Problem z bankomatem

Wiadomo, że w dzisiejszych czasach coraz częściej płacimy za zakupy „plastikowym pieniądzem” czyli po prostu kartą płatniczą. Są jednak sytuacje, że bez gotówki nie da się obyć – kupując na przykład warzywa czy owoce na lokalnym ryneczku jakoś nie dostrzegam żadnych terminali płatniczych.
Na wczorajszy dzień (niedziela) zaplanowałam zakup choinki. Żywej, pachnącej, dużej. Około godziny dziewiątej rano udałam się więc do pobliskiego bankomatu po potrzebną na ten cel gotówkę. Wprawdzie konto mam w banku Millennium, ale najbliższy bankomat to BZ WBK, który jest bankiem zaprzyjaźnionym. Bankomat zlokalizowany jest w przedsionku oddziału BZ WBK, korzystałam z niego wielokrotnie. Wczoraj weszłam, włożyłam kartę i jak zwykle jako pierwszy pokazał się ekran wyboru języka. Wybrałam polski i nic. Znowu wybrałam i nadal nic. Próby przejścia na inne języki również okazały się bezskuteczne. Bankomat w ogóle nie reagował na wybierane przez mnie opcje, w tym także na próbę wycofania się. Trwało to ładnych kilka minut, w czasie których powoli zaczęłam się denerwować, gdyż nie bardzo wiedziałam, co dalej? Biorąc pod uwagę, że karta nadal tkwiła w środku – bałam się wyjść, gdyż nie wiadomo, czy i kiedy bankomat jej nie zwróci i kto mógłby z niej zrobić użytek. Po chwili coś się zmieniło: na ekranie pojawiło się pytanie czy chcę kontynuować. Do wyboru były 2 odpowiedzi: Tak lub Nie. Oczywiście nie chciałam kontynuować, ale co z tego? Bankomat nadal mnie ignorował, nie reagując na nic. Po kolejnych kilka minutach obraził się na mnie do końca i oddał mi kartę… 

Banalne? Pewnie tak, w końcu bankomat jak każde urządzenie ma prawo się zepsuć. Szkoda tylko, że nie ma żadnej kontroli i taki bankomat od razu nie zostaje przełączony w stan niedostępności, oszczędzając w ten sposób nerwy użytkowników. Straciłam w ten sposób około 10 minut czasu – niewiele w stosunku do wieczności, ale stojąc przed bankomatem i próbując odzyskać swoją kartę, całkiem sporo. Zdążyłam w tym czasie dokładnie rozejrzeć się po całym przedsionku banku, próbując znaleźć jakiś numer telefonu na infolinię banku, ale niestety – nic takiego nie znalazłam. I o to mam pretensje do BZ WBK – czy to tak trudno wywiesić kartkę, nalepkę, cokolwiek z kontaktem w przypadku, gdy coś się dzieje z bankomatem?


A tymczasem na giełdokracji…

Dawno nie pisałam nic o moich „sukcesach” w poznawaniu giełdy czyli aktywności na portalu giełdokracji. A trochę się tam pozmieniało.
Przede wszystkim – Giełdokracja jest już poratelm ogólnie dostępnym. Każdy może tam wejść, założyć konto i spróbować własnych sił.

Giełdokracja 

Jakims cudem jeszcze nie zbankrutowałam, choć stan moich punktów skurczył się z 50 do 24 punktów. Jakoś nie mam wyczucia do obstawiania kurs akcji. Aktualna trafność moich typowań to 0%. Muszę się chyba lepiej postarać. Lub zmienić metodę i obstawiać przeciwnie do tego, co mi się wydaje. No i za kilka dni spróbuję ponownie podejść do testu – to też daje mozliwość zdobycia dodatkowych punktów.
Póki co – koncentruję się na prowadzeniu Dziennika Inwestora.

Na portalu jest już zarejestrowanych 722 uzytkowników. Jak ktoś ma ochotę spróbować własnych sił lub nauczyc sie czegoś z giełdy – zapraszam do przeczytania moich notek oflagowanych słowem giełdokracja.

No i oczywiście – do wejścia na portal:
www.gieldokracja.pl

Tam też funkcjonuję jako marzatela.

Indeksy, zlecenia, giełda

Co to jest indeks giełdowy? A zlecenie z limitem? Jak jest różnica pomiędzy notowaniami ciągłymi i jednolitymi? I czy ta wiedza jest mi potrzebna?
Cały czas testuję nowy portal społecznościowy Domu Maklerskiego BZ WBK – giełdokrację. Coraz bardziej mi się podoba, choć zaglądając do zamieszczonych tam materiałów edukacyjnych – jestem lekko przerażona. Czy ja naprawdę muszę to wszystko wiedzieć? Czy wkuwanie teorii z zupełnie nieznanej dziedziny wiedzy ma sens? Przejrzałam materialy szkoleniowe, zapamiętałam kilka haseł i póki co – dałam sobie spokój. Wrócę do nich wtedy, gdy będę będę szukała fachowej odpowiedzi na konkretne pytanie i nie uzyskam jej od innych giełdokratów.

Społeczność giełdokracji to naprawdę bardzo fajnie rozbudowany moduł portalu i moim zdaniem – może mieć znaczący wpływ na jego sukces w sieci. Dyskusje pomiędzy użytkownikami, możliwość sprawdzenia jak i dlaczego inwestują inni, zadawania pytań – to świetna możliwość zbudowania świetnej bazy wiedzy i to w bardzo praktycznym wydaniu. Moim zdaniem – właśnie w ten sposób można się najwięcej nauczyć, tym bardziej, że zawsze można zerknąć do materiałów edukacyjnych i uzupełnić brakujące szczegóły. 
Jak na każdą społeczność przystało – w świecie giełdokracji też można robić karierę i obrastać w wirtualne bogactwo (z możliwością wymiany na giełdogadżety w świecie jak najbardziej realnym). Szkoleniowiec, inwestor, analityk lub redaktor – a może wszystko razem? W każdej z tych dziedzin można osiagać coraz wyższy poziom umiejetności. Wystarczy tylko wykazać się wykazać się odpowiednią aktywnością w danej dziedzinie, zdać test,  zdobyć pozytywne komentarze. Tu wszystko przede mną. Póki co – próbowałam zdać pierwszy test ze znajomości giełdy. Wynik był z góry do przewidzenia – kompletna klapa. Najgorsze w tym jest to, że nawet nie wiem ile błędów popełniłam. Wynik jest zero-jedynkowy: albo zdałam czyli odpowiedziałm na wszystkie pytania albo oblałam. Podeszłam raz i na jakiś czas dam sobie spokój. Tym bardziej jednak doceniam tych, którzy mogą się pochwalić tu sukcesami.
Próbuję też swoich sił jako inwestor, typując spółki, których akcje pójdą w górę lub w dół. Po rejestracji dostałam 50 punktów na start, teraz mam 38. Chyba nie świadczy to najlepiej o moim wyczuciu rynku akcji, choć raz trafiłam zyskując całe 9 punktów. Tu wszystko przede mną, choć nie chcąc zbankrutować – obstawiam zakłady na wzrost/spadek zdecydowanie ostrożniej. No i zaczynam zaglądać do wiadomosci biznesowych na różnych portalach i czytać doniesienia z giełdy w prasie. W moim przypadku popularyzacja wiedzy o giełdzie jest więc z pewnością sukcesem. Wcześniej raczej mało mnie to interesowało. Swoje przemyślenia opisuję w Bogu Inwestora. Tu akurat czuję się zdecydowanie pewniej i lepiej. Niestety, etap testów charakteryzuje się tym, że inni giełdokraci bardziej koncentrują się na sprawdzaniu funkcjonalności portalu niż interakcji z innymi. Oznacza to, że czytelników raczej nie mam tam wielu, komentarzy i pozytywnych ocen tym bardziej.
I tak się nie poddaję – traktuję to jako zabawę o bardziej długofalowym charakterze. A po okresie testów i pełnym udostępnieniu portalu w sieci będę mogła poczuć się jak giełdokrata-weteran, z doświadczeniem i praktyką.

Efektem ubocznym mojego udziału w projekcie jest to, ze giełdą zainteresował się przy okazji mój osobisty syn. Zastanawia się nad założeniem konta w biurze maklerskim i zainwestowaniem w akcje. Nie wiem, czy jest to powód do radości, ale jak się trochę poduczy…

Zachęcam do przeczytania innych notek związanych z giełdokracją.

Giełdokracja – pierwsze starcie

Jak juz pisałam we wcześniejszej notce
Ciekawe pomysły w sieci
dostałam propozycję testowania nowego portalu społecznościowego DM BZ WBK – Giełdokracja. Na etapie testów dostęp do niego mają tylko zalogowani użytkownicy. Dostałam login i hasło, weszłam, założyłam konto i od razu na starcie wystraszyłam się. Co ja tu robię? Przecież mam tak mgliste pojęcie o giełdzie, że na pewno nie dam sobie rady. A jednak… W końcu gdyby portal był przeznaczony tylko i wyłącznie dla giełdowych specjalistów – to rekrutacja zespołu testerów wygladałaby zupełnie inaczej i na pewno nie byłoby mnie w tym gronie. Jeżeli jednak ma popularyzować wiedzę o giełdzie – to musi też uczyć, więc może warto się zainteresować? Po fachowe książki w tej dziedzinie i tak nie siegnę, gdyż jakoś nie mam motywacji, a przede wszystkim zasobów, które mogłabym zainwestować ryzykując. Tym bardziej, że moja ignorancja powoduje, że poziom ryzyka byłby jednak stanowczo za wysoki. Tu jednak mam okazję czegoś się nauczyć i to w całkiem lekkiej formie.  W najgorszym wypadku okaże się po prostu, że nie dałam sobie rady  i lepiej dać sobie spokój. Moja miłość własna pewnie trochę ucierpi, ale już dawno temu stwierdziłam, że nie w każdej dziedzinie muszę osiągnąć poziom mistrzowski.

Założyłam konto, uzupełniłam swoje dane personalne, ustawiłam opcje i wysłałam zapytanie o weryfikację do administratora (taka opcja jest dostępna w ustawieniach). Odpowiedzi jeszcze nie mam i pewnie dlatego mój profil (marzatela) jest widoczny jako kompletny w 90%. Wszystkie pola mam uzupełnione. Cóż, poczekam.     

Ciekawe pomysły w sieci

Na jesieni ubiegłego roku testowałam kartę internetową banku BZ WBK. Mam ją do dziś i co jakiś czas z niej korzystam. Wygodnie i bezpiecznie.
Ostatnio dostałam podobną propozycję, choć dotyczącą zupełnie odmiennego produktu: giełdy. W pierwszej chwili przestraszyłam się, gdyż na giełdzie nie znam się w ogóle. Zainteresowałam się jednak z całkiem prostego powodu: pomysł nietypowy, ciekawy i w dodatku popularyzujący wiedzę o giełdzie i to trochę przez zabawę. Odezwała się moja dusza hazardzisty (na szczęscie kontrolowana).
Wprawdzie cierpię ciągle na brak czasu, ale każdy potrzebuje chwili odpoczynku.
Moja ulubioną rozrywką są gry komputerowe strategiczno-ekonomiczne. Lubię bogacić się, choćby wirtualnie. Dlatego spodobała mi się nowa propozycja Domu Maklerskiego BZ WBK i cieszę się, że mogę brać udział w testach portalu. Wprawdzie widzę własne braki wiedzy, sporo muszę się jeszcze nauczyć, ale to całkiem ciekawy sposób zdobywania wiedzy. Wciągam się.

Giełdokracja to portal popularyzujący poznawanie giełdy i rządzących nią mechanizmów. Odnosi się do prawdziwej giełdy i jej bieżących notowań. Stanowi swoisty portal społecznościowy ludzi zainteresowanych giełdą. Są fora ogólne, ale każdy może założyć własne forum, czy dołączyć do prowadzonego przez innego użytkownika. Można zadać pytanie i liczyć na odpowiedź innych użytkowników. Poprzez własną aktwyność na portalu – można zdobywać kolejne poziomy reputacji jako analityk, inwestor, szkoleniowiec czy redaktor. Jest też wewętrzna poczta, za pomocą której można kontaktować się z innymi użytkownikami portalu. Można takze prowadzić włąsny Blog Inwestora.
Przede wszystkim jednak giełdokracja to kopalnia wiedzy  giełdzie i spółkach na niej notowanych. Znajdziemy tam wszystkie kluczowe informacje. No i oczywiście – możemy obstawiać notowania poszczególnych spółek. I zdobywać (lub tracić) punkty.

Wciaga mnie to coraz bardziej i będę o tym jeszcze pisać, Fakt, że tak się umówiłam, ale nie tylko dlatego. Giełdokracja naprawdę mnie wciaga i coraz bardziej mi się podoba.
I dlatego zakładam nowy cykl notek otagowanych hasłem: giełdokracja.

Karta internetowa – ile to kosztuje?

Od niespełna 2 miesięcy testuję kartę internetową (całkowicie wirtualną- bez plastiku) BZ WBK. Szczegóły moich rozważań można znaleźć pod tagiem karta internetowa. Może w końcu pora na sprawę zasadniczą czyli sprawdzenie ile to kosztuje?
Opłata za wydanie karty – 1zł. W odróżnieniu od większości „prawdziwych” kart płatniczych nie ma żadnej opłaty rocznej za jej użytkowanie. Karta ważna jest przez 2 lata. Same wpłaty na konto karty są prawie bezpłatne. Prawie, gdyż wprawdzie rachunek karty nie jest obciążany prowizją, ale nawet przelewy z konta osobistego na kartę są płatne „według stawek za przelew na rachunek w BZWBK”. Bezpłatne są natomiast wszystkie transakcje z użyciem karty. Miłą niespodzianką jest także brak opłat za SMS-y o dostępnych środkach na karcie czy ostatnich 5 transakcjach. Solidną prowizją jest za to objęty wykup środków z konta karty – 15zł. Pobierany jest także w przypadku zastrzeżenia karty.
Wygląda też na to, ze mało korzystne są także zakupy w innej walucie niż złotówki i euro. Za przewalutowanie transakcji BZWBK pobiera 3% prowizji. Nie jest to mało, ale zdaje się, że wszystkie banki mają taką pozycję w swoich regulaminach.

Bezapelacyjnym plusem takiej wirtualnej karty internetowej jest natomiast z pewnością szybkość i łatwość jej założenia. Wystarczy internet i telefon komórkowy i po kilkunastu minutach mamy czynną kartę. Wystarczy ją tylko zasilić i już możemy robić internetowe zakupy. A jak zasilić? Można wpłacić gotówkę w oddziale BZWBK, ale to raczej mało komfortowe rozwiązanie. Nie po zakładamy przecież kartę internetową, aby stawać w kolejce do okienka. Oczywiście można także zrobić klasyczny przelew z dowolnego banku – poprzez Elixir. Najszybciej jednak zrobimy to za pomocą błyskawicznych przelewów międzybankowych BlueCash.pl. Taka opcja jest dostępna z poziomu konta karty (Doładowania karty w menu), już po zalogowaniu się. Cała operacja trwa kilkanaście minut. Nie polecam jednak tej metody dla klientów mBanku i Multibanku – pobierają 3% prowizji.

Raj podatkowy w regulaminie banku

Przy różnych okazjach, w wielu różnych miejscach, także w sieci podpisujemy lub potwierdzamy online zapoznanie się i akceptację rozmaitych regulaminów. Większość z nas pewnie omiata całość wzrokiem, ewentualnie sprawdzając czy na końcu nie ma jakiś gwiazdek. Tak naprawdę – to ja też często tak robię. Tym bardziej, że takie umowy/regulaminy pisane są na ogół suchym językiem urzędniczo-prawniczym, który u przeciętnego odbiorcy wywołuje dziwne efekty wyłączające mózg. Czasem jednak trzeba się przełamać i przeczytać tekst uważnie. Zrobiłam tak z regulaminem karty internetowej BZWBK (pisałam o jej testowaniu w poprzednich notkach) i spotkała mnie niespodzianka. Owszem, regulamin jak regulamin, ale muszę przyznać,  że rozbawiło mnie określenie „raj podatkowy” w jednym z punktów. Duży plus dla twórców tego regulaminu – nazywanie rzeczy po imieniu, bez kombinowania prawniczo-urzedniczą nowomową jest z pewnością warte pochwały. Wolę sobie nawet nie wyobrażać – jak opisowo można by to nazwać. A tak – raj podatkowy i link do wykazu państw za takie uważanych.
Dodatkowy efekt był taki, że na całość regulaminu spojrzałam znacznie przychylniej.
A główne zasady korzystania z karty są takie:

  • karta internetowa jest kartą wirtualną. Można nią płacić tylko i wyłącznie w internecie. Nie ma plastiku, można ją sobie natomiast wydrukować
  • każdy może założyć sobie taką kartę. Nie ma tu weryfikacji i sprawdzania w jakiś bazach typu BiK itp. – choć nie jest to też karta kredytowa. Wydamy za jej pomocą tylko tyle, ile wcześniej zostało tam wpłacone
  • na koncie karty może znajdować się maksymalnie 3000zł, a roczny limit wpłat wynosi 10000zł
  • jeden użytkownik może posiadać co najwyżej 10 kart
  • transakcje internetowe wykonywane w walucie zagranicznej przeliczane są na euro, a następnie na złotówki i w tej walucie księgowane na rachunku karty
  • zgromadzone na rachunku karty kwoty można wypłacić na żądanie. Bank ma na to do 30 dni
  • reklamacje związane z nieautoryzowanym użyciem karty można składać osobiście w każdym z oddziałów banku lub e-mailem. Rozpatrzone będą w ciągu 14 dni od zgłoszenia
  • użytkownik zobowiązuje się do nieprzekazywania karty do krajó wspierajacych terroryzm oraz rajów podatkowych (!) . Wykaz tych krajów – w formie linku w regulaminie
  • za pośrednictwem karty internetowej nie można opłacać usług typu Mail/Telephone Order czy quasi-cash (internetowe zakłądy bukmacherskie czy wirtulane kasyna)

Tyle w skrócie na temat regulaminu. Oczywiście bardzo są tu istotne wszelkie prowizje i opłaty pobierane przez bank. To już jednak temat na kolejną notkę.

Kontrola wydatków na karcie internetowej

Jak już pisałam w poprzednich notkach – cały czas testuję kartę internetową BZWBK. Zdążyłam wykonać kilka transakcji – poszło naprawdę szybko i sprawnie. Płatności były zatwierdzane od razu – o czym dowiadywałam się zresztą od odbiorcy płatności, a nie z banku. Trochę szkoda, że BZWBK nie wykorzystuje możliwości powiadamiania o dokonanej płatności. Skoro loginem do systemu jest adres mailowy – przecież aż się prosi, aby wykorzystać ten kanał do kontaktu z użytkownikami. Tym bardziej, że możliwości kontroli wydatków na karcie internetowej są niestety ograniczone i stanowią poważną wadę. Ja swoją kartę internetową założyłam tylko po to, aby ją sprawdzić. Przelałam tam niewielką kwotę i dokonałam kilku płatności. Kontrolując stan karty codziennie – wiem kiedy, ile i na co wydaję. Problem w tym, że system tu akurat jest mało przyjazny. Owszem, kwota do wykorzystania ciągle mi się zmienia, ale zdecydowanie brakuje mi tu opcji „płatności autoryzowane”. W ostatnim okresie dokonywałam płatności w dniach 3, 5, 8 listopada. Odpowiednie kwoty uszczupliły dostępne środki na koncie, ale dostępna online historia transakcji kończy się na 30 października. Nie wiem jak to wygląda w przypadku innych produktów bankowych BZWBK, ale mając klasyczną kartę kredytową w banku Millennium – mam tam szczegółowy podgląd do wszystkich transakcji autoryzowanych, nawet jeżeli nie zostały jeszcze zaksiegowane. W przypadku większych kwot i znacznej ilości płatności – ma to duże znaczenie. Owszem, mogę prowadzić osobny wykaz w formie np. arkusza Excela, ale człowiek jest z natury leniwy. Czy bank nie móglby nas w tym wspomóc? Tym bardziej, ze karta internetowa już z samej definicji jest do wykorzystania tylko i wyłącznie w sieci, w której niestety aż się roi od różnych wirusów i trojanów. Zdecydowanie lepiej więc mieć możliwość reagowania na dziwne płatności jeszcze przed ich zaksięgowaniem.
Polecam do rozważenia administratorom systemu BZWBK.

Zakładanie karty internetowej

Zgodnie z treścią poprzedniej notki:
Bezpieczne zakupy w sieci
pora na dalsze informacje związane z internetową kartą płatniczą BZWBK.
Na stronie http://prepaid.bzwbk.pl/ wybieramy opcję Karty internetowe:

BZWBK 

Na kolejnej stronie – wybieramy opcję Zamów teraz. Jeżeli jesteśmy już zarejestrowanym  użytkownikiem – logujemy się. Nowi użytkownicy wybierają opcję Zarejestruj. W jednym i drugim przypadku trafiamy już jednak na bezpieczną stronę – zaczynającą się od https, z kłódeczką w adresie.
Rejestrując nową kartę – wybieramy opcję Karta internetowa. Automatycznie pojawia się dodatkowa opcja:  Czy posiadasz kartę plastikową? Zaznaczamy pole Nie.

BZWBK - karta internetowa 

Kolejne okna to już wpisywanie danych osobowych koniecznych do założenia konta. Dane typowe, bez większych niespodzianek, ale na kilka spraw warto zwrócić uwagę.
Naszym loginem do konta będzie adres poczty internetowej. Możemy wykorzystać już istniejący, możemy założyć nowy, przeznaczony tylko do tego celu. Decyzja należy do nas – w momencie zakładania konta musimy jednak już to wiedzieć. Jednym z najważniejszych elementów jest tu też hasło – to akurat oczywiste. Zaszaleć z superbezpiecznym hasłem tu zbytnio nie można. Owszem, jest możliwość użycia cyfr i liter (8 do 20 znaków), ale żadnych znaków specjalnych. Czy to wystarczające zabezpieczenie? Raczej tak – w końcu to konto jest używane tylko do płatności internetowych. Trzymamy tam niewiele środków i to tylko na chwilę. Wystarczy pilnować więc numer karty i hasło i nic niepokojącego nam nie grozi. Zakładam przy tym, że standardem jest podstawowa ochrona komputera (antywirus i firewall) – tu w ogółe nie ma dyskusji. Na wszelki wypadek jednak numer CVV (czyli numer umieszczony za paskiem magnetycznym na normalnej, plastikowej karcie), niezbędny do autoryzacji transakcji kartą internetową – bank wysyła nam w formie SMS-a. Bez telefonu komórkowego nie da się więc założyć i korzystać z takiej wirtualnej karty internetowej. Numer CVV nie jest widoczny nigdzie w opcjach konta i jego utrata uniemożliwi nam płatności. Prawie jak PIN – warto go gdzieś zapisać, oczywiście w rozsądnym miejscu.
Innych niespodzianek w trakcie zakładania konta nie zauważyłam. Ponieważ jednak w kontaktach z bankiem zawsze najważniejsze jest to co w regulaminie i w cenniku wpisano drobnym druczkiem – trzeba się temu też przyjrzeć. To już jednak temat na osobną notkę.

Bezpieczne zakupy w sieci

Jak wiadomo – zakupy w sieci są zdecydowanie wygodniejsze i tańsze niż w tradycyjnych sklepach. Przekonuje się o tym coraz więcej osób. Klikam i zamówiony towar po kilku dniach mam w domu. Praktycznie w internecie można w tej chwili kupić już wszystko, choć ja osobiście mam dość wąski zakres towarów, które kupuję bez dotknięcia. Ograniczam się głównie do książek, płyt i programów komputerowych. Oczywiście też staram się wykorzystywać wszelkie promocje, kupony rabatowe itp.
Zakupy w internecie generują zawsze jeden problem – jak za nie zapłacić? Najprościej oczywiście kartą. Kiedyś konieczna była karta kredytowa – tzw.”wypukla” , teraz wystarczy już zwykła Elektron. Płatności internetowe wymagają jednak wielkiej ostrożności – sieciowych oszustów nie brakuje. Kwestia aktualnego programu antywirusowego, unikanie wchodzenia na dziwne strony czy klikania w linki otrzymane od nieznanych nadawców jest takim truizmem, że nawet nie warto o tym wspominać.  Realizując płatność – zawsze sprawdzajmy, czy adres strony zaczyna się od https – ta literka s na końcu oraz kłódka na pasku świadczy o tym, że połączenie jest bezpieczne. Gdyby nasze dane dostały sie w niepowołane ręce – możemy mieć nagły i niespodziewany debet na koncie. Warto więc być ostrożnym i mieć oczy z tyłu głowy.

Ja swoje płatności realizuję kartą kredytową. Może jednak pora dać jej odpocząć? Ostatnio zostałam zaproszona do testowania karty internetowej banku BZWBK. Spodobała mi się sama idea – karta techniczna, tylko do płatności w internecie. Planując zakupy – przelewamy  środki na konto tej karty i za jej pomocą – realizujemy płatność. W ten sposób unikamy możliwości wpędzenia nas w debet – na koncie karty środki mamy praktycznie tylko przez chwilę i tylko tyle – ile potrzebujemy. W teorii wygląda to obiecująco – zobaczymy co z tego wyjdzie w praktyce. Dziś o świcie założyłam kartę internetową BZWBK i zaczynam jej testowanie. Swoimi wrażeniami będę się dzielić w kolejnych notkach.