Przedłużenie ważności konta Orange

Każdy posiadacz telefonu “na kartę” czyli bez abonamentu wie, jak męczące może być pilnowanie terminu ważności konta. Co z tego, że na koncie są środki, skoro konto na połączenia wychodzące jest już nieważne, a za chwilę nie będzie można odbierać połączeń przychodzących? Owszem, można (a chcąc utrzymać konto i zachować numer nawet trzeba) konto doładować, ale odsuwa to problem tylko na chwilę. Dla kogoś, kto taki telefon na wykorzystuje głównie do połączeń przychodzących może się też okazać, że ciągłe doładowania powodują uzbieranie się większej kwoty, którą trudno racjonalnie wykorzystać.
W takiej sytuacji bardzo dobrym rozwiązaniem jest skorzystanie z promocji “Konto ważne rok w Orange”. Wystarczy wysłać SMS-a o treści START na numer 8002 i już – ważność konta jest przedłużona o 365 dni. Po 3 miesiącach od aktywacji numeru – SMS jest bezpłatny (wcześniej kosztuje 3zł).

Pełen regulamin promocji jest tu:

Regulamin KWR

Testowałam już dwukrotnie, promocja działa.

Reklama źródłem bojkotu

Okres przedświąteczny to wielkie żniwa dla handlowców. Zaczyna się już na początku listopada, a kończy wyprzedażami na przełomie grudnia i stycznia. Chętnie z tego korzystamy, kupując dużo więcej i chętniej niż w innych porach roku, nawet reklamy nie są nam potrzebne. Choć oczywiście reklam wokół jest mnóstwo – każda przypomina nam o konieczności kupienia prezentów oraz obfitego zaopatrzenia stołu. To nie pora na oszczędności i nawet brak pieniędzy nie jest żadną wymówką. Zresztą reklamy banków i różnego rodzaju firm pożyczkowych tu też wskazują proste rozwiązania: nie masz pieniędzy na prezenty – weź kredyt, pożyczkę, wystąp o kartę kredytową. 

Reklam wokół nas jest już tak dużo, że w większości przestajemy zwracać na nie uwagę. Chcąc się wybić – trzeba stworzyć reklamę zdecydowanie wyróżniającą się na tle innych. Nie jest to łatwe, czasem jednak zdarza się, że z pomocą przychodzi ogłoszony bojkot konsumencki. Gdy ten bojkot jest ogłaszany z przyczyn ideologicznych – nagle prosta i zwyczajna reklama robi się sławna.
Na okres przedświąteczny ogłoszono póki co bojkot:

  • Empiku – za wyemitowanie reklam telewizyjnych z Adamem Darskim (Nergalem) oraz Marią Czubaszek. Uzasadnienie proste: Święta Bożego Narodzenia to święta katolickie, silnie zakorzenione w tradycji i kojarzące się z rodziną, więc ani satanista Nergal ani aborcjonistka Czubaszek nie mają prawa do tych świąt….
    Na Facebooku powstała nawet specjalna grupa “Nie kupuję w Empiku”. 
  • Lidla – za to, że w reklamie mowa jest nie o Świętach Bożego Narodzenia, a o “tych wyjątkowych dniach”. Portal Fronda publikuje nawet wzór maila z protestem.

Każdy ma prawo do swoich poglądów, a także wyboru sklepów, w których wydaje swoje pieniądze.Obawiam się jednak, że tego typu akcje są kompletnie bezsensowne. Przede wszystkim, patrząc z punktu widzenia wiary – to nie zakupy decydują o tym, jak przeżywamy święta. Próby siłowego wprowadzania sacrum do galerii handlowych nie są dobrym pomysłem i skutkują tym, że coraz bardziej zaczną się kojarzyć tylko z komercją. Na pewno o to chodzi? Pomijam już fakt, że taki bojkot, nagłaśniając daną reklamę, może wywołać efekt zupełnie przeciwny od zamierzonego. Z punktu widzenia Empiku czy Lidla nie obawiałabym się spadku sprzedaży. Z punktu widzenia inicjatorów tych bojkotów – zastanowiłabym się, czy za chwilę nie pojawi się kolejna kontrowersyjna reklama, której celem będzie świadoma prowokacja, obliczona na bojkot.
Za chwilę okaże się, że zabraknie niebojkotowanych sklepów i w ogóle nie będzie gdzie zrobić przedświątecznych zakupów.

A skoro o reklamie mowa – to tu reklama książek o reklamie:

Sklepy Real – czy warto robić zakupy?

W ostatni piątek wybrałam się na zakupy do sklepu Real. Kiedyś bywałam tam często, ale przez ostatni rok jakoś tak wyszło, że zupełnie było mi nie po drodze. Tym razem jednak wybrałam się specjalnie właśnie tam – miałam w planach zakup materiałów biurowych: skoroszyt, tani papier do drukarki itp. Kiedyś właśnie tam kupowałam tego typu artykuły – duży wybór, przystępne ceny.

Nastawiłam się na zmiany – kilka miesięcy temu słyszałam, że sieć Real została wykupiona przez Auchan. W moim sklepie ich nie dostrzegłam. Może nie wszystkie sklepy zostały wykupione? Marka Real była widoczna wszędzie, były wyłożone gazetki Real (znajduję je także w swojej skrzynce pocztowej) normalnie działały karty Payback. Na pierwszy rzut oka nie zmieniło się nic. Jednak z samych zakupów nie jestem zadowolona. Pod tym względem zmieniło się i to na gorsze. Oferta artykułów biurowych znacznie mniejsza, a ceny wcale nie takie atrakcyjne. Na półkach bałagan. Skoroszyty musiałam wyszukiwać – pomieszane, bez ładu i składu. Ceny segregatorów wysokie – zrezygnowałam z ich zakupu.
Skoro byłam już w sklepie – przyjrzałam się też całej ofercie. I też mało mi się spodobała. Kosze, w których kiedyś były eksponowane towary w promocji to obecnie misz-masz rozróżniamy ceną: tu wszystko po 5zł, a tu 10zł, tam 15 zł itp. W każdym koszu typowe mydło i powidło, zerknęłam z daleka i zrezygnowałam z wyszukiwania tego, co ewentualnie mogłoby mnie zainteresować. Artykuły spożywcze – jak na hipermarket – wysokie. U siebie na osiedlu w sklepach Intermarche czy Merkus ceny nie są wyższe, a w wielu wypadkach – dużo niższe. Zajrzałam na słodycze – w końcu zbliżał się Dzień Dziecka. Kupiłam m.in. dużą czekoladę Wedla i żelki Harribo – w promocji. Dzień później zobaczyłam, że taką samą czekoladę mogłam kupić na osiedlu, również w promocji, o prawie 2zł taniej. Żelki – o złotówkę taniej.

Nie wiem, co stało się z Realem – kiedyś był to mój ulubiony hipermarket. Teraz nie sądzę, abym się znowu tam wybrała na zakupy. Zdecydowanie nie warto.



Elektroniczna faktura UPC

Poprzednia notka poświęcona była UPC i  elektronicznemu rozliczeniu zamiast faktury:

Elektroniczne rozliczenie zamiast faktury

Wygląda na to, że jednak można. Za ubiegły miesiąc dosłano mi fakturę w wersji papierowej i zgodnie z obietnicą w tym miesiącu wystawiono mi elektroniczną fakturę, a nie rozliczenie. Właśnie przed chwilą ja pobrałam.
Jeśli ktoś potrzebuje również fakturę, a nie tylko rozliczenie – na wszelki wypadek radzę nie dzwonić, tylko skorzystać z formularza kontaktowego i korespondencję z UPC prowadzić drogą mailową. Ja nauczyłam się tego już wcześniej, gdy niezgodnie z ustaleniami telefonicznymi, nie wyłączono mi pakietu bezpieczeństwa, z którego w ogóle nie korzystałam, ale płacić musiałam. Próbując się wówczas odwołać do rozmowy z konsultantką infolinii i proponując odsłuchanie nagranej rozmowy – dowiedziałam się, że nie ma takiej możliwości, gdyż rozmowy są nagrywane tylko i wyłącznie w celach szkoleniowych. Cóż, czasem warto mieć jakiś ślad ustaleń, więc teraz na wszelki wypadek – nie rozmawiam, a mailuję. Efekty są.


Elektroniczne rozliczenie zamiast faktury

Abonentką UPC jestem już od wielu lat. Ze średnim zadowoleniem, choć ogólnie jestem zadowolona z oferty, za to poziom obsługi klienta uważam za mało satysfakcjonujący i to z tendencją zniżkową – moim zdaniem jest coraz gorzej.
Kilka dni temu, jak co miesiąc dostałam maila od UPC. W tytule jak zwykle – powiadomienie o wystawieniu elektronicznej faktury. Za to w treści już mowa jest nie o elektronicznej fakturze, a elektronicznym rozliczeniu. I rzeczywiście – poza zalogowaniu się okazało się, że faktury nie ma, za to jest rozliczenie: jaka należność, jaki stan konta i bilans. Mnie akurat mało to satysfakcjonuje – koszt internetu wliczam w koszty DG, więc potrzebuję faktury VAT.  Wypełniłam więc formularz kontaktowy UPC i zapytałam, w jaki sposób mogę otrzymać fakturę, a nie rozliczenie. Muszę przyznać, że odpowiedź dostałam już następnego dnia – z reguły trwało to zdecydowanie dłużej.

 

Szanowna Pani,
informuję, że nasza firma nie ma obowiązku wystawiania faktur za usługi telekomunikacyjne dla innych podmiotów niż podmioty gospodarcze.
Potwierdzam, że przekazałam Pana sprawę do Działu Billingu.
Od następnego okresu rozliczeniowego będą dla Pani wystawiane faktury zamiast rozliczeń.
Życzę zadowolenia z usług UPC.

(…)

Fajnie, rzeczywiście kliencie indywidualni nie muszą dostawać domyślnie faktury, standardowo jest to paragon, czy, w przypadku UPC – rozliczenie. Na żądanie klienta sprzedawca ma jednak obowiązek wystawić fakturę i to również dla klienta indywidualnego. Zaparłam, nie widząc powodu, dla którego miałabym zrezygnować z faktury w tym miesiącu. Kontynuowałam korespondencję, podpierając się ustawą o VAT i poprosiłam o wystawienie faktury VAT do rozliczenia nr…  Przy okazji zapytałam też retorycznie – dlaczego zmiany nie zostały zapowiedziane wcześniej. Tu w odpowiedzi dowiedziałam się, że przecież w mailu była informacja o tym, że mogę pobrać elektroniczne rozliczenie. Może szkoda tylko, że nie zmieniono tematu maila – tam nadal jest mowa o fakturze.
W każdym razie – na dzień dzisiejszy czekam na fakturę za m-c kwiecień, wysłaną w formie papierowej, drogą pocztową. Zaoszczędzę więc na druku – choć raz. Niestety, UPC ma dziwny zwyczaj – dla tych klientów indywidualnych, którzy korzystają z internetu – automatycznie przestają przychodzić faktury papierowe, całość (w tym druk do zapłaty) jest tylko w formie elektronicznej. Z pewnością dla firmy tak jest łatwiej i przede wszystkim – taniej, ale moim zdaniem jest to przerzucanie kosztów na klienta. Inna sprawa, że komputer podłączony do internetu wcale nie jest tożsamy z posiadaniem drukarki – nie wiem, na jakiej podstawie więc UPC przyjmuje takie założenie?

A przy okazji – potestowałam trochę Moje UPC – nowy portal dla klientów. To już jednak temat na osobną notkę – uwag mam całkiem sporo.


Google Adsense na Prima Aprilis

Prima Aprilis – dzień żartów i robienia kawałów, fajny i sympatyczny zwyczaj. Przeglądając dziś internet – trzeba bardzo uważać, żeby nie dać się nabrać.

Weszłam dziś na swoją stronę Google AdSense i zobaczyłam taki obrazek:

 Google AdSense

Jak widać – dziś nikt ani z Marsa, Jowisz ani nawet z Neptuna nie kliknął w reklamę umieszczoną na moich blogach 🙂

Muszę sprawdzić, czy wyszukiwarka Google działa tylko w Ziemskiej przestrzeni internetu, czy też rozszerzyła swoje działanie?


Druk na żądanie czyli tak powinno być w każdej księgarni…

Potrzebowałam ostatnio pewnej książki – konkretnie tej:



Przeszukałam księgarnie internetowe, pobiegałam po księgarniach w realu i niestety – nigdzie jej nie znalazłam. Jedyne miejsce, gdzie była dostępna to internetowa księgarnia Helion, ale przeraziło mnie to, że był to druk na żądanie. Obawiałam się, że potrwa to bardzo długo, a na czasie też mi zależało.
Musiałam jednak zdecydować się na taką opcje, wychodząc z założenia, że “lepiej późno niż wcale”. Spotkała mnie bardzo miła niespodzianka. Książkę zamówiłam we wtorek 30 kwietnia po południu, a wczoraj czyli w środę 8 maja przesyłka była w domu. Biorąc pod uwagę, że przypadało to na Wielką Majówkę, kiedy życie wszędzie zamiera – jestem naprawdę pod wielkim wrażeniem. Mistrzostwo.


Tak powinno być w każdym sklepie

Od kilku tygodni, chcąc ograniczyć codzienne koszty, zdigitalizowałam jeden z swoich nałogów – przerzuciłam się z tradycyjnych papierosów na e-papierosa. Pisałam o tym tu:
Radykalne ciecie kosztów
Jestem bardzo zadowolona z tej zmiany, gdyż nie tylko, że kosztuje to zdecydowanie mniej, ale w dodatku jest prościej i nie muszę już wychodzić na balkon.
Zestaw, z którego korzystam to Black Joye firmy e-Bull. Kupiliśmy komplet 2 e-papierosów – jeden dla mnie, drugi dla syna. I do soboty było OK. W sobotę okazało się, że e-papieros syna padł. Bateria w porządku, wysiadła ta część, gdzie wlewa się liquid.  Nawet wymiana grzałki nie pomogła.
Sprawdziłam w internecie – kosztuje to ok.30zł. Biorąc pod uwagę, że to nawet nie 3 paczki zwykłych papierosów, wybór był prosty. Wczoraj udałam się do sklepu i zaczęłam od tego, że nawet miesiąc nie minął, a już nie działa. Sprzedawca sprawdził i od razu, bez najmniejszego problemu wyjął nowy na wymianę. Za darmo. Przy okazji dowiedziałam się, że niezależnie od tego, że ta część okazała się felerna, to przypadek – sam zestaw jest “z górnej półki” i jest naprawdę dobry.
Po raz kolejny okazało się, że jednak nie warto kupowac byle czego i byle gdzie. Jestem pod wrażeniem. Czy tak nie powinno być w każdym sklepie?


A każdego, kto tu zajrzał przed 28 lutego 2013, proszę o głos na mój blog. Wystarczy kliknąc – to nic nie kosztuje.

KONKURS

Zmiana dla zmiany czyli jak nie zarządzać firmą

Fatalne wyniki finansowe TP SA spowodowały ostre tąpnięcie kursu akcji, a nawet chwilowe zawieszenie handlu tymi akcjami.Jest źle, a będzie jeszcze gorzej, perspektywy niestety nie rokują dobrze. Tym bardziej, ze zapowiadane są kolejne zwolnienia pracowników.
Jakoś nie potrafię się tym nie przejmować, gdyż jest to firma, w której przepracowałam wiele lat. Odeszłam 3 lata temu, na własną prośbę. Gdyby nie to, pewnie teraz przygotowywałabym się do tego, że zostanę zwolniona.

Od kilkunastu już lat pracę w TP SA można określić słowami “jedyny stały element to ciągłe zmiany”. Można to zrozumieć – zmienia się świat, pojawiają się nowe technologie, konkurencja też nie śpi. Zmiana może i powinna być ożywcza i wnosząca wartość, a w TePsie niestety tego zupełnie się nie czuło. Przez cały czas miałam wrażenie, że jedynym celem wszelkich zmian jest tylko i wyłącznie redukcja zatrudnienia i to tak, żeby pracownicy odeszli sami i nie doszło do zwolnień grupowych. W ostatnich latach zmiany struktury odbywały się tak często, że chyba nikt już nie nadążał. Dochodziło do swoistych zapętleń – jednak zmiana dzieli dział na 2 działy, a kolejna – łączy to co wcześniej zostało podzielone. I za każdym razem – łączy się to z redukcją zatrudnienia. Ani razu nie spotkałam się z jakimkolwiek opracowaniem podsumowującym wprowadzone zmiany: to się sprawdziło, to nie i trzeba wprowadzić korekty. Wprost przeciwnie – już w momencie wprowadzenia jednej zmiany, mówiło się o następnych. I to nie w formie kolejnego etapu, pogłębiającego zastosowane zmiany, ale tak po prostu. Kolejna zmiana to kolejne zwolnienia pracowników – to wydawało się celem naczelnym. Efekt łatwy do przewidzenia. Coraz większa frustracja i poczucie niepewności wśród pracowników, na który nakłada się zamieszanie związane z nowymi strukturami. Bardzo ważnym elementem jest tu także sposób typowania osób do zwolnienia. Należałam do kadry kierowniczej, wręczałam wypowiedzenia kilkudziesięciu osobom, więc wiem jak to wygląda. Zasada jest prosta: funkcyjni związkowcy oraz SIP-owcy (SIP- społeczny inspektor pracy) są nie do ruszenia. Cóż, związków zawodowych w TP SA jest sporo, więc i takich “świętych krów” też wiele. W efekcie jednak kompetencje czy też zaangażowanie w pracę nie mają zupełnie znaczenia i nie decydują o tym, kto zostanie zwolniony. Zdecydowanie traci na tym jakość, gdyż w firmie jest coraz mniej osób o nią dbających, a poza tym – są już przemęczeni.
Czy można się potem dziwić, że np. wniosek o nowe częstotliwości dla szerokopasmowego internetu został przygotowany tak niechlujnie, że oferta została odrzucona w przetargu?

Zmiany dla samych zmian nie mają sensu, nie tak się zarządza firmą.

 



A każdego, kto tu zajrzał przed 28 lutego 2013, proszę o głos na mój blog. Wystarczy kliknąc – to nic nie kosztuje.

KONKURS

Dzwonię do pani/pana z nieznanego numeru

Każdemu pewnie zdarza się odbierać telefony z różnego rodzaju ofertami usług. Wystarczy gdzieś zostawić swój numer telefonu bank, operator czy jakieś towarzystwo ubezpieczeniowe, aby co jakiś czas móc usłyszeć, jaką to wspaniała oferta została do nas skierowana.
Ja mam uraz, żadnych ofert przez telefon nie przejmuję. Sparzyłam się raz i mam nauczkę na zawsze. Gdy odbieram taki telefon – od razu na początku informuję o tym.

Ostatnio obiektem zmasowanych ataków infolinii jest mój syn. W lutym kończy mu się umowa na komórkę z Orange’a i już teraz bez przerwy dzwonią do niego konsultanci z infolinii, aby skorzystał z nowej, specjalnie dla niego wybranej oferty. Przy okazji, kilka dni temu odebrał także telefon z ofertą ubezpieczenia – również od jednej z firm współpracujących z Orange. Wyświetlone połączenie pokazało numer “Nieznany”. Syn od początku tłumaczył, że nie jest zainteresowany, ale największe zdziwienie po drugiej stronie wywołał tym, że nie będzie udzielać żadnych informacji i zawierać umów komuś “nieznanemu”. Pani nie mogła zrozumieć, w czym jest problem, przecież się przedstawiła, a poza tym – nie ma możliwości zadzwonić z innego numeru….

To tylko fragment szerszego zjawiska, które w prostym sposób może zostać wykorzystane do mało uczciwych celów. Ktoś do nas dzwoni, numer albo się wyświetli albo nie. Ktoś po drugiej stronie przedstawia nam atrakcyjna ofertę, zgadzamy się i po kolei podajemy nasze dane osobowe, kody identyfikacyjne itp.itd. A skąd tak naprawdę wiemy, kto do nas dzwoni i z kim rozmawiamy? My mamy obowiązek uwiarygodnienia się, że my to my, a w drugą stronę to nie działa? Dlaczego?
Na szczęście zawsze można przerwać połączenie….


%d