Warto zaglądać na grupy dyskusyjne

Wprawdzie zawsze twierdziałam, że pierwszy swój blog założyłam dlatego, że na grupach dyskusyjnych nie dawało sie normalnie dyslutować, ale generalnie dotyczyło to polityki. Na innych grupach jest zdecydowanie lepiej. Przeglądam od dawna, czasem o coś pytając, czasem sama udzielając odpowiedzi na pytania innych. Przede wszystkim – czytam i w ten sposób dużo się uczę. Bardzo jaskrawym dowodem na to, że warto jestem ja sama. Właśnie z grupy dyskusyjnej poświęconej podatkom dowiedziałam się, że muszę byc podatnikiem VAT :
Jak zostałam podatnikiem VAT
Moim zdaniem – wiedzy nigdy za dużo, a tu mamy ja w najbardziej praktycznym wymiarze.

Nic więc dziwnego, że kilka tygodni temu bardzo sie zmartwiłam widząc, że serwer newsów, z którego do tej pory korzystałam – nagle został wyłączony. Do tej pory korzystałam z news.gazeta.pl i bardzo fajnei sie sprawdzałam. Odczytywanie grup bezpośrednio na stronie Google jest jakoś mało sympatyczne – przyzwyczaiłam się do ściągania postów poprzez swoją skrzynkę pocztową. Na szczęście udało mi się znaleźć inny serwer. Przerzuciłam się na news.ataman.pl
Działa bez logowania. I znowu mam to, co lubię:

 

grupy dyskusyjne

Szczególnie polecam grupy:
pl.soc.prawo
pl.soc.prawo.podatki
Mały przedsiębiorca na pewno dużo może tu skorzystać. Warto czytać. 

 

Płatne treści w internecie

Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, doczekaliśmy czasów, w których za niektóre treści w internecie zaczniemy płacić. Jeszcze w tym miesiącu rejestracja jest bezpłatna, a przy okazji przez miesiąc dostęp do płatnych treści jest także darmowy, ale potem nie da się.

Chyba pora zmienić swoje przyzwyczajenia. Dziś rano, przy porannym przeglądzie prasy internetowej już przeżyłam pierwszy szok. Chciałam przeczytać artykuł, ale mogłam zobaczyć tylko wstęp i takie coś:

 płatne treści w internecie

Czy się przyzwyczaimy? Pewnie nie będzie wyjścia, choć na początku jakoś nie sądzę, aby skończyło się to sukcesem. Owszem, na poziomie instytucji pewnie tak, ale czytelnicy indywidualni raczej nie rzucą sie ochoczo do płacenia za coś, co do tej pory było za darmo.
Co nie znaczy, że trudno nie zrozumieć wydawców. W końcu treść w sieci nie bierze się znikąd, ktoś ją tworzy i oczekuje zapłaty. Nie miejmy złudzeń – to będzie przyszłość internetu. I takich płatnych treści będzie coraz więcej.
Mam zamiar założyć sobie konto w systemie Piano i zobaczyć, jak to wygląda. Potestuje, póki jest bezpłatne. A później? Cóż,  wprowadziłam ostatnio ostrą redukcję kosztów, więc w najbliższym czasie na pewno nie. A później – zobaczę. Póki co i tak jestem tradycjonalistką i kupuję papierowe wersje Gazety  Wyborczej i Newsweeka. Cały czas w prenumeracie teczkowej.

 

Publikuj i zarabiaj

Kilka dni temu dostałam maila z propozycją publikacji artykułów na nowym portalu 
Czytam online
Portal wystartował praktycznie kilka dni temu, trochę artykułów już tam jest. Zasada działania całkiem prosta: każdy autor pisze artykuł na dowolny wybrany przez siebie temat i publikuje go na portalu. Dostęp do artykułów jest płatny – autor sam wycenia swoją wartość w portalowych “wyświetlaczach”. Wyświetlacze można kupić za pomocą SMS-a  (koszt 10 – to brutto 2,46zl) lub przelewem bankowym (100 kosztuje 12,30zł) . Autor dostaje z tego 70% (od wartości netto). Wszystkie prawa autorskie pozostają u autora, portal prosi tylko o niepublikowanie tej samej treści w innym miejscu za darmo. To chyba akurat podpowiada logika. Skoro tu chcę opłatę za dostęp do stworzonej przez siebie treści – to publikując to samo np. na blogu – mam mniejsze szanse na płatną sprzedaż.

W ramach testowania  – założyłam sobie konto i opublikowałam swój pierwszy artykuł:
Pliki Microsoft Office i ich rozszerzenia
Sama jestem ciekawa, co z tego wyjdzie. Póki co, ostrożnie się przyglądam, zastanawiając się, czy płacenie za treść w internecie ma w ogółę szanse powodzenia? Wprawdzie wcześneij czy później świat pewnie pójdzie w tym kierunku, ale czy już jesteśmy na to gotowi? Do tej pory w sieci wszystko było za darmo, na kliknięcie myszką. Z drugiej jednak strony – taką treśc, często bardzo wartościową ktoś tworzy i wrzuca do sieci. Czy jakoś nie powinien zostać wynagrodzony? Tym bardziej, że system mikropłatności np. na blogach jest praktycznie niezauważalny i to nie tylko ze względu na ustawę z czasów II RP zakazującej takiej formy zbierania drobnych datków.
Sama jestem ciekawa, co z tego wyjdzie. O czym na pewno będę donosić na blogu.

Jakby co – to moje artykuły będą tu:
marzatela na czytamonline
Moje artykuły będą raczej związane z działem Technologie .
Oczywiście nadal będę prowadzić swój blog “informatyczny” – za darmo:
Excel, Access, VBA…

Kto jeszcze spróbuje swoich sił? Dostęp dla autorów nie jest regmentowany i tylko na zaproszenie, każdy może sie zarejestrować tu:
Pisze onnline

 

Śledzenie przesyłek pocztowych

Kilka miesiecy temu pisałam notkę o śledzeniu przesyłek pocztowych w internecie:
Poczta wkracza w XXI wiek? 
Pisałam tam o stronie pozwalającej na sprawdzenie, czy nasza przesyłka np. paczka czy list polecony już dotarła do adresata, a jeżeli nie – to gdzie jest aktualnie.
Pisząc tamtą notkę narzekałam, że na moim pokwitowaniu jest wpisana tylko końcówka numeru i nie da się jej w ten sposób sprawdzić. Wygląda jednak na to, że stronę znalazłam za szybko, gdyż sama procedura jeszcze nie była wdrożona. Za to teraz już chyba tak. Wolno i z pewną bezwładnością, ale udało się.

Ostatnio dostalam kilka listów poleconych. Na kopertach pojawił się nowy element – bloczek z nalepkami.

list polecony

Wpisanie widocznego tu numeru (na moim przykładzie część cyfr zamazalam) na stronie:

 Śledzenie przesyłek – Tracking – Poczta Polska 

pozwala na sprawdzenie – co dzieje się z przesyłką.
Gdy ostatnio wysyłałam paczkę i list polecony – po jednym z takich pasków z kodem trafiło na pokwitowanie. Później wystarczyło wpisać numer na stronie i wiedziałam, kiedy przesyłak zostałą doręczona.
Wprawdzie sama strona śledzenia przesyłek nie jest zbyt atrakcyjna, ale funkcjonalność działa, a w gruncie rzeczy – to jest najważniejsze. 


 

Poczta wkracza w XXI wiek?

Lepiej późno niż wcale. Poczta Polska w końcu dostrzegła, że mamy XXI wiek. Wprawdzie internet pojawił się już w poprzednim stuleciu, ale w końcu został dostrzeżony. To, co jest normą u innych operatorów – nagle pojawiło się także na poczcie.
W sieci pojawiła się strona internetowa:

Poczta Polska – Śledzenie przesyłek

Wprawdzie jest to dopiero wersja testowa, ale jest. Pierwszy krok został zrobiony. Teraz tylko pora na kolejne. Wysyłałam ostatnio list polecony i postanowiłam sprawdzić – kiedy został doręczony. Niestety, nie udało mi się. Wyszukiwarka żada 13- lub 20-znakowego oznaczenia przesyłki, na moim potwierdzeniu nadania jest tylko 9 cyfr. Pełen numer był pewnie na kopercie, ale jako nadawca – nie mam go. Sprawdziłam kilka starszych pokwitowań przesyłek – też jest tylko króki numer.
Następnym razem wymuszę w okienku wpisanie pełnego numeru. Ciekawe, czy panie w okienkach wiedzą, że Poczta Polska świadczy taka usługę? Jakoś mam bardzo poważne obawy, że nie…

 

Elektroniczna faktura

Elektroniczna faktura to produkt ostatnio bardzo promowany, głównie przez operatorów telekomunikacyjnych. Chętnie zgadzamy się na nią, szczególnie w świetle argumentów ekologicznych. Jeżeli dodatkowo korzystamy z bankowości internetowej i przelewy robimy drogą elektroniczną – sam papierek faktury nie jest nam do niczego potrzebny. Przynajmniej teoretycznie.
Każdy, kto korzysta ulgi na internet z ulgi na internet w rozliczeniu podatkowym, musi liczyć się z tym, że będzie sprawdzony przez fiskusa. Wówczas problemem może być pokazanie faktury udowadniającej nasze prawo do tej ulgi. Dla osób prowadzących działalność gospodarczą – taki papierowy wydruk jest także potrzebny. Oczywiście, mając PDF można w każdej chwili wydrukować fakturę, ale wówczas to my sami ponosimy koszty papieru i zużywamy toner. Argument ekologiczny mało więc tu pasuje, bardziej wygląda to na to, że wystawca faktury swoje koszty przerzuca na nas. Jeśli sami się na to zgodziliśmy – to jeszcze pół biedy. Są jednak tacy operatorzy, którzy w ogóle nie dają prawa wyboru. Takim dostawcą usług jest UPC. Zasada działania jest prosta – każdy kto w pakiecie usług ma internet, od razu i z automatu przechodzi na system elektronicznej faktury. I często robi się problem. Mam sąsiadkę, która wprawdzie z internetu korzysta, ale drukarki nie ma, podobnie jak konta w banku (tym bardziej elektronicznego). Jak ma zapłacić rachunek? Ciekawe, ile osób jest w podobnej sytuacji? 

Ja sama ostatnio, idąc na kontrolę do Urzędu Skarbowego musiałam ściagać i drukować (!) oryginały (a nie elektroniczne kopie obrazu) faktur UPC. Może warto pomyśleć o tym już teraz? Nawet jeżeli nie wydrukujemy ich teraz – to niech sobie spokojnie leżą zapisane na dysku. Kto wie, kiedy mogą być potrzebne? Na szczęście nie uległam licznym namowom mojego operatora komórkowego i rachunki za telefon dostaję drogą tradycyjną.
A następną notkę poświęcę właśnie temu – jak ściagnac elektroniczną fakturę UPC.

E-book lepszy od papieru?

Debata o wyższości wydań elektronicznych prasy nad ich wersjami papierowymi (lub odwrotnie) wraca do nas cyklicznie co jakiś czas. Rzeczywiście, w internecie jest szybciej, łatwiej i za darmo. Przynajmniej częściowo – artykuły w wersji wirtualnej coraz częściej są tylko skrótem całości wydania papierowego. Nie ma się też co łudzić – w przyszłości dostęp do intenretowych wydań prasy będzie płatny.
W niektórych sprawach jestem tradycjonalistką. Owszem, codziennie sporo czasu spędzam w internecie, ale jakoś nie potrafię zrezygnować z prasy tradycyjnej. Koszty mają znaczenie, więc korzystam z prenumeraty teczkowej. Płacę z góry za cały miesiąc, ale za to mniej za każde wydanie i moja Gazeta Wyborcza ora Newsweek czekają na mnie w teczce w pobliskim kiosku. Pisałam o tym kiedyś tu:
Przegląd prasy papierowej
Cóż, po prostu lubię czytać w różnych miejscach.

Czy to samo czeka nas też z książkami? Wydania papierowe ustąpią miejsca e-bookom? Z pewnością są szanse na opanowanie znacznej części rynku. Badania pokazują, że czytamy niestety bardzo mało i chyba nie forma ma tu decydujący wpływ. Moim zdaniem większe szanse na wirtualny sukces ma tu literatura fachowa czy podręczniki. W dużej mierze siegają po nie ludzie młodzi, dla których słowo “książka” wcale nie musi być pojęciem jednoznacznym. Poza tym – e-booki są tańsze i dostępne od razu – to też ułatwia życie. Łatwiej jest też wyszukać słowo kluczowe czy szukaną frazę. No i zajmują zdecydowanie mniej miejsca niż klasyczne.
Może warto się zainteresować? Tu kilka propozycji:









 

Zakupy w delikatesach internetowych

W internecie podobno można kupić już wszystko. Ja ostatnio zainteresowałam się zakupami spożywczymi. Pod koniec listopada wybrałam się do wirtualnego “Piotra i Pawła”. Swoje wrażenia opisałam tu:
Zainspirował mnie bank
Spodobało mi się. W ramach dalszych eksperymentów spróbowałam dla odmiany w Almie. Strona internetowa bardzo przyjazna, zakupy robi się łatwo i przyjemnie. Zakupy z dostawą bezpłatną już od 50zł w niektórych godzinach. Ta minimalna kwota uzależniona jest od dnia i godziny, można sie ładnie dopasować. Dodatkowo istnieje możliwość wybrania dostawy w takich godzinach, gdy kur
ier będzie w pobliżu. W ten sposób możemy sie przyczynić do większej ochrony środowiska, jeden transport, kilka dostaw. Pierwsze zakupy – premiowane są rabatem w wysokości 10zł. Ceny porównywalne z innymi delkatesami, sporo promocji. Duże znaczenie miało dla mnie także to, że w ofercie była woda mineralna Jurajska o smaku limonki. Lubię ją, a w Gdańsku nie ma jej nawet w normalnych sklepach. Zamówiłam, zapłaciłam online i czekałam na dostawę. W międzyczasie miałam telefon z Almy – bardzo miła pani odpowiedziała na kilka moich pytań i wątpliwości. Niestety, okazało się, że tej mojej ulubionej wody mineralnej nie ma, kilku innych towarów również nie. Uzgodniłyśmy zmiany i pozostało mi tylko czekanie na dostawę.
Kurier przyszedł punktualnie, miły i uprzejmy. Jednak różnica klas w stosunku do “Piotra i Pawła” była widoczna. Zamiast zapieczętowanych kartonów, w których wszystkie towary były ładnie zapakowane – papierowe torby, w które towary były powrzucane. Wędliny i jogurty – “Piotr i Paweł” przywiózł w przenośnej lodówce, “Alma” wrzuciła do toreb. Później jeszcze przypomniałam sobie, że zamawiałam ogórki konserwowe i bagietki. Niestety, nie dotarły do mnie. Na paragonie także ich nie było, więc albo ich zabrakło, albo ktoś zapomniał o tej pozycji zamówienia.
Nie mogę powiedzieć, że jestem niezadowolona z zakupów w Almie. W trakcie transportu nic nie uległo zniszczeniu, towary świeże i dobrej jakości. Obsługa uprzejma. Jednak mając porównanie z “Piotrem i Pawłem” zabrakło mi pewnego profesjonalizmu i dbania o szczegóły. Niby nic wielkiego, ale…
Dziś o świcie składałam nowe zamówienie. Święta za tydzień, zakupy trzeba zrobić, a na bieganie po hipermarkecie, w tłumie ludzi jakoś nie bardzo mam ochotę. Wybrałam “Piotra i Pawła” – cenię profesjonalizm i lubię być dopieszczana. No i korzystam z tego, że mieszkam w Gdańsku. Alma ma jednak sieć sprzedaży zdecydowanie bardziej rozbudowaną.

%d