Z usług różnych firm kurierskich korzystam bardzo często. Sporo zakupów robię w sieci i wprawdzie zdecydowanie preferuję dostawę do paczkomatów, to jednak nie zawsze jest to możliwe. W takich przypadkach najczęściej staram się korzystam z przekierowania do punktów doręczeń, gdyż na ogół trudno jest siedzieć cały dzień w domu w oczekiwaniu na kuriera.
Kilka dni temu w jednym ze sklepów internetowych zamówiłam sensory do monitorowania glikemii (jestem diabetyczką). Do wyboru miałam 2 firmy kurierskie: DPD i FedEx. DPD mi ostatnio podpadł i to poważnie:
DPD – zdecydowanie nie polecam
wybrałam FedEx. I też się zawiodłam.
Po nadaniu przesyłki przez nadawcę, otrzymałam wszystkie niezbędne informacje do jej monitorowania. Zaraz potem – takie samo info od FedExu, łącznie z linkiem do przekierowania. SMS też dotarł. Ponieważ następnego dnia wiedziałam, że będę poza domem, zaczęłam sprawdzać możliwości przekierowania. Znalazłam w pobliżu mojego domu sklepik Kolportera, w którym znajduje punkt odbioru m.in.FedExa. Niestety, mojej przesyłki nie mogłam przekierować ani do tego, ani do żadnego innego punktu, w ogóle nie było takiej opcji. Tego akurat się nie czepiam – sensory z refundacją NFZ, ściśle sprawdzane i pilnowane, być może nadawca wykluczył taką opcję. Mogłam za to przekierować paczkę pod inny adres. Zrobiłam to wskazując adres syna (mieszka przy s sąsiedniej ulicy, na tym samym osiedlu) – pracuje zdalnie w domu, więc bez problemu mógł odebrać.
Potwierdzenie o przekierowaniu przesyłki przyszło szybko – mailem i SMS-em.
Następnego dnia wyszłam z domu już bardzo wcześnie rano.
W południe na chwilę wpadłam do domu i kilka minut później do drzwi zadzwonił kurier z paczką. Był zdziwiony pytaniem o przekierowanie – na etykiecie miał mój adres (cóż, etykietę wypełniał nadawca paczki) i tym się kierował..
Po co więc te wszystkie przekierowania drogą elektroniczną?
Co stałoby się z przesyłką, gdybym wróciła 10 minut później?
Czy to na pewno jeszcze rynek klientów?