytaniach typu “czy sprawdziła pani bezpieczniki” itp.
Nie wiem z czego to wynika, ale w czasach, gdy Energa była Energą, a nie częścią imperium Obajtka – wyglądało to zupełnie inaczej. Już po wybraniu numeru można było usłyszeć prosty komunikat: jakie dzielnice są objęte awarią i orientacyjny czas usunięcia. Wystarczyło. A teraz? Zupełna porażka – nie tylko brak info na stronie internetowej, ale nawet połączenie z obsługą – niczego nie wyjaśnia.
Wchłonięcie Energi przez Orlen nie powiodło się, wyraźnie szwankuje zarządzanie.
A ja cały czas pamiętam, że umowę na dostarczanie energii elektrycznej mam podpisaną  z Energą, a nie z administracją mojej spółdzielni mieszkaniowej. Rachunki za prąd też dostaję nie w ramach czynszu, tylko w formie faktur otrzymywanych od Energi.

Jak zgłosić awarię w UPC? – Korekta

Notka ta jest obdarzona poważnym błędem. To mój błąd i nie zamierzam udawać, że jest inaczej. Numer UPC dostępny dla telefonów stacjonarnych istnieje nadal i jest czynny. W trakcie awarii, próbując się dodzwonić, dzwoniłam na błędny numer – przestawiłam 2 cyfry. Pisząc notkę – numer przepisałam z telefonu
i powieliłam ten błąd.
Prawidłowy numer na infolinię UPC to:  32 49 4
9 480
Całą reszta – bez zmian. Przepraszam.

Wykrakałam sobie. Kilka dni temu pisałam notkę o uzależnieniu od cyfrowego życia:
Nasze życie cyfrowe
Dziś zostało to zweryfikowane. O godz.12:45 padły mi wszystkie usługi UPC: telewizja, internet i telefon stacjonarny. Cóż, zdarza się.  pracowałam wiele raz w TP SA i znam to z własnego doświadczenia. Klientem UPC jestem już wiele lat, w ciągu których kilka razy się zdarzyły awarie. Dawno już nie było, więc nie mam pretensji.

Sprawdziłam u sąsiadki – też głucho. Spytałam na Twitterze – odezwali się ludzie z innych dzielnic Gdańska – to samo.  Włączyłam sobie HotSpot z komórki (działało) i normalnie pracowałam na komputerze. Po godzinie postanowiłam jednak sprawdzić – jak długo to może  i trwać i spróbowałam zadzwonić do UPC. Wykorzystałam znany od wielu lat numer dostępny z telefonów komórkowych czyli 32 94 94 480 – nie ma takiego numeru – do korekty!!!.  Sprawdziłam ostatnią fakturę i wpisane tam kontakty i spróbowałam zadzwonić na numer 813 813 813 – oczywiście z komórki niedostępny. Weszłam na stronę UPC – Przepraszamy, trwa konserwacja  systemu…

I co? Gdyby awaria była tylko u mnie – jak mogłabym ją zgłosić?
Gdy po 3 godzinach usługi wróciły, postanowiłam to sprawdzić. Niestety, nie udało mi się dowiedzieć. Zalogowałam się do Eboku i wysłałam kilka pytań do wirtualnego asystenta – jak kamień
w wodę. Z telefonu stacjonarnego zadzwoniłam na 813 813 813, a tam też tylko wirtualna asystentka, zero reakcji na  moje pytania, tylko szablon odpowiedzi i wskazówek, zupełnie niepasujących do mojego pytania – na jaki numer telefonu dostępny z telefonu komórkowego mogę zadzwonić, gdy następnym razem wystąpi awaria?

Za czasów UPC – gdy w takiej sytuacji dzwoniłam, system komputerowy miał zapisany mój numer telefonu i od razu mnie identyfikował. Gdy kiedyś była podobna awaria – na starcie zamiast muzyczki od razu usłyszałam, że w mojej okolicy jest awaria i trwają prace nad jej usuwaniem. Nawet nie czekałam na połączenie z konsultantem – wiedziałam już wszystko.
A teraz? Zero możliwości uzyskania kontaktu.

W ramach treningu jutro spróbuję skorzystać z jednej z usług – telefonu stacjonarnego. I tak właściwie z niego nie korzystam. Ładnych parę  lat temu dostałam go od UPC za 5 zł wraz  z  aplikacją na telefon komórkowy, która była połączona z tym numerem. Mogłam korzystać przy połączeniu z siecią WIFI, było tam 60 darmowych minut. Potem aplikację zlikwidowano, wyciągnęłam stary aparat telefoniczny i bardzo, bardzo rzadko korzystałam. Wprawdzie nadal płacę tylko 5zł, a to nie majątek, ale mam zamiar poćwiczyć kontakt z UPC.
W każdym razie moim osobistym zdaniem – to przejęcie UPC przez Play zdecydowanie kiepsko wpłynęło na poziom obsługi klienta.

Nasze życie cyfrowe

Latem ubiegłego roku zablokował mi się smartfon. Nie wiadomo dlaczego – nagle przestał kompletnie reagować na wszystko. Nie można było nic zrobić – nawet wyłączyć czy uruchomić ponownie. Próbowałam zadzwonić do siebie z telefonu stacjonarnego – komunikat, że abonent jest niedostępny.
Po mniej więcej godzinie zaczęłam rozważać możliwości wyjęcia karty SIM, może nawet baterii. Nie wiem jakim cudem, ale udało się go w końcu odblokować synowi – też właściwie nie wiadomo jak, nagle jakby się obudził. Od tamtej pory działa bez problemów.

Kosztowało mnie to trochę nerwów. Akurat tego dnia musiałam wysłać plik JPK. Komputer działa, internet stacjonarny jest, ale wysłać się nie da, gdyż logując się przez e-PUAP, musiałabym wpisać w celu potwierdzenia otrzymany SMS-em kod weryfikacyjny. 
Przy okazji zaczęłam się też zastanawiać, jak wiele elementów życia jest już w telefonie. I jaką mam alternatywę, jeśli telefon zgubię, zostanie mi skradziony lub po prostu  spadnie i rozbije się?
Bez telefonu nie mogę:

    • zrobić przelewu w banku – tu potwierdzenie przez SMS, a tym samym odpadają także zakupy online
    • odczytać  poziomu cukru – mam założony sensor i odczyt glikemii jest na smartfonie,
    • zalogować się do e-PUAP, a tym samym np. nie mogę wysłać JPK, deklaracji PiT czy VAT.
    • wejść na Internetowe Konto Pacjenta,
    • wyjąć przesyłkę z paczkomatu

Oczywiście na smartfonie mam znacznie więcej aplikacji, ale nie są one niezbędne do życia. Są jednak elementy, gdzie jestem raczej konserwatystką: nie mam aplikacji mObywatel tylko analogowy, plastikowy dowód osobisty. Bankuję też nie przez aplikację tylko na komputerze.
Oczywiście, do tego niezbędny jest internet. Tu już trudniej się zabezpieczyć przed awarią. Choć w razie czego oprócz internetu stacjonarnego mam też alternatywę w telefonie komórkowym. Biorąc jednak pod uwagę, że żyjemy w bardzo niespokojnych czasach – kto wie, czy internet globalny nie stanie się też jakimś polem działań wojny hybrydowej? Na to nie mam wpływu.

Jednak z rozrzewnieniem wspominam czasy, gdy telefon to był aparat analogowy z tarczą telefoniczną, podłączony przez parę przewodów miedzianych do centrali telefonicznej.
I do dziś zdecydowanie wolę czytać książki w formie papierowej.
Starzeję się…


Ekologiczne drobiazgi

O tym, że ekologiczne życie jest dla nas koniecznością, pewnie nie trzeba nikogo przekonywać, przynajmniej taką mam nadzieję. Wprawdzie nie jestem tu radykalna, ale w swoim ograniczonym zakresie i na co dzień staram się o środowisko. Same akcje typu “Dzień dla ziemi” itp. są fajne i z pewnością przyczyniają mają wielki walor edukacyjny, ale najważniejsze jest stosowanie tych zasad tu i teraz, każdego dnia i w swoim otoczeniu.
Oprócz rzeczy podstawowych jak oszczędzanie prądu i wody (tu z pewnością duży wpływ mają koszty finansowe), stosuję na co dzień małe drobiazgi, które wydają się mało znaczące, ale w dłuższej perspektywie czasowe jakoś się zbierają w mały strumyczek.

    • przy segregowaniu śmieci staram się też zmniejszyć ich objętość:
      • robię sporo zakupów online, mam więc różne kartony. Część z nich wykorzystuję jako opakowania do  zbierania makulatury (zamiast worków). Resztę składam, żeby zajmowały jak najmniej miejsca,
      • kubeczki po jogurtach wkładam jeden w drugi (umyte) i tak spakowane wyrzucam do żółtego worka z odpadami plastikowymi. Oczywiście zgniatam też wszystkie kartony,
      • kupując pojedyncze warzywa i owoce (np.jabłko, pomidor itp.) wkładam je wszystkie do jednego woreczka foliowego,
      • na zakupy chodzę zawsze z własną torbą-szmacianką, żadnych reklamówek
    • w skrzynkach na balkonie (właściwie to loggia) mam posadzone pelargonie kaskadowe. Ostatnio wyczytałam w sieci, że nie są zbyt korzystne dla pszczół (kwiaty przyciągają, ale nie mają pyłku), więc dosadziłam do skrzynek także lobelie, a w długiej skrzynce na podłodze – groszek pachnący. Te rośliny akurat są pszczołolubne
    • oszczędzam żywność – tak, w obliczu inflacji na pewno finanse są istotne, ale i tak – jakoś nie lubię marnować jedzenia.

To tak na szybko? Jakie jeszcze mogą być takie ekologiczne drobiazgi?


 

Podatki w kampanii wyborczej

Tydzień temu upłynął termin składania zeznań podatkowych za ubiegły rok. Wiele osób już dostało, wiele osób czeka na zwrot podatku, ciesząc się na dodatkowy wpływ gotówki. Skrupulatnie wykorzystuje to władza, chwaląc się, że to dobry rząd daje nam pieniądze. I nie ma w tym ani słowa prawdy.
Przede wszystkim – rząd nie ma własnych pieniędzy, to nasze pieniądze. Wprawdzie to już wręcz banalne stwierdzenie, ale mimo wszystko jeszcze do wszystkich nie dociera.
Niezależnie od tego – ten zwrot podatku to nie jest żaden prezent. Wprowadzone w ubiegłym roku wszystkie kolejne  wersje Nowego/Polskiego Ładu spowodowały tak wielki bałagan w podatkach, że momentami nikt już tego nie ogarniał, a kolejne ulgi dedykowane różnym grupom tylko zwiększały zamieszanie.
Od lipca 2022r. zmniejszono stawki podatkowe do 12%, z mocą obowiązującą od stycznia 2022r. Oznacza to, że przez pół roku tj. od stycznia do czerwca płaciliśmy po prostu za wysokie podatki i teraz otrzymujemy zwrot tej nadpłaty. Czyli rząd oddaje nam to, co wcześniej zabrał. Biorąc pod uwagę poziom inflacji – 100zł rok temu było jednak więcej warte niż obecnie, więc to nie my zyskaliśmy.

Przy okazji warto też wspomnieć o mitycznym “obniżeniu podatków” przez obecną władzę.

    • “Za PO” było to:
      18% podatku dochodowego +1,25% składki zdrowotnej = 19,25%
    • Obecnie:
      12% podatku dochodowego +9% składki zdrowotnej = 21%

Rachunek jest prosty. Jedyny plus na naszą korzyść to zwiększenie kwoty wolnej od podatku – z 8 000 zł do 30 000zł.

A ekscytującym się rewaloryzacją emerytur i rent też trzeba przypomnieć, że jest ona zapisana w ustawie i zależy od przewidywanej na dany rok inflacji (zapisanej w budżecie). W tym roku to zdaje się teoretycznie ok.6% – jaką inflację mamy w praktyce każdy widzi codziennie robiąc zakupy. Ani trzynastki ani otrzymywane przez niektórych czternastki tego nie rekompensują.

 


 

Rachunek za prąd

Co się dzieje w Enerdze? Do tej pory dostawałam zawsze rachunki pod koniec nieparzystych miesięcy. Ostatni był z 30 listopada u.br. Dziś już 6-go lutego, a ja (sąsiedzi również) nadal nie mam rachunku.
Ostatnio czytałam, że odbiorcy korzystający z usługi rozliczeń rzeczywistych nie mieli możliwości zgłoszenia stanu licznika. Ja mam licznik radiowy, codziennie spisuję z internetu jego stan, więc kontroluję zużycie. Jestem przygotowana na zapłacenie w tym/następnym tygodniu rachunku za grudzień i styczeń, ale faktury brak. Nie mam zamiaru płacić nic na zapas, chcę dostać rachunek i zapłacić. Energa została wykupiona przez Orlen, nie będę z wyprzedzeniem dotować Obajtka.

Klientem Energi jestem od wielu lat. Moja ogólna ocena obsługi klienta zawsze oscylowała między 3 i 4 w 6-stopniowej skali ocen. Teraz spadła do 3- i tendencja jest spadkowa.
Spróbowałam rano skontaktować się z Energą drogą elektroniczną (po zalogowaniu się do Ebooku). Niestety, nie da się po prostu wysłać maila. Jest formularz, przez który można zgłosić reklamację, ale przejście przez poszczególne opcje jest tak idiotyczne, że szkoda nerwów. Zadzwoniłam. I już na początku usłyszałam, że w związku z wdrażaniem systemów do tarczy solidarnościowej faktury zostaną przesłane z opóźnieniem. Cóż, nie czekałam już nawet na zgłoszenie się konsultanta, nie ma to sensu. Mam jednak poważne obawy, że gdy w końcu  dotrze do mnie faktura, każdą pozycję trzeba będzie dokładnie sprawdzić z kalkulatorem w ręku. Jakoś zupełnie nie mam zaufania.

 

Ciepła woda w kranie

Ciepła woda w kranie, gorące kaloryfery – w dzisiejszych czasach to nieomal symbol luksusu i dobrobytu, stanowi poważną pozycję w budżecie. Na szczęście póki co – zima jest w miarę łagodna.
Mieszkając w bloku w dużym mieście nie muszę się martwić, czy i jaki opał dostanę i ile to będzie kosztować. Zarówno ciepłą wodę jak i ogrzewanie mam z elektrociepłowni. Mieszkanie jest opomiarowane tzn. są liczniki wody i podzielniki ciepła na kaloryferach. Czy widzę sens w ogrzewaniu? Oczywiście, choć nie czuję, abym miała tu duży wpływ. Owszem, ilość zużytej wody (i ciepłej i zimnej) jest uzależniona od tego, ile wody wypływa z kranu – mogę to w prosty sposób kontrolować. Gorzej z ogrzewaniem. Tu 30% kosztów jest związane z zużyciem indywidualnym, a 70% – zzużycia części wspólnej. A dbanie o część wspólną nie jest już takie proste.
Na mojej klatce jest 21 mieszkań (6 pięter). Na szczęście nie ma żadnej patologii, sąsiedzi są spokojni, sporo emerytów. Choć też czasem trzeba sprawdzać, czy w sezonie grzewczym na pewno wszystkie okna na korytarzu są zamknięte, zamykać drzwi wejściowe itp. Większych konfliktów raczej nie ma. Obserwując osiedlową grupę mieszkańców na FB widzę, że w innych blokach jest zdecydowanie gorzej. A po ostatnich podwyżkach czynszu – sporo pretensji i wzajemnych animozji.

Kaloryfery mam włączone, choć nie na maksa, staram się oszczędzać. Mająca identyczne mieszkanie sąsiadka utrzymuje w mieszkaniu znacznie wyższą temperaturę i płaci tez dużo większy czynsz.
Cóż, od stycznia czynsz wzrósł mi o 20%. Jest też zapowiedź kolejnej podwyżki od kwietnia br. Opłacanie rachunków jest coraz bardziej bolesne.

Prąd na kartki czyli oszczędzamy energię

Kryzys, inflacja i roczny limit prądu w cenach regulowanych. Dla zwykłej rodziny – 2000 kWh, wszystko co ponadto – w cenie komercyjnej. Nawet nie wiem dokładnie ile to będzie kosztować, nastawiłam się na zdecydowane ograniczenie zużycia, aby wyrobić się w limicie. W ubiegłym roku zużyłam 2400 kWh – czyli muszę zmniejszyć o 20%.
Cóż, mam sporo urządzeń zasilanych energią elektryczną. Nie chcę z nich rezygnować i zamienić np.czajnik elektryczny na zwykły czajnik z gwizdkiem stawiany na kuchence gazowej. Zaczęłam się jednak poważnie przyglądać kiedy i na co zużywam najwięcej energii.

Przede wszystkim codziennie spisuję stan licznika i zapisuję w specjalnie do tego celu stworzonym pliku Excela. Mam o tyle łatwiej, że mój licznik prądu jest radiowy i jego stan bez problemu sprawdzam w internecie.
Nie wiem, czy i jak wygląda to u innych operatorów, ale Energa ma swoją stronę tu:

https://mojlicznik.energa-operator.pl/

Można tu założyć konto (to konto nie jest powiązane z kontem do EBOK Energi, trzeba założyć osobne) i potem na bieżąco odczytywać stan licznika. Odczyty są aktualizowane codziennie o godz.0:00. Zapisuję stan licznika, a Excel sam mi oblicza zużycie z poprzedniego dnia. Dodatkowo wskazuje też czy nie przekroczyłam limitu.
Skoro 2000 kWh przypada na rok – to dziennie wypada to:
2000 kWh : 365 dni = ok.5,479 kWh
Wczoraj był 11-ty dzień roku, więc wyliczam też ile mogłam zużyć (60,274 kWh) i porównuję z tym, ile naprawdę zużyłam, sprawdzając, czy jestem na plusie czy minusie. Póki co maleńki plus.
Może brzmi to skomplikowanie, ale to naprawdę proste funkcje Excela, a jednak daje dużo informacji. No i na bieżąco widzę, że jeżeli któregoś dnia włączam pralkę, zmywarkę czy piekarnik – od razu wzrasta zużycie.

A generalnie rzecz biorąc stosuję zasady:

    • gaszę wszędzie niepotrzebnie oświetlenie. Mam tak od zawsze, Choć biorąc pod uwagę, że wszędzie mam żarówki ledowe – tu oszczędności nie ma za dużo;
    • do czajnika wlewam tylko tyle wody, ile chcę zagotować na  kawę czy herbatę. Pilnuję też regularnego odkamieniania;
    • zrezygnowałam z opcji suszenia w zmywarce;
    • ani w pralce ani w zmywarce nie stosuję programów Eco. One chyba mają na celu oszczędność wody, prądu pobierają tyle samo co inne;
    • wychodząc z domu wyłączam wszystkie listwy zasilające. Zostawiam włączony tylko dekoder i lodówkę;
    • w grudniu wymieniłam szwankującą już pralkę na nową, o wyższej klasie energetycznej. Planuję też wymianę lodówki i telewizora.

Teraz jest zima, pogoda nie zachęca do dłuższych spacerów. Mam nadzieję, że na wiosnę i latem mniej będę siedzieć w domu, przed komputerem.


 

Było Shopee, nie ma Shopee

Zdaje się, że to dość gwałtowna decyzja, w zasadzie od zaraz. Owszem, kilka miesięcy temu były doniesienia, że wycofują się z kilku krajów europejskich, ale Shopee.pl podobno było bezpieczne i miało pozostać. Jak jednak widać – nie.

Cóż, właściwie to się ne dziwię. Tak irytujących reklam telewizyjnych dawno nie było widać, mnie to skutecznie odstraszało. Choć raz się złamałam, weszłam, założyłam konto i złożyłam zamówienie. Dostawa szybka i sprawna, wszystko poszło naprawdę sprawnie. Zdziwiło mnie natomiast to, że kilka dni po otrzymaniu przesyłki otrzymałam maila, w którym musiałam potwierdzić dostawę, żeby wysyłający paczkę sklep otrzymał płatność.  Zrobiłam to oczywiście, dałam też dobrą ocenę transakcji, ale wydało mi się to dziwne. Owszem, wiele firm online prosi o recenzje, czasem je daję, ale w większości przypadków raczej omijam takie maile, odkładając je na później czyli nigdy. Pewnie nie jestem jedyna, więc takie dodatkowe opóźnienie płatności za zrealizowaną dostawę mogło być uciążliwe dla sprzedawców.
Cóż, teraz pozostaje Allegro. Mają zdecydowanie lepsze reklamy. Dźwięk tego “Shope pi pi pi” tak mnie irytował, że do tej pory go pamiętam i nie tęsknię.

 

Rosnące ceny

Mamy inflację, rosnące ceny wszystkiego i co chwilę docierają do nas nowe, bardzo wysokie rachunki. Rozpoczynający się rok 2023 zapowiada się pod tym względem przerażająco. Nie ma wyjścia, musimy oszczędzać i to na wszystkim, żeby starczyło na to, co niezbędne. Pole manewru nie jest zbyt duże, więc potrzebne są radykalne kroki.

Ja sama w sumie i tak nie mam tak źle. Od niespełna roku jestem na emeryturze i jednocześnie nadal pracuję. Z kilku powodów, głównie zdrowotnych musiałam jednak znacząco ograniczyć działalność, na szczęście odpadła mi danina na ZUS – płacę tylko składkę zdrowotną. Póki co – daję radę, choć i tak w każdej chwili nastawiam się na zawieszenie/zamknięcie działalności.

Rachunki mnie przerażają. Od stycznia o 20% wzrosła mi opłata za mieszkanie, zapowiedź kolejnej podwyżki jest od kwietnia. Za gaz płacę akurat niewiele, ale w sumie mam małe zużycie. Kuchenka z 4 palnikami (piekarnik elektryczny). Dużym problemem jest dla mnie rachunek za prąd. Niestety, w ubiegłym roku przekroczyłam limit 2000 kWh o ok.400 kWh. Jeśli w tym roku nie ograniczę zużycia, pod koniec roku zapłacę krocie.
Boję się także wysokości wszystkich rachunków typu podatek od mieszkania, ubezpieczenie mieszkania itp. W dodatku od stycznia moja insulina (mam cukrzycę typu 1) wypadła z refundacji. Ceny innych leków też wzrosły.

Nie widzę innego wyjścia – wprowadzam oszczędności. Swoimi przemyśleniami będę się tu dzielić, zapraszam na hashtag oszczędzanie.


 

%d bloggers like this: