Zmiękczacze, ulepszacze, suplementy

Wkładałam dziś pranie do pralki. Zaraz potem sięgnęłam po Persil w żelu. Oczywiście jeszcze dodatkowo Vanish, żeby pozbyć się uciążliwych plam. Calgon, żeby “przedłużyć życie pralki”. Na koniec jeszcze Lenor – rzeczy będą miękkie i ładnie będą pachnieć przez cały dzień.
Czy bez tego całego kompletu nie dałoby się zrobić prania?

Jeszcze gorzej jest w sklepie spożywczym. Jogurt – obowiązkowo z bakteriami L.Casei. Na szczęście piję kawę Jacobs, która zawiera przeciwutleniacze – zapobiega to powstaniu wolnych rodników.
Dołóżmy do tego wszelkie suplementy diety, bez których w ogóle nie można żyć. Codziennie uzupełniamy niedobory magnezu, witamin, luteiny itp.itd. Dezodorant – tylko z antyperspirantem. Do kosmetyczki nie da się już pójść tylko po maseczkę na twarz, teraz mamy mikrodermabrazję i mezoterapię.

Wszystko to brzmi bardzo poważnie i w wielu przypadkach – jeszcze bardziej niezrozumiale. Zastanawiam się ile osób naprawdę sięgając po te produkty – rozumie co się kryje pod tymi ładnie i bardzo naukowo brzmiącymi nazwami?
Czy gdyby w mediach pojawiła się krótka informacje: we wszystkich jogurtach produkowanych w Polsce wykryto bakterie L.Casei – nie wywołaby to paniki i załamania rynku jogurtów?
Mam wrażenie, że bardzo jesteśmy podatni na reklamę. Marketingowcy wytwarzają w nas potrzebę czegoś, czego nawet nie musimy rozumieć, ale mieć musimy.

Jak ludzie mogli kiedyś żyć pijąc sok bez błonnika, a do prania używając tylko proszku? Może rekompensatą był za to dobry, pachnący chleb? Bez utrwalaczy, ulepszaczy i tego wszystkiego, o czym lepiej chyba nie wiedzieć jedząc kromkę z mixem masłopodobnym. 

 

Małe już nie jest piękne?

Wprawdzie duży może więcej, ale podobno małe jest piękne. Wszystko jednak do czasu. Jak mały zaczyna sobie całkiem nieźle radzić, to za chwilę się okazuje, że jest tylko zbędnym dodatkiem, a liczą się tylko najwięksi. Przekonałam się dziś boleśnie na własnej skórze 🙂
Zaczęło się od tego, że dziś rano chciałam wykupić reklamę na kilku różnych blogach. Ze względu na charakter akcji – tylko na jeden dzień. Ponieważ musiało być od dzisiaj – nie mogłam pójść przez sklep AdTaily, musiałam iśc przez Widgety na kolejnych blogach. I tu spotkała mnie przykra niespodzianka: pierwszy blog – możliwość wykupienia reklamy tylko na 90(!) dni, drugi blog – to samo. Sprawdzam u siebie na blogach – również. Co się dzieje?
Powysyłałam kilka maili i sprawa się wyjaśniła. To nie żaden błąd, a świadome działanie AdTaily:
Lepsze rezultaty kampanii reklamowych w AdTaily

Przykre? No cóż, z pewnością tylko dla “małych” – i Wydawców i Reklamodawców. Ci najwięksi z pewnością będą bardziej zadowoleni.
Szkoda tylko, ze tym samy AdTaily traci swój wielki urok. Już nie jest serwisem, z któego mali mogą też korzystać. I nie mam tu na myśli tylko Wydawców. Mały Reklamodawca też raczej nie będzie zainteresowany trwającą kwartał kampanią, bez możliwości chociażby zmiany obrazka. Siłą rzeczy przestaną korzystać z usług AdTaily.
Zastanawiam się tylko – po co w takim razie było integrować Bloxa z AdTaily? Przecież dla przeciętnego blogera z tego portalu te reklamy robią się nieosiągalne. Tym bardziej, ze Blox zupełnie przestał dbać o swoich użytkowników.
Za to aktywnie zajął się promocją bloga Kasi Tusk ….  

Dobre książki w promocyjnej cenie

13 września to 256 dzień roku. Jak na tak okrągłą liczbę przystało – obchodzimy dziś Dzień Programisty. Z tej właśnie okazji – ksiegarnia internetowa Helion tylko dziś obniza ceny wszystkich książek o 20%. Warto zajrzeć i skorzystać.

Tu kilka losowych pozycji – wystarczy kliknąć na okładkę i sprawdzić szczegóły. Zachęcam:

 


 

 

 księgarnia internetowa Helion

 

Kto rano wstaje….

…temu UPC nie działa.
Cóż, zawsze miałam naturę skowronka, nie sowy. Wstaję wcześnie, za to wieczorami wcześnie padam. Dziś obudziłam się wyjątkowo wcześnie, gdyż o 4.00. W kompletnych ciemnościach – niestety, dni są już coraz krótsze – zobaczyłam jak mój dekoder UPC się resetuje.  W wszysko byłoby fajnie, gdyby nie to, że od tej pory nic się nie zmieniło tzn. włącza się, ładuje i wyłącza. Niezaleznie od braku dostępu do jakiegolkwiek programu – restartujący się dekoder uniemożliwia dostęp nawet do tego, co mam nagrane. Już prawie 3 godziny. Można zadzwonić, ale o tej godzinie tylko i wyłącznie w celu wysłuchania automatu. Podobno technicy będą od godz.7.00.

Awarie się zdarzają – to jest akurat normalne. Choć ja mam wrażenie, że w UPC ostatnio są coraz częściej. Jak nie telewizja – to internet. Przez całe lato – co najmniej raz w tygodniu reklamowałam problemy z dostępem do sieci. Tydzień temu – był technik – na części kanałów telewizyjnych miałąm pikselozę, części nie było wcale. Dobry odbiór był tylko na tych, których nie oglądam. Podciągnął sygnał na szafce, wymienił mi dekoder. Jak widać – przez tydzień było dobrze.

Chyba muszę zajrzeć do umowy i zacząć egzekwować odszkodowania za brak dostępu do opłacanych usług. Z czasów pracy w dawnej firmie pamiętam, że to z reguły działao najbardziej mobilizująco.

aktualizacja:
Jestem już po rozmowie z serwisem. I jeszcze bardziej wściekła. technik przyjdzie jutro w godz.12.00 do 15.00. Czyli cały dzisiejszy dzeiń jestem bez dostępu do telewizji, a co najmniej połowę jutrzejszego stracę na czekanie na naprawę.
I owszem, wiem, że telewizja to złodziej czasu i można bez niej żyć. Problem polega na tym, że pracując przy komputerze – mam włączony TVN24 i wiem, co się dzieje na świecie.
Poza tym – nie cierpię ograniczeń, Telewzior moze być wyłączony, gdyż ja tak chcę, a nie dlatego, że nie mogę go włączyć.

Płacę, więc się leczę

W ramach kampanii wyborczej dużo ostatnio się mówi o służbie zdrowia. Jak jest, jak mogłoby być, a jak chcielibyśmy, aby było. Piszę tę notkę, jednocześnie ogladając wczorajszy odcinek “Ostrego dyżuru” i widzę, że tam wcale też nie jest idealnie. O procedurach, kosztownych badaniach i kolejkach w poczekalni mówi się w każdym odcinku. Nie tylko w Polsce służba zdrowia jest workiem bez dna. 
Nie rozumiem więc dlaczego jak ognia unika sie u nas debaty na temat dodatkowego ubezpieczenia zdrowotnego? Tym bardziej, że prywatna, w pełni odpłatna służba zdrowia jest u nas faktem. Jaki sens ma udawanie, że wszyscy mamy równe prawa i nie ma zgody na to, aby upowszechnić dodatkowe opłaty za dostęp do świadczeń medycznych? Czy na pewno lepiej będzie, jeżeli specjalistyczna aparatura medyczna będzie stała nieczynna, a ja razem z Kulczykiem i cała śmietanką najbogatszych Polaków będę oczekiwała w kolejce na jakieś badanie czy zabieg? Moim zdaniem – jezeli pozwoli im się zapłacić za wejście bez kolejki – to ta moja bezpłatna zdecydowanie szybciej posunie się do przodu. I wprawdzie o życiu i zdrowiu człowieka nie może decydować rachunek ekonomiczny, ale jednocześnie jesteśmy zbyt biedni w stosunku do potrzeb i nie stać nas na marnotrawstwo. 

Pracowałam wcześniej w pewnej korporacji, która dla swoich pracowników opłaca abonament medyczny w jednej z ogólnopolskich sieci przychodni. Po odejściu mogłam skorzystać z opcji wykupienia indywidualnego abonamentu medycznego i to ze znaczną bonifikatą. W sumie płacę ok,1350zł rocznie. Co dostaję w zamian? Bezpłatny dostęp do wielu podstawowych świadczeń medycznych, lekarzy i specjalistów, badań. Lista jest naprawdę obszerna. W praktyce wygląda to tak.
Rok temu wybrałam się do okulisty po receptę na nowe okulary. Pani doktor przepadała mnie dokładnie i gdzieś tam na dnie oka zobaczyła coś niepokojącego, co kwalifikowało się do dalszego przebadania przez kardiologa. To, co zobaczyła – wpisała do komputera. Receptę na okulary dostałam, a zaraz po wyjściu w recepcji tylko podałam swoja kartę pacjenta i od razu recepcjonistka zobaczyła na ekranie komputera, że musi mnie umówić na wizytę u kardiologa. Kardiolog też poczytał i popisał w komputerze – zaskutkowało to moim umówineim na 3 miliony różnych badań. Wszystko bezpłatnie i bez czekania na jakieś odległe terminy.
Wybierając się teraz do lekarza – loguję się na swoje konto w internecie, Wybieram przychodnię, do której chcę się wybrać, lekarza, termin. I już. W nagłych przypadkach – mogę całodobowo skorzystać z porady telefonicznie – co zrobić, gdzie udać się po pomoc, a może wystarczy poczekać.
To wszystko tak naprawdę to już tylko organizacja pracy. Czy to wymaga aż tak olbrzymich nakładów? 
Ja wykupiłam abonament na kolejny rok. Zdrowie mi się trochę sypie, a jakoś przez całe życie nie miałam czasu chodzić do lekarza. Nie umiem chorować, a tym bardziej – chodzić po lekarzach.

Konsument pytany o zdanie

Trwa kampania wyborcza. Nieomal codziennie publikowane są sondaże informujące o poparciu dla poszczegółnych partii. I wprawdzie często się zmieniają, różnią miedzy sobą, ale nasze życie polityczne jest od nich uzależnione. Wszyscy wpatrują się w te magiczne słupki.
Skąd one się biorą? Ktoś chyba pyta kogoś i notuje odpowiedzi? Ja jakoś nigdy nie miałam szczęścia – żadna z pracowni badania opinii publicznej nie trafiła do mnie z pytaniem – jaką partię popieram czy na kogo głosuję. Nie natknęłam się także na żadne sondy uliczne.  

Za to w innych sprawach – jestem czasami pytana o zdanie. Choć akurat nie w sprawach politycznych, a bardziej jako konsument.
Na portal
ePanel.pl
trafiłam już dość dawno temu w sieci, po kliknięciu w jakąś w reklamę. Zarejestrowałam się i od tamtej pory kilka razy w miesiącu dostaję maila z zaproszeniem do wzięcia udziału w ankiecie. Zajmuje to na ogół klikanaście minut i nie jest za darmo. Wypełenienie ankiety związane jest z gratyfikacją – kilka złotych z ankietę. Po uzbieraniu kwoty 50zł pieniądze można wypłacić na swoje konto bankowe lub ofiarować którejś z organizacji charytatywnych.

Podobne zasady obowiązują także na portalu
GFK Polonia
Tu akurat moja współpraca zaczęła się od udziału w ankiecie telefonicznej – jakimś cudem mój numer został wylosowany i odpowiadałam na pytanie dotyczące zadowolenia z mojego operatora komórkowego. Na końcu ankieter spytał, czy nie chciałabym brać udziału w kolejnych ankietach, ale już w internecie. Zgodziłam się, podałam adres milowy i jakiś czas potem dostałam zaproszenie do rejestracji na portalu. Też dostaję maile z zaproszeniem do ankiety. Za wypełnienei każdej – dostaje sie punkty, które można zamienić na nagrodę. Nagrody są różne – rzeczowe, bony do hipermarketów lub wypłąta gotówki na konto.

W sumei nie zajmuje to wiele czasu, a kilka złotych się przydaje. Wypełniam je uczciwie, traktując jako swój głos w ocenie tego, co jest na rynku i czym się kieruję robiąc zakupy. 

Za to w ogóle nie reaguję na wszelkiego rodzaju loterie. Dostaję co jakiś czas SMS-y z informacją o wygranej. Kasuję je od razu, nie wierząc w wygrane w konkursach, w których nie brałam udziału.