Jak znaleźć sobie dotację unijną?

O tym, że Unia Europejska jest hojna i w ramach różnych programów płynie do nas szeroki strumień pieniędzy – wiadomo. Jak jednak znaleźć dla siebie jakąś konkretną dotację? Wbrew pozorom – wcale nie musi to być takie trudne.
Przede wszystkim warto wiedzieć, że dotacje z UE nie są dedykowane bezpośrednio dla osób fizycznych. Tu należy szukać konkursów ogłaszanych przez różne organizacje (fundusze, stowarzyszenia itp.), które dostały dotację np. na rozwój przedsiębiorczości i są dysponentem środków unijnych. Jeżeli jednak mamy firmę (chociażby jednoosobową działalność gospodarczą) – można myśleć o samodzielnym wystąpieniu o środki unijne. Przede wszystkim musimy mieć pomysł i to dokładnie przemyślany. A potem możemy szukać dofinansowania ze środków unijnych.
Najprościej wykorzystać tu Poradnik Beneficjenta. Link jest tu:
Poradnik Beneficjenta

Załóżmy na początek, że zakładamy działalność gospodarczą  i chcielibyśmy w którejś z gmin wiejskich województwa pomorskiego założyć punkt przedszkolny. Zobaczmy jak to wygląda.

Etap 1 – to wybór miejsca działania.
Zaznaczamy region, w którym chcemy prowadzić nasz projekt:

Poradnik Beneficjenta 

 Etap 2 to dziedzina, w której chcemy realizować nasz projekt.
Teoretycznie punkt przedszkolny to działalność z dziedziny wychowania i edukacji, ale to działania przeznaczone dla organizacji naukowych, organizacji społecznych czy jednostek samorządowych, a nie dla biznesu. Musimy szukać raczej w dziedzinie rozwoju lokalnego.

 Poradnik Beneficjenta

 W dalszej części – uszczegółowienie dziedziny. Można tu zaznaczyć kilka różnych opcji. Dla potrzeb punktu przedszkolnego wybrałam opcję pierwszą i ostatnią.

Poradnik Beneficjenta

  Etap 3 to dziedzina to określenie rodzaju benficjenta czyli komu ma być przyznana dotacja.
Skoro prowadzimy DG – to jesteśmy przedsiębiorcami.

 Poradnik Beneficjenta

 W kolejnym kroku określamy kategorię – w tym przypadku mikroprzedsiębiorstwa.

Poradnik Beneficjenta 

Wyniki.
I już. Mamy listę projektów, w ramach których mamy szansę na otrzymanie dotacji. Wystarczy wejść w szczegóły, zapoznać się z warunkami i wybrać najlepszy dla nas.

Poradnik Beneficjenta

W analogiczny sposób można przejść kolejne kroki Poradnika Beneficjenta dla innego pomysłu, który chcielibyśmy zrealizować z funduszy europejskich.
Warto jednak pamiętać, że oprócz pomysłu – konieczny jest jakiś wkład własny. Unia dofinansowuje na ogół do 85%, resztę musimy mieć sami. Z drugiej jednak strony – to nie kredyt, więc z pewnością warto.

Koniec z aktywizacją bezrobotnych?

Nasza polska gospodarka powoli, ale jednak rośnie. Ciągle ocieramy się o konstytucyjny próg ostrożnościowy deficytu budżetowego, dług publiczny rośnie w zastraszającym tempie, ale podobno damy radę. Optymizm jest tak wielki, że i walkę z bezrobociem odkładamy do lamusa. Wprawdzie wskaźnik w październiku wyniósł 11,5% (w październiku 2009 – 11,1%), ale minister Rostowski uważa, że nie jest to wielki problem i zapowiada cięcia funduszy na aktywizację osób bezrobotnych.
Rząd tyłem do bezrobocia
Urzędnicy alarmują (moim zdaniem słusznie), że spowoduje to tylko wzrost wydatków na pomoc społeczną. W skali globalnej oszczędności więc nie będzie wcale, a gospodarce służą raczej ci, którzy są aktywni na rynku pracy, a nie ci, którzy wyciągają ręce tylko po zasiłek. Czy nie lepiej dawać wędkę niż finansować rybę?

Wygląda na to, że ja sama załapałam się rzutem na taśmę i korzystam z funduszy aktywizujących bezrobotnych jako jedna z ostatnich. Chodzę na kurs “Pozyskiwanie i rozliczanie funduszy europejskich”, mam już przyznaną dotację z Urzędu Pracy, umowa podpisana, w przyszłym tygodniu pieniądze powinny być już na moim koncie. Jednocześnie jestem świadkiem jak z takiej możliwości korzystają też inni i jakie przynosi to rezultaty. Moim zdaniem – nie są to wyrzucone pieniądze. Mimo wszystko mam więc nadzieję, że ministerstwo wycofa się z tego pomysłu i pieniądze na aktywizację bezrobotnych jednak będą.
Na wszelki wypadek jednak – wszystkim zainteresowanym radziłabym się pospieszyć. W tym miesiącu pieniadze jeszcze są, a co będzie w przyszlym? Może lepiej nie ryzykować? W gdańskim Urzędzie Pracy termin składania wniosków o dofinansowanie rozpoczęcia działalności gospodarczej jest do 10-go każdego miesiąca. Oznacza to, że na te grudniowe został jeszcze tylko tydzień czasu. A jeszcze trzeba umówić się z doradcą…
Moje doświadczenia z kontaktów z Urzędem Pracy przy zakładaniu własnej firmy opisuję na tym blogu, w kategorii Moja firma.  
Może komuś się przyda, zapraszam.

Szkolenia unijne

W ramach środków pomocowych z UE, trochę przez przypadek trafiłam na dwumiesięczny kurs pozyskiwania i rozliczania funduszy unijnych. A ponieważ Unia płaci – to i wymaga. Do rozliczenia tego naszego szkolenia (10 uczestniczek) potrzebne są takie sterty papieru, że na pewno jest jedna z nzajbardziej znaczących pozycji kosztorysu. Unijna biurokracja jest nieubłagana i w dodatku bardzo konserwatywna. Technologia elektroniczna w ogóle nie wchodzi w rachubę, musi byc papier – podpisany i z pieczątkami.
Inne uwarunkowania są może bardziej przyjemne, ale moim zdaniem – zupełnie niepotrzebnie i tylko podnoszące koszty. Zajęcia są codziennie od poniedziałku do piątku, w godzinach 8-14. Za uczestnictwo w kursie dostajemy stypendium szkoleniowe. Wprawdzie niewiele – 3zł z groszami za godzinę, ale zawsze wydawało mi się, że samo zdobywanie wiedzy leży w moim interesie i dziwne wydaje mi się takie dodatkowe motywowanie. No, ale Unia wymaga… W ramach 6-godzinnych zajęć dostajemy codziennie obiad. Ciekawe, dlaczego nie ma takiego wymagania w kodeksie pracy? W końcu 8 godzin pracy to z pewnością znacznie większy wysiłek niż 6 godzin szkolenia. Dodatkowo – zwracane są nam wszystkie koszty codziennych dojazdów – wszystkie jesteśmy z Gdańska…

Fajnie, że płyną do nas pieniadze za UE, ale chwilami mam wrażenie, że jakaś ich część jest wydawana jakby nieco rozrzutnie. Gdyby obciąć te wszystkie dodatki – to szkolenie mogłoby przejść nie 10, a znacznie więcej osób. Czy mimo wszystko nie byłoby to bardziej racjonalne?  

Wniosek o fundusze unijne – cd.

Kontynuując poprzednią notkę
Fundusze unijne – wypełnianie wnosku
ciąg dalszy moich refleksji związanych z wypełnianiem wniosku o dofinansowanie dzialalnosci gospodarczej.
Część IV – działania podjęte na rzecz uruchomienia działalności.
Tu na szczęście nie miałam więszych problemów. Podstawą mojej firmy będzie komputer, internet i ja. Nie potrzebuję żadnego biura, magazynu itp. Ponieważ jednak coś trzeba było tam wpisać – wpisałam lokal własny – a konkretnie pokój w mieszkaniu. Z posiadanych urządzeń wpisałam drukarkę (a właściwie urządzenie wielofunkcyjne)  i router. Koncesji (np. na alkohol nie potrzebuję), a wszystkie wymagane licencje kupię razem z oprogramowaniem. Pracowników póki co nie planuję zatrudniać (choć nie wykluczam cichej eksploatacji własnego osobistego syna). Jest tam też punkt związany z dodatkowymi kwalifikacjami i doświadczeniem zawodowym. Warto tu wpisać jak najwięcej, oczywiście pod kątem umiejetności najbardziej przydatnych z punktu widzenia planowanej firmy.
Część V wniosku to kalkulacja kosztów potrzebnych do rozpoczęcia działalności. Wpisujemy wszystko to – co jest nam potrzebne na start. Warto pamiętać, że oprócz rzeczy jak najbardziej materialnych (w moim przypadku m.in. komputer i akcesoria do niego, oprogramowanie) – do wydatków koniecznych można zaliczyć także np. koszty rejestracji firmy czy domeny internetowej. Ponieważ wymagany wkład własny wynosi 25% – każdą z poszczególnych pozycji podzielilam proporcjonalnie: 1/4 kwoty moja, 3/4 – unijne.
Cżęść VI – specyfikacja i harmonogram zakupów. Tu wpisujemy harmonogram wydawania przyznanych środków. Wpisujemy tu kwoty wykazane wcześniej jako do sfinansowania z funduszu. Ponieważ ja wszystkie pozycje podzieliłam proporcjonalnie – to tu też musiałam wpisać je wszystkie. Termin zakupu – listopad, kwoty – 75% brutto. Istotnym aspektem jest tu konieczność wydania środków w ciągu 30 dni od podpisania umowy. Harmonogram musi to uwzględniać. Na końcu dopisujemy uzasadnienie celowości zakupów. W moim przypadku – sprawa była prosta: komputer + oprogramowanie. W dodatku musi być kupowane razem – jednostkowo nie ma sensu. Remontu generalnego mieszkania nie podjęłabym się uzasadniać, więc nie wpisywałam.
Część VII – charakterystyka ekonomiczno-finansowa przedsięwzięcia. Mały haczyk może tkwić tu zaraz na początku: szacowana wartość przychodów. Wprawdzie w samym formularzu wpisuje się po prostu kwotę, ale ten punkt był akurat szczegółowo omawiany podczas rozmowy z doradcą. Lepiej nie brać kwot z kapelusza – trzeba mniej więcej wiedzieć czego się spodziewamy. Z pewnością pomiędzy pierwszym i dwunastym miesiącem będą znaczne różnice – spodziewane przychody trzeba więc jakoś uśrednić. Podobnie z wydatkami, choć tu mogą być bardziej stałe.
Znaczącą pozycją w tej części wniosku jest składka ZUS. W celu jej obliczenia – najlepiej sięgnąć do źródła czyli ZUS-u. Ładnie rozpisane są na tej stronie:
ZUS – ubezpieczenia społeczne
W moim przypadku – mogę skorzystać z obniżonej składki. Jest to moja pierwsza firma, nigdy wcześniej nie prowadzilam działalności gospodarczej, więc spełniam wszystkie kryteria.
Na końcu formularza znajdują się oświadczenia. Znaczna ich część dotyczy otzrymanych wcześniej środków de minimis czyli otrzymanego wsparcia publicznego. Chodzi tu o środki na wsparcie działaności nieprzekraczające 200 tys. euro w ciągu ostatnich 3 lat. Firmy nie miałam, ze wsparcia nie korzystałam, wieć wszędzie wpisywałam 0.

A od dziś – zaczynam kurs właśnie funduszom unijnym (pozyskiwaniu i rozliczaniu) poświęcony. Mam nadzieję, że zdobędę wiedzę. Z pewnością będę sie nią dzielić na blogu.

Fundusze unijne – wypełnianie wniosku

Niedawno złożyłam wniosek o dofinansowanie rozpoczęcia działalności gospodarczej. I trochę się z nim namęczyłam, gdyż ani w wersji papierowej ani na stronach UP nie ma żadnego wyjaśnienia i pomocy. A doradca zawodowy jest od oceny, a nie od doradzania. Pisałam o tym we wcześniejszej notce:
Szkolenie z urzędologii czyli zadawanie głupich pytań

Teraz pora na kilka uwag dotyczących wypełniania wniosku. Opisane przeze mnie zasady dotyczą Powiatowego Urzędu Pracy w Gdańsku. Podejrzewam jednak, że w innych miastach są bardzo podobne.
Przede wszystkim, żeby starać się o unijne dofinansowanie na start własnej działalności – trzeba wcześniej co najmniej przez 3 miesiące być zarejestrowanym jako osoba bezrobotna. Maksymalna kwota dofinansowania to sześciokrotność przeciętnego wynagrodzenia i na dzień dzisiejszy wynosi 19187,10 zł. Wymagany wkład własny wynosi 25%. Przyjmowanie wniosków na dany miesiac – do 10-go każdego miesiaca. W październiku wypadało to akurat w niedzielę, a więc wnioski przyjmowano do piątku 8-go.
Ponieważ dosfinansowanie związane jest z rozpoczęciem dzialalności – warunkiem podstawowym jest to, że nie możemy jej zarejestrować wcześniej. Kolejność jest prosta – najpierw podpisanie umowy, dopiero potem zakłądanie firmy.

W części I wniosku – dane wnioskodawcy. Tu nie ma niespodzianek.
Część II wniosku – zabezpieczenie. Wybierając poręczenie innej osoby warto pamiętać, że konieczna będzie także zgoda współmałżonka żyranta.
Część III – opis projektowanego przedsięwzięcia. Tu najwięcej problemów miałam z wyszukaniem podklasy rodzaju działalności zgodnie z PKD czyli Polska Klasyfikacja Działalności. Owszem, wniosek wypełniałam korzystając z internetu czyli miejscem wiedzy wszelakiej i wszechstronnej. W tym jednak przypadku okazało się, że informacji znalazłam aż za dużo i to w dodatku nawzajem sprzecznych. Wszystko przez to, że kilka lat temu wprowadzono nowy PKD, a google są pamiętliwe. Z interesujących mnie kategorii znalazłam jednak w ten sposób kilka numerów i sięgnęłam do źródła czyli GUS-u
GUS – klasyfikacje PKD
Pobrałam program. Jest tam też przejście pomiędzy starymi i nowymi numerami PKD. Każdy z numerów można też wyszukać bezpośrednio w wyszukiwarce :

wyszukiwarka PKD 2007 

Kliknięcie na numer podklasy powoduje wyświetlenie dodatkowego okna z jego pełnym opisem:

opis podklasy PKD 

W ten sposób poznajdowałam sobie wszystkie potrzebne mi numerki.
Istotne jest tu także to, że  nie warto ograniczać się do jednego numeru. Prowadząc własną DG będziemy mogli świadczyć tylko te usługi, które
mieszczą się w ramach zadeklarowanych przez nas klasach PKD, lepiej więc nie ograniczać się już na starcie.

W tej części formularza miałam problem z rubryka banalną: termin rozpoczęcia działalności. Z mojego punktu widzenia – mogę od jutra. Z punktu widzenia UP – po podpisaniu umowy czyli kiedy? Podobno mam szansę na otrzymanie pieniędzy na początku listopada, ale na wszelki zaś – zostawiłam tam puste miejsce i spytałam o to przesluchującą mnie dopradczynię. Doradzila mi wpisanie tam tylko miesiąca – listopad.
Pozostałe punkty tej częsci to już tylko wizja tego – co i jak chcemy robić. Wpisałam tu to, co zamierzam i jak to wygląda w otoczeniu rynkowym. Warto to dobrze przemyślec, gdyż podczas rozmowy z doradcą właśnie o tym trzeba sporo opowiadać. Ja z moją wizją zdążyłam się już zżyć i tu akurat nie miałam problemów.

Ciąg dalszy – w kolejnej notce czyki tu:
Wniosek o fundusze unijne cd.

Szkolenie z urzędologii lub zadawanie głupich pytań

Moim głównym zajęciem ubiegłego tygodnia było bieganie po urzędach, wypełnianie druczków i formularzy. I wyraźnie stwierdziłam, że bez kursu z urzędologii – nie jest to wcale takie proste.
Gdański Urząd Pracy jest miejscem przyjaznym. Zatrudnione tam osoby – są miłe i życzliwe, starają się pomóc. Pisałam o tym już kiedyś.
Urząd Pracy jest przyjazny petentowi
Zagłębiając się jednak bardziej – powoli dochodzę do wniosku, że poruszanie się po urzędach jest wielką sztuką, której znaczenia zdecydowanie nie docenia większość urzędników. Ponieważ na kursy z urzędologii nie ma raczej co liczyć – chyba trzeba wybrac metodę zadawania głupich pytań. Ja poszłam tą drogą i zaczynam ją doceniać.

Dla pracownika każdego urzędu – rola i zadania każdego z poszczególnych wydziałów jest prosta i oczywista. Dla kogoś wchodzącego z zewnątrz – niekoniecznie. W przypadku Urzędu Pracy – brakuje mi przede wszystkim tablicy z algorytmem poruszania się po urzędzie. Nie mam tu na myśli planu budynku i rozmieszczenia poszczególnych komórek – chodzi mi o kolejność załatwiania spraw. Gdy pod koniec czerwca rejestrowałam się jako osoba bezrobotna – poszło to szybko i sprawnie. Na wizyte umówiłam się przez internet, przyszłam na konkretną godzinę i szybko i sprawnie zostałam obsłużona. Wyszłam stamtąd z instrukcją: za 3 dni zgłaszam się w tym dziale, odbieram pismo i mając je w ręku – zgłaszam się u pośrednika pracy i tam załatwiam dalsze sprawy. Przypadkowo spytałam o szkolenia (pierwsze głupei pytanie) i od razu uzyskałam informację, gdzie jest dział szkoleń, w którym mogę się dopytać o dalsze szczegóły. I rzeczywiście – nie tylko dowiedziałam się, ale nawet od razu zostałam zapisana.
Kilka dni później trafiłam na stanowisko pośrednika. Trafiłam dobrze – bardzo miła i sympatyczna pani. Dowiedziałam się, że od tej pory będzie moim głównym kontaktem z UP. W każdej chwili mogę się do niej zgłosić. Fajnie? No pewnie. Tylko, że aby prosić o wyjaśnienie jakiegoś problemu – trzeba wpierw wiedzieć, że jakiś problem jest.
Kilka tygodni temu zaczęłam wydzwaniać i dopytywać się – co sie dzieje z moim szkoleniem “ABC przedsiębiorczości”? Niestety, zero informacji. Nikt nie był mi w stanie powiedzieć czy i kiedy na nie trafię, wszystkie informacje były ogólnikowe (nikt mnie nie spytał nawet o nazwisko) – mam czekać. Wtedy zadałam kolejne “głupie pytanie” – czy w międzyczasie mogę zapisac się także na inne szkolenie? Okazało się, że tak. Mam prawo do 3 szkoleń – zapisy tylko osobiście. 
Na ubiegły poniedziałek przypadał mi termin obowiązkowej wizyty u pśrednika. Tez poszło szybko i sprawnie. W sprawie szkoleń – radziła mi pójść do tamtego działu i przycisnąć ich. Przede wszystkim jednak – ponieważ minęły juz 3 miesiace od mojego zarejestrowania i już mogę ubiegać się o dofinansowanie działalności gospodarczej – kazała mi zgłosić się do doradcy zawodowego, aby umówić się na rozmowę. Poszłam i już na starcie okazało się, że jest bardzo mało czasu, musiałybyśmy się spotkać najpóźniej w czwartek, a mogę nie zdążyć. Ta presja czasu wydawała mi się dziwna, ale na szczęście znowu zaczęłam zadawać głupie pytania. Okazało się, że Urząd Pracy przyjmuje wnioski o dofinansowanie do 10-go każdego miesiąca. Pieniądze sie kończą, więc lepiej nie czekać do listopada i zrobić to jak najszybciej. Przejrzałam formularz, stwierdziłam, że dam sobie z nim radę i umówiłyśmy się na czwartek. Na końcu zadałąm pyatnie, któe wydawało mi się idiotyczne, ale zaryzkowałam i spytałam: jaka jest jej rola jako doradcy. I wyszło na to, że było to pytanie kluczowe: doradca nie jest od tego, aby pomóc w wypełnieniu wniosku, ale stanowi pierwsze sito kwalifikujące projekt. Od jej opinii zależy najwięcej. I wprawdzie wskazują jakieś drobne błędy do korekty, ale stronę merytoryczną tylko oceniają. Proste i oczywiste? Dla mnie wcale nie. Doradca bardziej kojarzy mi się z doradzaniem, a nie ocenianiem. Jak dobrze, że nie mam oporów, aby pytać 🙂

Wniosek wypełniłam – nie bez bólu. Jedną z kolejnych notek właśnie temu poświęcę – może komuś się przyda moje doświadczenie? Gdy w czwartek zgłosiłam się z wnioskiem u doradcy – okazało się, że mój doradca zachorował i trafiłam do koleżanki. W sumie dobrze – wyjątkowo sympatyczna. Maglowała mnie przeszło godzinę i wydaje mi się, że wypadłam całkiem dobrze. Wprawdzie też musiałam zadać głupie pytanie związane z formularzem, ale tu akurat większych niespodzianek nie było.
Jak dobrze jednak, ze psychicznie byłam przygotowana, z erozmowa z doradcą to tak naprawdę egzamin.
I aż boję się myśleć – ile głupich pytań będę musiała zadawać w urzędach przy rejestracji firmy.  

Pierwsze dni poza firmą

No to mam co chciałam. Poniedziałek 31 maja był ostatnim dniem pracy w korporacji, w której spedziłam 29 lat swojego życia. Wczorajszy dzień – pierwszy w nowej sytuacji zawodowej spędziłam jednak także w firmie. W ramach przekazywania obowiązków jedno ważne zadanie spadło na kolegę, którego chciałam porządnie przygotować. Załeżało mi na tym przede wszystkim właśnie ze względu na niego – chciałam, żeby dał sobie z tym radę. A poza tym – to jednak zawsze lepiej zostawić po sobie porządek niż bałagan.

W ramach zakładania własnej firmy mam pierwszy sukcesik. W ramach projektu:
Mentoring kobiet w biznesie
ogłoszono wczoraj zakończenie pierwsze etapu. Do drugiego etapu zakwalifikowało się 80 propozycji ze złożonych 103 (konkurencja więc mała). Ja też. Oznacza to, że mój pomysł nie jest wiec do wrzucenia do kosza. W rankingu jestem na wysokim miejscu, choć to też o niczym nie świadczy, gdyż punkty były przyznawane za wykształcenie, miejsce zamieszkania (metropolia, małe miasto czy wieś) – czyli czynniki wcale nie świadczące o jakości pomysłu. Planuję się tam wybrać i spróbować dotrzeć do szczegółów – ile punktów dostałam w wyniku analizy samego pomysłu na biznes.
Sceptyczna jestem nadal. O swoich wątpliwościach pisałam tu:
A teraz drogie panie pobawimy się w biznes…
W drugim etapie wezmę jednak udział – nic mnie to nie kosztuje. W najbliższy poniedziałek wybiram się do Urzędu Pracy, aby sie zarejestrować. Wypadki chodza po ludziach, na wszelki wypadek chcę miec pewność, że ZUS nie straci mnie nagle na liście ubezpieczonych. W domu ruszył mi jeden komputer,  mam wiec dostęp do sieci. W przyszłym tygodniu mam nadzieję, że kupię laptopa dla syna i w ten sposób stacjonarny będę mogła sformatować i przeinstalować na nowo. Wprawdzie jest to akurat środek sesji egzaminacyjnej, ale może jakoś się uda. Porządny komputer z oprogramowaniem Profesional chcę już kupować na firmę, nie jako osoba fizyczna. Póki co – robię listę niezbędnego oprogramowania, analizuję ceny. Sprawdzam tez jaki książki muszę kupić, żeby się doszkolić. Priorytetem jest dla mnie wybór formy opodatkowania. Wprawdzie liczę to głównie na internet, ale jeśli się zdecyduję na jeden wariant – to dalej wolę opierać się na oficjalnych publikacjach.
Jednym słowem – mam sporo tematów do wygooglania….

Teraz ja czyli zakładam własną firmę

Nie tak dawno temu pisałam o planowaniu utraty pracy.
Jak zaplanowac utratę pracy?
Życie jednak ciągle przynosi niespodzianki i to, co wydawało się tylko planami na przyszły rok – stało sie faktem. Owszem, tym razem tak naprawdę nie padło na mnie, ten rok mogłam jeszcze przetrzymać. Czasem jednak potrzebny jest jakiś zewnętrzny impuls, żeby podjąć decyzję i zrobić pierwszy krok na niepewnym gruncie. Oznacza to, że pracownikiem korporacji jestem tylko do końca bieżącego miesiąca, a od 1 czerwca – przechodzę na własny garnuszek. I boję się straszliwie, zdając sobie sprawę, że początki mogą byc ciężkie, ale musi mi się udać. Pewnie nie jest to najlepszy moment, gdyż ostatnio padł mi w domu komputer, ale i tak musiałabym coś z tym zrobić. W dzisiejszych czasach nie da sie żyć bez komputera i dostępu do sieci. Tym bardziej, że moje marzenia o przyszłej firmie właśnie z tą dziedziną są związane.
Na początek mam kilka luźnych pomysłów. Muszę je dokładnie przemyśleć i skonkretyzować, ale tu powinnam dac sobie radę. Moim głównym problemem w tej chwili są wszelkie formalności związane z wyborem formy opodatkowania, płatnościami ZUS itp. sprawami. Tu zdecydowanie potrzebuję pomocy.
Może jednak mam szansę ja zdobyć? Kilka dni temu wpadło mi w oczy ogłoszenie o finansowanym ze środków UE programie “Mentoring kobiet w biznesie”.
Mentoring kobiet w biznesie
Jestem w trakcie wypełniania wniosku – muszę go złożyć do 10 maja. Jest tam także możliwość uzyskania dotacji na założenie firmy, ale dla mnie akurat najważniejsze jest zdobycie wiedzy związanej z całokształtem formalbności urzędowych związanych z działalnością gospodarczą. Może mi się uda? Sam projekt wygląda ciekawie i na pewno jeszcze o nim napiszę. Podstawowe warunki spełniam: kobieta, wiek co najmniej 45 lat, mieszkająca na terenie województwa pomorskiego. No i chcę założyć własną firmę.
A póki co – zakładam na blogu nową kategorię: Moja Firma. I będę tam pisać o swoich doświadczeniach związanych z przkształcaniem samej siebie z wysoko wykwalifikowanego pracownika korporacji na bizneswomen.
Może komuś się to przyda?
Trzymajcie za mnie kciuki 🙂

%d