Kolejny mail z oszustwem?

Dostałam dziś takiego maila:

kliknij, aby powiększyć
Kliknij, aby powiększyć

Obrazek podzieliłam na 2 części, żeby zmieścił się i nagłówek i treść. Patrząc chociażby na adres mailowy nadawcy – wygląda to na  kolejny mail próbujący wyłudzić jakieś dane i to raczej w mało szlachetnym celu.

Owszem, jestem klientką EURO RTV AGD i dostaję od nich maile. Wszystkie przychodzą z domeny eurocom.pl, a nie z takiej dziwnej jak widać w nagłówku wiadomości.
No i ten termin – mail przyszedł dziś tj. 27 grudnia – skoro termin na darmową nagrodę minął 23 października, to chyba nie ma już sensu wchodzić i wypełniać ankiety pod bardzo długim i dziwnym adresem mailowym? 
Tym bardziej, że tydzień temu dostałam takiego maila:

kliknij, aby powiększyć

Tan sam nadawca. Tu w ogóle nie miałam wątpliwości – nie korzystam z Media Expert.

Cóż, robię się coraz bardziej nieufna i zawsze staram się sprawdzać, gdzie i na jakie linki klikam.


Firmy kurierskie – UPS

Tak się ostatnio złożyło, że jedna z moich przesyłek została wysłana do mnie poprzez firmę UPS. Nie była to moja decyzja, nie miałam tu wpływu – dowiedziałam się o tym drogą mailową, po prosu podano mi numer przesyłki. Nie pamiętam, czy już kiedyś korzystałam z ich usług, ale raczej nie miałam żadnych złych skojarzeń. Wkrótce po mailu od nadawcy (w ostatni poniedziałek)  dostałam również  maila od UPS z informacją, że mają dla mnie przesyłkę i dostarczą mi ją w środę w godz.:8:30 – 12:30. Wprawdzie weszłam na  stronę UPS i chciałam sprawdzić dokładnie jej drogę i ewentualne możliwości przekierowania, ale zrezygnowałam nie chcąc zakładać sobie konta na portalu, z którego nie korzystam. Ponieważ tego dnia nie planowałam żadnych wyjść – stwierdziłam, że żaden problem, będę w domu.  We wtorek o godz.9:56 (czyli dzień przed planowanym doręczeniem) przyszedł kolejny mail, tym razem o zmianie terminu doręczenia na wtorek godz.8:30 -12:30. Cóż, byłam w domu, czekałam. Kurier nie dotarł. Ponieważ widziałam, że muszę później wyjść – ponownie weszłam na stronę i zaczęłam szukać możliwości przekierowania. Próbowałam znaleźć jakąś mapkę/listę punktów odbioru. Niestety, nie udało mi się. Być może po dłuższych poszukiwaniach udałoby mi się, ale strona chyba raczej nie jest zbyt intuicyjna.
Za to o godz.14:06 przyszedł kolejny mail:

Cóż, byłam już prawie ubrana, musiałam koniecznie wyjść. Doczekałam do godz.14:30, po wyjściu z bloku jeszcze rozglądałam się – nic.
Następny mail był o 16:06 – że przesyłka trafiła do punktu w sklepie w sąsiedniej dzielnicy. Wybrałam się tam następnego dnia – sprawdzono mi dowód osobisty i otrzymałam informację, że skoro nie mam od nich SMS-a – to wątpliwe, aby przesyłka jednak była u nich. Ekspedientki nie przekonywało, że ani nadawca ani więc tym bardziej UPS nie znają mojego numeru telefonu i komunikowali się ze mną tylko drogą mailową. Na szczęście udało się znaleźć paczkę i odebrałam moją przesyłkę.

Generalnie jednak nie jestem zachwycona UPS-em. W bliskiej okolicy jest wiele różnych punktów mających umowy z różnymi firmami kurierskimi. Nie wiem, czy na pewno nie było nic bliżej niż sąsiednie osiedle? Mieszkam w dużej dzielnicy mieszkaniowej Gdańska, ludzie dostają różne przesyłki, część również przez UPS i nie wydaje mi się, że zawsze wszyscy siedzą w domu i czekają na kuriera. Zapotrzebowanie na punkty odbioru  z pewnością jest.

Kalendarz Adwentowy – uczy, bawi, wychowuje

Ten wpis po raz pierwszy pojawił się na moim blogu w 2009 roku. jeszcze na Bloxie.

Mamy grudzień, a to świetna okazja, aby rozpocząć zabawę z Kalendarzem Adwentowym. Oczywiście pod warunkiem, że w domu są małe dzieci.
Mój syn już dawno z tego wyrósł, a w wieku przedszkolnym co roku kupowałam mu Kalendarz Adwentowy. Jest ich teraz wszędzie pełno i nie są drogie, więc warto. Szczególnie, gdy weźmie się pod uwagę wszystkie możliwości do wykorzystania. Sprawdziłam doświadczalnie – pozwala w prosty sposób nauczyć dziecko liczenia. A także rozpoznawania cyfr – na zasadzie: poszukaj takiego samego znaczka. W pewien sposób też wychowuje, gdyż rozkłada przyjemność na kolejne dni oczekiwania na Boże Narodzenie. W żadnym wypadku nie pozwalajmy dzieciom wyjeść wszystkich czekoladek od razu!
Najfajniejsze są takie kalendarze, gdy w poszczególnych okienkach nie są proste kostki czekolady, a małe figurki np. saneczki, krasnal, piłka itp.itd. Ja od razu nawiązywałam do tematu i rozmawialiśmy np. o tym, że jak spadnie śnieg – to pójdziemy na sanki lub – spróbujmy policzyć ile piłek znajdziemy w domu.
Może brzmi to nieco infantylnie, ale więzi buduje się w dużej części na drobiazgach, właśnie w takich codziennych wspólnych przeżyciach.
Naprawdę polecam. Koszt nieduży, a odpowiednio celebrowane wspólne przeżycia – bezcenne. I nie zapłaci się za nie żadną kartą, VISA też nie pomoże.

Wracam do niego, gdyż temat kalendarza adwentowego jest u mnie znowu aktualny. Moja wnuczka ma 2,5 roku i też odkrywa te uroki. Akurat tak się złożyło, że ostatnie dni znowu nie chodzi do żłobka, codziennie ja do niej biegam, więc i odkrywanie kolejnych okienek kalendarza jest moim udziałem. Choć teraz to wygląda zupełnie inaczej. Cóż, dziecko od początku wychowywane na diecie bezcukrowej i bezsolnej (takie czasy, szanuję prawo syna i synowej do ustalania reguł), więc kalendarz adwentowy z czekoladkami na każdy dzień odpada. Choć kalendarz adwentowy ma – 24 pudełeczka z różnymi związanymi z Bożym Narodzeniem elementami. Utrwalamy więc znajomość cyferek, odszukujemy pudełeczko na dany dzień i wyjmujemy kolejną dekorację. Robi się z tego mały rytuał, co mnie akurat cieszy. Mam nadzieję, że zapamięta te chwile na długo.

%d