Zainspirował mnie bank

Kilka miesięcy temu bank Millennium prowadził bardzo intensywną kampanię reklamową swojej karty kredytowej Impresja. Wprawdzie korzystam na co dzień z usług tego banku, ale mając już kartę kredytową – nie byłam zainteresowana żadną nową. Kiedy jednak miesiąc temu bank do mnie zadzwonił i zaproponował wymianę mojej starej karty na Impresję – zgodziłam się. Wszystkie limity, opłaty itp. – bez zmian, po stronie plusów – rabaty w licznych sklepach. W końcu zakupy kartą i tak robię, a rabaty bardzo lubię. W listopadzie zaczęłam korzystać z karty Impresja i siłą rzeczy – sprawdzać – gdzie mam te rabaty. Empik, Deichman, Carrefour – pasują. Wprawdzie nie codziennie, ale bywam tam. Dodatkowo zainteresowałam się delikatesami “Piotr i Paweł”, które do tej pory jakoś mało mi były po drodze. Zaczęłam googlać w poszukiwaniu gazetki i trafiłam do ich sklepu internetowego. Okazało się, że te same zakupy co w sklepie – mogę zrobić w sieci. Przyjrzałam się ofercie i spodobało mi się to. Aktualnie nie mam samochodu, więc kwestia większych i cięższych zakupów wcale nie jest wydumanym problemem. Teoretycznie można skorzystać z taksówki, ale podraża to tak koszty, że wszelkie szukanie rabatów robi się w tym momencie bezsensowne. No, a skoro tu mogę zamówić i przyniosą mi do domu? Chwyciłam myszkę i wybrałam się na zakupy. Zasady są proste. Minimalna kwota zamówienia – 80zł, koszt dostawy – 10zł. Przy zamówieniu powyżej 150zł – dostawa za darmo. Pozamawiałam trochę, koncentrując się głównie na towarach ciężkich. Skoro mam mieć dostawę do domu? Zaczęłam od 3 zgrzewek wody mineralnej, której akurat dużo pijemy. Ziemniaki też zamówiłam – jak szaleć to szaleć. No i jeszcze wiele innych artykułów, które kupuję regularnie, a ceny nie były wygórowane. W końcu “Piotr i Paweł” to delikatesy, a nie dyskont.
Cena końcowa wyszło ok.160zł. Zatwierdziłam, w uwagach wpisując jeszcze prośbę o pokrojenie kiełbasy krakowskiej (wybierałam firmy Krakus, więc byłam pewna, że jakość będzie dobra). Następnie wybrałam godzinę dostawy (tego samego dnia w godz.18 – 20), zapłaciłam online kartą Impresja (oczywiście dostęne są także inne formy płatnosci) i już. Po południu “Piotr i Paweł” jeszcze do mnie zadzwonił i ustalaliśy korektę zamówienia (nieistotne drobiazgi), a wieczorem przyjechał kurier. Wszystko ładnie zapakowane w kartonach. Nabiał i wędliny – przywiezione w przenośnej lodówce. Naprawdę jestem pod wrażeniem. Widać profesjonalizm.
Zakupy w domu, siedzać w fotelu i popijając kawę. Czy tak nie powinno być w każdym sklepie? I pomyśleć, że zainspirował mnie bank….

Formalności czas rozpocząć

Wyglada na to, że moje “wakacje” dobiegają końca. Wprawdzie były bardzo pracowite, cały czas jeszcze chodzę na kurs pozyskiwania i rozliczania środków unijnych, ale wygląda na to, że już wkrótce pożegnam się ze statusem osoby bezrobotnej. Jak już pisałam wcześniej – na początku października składałam wniosek do Urzędu Pracy o dofinansowanie rozpoczęcia działalności gospodarczej:
Szkolenie z urzędologii czyli zadawanie głupich pytań
W ubiegłym tygodniu otrzymałam informację, że przyznano mi dotację. Mam już założoną specjalną lokatę w banku jako zabezpieczenie (alternatywa w stosunku do poręczenia osoby fizycznej) . To na wypadek, gdybym nie wytrzymała przez rok. W tym tygodniu umowa ma być gotowa do podpisu. Potem jeszcze oczekiwanie na potwierdzenie blokady przez bank (w Millennium podobno trwa to tydzień i przyznane środki trafią na moje konto. W tym momencie tracę status osoby bezrobotnej (choć szkolenie będę mogła dokończyć). I dopiero wtedy będę mogła zacząć rejestrację DG w urzędach.
Już się boję, ale zaczynam tworzyć harmonogram tego, co i w jakiej kolejności muszę zrobić. I trzymam kciuki sama za siebie.

Długi nasze powszednie….

Środa 17 listopada to Ogólnopolski Dzień bez Długów. Wydawać by się mogło, że data jest przypadkowa, ale tak naprawdę – listopad to dobry miesiąc na pewne przemyślenia. Właśnie wpadamy w okres, gdy nadchodzące święta Bożego Narodzenia powodują wzrost naszych skłonności do nadmiernego zwiększania wydatków. Kolorowe choinki, mikołaje, światełka wprowadzą nas za chwilę w nastrój, zaczniemy myśleć o prezentach, o tym, że w święta nie można oszczędzać i coś nam się od życia należy. I rzucamy się w wir zakupów. Pół biedy – jeśli za nasze oszczędności. Jeśli jednak jest ich za mało, a oferty szybkich kredytów i rat 0% kuszą na każdym kroku – to łatwo o przesadę. Czy już spłaciliśmy ubiegłoroczne kredyty? A może wpadliśmy w taką spiralę zadłużenia, że i tak nie widzimy wyjścia z naszej sytuacji? I chcemy chociaż w święta o tym nie myśleć?
Odsuwanie problemów nie jest rozwiązaniem – nie znikną same. Może warto skorzystać z porad fachowców? Nawet z beznadziejnej sytuacji jest wyjście (chociaż rzadko kiedy bezbolesne – na wygraną w totolotku lepiej nie liczyć). Sprawdźmy – jakie mamy możliwości wyjścia z klinczu. A jeśli jeszcze nie jest tak źle – to skorzystajmy z porad co zrobić, aby nie wpaść w kłopoty.

Ogólnopolski Dzień bez Długów

 

Raj podatkowy w regulaminie banku

Przy różnych okazjach, w wielu różnych miejscach, także w sieci podpisujemy lub potwierdzamy online zapoznanie się i akceptację rozmaitych regulaminów. Większość z nas pewnie omiata całość wzrokiem, ewentualnie sprawdzając czy na końcu nie ma jakiś gwiazdek. Tak naprawdę – to ja też często tak robię. Tym bardziej, że takie umowy/regulaminy pisane są na ogół suchym językiem urzędniczo-prawniczym, który u przeciętnego odbiorcy wywołuje dziwne efekty wyłączające mózg. Czasem jednak trzeba się przełamać i przeczytać tekst uważnie. Zrobiłam tak z regulaminem karty internetowej BZWBK (pisałam o jej testowaniu w poprzednich notkach) i spotkała mnie niespodzianka. Owszem, regulamin jak regulamin, ale muszę przyznać,  że rozbawiło mnie określenie “raj podatkowy” w jednym z punktów. Duży plus dla twórców tego regulaminu – nazywanie rzeczy po imieniu, bez kombinowania prawniczo-urzedniczą nowomową jest z pewnością warte pochwały. Wolę sobie nawet nie wyobrażać – jak opisowo można by to nazwać. A tak – raj podatkowy i link do wykazu państw za takie uważanych.
Dodatkowy efekt był taki, że na całość regulaminu spojrzałam znacznie przychylniej.
A główne zasady korzystania z karty są takie:

  • karta internetowa jest kartą wirtualną. Można nią płacić tylko i wyłącznie w internecie. Nie ma plastiku, można ją sobie natomiast wydrukować
  • każdy może założyć sobie taką kartę. Nie ma tu weryfikacji i sprawdzania w jakiś bazach typu BiK itp. – choć nie jest to też karta kredytowa. Wydamy za jej pomocą tylko tyle, ile wcześniej zostało tam wpłacone
  • na koncie karty może znajdować się maksymalnie 3000zł, a roczny limit wpłat wynosi 10000zł
  • jeden użytkownik może posiadać co najwyżej 10 kart
  • transakcje internetowe wykonywane w walucie zagranicznej przeliczane są na euro, a następnie na złotówki i w tej walucie księgowane na rachunku karty
  • zgromadzone na rachunku karty kwoty można wypłacić na żądanie. Bank ma na to do 30 dni
  • reklamacje związane z nieautoryzowanym użyciem karty można składać osobiście w każdym z oddziałów banku lub e-mailem. Rozpatrzone będą w ciągu 14 dni od zgłoszenia
  • użytkownik zobowiązuje się do nieprzekazywania karty do krajó wspierajacych terroryzm oraz rajów podatkowych (!) . Wykaz tych krajów – w formie linku w regulaminie
  • za pośrednictwem karty internetowej nie można opłacać usług typu Mail/Telephone Order czy quasi-cash (internetowe zakłądy bukmacherskie czy wirtulane kasyna)

Tyle w skrócie na temat regulaminu. Oczywiście bardzo są tu istotne wszelkie prowizje i opłaty pobierane przez bank. To już jednak temat na kolejną notkę.

Kontrola wydatków na karcie internetowej

Jak już pisałam w poprzednich notkach – cały czas testuję kartę internetową BZWBK. Zdążyłam wykonać kilka transakcji – poszło naprawdę szybko i sprawnie. Płatności były zatwierdzane od razu – o czym dowiadywałam się zresztą od odbiorcy płatności, a nie z banku. Trochę szkoda, że BZWBK nie wykorzystuje możliwości powiadamiania o dokonanej płatności. Skoro loginem do systemu jest adres mailowy – przecież aż się prosi, aby wykorzystać ten kanał do kontaktu z użytkownikami. Tym bardziej, że możliwości kontroli wydatków na karcie internetowej są niestety ograniczone i stanowią poważną wadę. Ja swoją kartę internetową założyłam tylko po to, aby ją sprawdzić. Przelałam tam niewielką kwotę i dokonałam kilku płatności. Kontrolując stan karty codziennie – wiem kiedy, ile i na co wydaję. Problem w tym, że system tu akurat jest mało przyjazny. Owszem, kwota do wykorzystania ciągle mi się zmienia, ale zdecydowanie brakuje mi tu opcji “płatności autoryzowane”. W ostatnim okresie dokonywałam płatności w dniach 3, 5, 8 listopada. Odpowiednie kwoty uszczupliły dostępne środki na koncie, ale dostępna online historia transakcji kończy się na 30 października. Nie wiem jak to wygląda w przypadku innych produktów bankowych BZWBK, ale mając klasyczną kartę kredytową w banku Millennium – mam tam szczegółowy podgląd do wszystkich transakcji autoryzowanych, nawet jeżeli nie zostały jeszcze zaksiegowane. W przypadku większych kwot i znacznej ilości płatności – ma to duże znaczenie. Owszem, mogę prowadzić osobny wykaz w formie np. arkusza Excela, ale człowiek jest z natury leniwy. Czy bank nie móglby nas w tym wspomóc? Tym bardziej, ze karta internetowa już z samej definicji jest do wykorzystania tylko i wyłącznie w sieci, w której niestety aż się roi od różnych wirusów i trojanów. Zdecydowanie lepiej więc mieć możliwość reagowania na dziwne płatności jeszcze przed ich zaksięgowaniem.
Polecam do rozważenia administratorom systemu BZWBK.

Opodatkowany abonament medyczny

Abonament medyczny w wielu firmach stanowi całkiem niezłą formę dodatkowego wynagradzania pracowników. Nie tylko zyskuje się na tym finansowo (leczenie prywatne jest bardzo kosztowne), ale dodatkowo jeszcze – są szanse na to, aby do lekarza trafić w rozsądnym terminie, a nie za pół roku. Jednym słowem – same korzyści. A skoro są korzysci – czy może dziwić fakt, ze zainteresował się nimi fiskus?
Abonament medyczny? Nie, dziękuję
Sprawa jest poważna i dyskusyjna. Skoro skarbówka chce ściągnać podatki – to nie łudźmy się – ma możliwości ich wyegzekwowania. Wiadomo też, że pracodawcy będą starali się jak
największą część tych zobowiązań przerzucić na bezpośrednich beneficjentów czyli pracowników. I tak jak w przypadku bieżących obciążeń – pewnie nie da sie przed tym uciec, tak już w przypadku zaległych zobowiązań może to nie być takie proste i to z kilku powodów.
W mojej byłej firmie też był opłacony abonament medyczny. Dotyczyło to wszystkich pracowników – bez możliwości wyboru. Po prostu pewnego dnia przyszła informacja pocztą korporacyjną, że taki abonament jest dostępny dla każdego pracownika. Poza tym – linki do zasad korzystania i zakresu usług medycznych. Nie było pytania – kto chce skorzystać i jakie ewentualne mogą być tego skutki podatkowe. Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że w ramach tego abonamentu są też okresowe badania lekarskie, które z definicji są kosztem pracodawcy, a nie pracownika.
Cóż, ciekawe jak rozwinie się sytuacja. Czy mój były pracodawca zdoła mnie obciążyć kosztami? Całkiem możliwe – wystarczy, że w PIT-11 za bieżący rok dopisze mi odpowiednią kwotę. Jakoś jednak nie widzę możliwości, aby dało się tu wepchnąć zaległe odsetki.
Z pewnością sprawa jest rozwojowa i jeszcze sporo o tym usłyszymy.

Zakładanie karty internetowej

Zgodnie z treścią poprzedniej notki:
Bezpieczne zakupy w sieci
pora na dalsze informacje związane z internetową kartą płatniczą BZWBK.
Na stronie http://prepaid.bzwbk.pl/ wybieramy opcję Karty internetowe:

BZWBK 

Na kolejnej stronie – wybieramy opcję Zamów teraz. Jeżeli jesteśmy już zarejestrowanym  użytkownikiem – logujemy się. Nowi użytkownicy wybierają opcję Zarejestruj. W jednym i drugim przypadku trafiamy już jednak na bezpieczną stronę – zaczynającą się od https, z kłódeczką w adresie.
Rejestrując nową kartę – wybieramy opcję Karta internetowa. Automatycznie pojawia się dodatkowa opcja:  Czy posiadasz kartę plastikową? Zaznaczamy pole Nie.

BZWBK - karta internetowa 

Kolejne okna to już wpisywanie danych osobowych koniecznych do założenia konta. Dane typowe, bez większych niespodzianek, ale na kilka spraw warto zwrócić uwagę.
Naszym loginem do konta będzie adres poczty internetowej. Możemy wykorzystać już istniejący, możemy założyć nowy, przeznaczony tylko do tego celu. Decyzja należy do nas – w momencie zakładania konta musimy jednak już to wiedzieć. Jednym z najważniejszych elementów jest tu też hasło – to akurat oczywiste. Zaszaleć z superbezpiecznym hasłem tu zbytnio nie można. Owszem, jest możliwość użycia cyfr i liter (8 do 20 znaków), ale żadnych znaków specjalnych. Czy to wystarczające zabezpieczenie? Raczej tak – w końcu to konto jest używane tylko do płatności internetowych. Trzymamy tam niewiele środków i to tylko na chwilę. Wystarczy pilnować więc numer karty i hasło i nic niepokojącego nam nie grozi. Zakładam przy tym, że standardem jest podstawowa ochrona komputera (antywirus i firewall) – tu w ogółe nie ma dyskusji. Na wszelki wypadek jednak numer CVV (czyli numer umieszczony za paskiem magnetycznym na normalnej, plastikowej karcie), niezbędny do autoryzacji transakcji kartą internetową – bank wysyła nam w formie SMS-a. Bez telefonu komórkowego nie da się więc założyć i korzystać z takiej wirtualnej karty internetowej. Numer CVV nie jest widoczny nigdzie w opcjach konta i jego utrata uniemożliwi nam płatności. Prawie jak PIN – warto go gdzieś zapisać, oczywiście w rozsądnym miejscu.
Innych niespodzianek w trakcie zakładania konta nie zauważyłam. Ponieważ jednak w kontaktach z bankiem zawsze najważniejsze jest to co w regulaminie i w cenniku wpisano drobnym druczkiem – trzeba się temu też przyjrzeć. To już jednak temat na osobną notkę.

%d