Segregowanie unijnie poprawne

Niedawno znalazłam w sieci newsa, który mnie zaskoczył. Za kilka dni, zgodnie z wymaganiami UE – mieszkańcy kilku dzielnic Gdańska zaczynają segregować śmieci na mokre i suche.
Segregowanie śmieci na suche i mokre
Mieszkam w Gdańsku, choć akurat w innej dzielnicy niż te wymienione w artykule i próbuję sobie wyobrazić – jak mogłabym w ten sposób segregować śmieci?
Mieszkam w sześciopiętrowym bloku z wielkiej płyty. W budynku jest zsyp na śmieci – do którego obecnie wrzucam wszystko z kosza na śmieci. Mokre rzeczy? Cóż, zupy tam nie wylewam, ale zużyte ręczniki papierowe, skorupki po jajkach, fusy po kawie czy herbacie  itp. rzeczy – owszem. Dodatkowo w kuchni mam stojaczek, gdzie składuję plastiki, makulaturę i szkło. Odpowiednie kolorowe śmietniki stoją przed moim blokiem.  Do tej pory wydawało mi się, że moje podejście do śmieci jest bardzo ekologiczne, a tu okazuje się, że potrzebne jest mi jeszcze jedno wiaderko – na mokre (w odróznieniu od suchego). Lista śmieci suchych też wydaje mi się dziwna. Dziecko z pieluch mi wyrosło, ale jakoś pampersy do najsuchszych chyba nie należą?
A może to tylko nieszczęśliwa nazwa?  Mniej istotna jest tu konsystencja, a liczy się to, co można lub nie wyrzucić na kompost?
Czy gdzieś w Polsce już to funkcjonuje? Jak sprawdza sie praktycznie?

Godzina dla Ziemi

W ramach oszczędzania – może warto oszczędzić także trochę nasze środowisko naturalne? Dać odpocząć naszej Ziemi? Dziś wieczorem o godz.20.30 WWF organizuje cykliczną akcję “Godzina dla Ziemi”. Ludzie na całym świecie na godzinę wyłączają światło (i wszystkie inne możliwe odbiorniki energii). Ja się przyłączam. Wszystkich zapraszam również do zarejestrowania się na stronie WWF:
Godzina dla Ziemi



 

Wiosenne porządki

Kalendarzowy początek wiosny to moment w pewien sposób przełomowy.  Wprawdzie z okazji wiosny raczej nie nakładamy na siebie żadnych postanowień, ale budząca się do życia przyroda niesie sobą jakieś swoiste odrodzenie, chęć do życia i działania. Tym bardziej, że dni coraz dłuższe, a od jutra – nawet dłuższe od nocy. W tym roku przyroda także się  dopasowała do kalnedarza i powiał cieplejszy wiatr.
Jednym słowem – idealny moment na szerokie otwarcie okien i generalne wiosenne porządki. Każdy ma na nie swoje sposoby i metody. Ja zaczynam zawsze od “spakowania zimy”.  Zasada naczelna jaka mi tu przyświeca jest jednak taka, żeby w każdym momencie, gdy za pół roku nagle zaskoczy mnie zima, nie było żadnych niespodzianek. W tym roku na przykład muszę oddać buty do szewca – długa i mroźna zima spowodowała, że obcasy w moich kozakach zdecydowanie wymagają interwencji. Jeżeli zrobię to teraz – oszczędzę sobie problemów później. Podobną regułę stosuję także przy parkowaniu samochodu (w tej chwili akurat nie mam, ale nadzieję, że kupię znowu – owszem) . Zawsze tak ustawiałam samochód, żeby jak najszybciej i bezproblemowo wyjechać. Przeglądam więc, czyszczę i pakuję więc wszystkie rzeczy, które potrzebne są tylko zimą. Przy okazji wyciągając te wiosenne.
Pora też pomyśleć o tym, co pojawi się w moich skrzynkach balkonowych. Część pelargonii przechowałam, ale pora na wysianie do inspektu tego, co później ma mi pięknie kwitnąć. Wyjdzie taniej niż kupowanie gotowych rozsad, a poza tym – cieszy mnie jak z małego ziarnka wyrastają piękne kwiatki.

Skoro przyszła wiosna – może teraz będzie lepiej? Ostatnie miesiace bardzo mi dopiekły, za dużo problemów zwaliło mi się na głowę. Jestem nimi po prostu zmęczona. Na szczęście jeszcze mam nadzieję, że wiosna będzie lepsza 🙂
I chociaż zimę tez lubię – to teraz jestem spragniona wiosny i zieleni.

 

Ciężkie życie podatnika

Podatki trzeba płacić – to wprawdzie bolesne, ale nieuniknione. Z fiskusem lepiej nie zadzierać, stosuję więc zasadę, że każdą wątpliwość wolę na wszelki wypadek rozstrzygać na swoja niekorzyść. Rozliczenie roczne za rok 2009 już złożyłam. Idąc z duchem czasu zrobiłam to elektronicznie, poprzez aplikację
E-Deklaracje. Wprawdzie trafiłam akurat na awarię serwera, ale dzień później – wszystko poszło sprawnie. Pisałam o tym tu:
E-podatki
Aplikacja jest naprawdę prosta w obsłudze, sama wszystko wylicza i dołącza odpowiednie załączniki. Jeżeli ktoś się jeszcze nie rozliczył – polecam taką formę. Bez kolejek, biegania do US czy na pocztę.
Teraz czekam już tylko na zwrot podatku.

Jednocześnie jednak pojawił mi się inny problem. Od kilku miesięcy na blogach mam włączone reklamy. Taka mała próba podreperowania kruchych domowych finansów. Od czasu do czasu ktoś kliknie w reklamę (dziekuję za to!) i wpada mi kilka eurocentów. W ten sposób uzbierało mi się juz 65 euro. Google wypłaca na pieniadze po osiągnięciu progu 70€, więc powoli zaczynam mieć szansę. I dlatego zaczęłam się powoli do tego przygotowywać, przede wszystkim pod kątem rozliczenia podatkowego. W sieci trochę znalazłam, ale były to wiadomości sprzed kliku lat, w wielu przypadkach sprzeczne z sobą. Postanowiłam więc skorzystać z infolinii podatkowej w Ministerstwie Finansów. Dla zainteresowanych – to numer:  801 055 055. Informację uzyskałam, ale mam wątpliwości. Wiem, że muszę wypełnić w przyszłym roku PIT-36 zamiast jak dotychczas – PIT-37, ale zdziwiona jestem faktem, że w tym roku nie muszę wpłacac żadnych zaliczek, a wszystkie dochody wykazac tylko jako dochody z zagranicy w przyszłorocznym rozliczeniu podatkowym. Dziwne, ale może faktycznie tak jest?
Przy okazji jednak – doszłam do smutnej prawdy, że życie podatnika próbującego sie zorientowac w gąszczu przepisów jest naprawde ciężkie.

Metoda małych kroczków

Większość z nas pewnie ma do załatwienia jakieś szeroko pojęte porządki, za które trudno się zabrać. Sterta narasta, na jej uporządkowanie konieczne jest więc coraz więcej czasu i coraz trudniej się za nią zabrać. Jak sobie z tym poradzić? Ja stosuję zasadę małych kroczków.
Wyobraźmy sobie, że na dysku mamy katalog ze zdjęciami. Zdjeć przybywa, a my ciągle nie mamy czasu, aby je porządnie opisać i uporządkować, wstawić do albumu itp.  Sumienie nas gryzie, coraz trudniej odszukać w tym galimatiasie to co potrzebujemy i ciągle sobie obiecując – odkładamy sprawę na później. I ciagle jest bałagan.
Metoda małych kroczków opiera się przed wszystkim na systematyczności. Postanawiamy sobie, że codziennie porządkujemy co najmniej 2 zdjęcia. Czasu zajmuje to mało,  ale jeżeli bedziemy to robić systematycznie – to już po miesiacu uporządkowanych będzie 60 zdjęć. Owszem, w takim tempie to może to trwać lata świetlne, ale alternatywą jest nie mieć nic uporządkowanego. A tak naprawdę – to czasami wystarczy ruszyć taki stosik, żeby nabrać chęci i z rozpędu co któryś dzień zrobić nie 2 , ale 20 zdjęć. Małymi krokami dojdziemy do celu.
Tym bardziej, jeśli przyjmiemy zasadę, że przegrywając zdjęcia z aparatu na komputer – od razu je opisujemy i porządkujemy. Tak, aby zaległości nam nie rosły, tylko malały.

Metodę małych kroczków oczywiście mozemy stosować nie tylko do zdjęć. Każdy z nas ma do zrobienia coś, co z braku czasu ciagle odkłada na później.

Jak zaplanowac utratę pracy?

Czy utratę pracy można zaplanować? Przygotować się do niej z wyprzedzeniem? Powoli zaczynam do tego dojrzewać. Może będzie mniej bolało?
Pracuję w dużej firmie korporacyjnej. Od ładnych kilkunastu lat firma jest ciągle restrukturyzowana. Wprawdzie znaczną część zmian wymusza postęp technologiczny, ale najważniejsze jest cięcie kosztów osobowych. W praktyce oznacza to dwukrotne w ciągu roku akcje pod tytułem “likwidacja stanowiska pracy”. I nikt nawet tego nie ukrywa, ze to jest głównym celem. Obowiązujące w firmie prawo Power Pointa to za każdym razem piękna prezentacja ukazująca świetlaną przyszłość i poprawienie wszystkiego. Nigdy jednak nie spotkałam się z analizą podsumowującą efekty wprowadzenia poprzednich zmian: co się sprawdziło, a co było zupełnym niewypałem. Oczywiście za każdym razem jest to wielki sukces, podziękowania dla liderów zmian i zapowiedź dalszych zmian. Jednym Słowem – jedyny stały element to ciągłę zmiany.
W tej chwili trwa kolejna restrukturyzacja. W niektórych komórkach zwolnienia sięgają do 50% etatów. Tym razem mam szczęście – mojej części organizacji to nie rusza, ale już w sąsiednich pokojach wiadomo, że będzie kiepsko, choć nazwisk jeszcze nie ma. Atmosfera przygnębiająca i to nie tylko dla tych zagrożonych, ale również dla tych, którzy jeszcze tym razem się uchowają.

Zawsze do tej pory wydawało mi się, że moja pozycja w firmie jest silna. Wszystko jednak się zmienia, a wielu moich znajomych, równiez wydawałoby się niezagrożonych – już otrzymało informację o zamiarze wypowiedzenia pracy. Zaczęłam więc myśleć. Do emerytury zostało mi co najmniej 12 lat. Patrząc realnie – nie mam szansy się uchować do końca. Rok 2011 jest ostatnim rokiem obowiązywania układu zbiorowego. W ramach odejść dobrowolnych zagwarantowane są dodatkowe odprawy. Z moją pensją i stażem pracy, dokładając do tego przyszłoroczną jubileuszówkę – mam szansę wyciągnąć powyżej 100 tysiecy złotych. Wprawdzie o swoje upomni się fiskus, ale część mam szansę uratować rozliczając się jako matka samotnie wychowująca dziecko (syn w przyszłym roku będzie na trzecim roku studiów, więc jeszcze się załapię). W każdym razie trochę grosza na początek by było.  Może warto pomyśleć o własnej firmie? W dodatku moze rodzinnej, gdyż syn studiuje pokrewny mojemu kierunek?
Lubię swoją pracę, ale mam obawy, że za np. 5 lat mogłabym ją utracić, a wówczas nie tylko, że zostanę bez zabezpieczenia, ale w dodatku będę o tych kilka lat starsza.
Na podjęcie decyzji mam rok. Na pewno nie mogę go zmarnować, tylko muszę gruntownie się przygotować. Ryzyko na pewno jest duże, ale siedzieć i czekać z nadzieją, że może jakoś przetrwam też nie jest żadnym zabezpieczeniem.  Musze to na spokojnie przemyśleć, ale z wieści dochodzących od byłych pracowników – potdobno poza firmą też jest życie 🙂

Etyka przy sklepowej kasie

Na co zwracamy uwagę robiąc zakupy? Pewnie przede wszystkim na cenę i na jakość. O etyce – i to w róznych jej aspektach – myśli się tym mniej im bardziej ograniczone są środki.
Dla klientów ważna jest cena, a nie etyka
Czy raport “Rzeczpospolitej” rzeczywiście odzwierciedla nasze przyzwyczajenia? Etyka nie jest istotna? Mam wrażenie, że w dużej mierze tak, ale niezupełnie do końca. Zdecydowanie bardziej działają tu jednak przykłady negatywne niż pozytywne. Gdy kilka lat temu media donosiły o wykorzystywaniu pracowników w sklepach sieci “Biedronka”, wielu moich znajomych zaczęło bojkotować re sklepy. Po prostu nie wypadało robić tam zakupów i cena przestała odgrywać tu znaczenie. Późniejsze akcje polepszające wizerunek odniosły już raczej mniejszy efekt. Ile osób wie, że właściciel tej sieci zafundował pracownikom dodatkowe badania lekarskie i próbuje kreować się na firmę przyjazną środowisku? Podobne zjawisko wystąpiło w przypadku walczącego o markę przyjaznego klientom Eurobanku. Nagłośnione przez media rozmowy pracowników działu windykacji z klientami całkowicie zaprzepaściły kampanię reklamową i z pewnością odbiły się na wynikach banku.
Wyglada na to, że łatwiej zapamiętujemy to, co wymaga napiętnowania i zbojkotowania niż relacje pozytywne.

A od strony praktycznej? Czy kupując np. jajka sprawdzamy kod i odkładamy te z chowu klatkowego (kod zaczynajacy się na 3)? Ja niestety przestałam. Wprawdzie w jednym ze sklepów, które regularnie odwiedzam można dostać jajka z kodem 1 lub 2, ale są one o 50% droższe.
Podobnie z wodą mineralną. Cisowianka wspomaga PAH w budowie studni w Sudanie,  Żywiec – sadzi drzewa. Popieram, podoba mi się to, ale na co dzień kupuję wode w dużych butelkach i szukam tej,  która akurat jest tańsza. Etyka więc przegrywa z bardzo prozaicznych powodów.  Koniec z końcem trzeba związać, a etyka jak widać kosztuje.

Czy to oznacza, że korporacje nie powinny inwestować w dobre, uczciwe i przyjazne relacje zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz? Ciemny klient kupi wszystko? Mam nadzieję, że jednak nie. Proces zmiany świadomości jest procesem powolnym, ale za to głębokim i nieodwracalnym. Dużą rolę odgrywają tu media, które mają wielkie pole do popisu. I aż chciałoby się powiedzieć, że walka o zasady uczciwego biznesu i gry fair play to piękny przykład misji. Przede wszystkim dla mediów publicznych. Problem jednak w tym, że w rękach polityków same są bardzo negatywnym przykładem braku zasad i wartosci etycznych. Nie ma więc na co liczyć.

Jak bezpiecznie płacić rachunki?

Rachunki płacimy wszyscy. Mało to przyjemne, ale konieczne i nie da się od tego uciec. Pilnujemy terminów, wpłacamy pieniądze, dostajemy pokwitowanie i śpimy spokojnie. Czy jednak zawsze to wystarczy?
Media doniosły wczoraj o oszustwach firmy Operator Pocztowy PAF, która zdefraudowała pieniądze za opłacane za jej pośrednictwem rachunki. Sprawa w prokuraturze juz się toczy. Zawiadomienie złożył obecny, nowy zarząd firmy – po wynikach kontroli finansowej.
PAF oszukał klientów
Cóż, nieuczciwi ludzie mogą się trafić w różnych firmach. Nie wiadomo jak długo trwał proceder wyprowadzania pieniędzy ze spółki,  ale wygląda na to, że ludzi oszukanych mogą być tysiące. O podobnych sytuacjach w różnego rodzaju agencjach w ciagu ostatnich lat słyszeliśmy już kilkakrotnie. Nie wiem jak się skończyły tamte postępowania, ale szanse na odzyskanie własnych pieniędzy są w takich przypadkach na ogół mizerne. A na bieżąco – skutkuje upomnieniami i koniecznością ponownego zapłacenia zaległego już rachunku. Nieuczciwośc pośrednika finansowego nie skutkuje zawieszeniem roszczeń w stosunku do nas.
Jak się zabezpieczyć przed taką sytuacją? Skoro pokwitowanie dokonanej wpłaty wcale nie jest dowodem, że nasze należności zostały uregulowane? Cóż, trzeba uważać – gdzie wpłacamy pieniądze. Choć na czym takie uważanie miałoby konkretnie polegać? Komu można zaufać? Może lepiej omijać wszystkie punkty i agencje finansowe? Jednak bieganie z rachunkami po siedzibach i biurach obsługi klienta poszczególnych odbiorców rachunków wymaga sporo czasu i stania w kolejkach, mało więc nadaje się jako rozwiązanie dla człowieka pracującego. Poczta? Cóż, w tej chwili już raczej nie słychać o złej famie tej instytucji związanej z przetrzymywaniem pieniędzy dłuzej niż potrzeba do obrotu finansowego, ale kolejek nie unikniemy. Jeszcze kilka lat temu banki przy przyznawaniu kredytu uprzedzały, że opłacając rachunek na poczcie – musimy to zrobić z wyprzedzeniem tygodniowym. W dowolnym banku będzie szybciej, ale tu z kolei zaporą są niesamowicie wysokie opłaty dla klientów “z ulicy”.
Zdecydowanie najlepszym rozwiązaniem jest więc konto w banku i opłacanie rachunków przelewem lub poleceniem zapłaty. Szybko, pewnie i bezpiecznie. Konta bankowe wcale nie są tylko dla ludzi bogatych, zeby mieli gdzie trzymać oszczędności. Owszem, do tego też, ale nawet żyjąc “od pierwszego do pierwszego” – możemy z korzyścią dla nas gospodarować finansami. I opłacać rachunki – szybko i wygodnie. Szczególnie, że w dzisiejszych czasach – dla większości pracodawców też jest to wygodna forma wypłacania wynagrodzeń.
Banki prześcigają się teraz w ofertach – warto przyjrzeć się szczegółom i wybrać taki, który oferuje dla nas najkorzystniejsza ofertę. Ja sama korzystam z Millennium – przyzwyczaiłam się, choć w tej chwili z pewnością znalazłabym korzystniejsza ofertę. Pisałm o tym jakiś czas temu:
Proste bankowanie na co dzień 

Suchy kran czyli ile wody potrzebujemy

Rano jeszcze wszystko było w porządku – ciepła i zimna woda jak zwykle na odkręcenie kurka. Awaria wydarzyła się już po moim wyjściu do pracy. Nie wiem dokładnie – jaka rura/rury pękły, ale w efekcie ani kropli ciepłej czy zimnej wody, tylko kaloryfery były ciepłe. Na mojej i sąsiedniej ulicy. Moja spółdzielnia mieszkaniowa szybko zareagowała – już rano postawiono beczkowozy z wodą. Trochę póżniej zainstalowano krany przy hydrantach przed blokami.
Wracając z pracy – kupiłam dużą butlę wody. Jakoś nie mam przekonania do używania wody z hydrantu do celów spożywczych. Spacer z wiaderkiem po wodę jednak mnie nie ominął (wiaderka były dwa, ale w końcu od czego mam syna?). To wszystko jednak wcale nie było oszałamiającym zapasem. Kuchnia, toaleta, łazienka – wszędzie potrzebna jest woda…. 

Na szczęście godzinę temu – woda w kranie znowu się pojawiła. Wprawdzie zimna jest jeszcze zanieczyszczona, ale ciepła – w porządku. Ulżyło mi i to wcale nie dlatego, że w planach miałam pranie.
Wody z wiaderek nie wylałam. W ramach troski o środowisko – zużyję ją do spłukiwania toalety. 

woda