Ekologiczne drobiazgi

O tym, że ekologiczne życie jest dla nas koniecznością, pewnie nie trzeba nikogo przekonywać, przynajmniej taką mam nadzieję. Wprawdzie nie jestem tu radykalna, ale w swoim ograniczonym zakresie i na co dzień staram się o środowisko. Same akcje typu “Dzień dla ziemi” itp. są fajne i z pewnością przyczyniają mają wielki walor edukacyjny, ale najważniejsze jest stosowanie tych zasad tu i teraz, każdego dnia i w swoim otoczeniu.
Oprócz rzeczy podstawowych jak oszczędzanie prądu i wody (tu z pewnością duży wpływ mają koszty finansowe), stosuję na co dzień małe drobiazgi, które wydają się mało znaczące, ale w dłuższej perspektywie czasowe jakoś się zbierają w mały strumyczek.

    • przy segregowaniu śmieci staram się też zmniejszyć ich objętość:
      • robię sporo zakupów online, mam więc różne kartony. Część z nich wykorzystuję jako opakowania do  zbierania makulatury (zamiast worków). Resztę składam, żeby zajmowały jak najmniej miejsca,
      • kubeczki po jogurtach wkładam jeden w drugi (umyte) i tak spakowane wyrzucam do żółtego worka z odpadami plastikowymi. Oczywiście zgniatam też wszystkie kartony,
      • kupując pojedyncze warzywa i owoce (np.jabłko, pomidor itp.) wkładam je wszystkie do jednego woreczka foliowego,
      • na zakupy chodzę zawsze z własną torbą-szmacianką, żadnych reklamówek
    • w skrzynkach na balkonie (właściwie to loggia) mam posadzone pelargonie kaskadowe. Ostatnio wyczytałam w sieci, że nie są zbyt korzystne dla pszczół (kwiaty przyciągają, ale nie mają pyłku), więc dosadziłam do skrzynek także lobelie, a w długiej skrzynce na podłodze – groszek pachnący. Te rośliny akurat są pszczołolubne
    • oszczędzam żywność – tak, w obliczu inflacji na pewno finanse są istotne, ale i tak – jakoś nie lubię marnować jedzenia.

To tak na szybko? Jakie jeszcze mogą być takie ekologiczne drobiazgi?


 

Rachunek za prąd

Co się dzieje w Enerdze? Do tej pory dostawałam zawsze rachunki pod koniec nieparzystych miesięcy. Ostatni był z 30 listopada u.br. Dziś już 6-go lutego, a ja (sąsiedzi również) nadal nie mam rachunku.
Ostatnio czytałam, że odbiorcy korzystający z usługi rozliczeń rzeczywistych nie mieli możliwości zgłoszenia stanu licznika. Ja mam licznik radiowy, codziennie spisuję z internetu jego stan, więc kontroluję zużycie. Jestem przygotowana na zapłacenie w tym/następnym tygodniu rachunku za grudzień i styczeń, ale faktury brak. Nie mam zamiaru płacić nic na zapas, chcę dostać rachunek i zapłacić. Energa została wykupiona przez Orlen, nie będę z wyprzedzeniem dotować Obajtka.

Klientem Energi jestem od wielu lat. Moja ogólna ocena obsługi klienta zawsze oscylowała między 3 i 4 w 6-stopniowej skali ocen. Teraz spadła do 3- i tendencja jest spadkowa.
Spróbowałam rano skontaktować się z Energą drogą elektroniczną (po zalogowaniu się do Ebooku). Niestety, nie da się po prostu wysłać maila. Jest formularz, przez który można zgłosić reklamację, ale przejście przez poszczególne opcje jest tak idiotyczne, że szkoda nerwów. Zadzwoniłam. I już na początku usłyszałam, że w związku z wdrażaniem systemów do tarczy solidarnościowej faktury zostaną przesłane z opóźnieniem. Cóż, nie czekałam już nawet na zgłoszenie się konsultanta, nie ma to sensu. Mam jednak poważne obawy, że gdy w końcu  dotrze do mnie faktura, każdą pozycję trzeba będzie dokładnie sprawdzić z kalkulatorem w ręku. Jakoś zupełnie nie mam zaufania.

 

Ciepła woda w kranie

Ciepła woda w kranie, gorące kaloryfery – w dzisiejszych czasach to nieomal symbol luksusu i dobrobytu, stanowi poważną pozycję w budżecie. Na szczęście póki co – zima jest w miarę łagodna.
Mieszkając w bloku w dużym mieście nie muszę się martwić, czy i jaki opał dostanę i ile to będzie kosztować. Zarówno ciepłą wodę jak i ogrzewanie mam z elektrociepłowni. Mieszkanie jest opomiarowane tzn. są liczniki wody i podzielniki ciepła na kaloryferach. Czy widzę sens w ogrzewaniu? Oczywiście, choć nie czuję, abym miała tu duży wpływ. Owszem, ilość zużytej wody (i ciepłej i zimnej) jest uzależniona od tego, ile wody wypływa z kranu – mogę to w prosty sposób kontrolować. Gorzej z ogrzewaniem. Tu 30% kosztów jest związane z zużyciem indywidualnym, a 70% – zzużycia części wspólnej. A dbanie o część wspólną nie jest już takie proste.
Na mojej klatce jest 21 mieszkań (6 pięter). Na szczęście nie ma żadnej patologii, sąsiedzi są spokojni, sporo emerytów. Choć też czasem trzeba sprawdzać, czy w sezonie grzewczym na pewno wszystkie okna na korytarzu są zamknięte, zamykać drzwi wejściowe itp. Większych konfliktów raczej nie ma. Obserwując osiedlową grupę mieszkańców na FB widzę, że w innych blokach jest zdecydowanie gorzej. A po ostatnich podwyżkach czynszu – sporo pretensji i wzajemnych animozji.

Kaloryfery mam włączone, choć nie na maksa, staram się oszczędzać. Mająca identyczne mieszkanie sąsiadka utrzymuje w mieszkaniu znacznie wyższą temperaturę i płaci tez dużo większy czynsz.
Cóż, od stycznia czynsz wzrósł mi o 20%. Jest też zapowiedź kolejnej podwyżki od kwietnia br. Opłacanie rachunków jest coraz bardziej bolesne.

Prąd na kartki czyli oszczędzamy energię

Kryzys, inflacja i roczny limit prądu w cenach regulowanych. Dla zwykłej rodziny – 2000 kWh, wszystko co ponadto – w cenie komercyjnej. Nawet nie wiem dokładnie ile to będzie kosztować, nastawiłam się na zdecydowane ograniczenie zużycia, aby wyrobić się w limicie. W ubiegłym roku zużyłam 2400 kWh – czyli muszę zmniejszyć o 20%.
Cóż, mam sporo urządzeń zasilanych energią elektryczną. Nie chcę z nich rezygnować i zamienić np.czajnik elektryczny na zwykły czajnik z gwizdkiem stawiany na kuchence gazowej. Zaczęłam się jednak poważnie przyglądać kiedy i na co zużywam najwięcej energii.

Przede wszystkim codziennie spisuję stan licznika i zapisuję w specjalnie do tego celu stworzonym pliku Excela. Mam o tyle łatwiej, że mój licznik prądu jest radiowy i jego stan bez problemu sprawdzam w internecie.
Nie wiem, czy i jak wygląda to u innych operatorów, ale Energa ma swoją stronę tu:

https://mojlicznik.energa-operator.pl/

Można tu założyć konto (to konto nie jest powiązane z kontem do EBOK Energi, trzeba założyć osobne) i potem na bieżąco odczytywać stan licznika. Odczyty są aktualizowane codziennie o godz.0:00. Zapisuję stan licznika, a Excel sam mi oblicza zużycie z poprzedniego dnia. Dodatkowo wskazuje też czy nie przekroczyłam limitu.
Skoro 2000 kWh przypada na rok – to dziennie wypada to:
2000 kWh : 365 dni = ok.5,479 kWh
Wczoraj był 11-ty dzień roku, więc wyliczam też ile mogłam zużyć (60,274 kWh) i porównuję z tym, ile naprawdę zużyłam, sprawdzając, czy jestem na plusie czy minusie. Póki co maleńki plus.
Może brzmi to skomplikowanie, ale to naprawdę proste funkcje Excela, a jednak daje dużo informacji. No i na bieżąco widzę, że jeżeli któregoś dnia włączam pralkę, zmywarkę czy piekarnik – od razu wzrasta zużycie.

A generalnie rzecz biorąc stosuję zasady:

    • gaszę wszędzie niepotrzebnie oświetlenie. Mam tak od zawsze, Choć biorąc pod uwagę, że wszędzie mam żarówki ledowe – tu oszczędności nie ma za dużo;
    • do czajnika wlewam tylko tyle wody, ile chcę zagotować na  kawę czy herbatę. Pilnuję też regularnego odkamieniania;
    • zrezygnowałam z opcji suszenia w zmywarce;
    • ani w pralce ani w zmywarce nie stosuję programów Eco. One chyba mają na celu oszczędność wody, prądu pobierają tyle samo co inne;
    • wychodząc z domu wyłączam wszystkie listwy zasilające. Zostawiam włączony tylko dekoder i lodówkę;
    • w grudniu wymieniłam szwankującą już pralkę na nową, o wyższej klasie energetycznej. Planuję też wymianę lodówki i telewizora.

Teraz jest zima, pogoda nie zachęca do dłuższych spacerów. Mam nadzieję, że na wiosnę i latem mniej będę siedzieć w domu, przed komputerem.


 

Rosnące ceny

Mamy inflację, rosnące ceny wszystkiego i co chwilę docierają do nas nowe, bardzo wysokie rachunki. Rozpoczynający się rok 2023 zapowiada się pod tym względem przerażająco. Nie ma wyjścia, musimy oszczędzać i to na wszystkim, żeby starczyło na to, co niezbędne. Pole manewru nie jest zbyt duże, więc potrzebne są radykalne kroki.

Ja sama w sumie i tak nie mam tak źle. Od niespełna roku jestem na emeryturze i jednocześnie nadal pracuję. Z kilku powodów, głównie zdrowotnych musiałam jednak znacząco ograniczyć działalność, na szczęście odpadła mi danina na ZUS – płacę tylko składkę zdrowotną. Póki co – daję radę, choć i tak w każdej chwili nastawiam się na zawieszenie/zamknięcie działalności.

Rachunki mnie przerażają. Od stycznia o 20% wzrosła mi opłata za mieszkanie, zapowiedź kolejnej podwyżki jest od kwietnia. Za gaz płacę akurat niewiele, ale w sumie mam małe zużycie. Kuchenka z 4 palnikami (piekarnik elektryczny). Dużym problemem jest dla mnie rachunek za prąd. Niestety, w ubiegłym roku przekroczyłam limit 2000 kWh o ok.400 kWh. Jeśli w tym roku nie ograniczę zużycia, pod koniec roku zapłacę krocie.
Boję się także wysokości wszystkich rachunków typu podatek od mieszkania, ubezpieczenie mieszkania itp. W dodatku od stycznia moja insulina (mam cukrzycę typu 1) wypadła z refundacji. Ceny innych leków też wzrosły.

Nie widzę innego wyjścia – wprowadzam oszczędności. Swoimi przemyśleniami będę się tu dzielić, zapraszam na hashtag oszczędzanie.


 

Światowy Dzień Oszczędzania

skarbonka

Dzień 31 października jest co roku obchodzony jako Światowy Dzień Oszczędzania. Jak informuje Wikipedia ma już swoją kilkudziesięcioletnią tradycję. Właśnie tego dnia, we wszystkich krajach powinny być organizowane różnego rodzaju akcje propagujące szeroko rozumiane oszczędzanie.
U nas termin chyba mało szczęśliwy – tradycyjnie myślimy tylko o cmentarzach i odwiedzaniu grobów, tkwimy w ogromnych korkach i nie mamy ani czasu ani ochoty na żadne akcje, nawet te szczytne i warte propagowania. Inna sprawa, że jakoś wcale nie zauważyłam w mediach, aby ktoś taka akcję prowadził . Wprawdzie nie szukałam dokładnie (też przecież byłam na cmentarzu), ale raczej niewiele tego znalazłam. A szkoda – edukacji finansowej nigdy za wiele.

Sposobów na oszczędzanie jest wiele, ale wszystkie wymagają systematyczności, tylko wtedy są skuteczne. Trzeba wyrobić w sobie odpowiednie nawyki – zawsze gasić niepotrzebnie włączone światło (to mój konik), dokręcać kurki z wodą, przykręcać kaloryfery itp.itd. Na co dzień, nie tylko z okazji Dnia Oszczędzania czy w celu ratowania Ziemi. Na początku może być trudno, gdy “wejdzie nam to w krew”, jest to banalnie proste i niezauważalne. A oszczędności są i nie warto ich pomijać. Wprawdzie wydawać by się mogło, że to niewielkie kwoty, ale ciągły strumyczek takich drobnych oszczędności może się uzbierać w całkiem niezłą sumkę.
Można łatwo to sprawdzić. Wystarczy codziennie wieczorem zaglądać do portmonetki i wszystkie monety danego nominału np. złotówki wrzucać do skarbonki. A po miesiącu zajrzeć do skarbonki i sprawdzić, ile się uzbierało…..

 

Nasze śmieci codzienne

Czytałam ostatnio artykuł o tym, co można znaleźć przy sortowaniu śmieci. Była tam mowa również o tym, jak wiele żywności trafia do śmietnika. Automatycznie wywołało to u mnie refleksję, co można by znaleźć w moich śmieciach?
Nie, nie mam zamiaru opisywać zawartości kubełka na moje śmieci, nie o to mi chodzi. Istotniejsza jest tu jednak refleksja nad tym, ile tracimy wrzucając różne towary do śmieci i jak się to ma do oszczędzania?
Mieszkam w bloku i korzystam ze zsypu. Przed blokiem stoją kontenery na szkło, makulaturę i plastik. Segreguję śmieci, gdyż widzę w tym sens i chce mieć swój własny wkład w ochronę środowiska. Wszystko to, co nie pasuje tam – trafia do wiaderka, a potem do zsypu.

Nie lubię marnować żywności staram się, aby wszystko było na bieżąco zużywane. Czasem jednak niestety się zdarza, że coś się “schowa” gdzież w lodówce i przeterminuje. Niestety. Generalnie jednak staram sie nie robić wielkich zapasów. W dzisiejszych czasach na szczęście nie ma takiej potrzeby, wszystko można kupować na bieżąco. Warto tu pamiętać o tym, że zakupów nie powinno się robić będąc głodnym. Z pustym żołądkiem zawsze kupuje się więcej i może sie okazać, że nie zdążymy tego zjeść zanim się zepsuje. Dobrym rozwiazaniem jest duża zamrażarka – tam część żywności da się przechować znacznie dłużej. Ja zawsze w zamrażalniku mam pieczywo – na bieżąco jest tylko tyle ile trzeba na najbliższy posiłek. No, ale chleba nie potrafię wyrzucić do śmieci – ma to dla mnie jakiś wymiar symboliczny: chleb trzeba szanować. Na szczęście w domu jest pies, który chętnie zjada resztki ze stołu.
Ostatnio odczuwam kryzysowe czasy, więc stałam się szczególnie wrażliwa na marnowstwo. Co nie znaczy, że też nie zdarza mi się wyrzucać do smieci czegoś, co nie powinno tam trafić. Mimo wszystko jednak nie stosuję metody – lepiej się pochorować niż ma się zmarnować.
Miałam kiedyś znajomą, która barwnie opowiadała jak oszczędza na żywności:

znalazłam w lodówce kawałek kiełbasy, była trochę zielona, więc z wierzchu to odkroiłam, obmyłam i przemieliłam w maszynce do mięsa. Dodałam potarty ser, majonez i coś tam jeszcze – wszyscy wcinali jak małpa kit.

Sama nigdy tego nie próbowałam i raczej nie zalecam takiej metody. Co nie oznacza, że nie warto się zastanawiać nad tym, co wrzucamy do smieci. I dlaczego tam trafia…

Mój dług publiczny

Nie da się dłużej ukrywać okrutnej prawdy – my wszyscy obywatele Najjaśniejszej RP mamy długi. I nie tylko, że poważne, ale w dodatku – rosnące w tempie zastrasząjącym. W chwili, gdy piszę te słowa wyglada to tak:

dług publiczny - 28 września 2010

Najprościej byłoby – gdyby każdy z nas po prostu poszedł i wpłacił 19 014zł jako darowiznę na rzecz skarbu państwa. I ja od razu melduję, że nie dam, gdyż nie mam. Ponadto mam podejrzenia, że w tej sytuacji jest zdecydowana większość, trzeba więc szukać innego rozwiązania problemu.
Można oczywiście odwrócić się i udawać, że to nie mój problem, niech martwi się rząd. Co to jednak zmieni? Od dwudziestu lat żyjemy w wolnym kraju i kto jak nie my jesteśmy za niego odpowiedzialni? Co więc możemy zrobić, żeby przynajmniej zatrzymać ten licznik? Pojedyńczy człowiek – prawie nic. Jednak jest coś takiego jak efekt skali – prawie nic pomnożone przez 38 milionów może coś tam dać. 
Jakie działania w skali mikro mogą przynieść efekty w skali makro? Cóż, trzeba pomyśleć. Moja propozycja na dziś – to przyjrzeć się naszym śmieciom. Jeżeli szybko nie ograniczymy ilości śmieci biodegradowalnych na składowiskach – zaczniemy płacić karę 40 tysięcy euro dziennie. I to z zaliczeniem od 17 lipca tego roku:
Śmieci nasze kosztowne
Licznik dlugu przyspieszy dodatkowo. Musimy więc zacząć segregować śmieci i to od zaraz. No i przypilnować włodarzy naszych miast i wsi, aby stworzyli w okolicy możliwości ich utylizacji. Czy okres kampanii wyborczej nie jest do tego wymarzony? Zapytajmy kandydatów walczących o nasze głosy – jak chcą rozwiązać ten problem? W moim Gdańsku wprawdzie dużo się tu dzieje, ale może dałoby się przyspieszyć pewne prace?
Suchy plastik, mokra makulatura
Na dziś tyle. Może jutro przyjdzie mi do głowy kolejny pomysł?

Godzina dla Ziemi

W ramach oszczędzania – może warto oszczędzić także trochę nasze środowisko naturalne? Dać odpocząć naszej Ziemi? Dziś wieczorem o godz.20.30 WWF organizuje cykliczną akcję “Godzina dla Ziemi”. Ludzie na całym świecie na godzinę wyłączają światło (i wszystkie inne możliwe odbiorniki energii). Ja się przyłączam. Wszystkich zapraszam również do zarejestrowania się na stronie WWF:
Godzina dla Ziemi



 

%d