Poczta wkracza w XXI wiek?

Lepiej późno niż wcale. Poczta Polska w końcu dostrzegła, że mamy XXI wiek. Wprawdzie internet pojawił się już w poprzednim stuleciu, ale w końcu został dostrzeżony. To, co jest normą u innych operatorów – nagle pojawiło się także na poczcie.
W sieci pojawiła się strona internetowa:

Poczta Polska – Śledzenie przesyłek

Wprawdzie jest to dopiero wersja testowa, ale jest. Pierwszy krok został zrobiony. Teraz tylko pora na kolejne. Wysyłałam ostatnio list polecony i postanowiłam sprawdzić – kiedy został doręczony. Niestety, nie udało mi się. Wyszukiwarka żada 13- lub 20-znakowego oznaczenia przesyłki, na moim potwierdzeniu nadania jest tylko 9 cyfr. Pełen numer był pewnie na kopercie, ale jako nadawca – nie mam go. Sprawdziłam kilka starszych pokwitowań przesyłek – też jest tylko króki numer.
Następnym razem wymuszę w okienku wpisanie pełnego numeru. Ciekawe, czy panie w okienkach wiedzą, że Poczta Polska świadczy taka usługę? Jakoś mam bardzo poważne obawy, że nie…

 

Obiad na mieście

Ostatnie 3 tygodnie, jak co roku w sierpniu Gdańskiem rządzili kupcy –  Jarmark Dominikański. W tym roku jakoś bardziej mi się podobał – bardziej przemyślany układ stoisk, brak obecnych na każdym kroku wystawek majtek i innych akcesoriów bielizny spodniej. Wydaje mi się tylko, że mniej było koncertów i imprez towrzyszących, ale może po prostu przegapiłam? W każdym razie trochę po jarmarku pochodziłam.
Biegając po centrum Gdańska z rodzinką – kilka razy jedliśmy obiad “na mieście”. A ponieważ urlop w tym roku zawiesiłam sobie – pozwoliliśmy sobie na trochę luzu i zamiast zjadać pajdę chleba ze smalcem i ogórkiem kiszonym – bywaliśmy na normalnych obiadach w restauracjach. Za kazdym razem w innej, żeby wyrobić sobie zdanie, która jest najlepsza. 

Jadaliśmy różne dania. Wszystkie i wszędzie miały jednak jedną cechę wspólną:  olbrzymie porcje. Zastanawialiśmy się – z czego się to wynika? Ładne, duże talerze wypełnione po brzegi i to wcale nie surówkami. W każdym przypadku danie podstawowe zajmowało zdecydowanie najwięcej miejsca. Te porcje były na tyle olbrzymie, że nie radził sobie z nimi nawet mój syn, a głodny student podobno może wiele zjeść. Przeciętny człowiek nie jest w stanie zjeść takiego posiłku. W jednej z restauracji zobaczyłam minę kilkuletniej dziewczynki przed którą kelnerka postawiła pólmisek (ze względu na wielkość trudno było nazwać talerzem) pełen makaronu z sosem – była autentycznie przerażona.
Czy ma to sens? Nawet pomijając aspekty zdrowotne i problem otyłości, to przecież w ten sposób marnują się olbrzymie ilości żywności. Z punktu widzenia restauratorów tez jest to bezsensowne. Klienci męcząc się z takimi wielkimi porcjami dużo dłużej okupują stoliki i to wcale nic nie zamawiając. Poza tym objedzony po dziurki w nosie gość raczej nie zamówi deseru do kawy.
Z czego więc to wynika?

Komunikacja miejska

Benzyna droga, korki na ulicach – czy to wystarczające argumenty, aby zacząć korzystać z komunikacji miejskiej? Pewnie, własnym samochodem jest wygodniej, ale już ani taniej ani szybciej. Przynajmniej w codziennym poruszaniu się po większości dużych miast. W Gdańsku na pewno.
Jednym z newsów dzisiejszego dnia jest podwyżka cen biletów komunikacji miejskiej w Warszawie. I oczywiscie – jak przy każdej podwyżce – pasażerowie narzekają. Zupełnie normalne i oczywiste – nikt nie chce płacić więcej. Inna sprawa, że warszawski system biletów jest nieco dziwny i skomplikowany:
Warszawa podniosła ceny biletów
Z pewnością bilety 1-cio czy 20-minutowe mają sens, ale tylko wtedy, gdy autobusy nie stoją w korkach i teoretyczny czas przejazdu mniej więcej pokrywa się z tym, co jest w praktyce.
W Gdańsku (a właściwie w Trójmiejście) jest to prostsze: bilet jednoprzejazdowy -2,80zł, bilet ważny godzinę – 3,40zł. Ja korzystam dużo z komunikacji miejskiej, ale żeby wyszło taniej – kupuję bilet miesięczny. Koszt 102zł – całodobowo, cała sieć ZTM Gdańsk. Zdecydowanie bardziej się opłaca.

Ostatnio na Facebooku pojawiła się akcja “Oddaj bilet”:
Nowy pomysł gapowiczów
Tak naprawdę – to ten pomysł chyba wcale nie jest taki najnowszy, słyszałam o podobnych akcjach w innych miastach. Mając bilet miesieczny – nie wezmę w niej udziału, ale i tak mi się nie podoba. Nie chcę rozważać aspektów prawnych czy etycznych – bardziej liczy się prosty rachunek. Wiadomo, że komunikacja miejska jest dotowana. Jeżeli mniej osób zacznie kupować bilety – trzeba będzie zwiększyć dotację i zabraknie na coś innego. A za chwilę cena samych biletów tez wzrośnie. Czy więc ci, którzy teraz jednak kupują i kasują bilety – nie działąją na własną niekorzyść?

A tymczasem na giełdokracji…

Dawno nie pisałam nic o moich “sukcesach” w poznawaniu giełdy czyli aktywności na portalu giełdokracji. A trochę się tam pozmieniało.
Przede wszystkim – Giełdokracja jest już poratelm ogólnie dostępnym. Każdy może tam wejść, założyć konto i spróbować własnych sił.

Giełdokracja 

Jakims cudem jeszcze nie zbankrutowałam, choć stan moich punktów skurczył się z 50 do 24 punktów. Jakoś nie mam wyczucia do obstawiania kurs akcji. Aktualna trafność moich typowań to 0%. Muszę się chyba lepiej postarać. Lub zmienić metodę i obstawiać przeciwnie do tego, co mi się wydaje. No i za kilka dni spróbuję ponownie podejść do testu – to też daje mozliwość zdobycia dodatkowych punktów.
Póki co – koncentruję się na prowadzeniu Dziennika Inwestora.

Na portalu jest już zarejestrowanych 722 uzytkowników. Jak ktoś ma ochotę spróbować własnych sił lub nauczyc sie czegoś z giełdy – zapraszam do przeczytania moich notek oflagowanych słowem giełdokracja.

No i oczywiście – do wejścia na portal:
www.gieldokracja.pl

Tam też funkcjonuję jako marzatela.

%d