BOMI upada?

Niby ciagle jesteśmy zieloną wyspą, ale to wcale nie oznacza, że kryzysu u nas nie ma. Nawet jeżeli na tle innych wypadamy nieźle – to wcale nie oznacza, że jest dobrze. Miejmy tylko nadzieję, że nie wszędzie i mimo wszystko jakoś przetrwamy ciężkie czasy.
O tym, że źle sie dzieje w branży budowlanej – wiemy z przygotowań do EURO. Pozbawieni wynagrodzeń pracownicy protestują:
Protest na drodze do stadionu
i trudno im się dziwić. Za pracę należy się płaca. Strach tylko pomyśleć jak wysokie musiałby być podatki, gdyby budżet państwa musiał gwarantować ryzyko biznesowe podejmowane przez firmy.

Dziś rano przekonałam się, że kryzys dociera jednak wszędzie i jest już prawie na moim podwórku (w sensie geograficznym). Rano, przy porannym przeglądzie wiadomości portalowych przeczytałam, że do sądu wpłynął wniosek wierzyciela o ogłoszenie upadłośći BOMI SA:
Wniosek o ogłoszenie upadłości BOMI został złożony w SR w Gdańsku
Potem poszłam na zakupy i weszłam też do sklepu tej sieci. Widać, że źle się dzieje. Na zwykle zatłoczonych półkach – same prześwity. Szukałam koncentratu pomidorowego i nie znalazłam – panoszyła się tam tylko lużno rozłożona musztarda i niedobitki ketchupu.
Efekt jest taki, że mam już zepsuty humor. Akurat w sklepach BOMI bardzo lubię robić zakupy, jest to jeden z większych sklepów na moim osiedlu i nie chciałabym, aby został zlikwidowany. Kolejnej Biedronki czy Lidla w okolicy wcale tu nie trzeba.
Trzymam kciuki, żeby okazało się to jednak faktycznie tylko straszakiem negocjajcyjnym, a sieć przetrwa ciężkie chwile.

Bomi

 

 

Dzień Wolności Podatkowej

Dziś mamy pierwszy dzień, od kiedy pracujemy na siebie. Wszystko, co zarobiliśmy wcześniej zabierało państwo w formie róznych podatków. Rok zbliża się do półmetka, więc widac skalę obciążeń fiskalnych.
Prowadzę jednoosobową DG i wiem, że nie jest to lekki kawałek chleba. Skoro jednak nie ma alternatywy, to jakoś trzeba sobie radzić. To, co budzi moje największe przerażenie to wielka niejednoznaczność przepisów. Staram się być na bieżąco i wyłapywać różne pułapki podatkowe, często dzwonię do Krajowej Informacji Podatkowej. Zaglądam też na różne fora i działy gospodarcze gazet i portali. Wszystko to po to, aby wyłapać różne haki w interpretacji przepisów. W końcu media co jakiś czas pokazują firmy, które zostały doprowadzone do bankructwa na skutek mniej lub bardziej wymyślnych interpretacji urzędników skarbowych.
Dlaczego w innych krajach się udaje? Czy ta ogromna biurokracja i mnogość przepisów na pewno dają jakąkolwiek wartość dodaną? I skąd w takim przypadku tak wielkie pole do różnego spojrzenia i odmiennych interpretacji?
Warto też pamiętać, że to wszystko w czasach rządów PO – podobno kiedyś pzryjaznej przedsięborcom. Aż starch się bać, gdyby do władzy miała się dorwać partia siegająca do głębokich kieszeni (cokolwiek to nie znaczy) i z założenia obsesyjnie podejrzliwa do “prywatnej inicjatywy”. Zresztą, co tu dużo mówić – skoro dawny lider komisji “Przyjazne Państwo” stawia na państwowe fabryki i chce dać zatrudnienie wszystkim – to mamy gospodarczy socjalizm w pełnym wydaniu.
Tylko ciekawe, kto ma to sfinansować? 

A dla tych, którzy planują założenie własnej firmy lub zmianę formy rozliczania – polecam
Kalkulator Podatków DG
Mozna tu sprawdzić jaka forma rozliczenia (na zasadach ogólnych, podatek liniowy, ryczałt czy karta podatkowa)  jest najkorzystniejsza przy określonych przychodach i kosztach.

 

 

A tu coś z literatury biznesowej:

 

 

 

 


 


Dla tych, którzy wybierają się na urlop

Każdy człowiek potrzebuje od czasu do czasu wytchnienia i odpoczynku od codzienności. Nawet ci, którzy nie pracują też muszą choć na trochę zmienić otoczenie, pożyć chwilę zupełnie inaczej niż na co dzień. Dla wielu wydaje się to nieosiągalne, głównie z przyczyn finansowych. Skoro przez cały rok trudno związać koniec z końcem – jak znaleźć dodatkowe środki na urlop? Nie jest to łatwe, choć urlop od codzienności można zrobić sobie nawet nie wyjeżdżając. Ważne jest chyba przede wszystkim wyrwanie się emocjonalne i psychiczne, robienie czegoś innego niż zwykle. Może warto wyobrazić sobie, że nasz własny dom jest wynajętą na wczasy kwaterą i zacząć zwiedzanie okolicy tak jakbyśmy byli turystami? Czasem warto spojrzeć na znane nam otoczenie w zupełnie inny sposób. Taka zmieniona optyka może być to bardzo ciekawym doświadczeniem. I kto wie, czy nie odpoczniemy lepiej niż ci, którzy ze służbową komórką i laptopem nie przestają pracować nawet siedząc pod palmami.
Ja sama taki urlop zrobię sobie na początku sierpnia. Mam dość łatwą sytuację, gdyż mieszkając w Gdańsku – mam wiele miejsc do odwiedzenia – na co dzień nie starcza na to czasu.

A dla tych co wyjeżdżają, w mniej lub bardziej zorganizowany sposób, kilka rad jak sprawdzić gdzie i z kim jedziemy:
Przeczytaj, zanim wykupisz wczasy lub wycieczkę
Niestety, co roku słyszymy o tym, że jakieś biuro podróży zbankrutowało, a turyści utknęli gdzieś na antypodach. Lepiej się upewnić.

EURO-bankruci

Mimo, że nasza drużyna już odpadła z rozgrywek, EURO 2012 jest dopiero na półmetku. Czy pomijając wyniki sportowe – jest to dla nas sukces i warto było?
Pod względem organizacyjnym wygląda na to że się udało. Pokazujemy swoją gościnność, jesteśmy życzliwi i przyjaźni wobec innych. Na pewno też wszyscy skorzystamy z infrastruktury, która została zbudowana w ramach przygotowań. To bedzie nam procentować przez wiele lat, choć trudno zyski przeliczyć na złotówki. Szacowanie kosztów jest o wiele łatwiejsze i bardziej wymierne. 
Kto na tym wszystkim zarobił? Oczywiście pomijając UEFA, ale to zupełnie inna sprawa. Wydaje się, że hotelarze, restauratorzy i właściciele pubów, przynajmniej w tych miastach, które są gospodarzami. Wielki szał kibicowania spowodował także, że wszyscy producenci i sprzedawcy eurogadżetów z pewnością też liczą zyski. 

Lista tych, którzy w swojej skali stracili jest jednak pewnie zdecydowanie dłuższa.  Na pierwszy plan wysuwają się tu chyba liczne firmy budowlane, bankrutując – nie będą raczej mile wspominać EURO 2012. Czy słusznie? Sprawa chyba nie jest tak prosta i jednoznaczna. W sytuacji, gdy euforia i ogólna mobilizacja “wszystkie ręce do budowy autostrad” zastępują rzetelny rachunek ekonomiczny – trudno liczyć na sukces. Nie wiem, na co liczyły firmy wygrywające przetargi? Że teraz podpiszemy nierealną umowę, a potem zrobi się aneks i wykażemy wyższe koszty? Niestety, chyba się nie udało, a w dodatku pociągnęły na dno wielu swoich podwykonawców. Wiele małych firm też dało się porwać emocjom i zmierzyli siły na zamiary. Czy można sę dziwić? Pracować na zlecenie firmy realizującej kontrakt państwowy? Wydawać by się mogło, że nie ma nic pewniejszego. A jednak – wiele z tych firm znalazło się na skraju bankructwa. Dokladając do tego kolejne firmy w łańcuszku – pracownicy na budowie potrzebowali przecież materiałów i narzedzi, coś przecież jedli, gdzieś mieszkali itd. – efekt domina może być tu całkiem pokaźny, choć zupełnie skryty w cieniu.
Wyraźnie wskazuje to na nasze złe prawo. Przterag, w którym liczy sie tylko iw yłącznie najniższa cena nigdy nie pozwoli na wybór najlepszej czy choćby optymalnej oferty. I potem są takie skutki.
Porażką zakończyła się także akcja wynajmu mieszkań dla kibiców na czas EURO 2012. Tu chyba zdecydowała pazerność. Mogłoby się udać, gdyby ceny nie były wywindowane do absurdalnie wysokiego poziomu. Ci, którzy mają dużo pieniędzy – wybierali raczej hotele i pensjonaty z pełną obsługą. Z mieszkań do wynajęcia mogli skorzystać fani poszczególnych drużyn narodowych, ale tylko ci, którzy szukali tańszych noclegów i ceny mogły ich odstraszyć.
Ciekawe jak wyjdzie bilans dla samorządów miast gospodarzy? Może wpływy z podatków spowodują pośrednio, że nie będzie tak źle? Gorzej chyba wyjdą na tym mieszkańcy – wysokie, nastawione na turystów ceny szokują. Widząc w Gdańsku truskawki w cenie 8zł za kilogram – zdecydowanie tracę apetyt.

Do wielkich przegranych EURO 2012 zaliczyć też można zupełnie niewidoczne maskotki tych mistrzostw. Kto pamięta ich imiona? Czy w ogóle gdzieś się pojawiają?

 maskotki EURO 2012

Publikuj i zarabiaj

Kilka dni temu dostałam maila z propozycją publikacji artykułów na nowym portalu 
Czytam online
Portal wystartował praktycznie kilka dni temu, trochę artykułów już tam jest. Zasada działania całkiem prosta: każdy autor pisze artykuł na dowolny wybrany przez siebie temat i publikuje go na portalu. Dostęp do artykułów jest płatny – autor sam wycenia swoją wartość w portalowych “wyświetlaczach”. Wyświetlacze można kupić za pomocą SMS-a  (koszt 10 – to brutto 2,46zl) lub przelewem bankowym (100 kosztuje 12,30zł) . Autor dostaje z tego 70% (od wartości netto). Wszystkie prawa autorskie pozostają u autora, portal prosi tylko o niepublikowanie tej samej treści w innym miejscu za darmo. To chyba akurat podpowiada logika. Skoro tu chcę opłatę za dostęp do stworzonej przez siebie treści – to publikując to samo np. na blogu – mam mniejsze szanse na płatną sprzedaż.

W ramach testowania  – założyłam sobie konto i opublikowałam swój pierwszy artykuł:
Pliki Microsoft Office i ich rozszerzenia
Sama jestem ciekawa, co z tego wyjdzie. Póki co, ostrożnie się przyglądam, zastanawiając się, czy płacenie za treść w internecie ma w ogółę szanse powodzenia? Wprawdzie wcześneij czy później świat pewnie pójdzie w tym kierunku, ale czy już jesteśmy na to gotowi? Do tej pory w sieci wszystko było za darmo, na kliknięcie myszką. Z drugiej jednak strony – taką treśc, często bardzo wartościową ktoś tworzy i wrzuca do sieci. Czy jakoś nie powinien zostać wynagrodzony? Tym bardziej, że system mikropłatności np. na blogach jest praktycznie niezauważalny i to nie tylko ze względu na ustawę z czasów II RP zakazującej takiej formy zbierania drobnych datków.
Sama jestem ciekawa, co z tego wyjdzie. O czym na pewno będę donosić na blogu.

Jakby co – to moje artykuły będą tu:
marzatela na czytamonline
Moje artykuły będą raczej związane z działem Technologie .
Oczywiście nadal będę prowadzić swój blog “informatyczny” – za darmo:
Excel, Access, VBA…

Kto jeszcze spróbuje swoich sił? Dostęp dla autorów nie jest regmentowany i tylko na zaproszenie, każdy może sie zarejestrować tu:
Pisze onnline

 

Twój własny mailing

Prowadząc działalność gospodarczą trzeba co jakiś czas przypominać klientom o własnym istnieniu. Idealnie nadają się do tego newslettery informujące o tym, co nowego, ciekawego, promocyjnego. Taki mailing przydaje się takz eróznym organizacjom, grupom itp.itd.

Tym razem, w ramachautopromocji mój projekt komercyjny – mailing Outlooka rozsyłany poprzez skoroszyt Excela. Wpisujemy temat maila, treść, dołączamy załącznik i wysyłamy. Każdy mail jest wysyłany osobno do pojedyńczego adresata z listy adresowej, nie ma więc problemu oflagowania go jako SPAM czy tez otrzymanai inofrmacji z naszej własnej skrzynki pocztowej, że to my jesteśmy spamerem, gdyż za lista adresów do wysłania jest zbyt długa. Obsługa prosta i trwa to szybko. Na wydłużenie wpływa tylko duża lista adresów (możliwe do 5000) i duże załączniki. W takim jednak wypadku – zator może się utworzyć już tylko w samej skrzynce pocztowej, przy wysyłaniu.

Tu filmik obrazujący działanie aplikacji:

A tu link do strony, gdzie można pobrać demo programu:

Mailing Microsoft Outlook


%d