Google przeprasza…

Kilka dni temu opublikowałam notkę o dziwnej wiadomości od Google. Dziś rano po otwarciu poczty, zobaczyłam nowy mail o treści:

Dear Publisher

Google recently sent you an email in English from publisher-policy-no-reply@google.com, with the subject of “policy breach notice,” regarding personally identifiable information.

The message was sent in error; we would like to convey our sincerest apologies for the alarm that this must have caused you and your colleagues.

You do not need to take specific action on this erroneous message however, due to the dynamic nature of publisher monetization we encourage you to periodically review our resources regarding PII.

As you know, our policies prohibit partners from sending us data that could be recognized or used by our systems as personally identifiable information. When we learn of violations, we notify the publisher and take swift action.

We know that you take user data and our program policies very seriously, and this message must have caught you off guard. For more information about the specific policies that govern passing PII to Google, and tips for continuing to keep your account compliant, please visit our help center.

Thank you, 

Jednym słowem, wszystko się wyjaśniło. Google przyznaje się do błędu, żadnego problemu z moim kontem nie ma. Odetchnęłam, gdyż wprawdzie wiem, że sumienie mam tu czyste, ale z tego co słyszałam – dyskusja z Google jest trudna i rzadko kończy się pozytywnie. Kilkoro moich znajomych osobiście się o tym przekonało….


Dziwna wiadomość od Google

Dostałam dziś dziwnego maila od Google’a:

Dear Publisher,

We have now verified that we are no longer detecting PII being passed to Google from the account(s) under your control.

Thank you for helping to resolve this matter.

Regards,

The Google Policy Team 

Zupełnie nie rozumiem, o co tu chodzi? Mam na swoich blogach włączone reklamy Google Adsense, oczywiście staram się trzymać zasad i nie klikam w nie. Na moim koncie nie działo się w ostatnim czasie nic specjalnego, żadnych zwiększonych kliknięć.
Jeżeli jest coś do wyjaśnienia, chętnie bym wyjaśniła, ale komu? W adresie nadawcy jest no-reply, więc tu się nie da. Po wejściu na konto Google – nie mam żadnych komunikatów, wszystko wydaje się prawidłowe.

Co to może być? Czy ktoś miał już podobny przypadek?


Google Adsense na Prima Aprilis

Prima Aprilis – dzień żartów i robienia kawałów, fajny i sympatyczny zwyczaj. Przeglądając dziś internet – trzeba bardzo uważać, żeby nie dać się nabrać.

Weszłam dziś na swoją stronę Google AdSense i zobaczyłam taki obrazek:

 Google AdSense

Jak widać – dziś nikt ani z Marsa, Jowisz ani nawet z Neptuna nie kliknął w reklamę umieszczoną na moich blogach 🙂

Muszę sprawdzić, czy wyszukiwarka Google działa tylko w Ziemskiej przestrzeni internetu, czy też rozszerzyła swoje działanie?


Zarabianie w sieci – reklamy kontekstowe

Czy w internecie da się zarobić jakieś pieniądze? Oczywiście, choć tak jak w świecie rzeczywistym – nie polega to na tym, że dostajemy fortunę za nic. Trzeba się trochę napracować, przede wszystkim tworząc wartościową treść i zdobywając czytelników, a i tak dla przeciętnego blogera zyski wcale nie są oszałamiające, tyle co na waciki. Owszem, są wyjątki, ale jest ich mało.
Myśląc o zarobkach na blogu czy na własnej stronie na pierwszy plan wysuwają się reklamy. Możliwości jest tu sporo.

Na pierwszy plan wysuwa się tu oczywiście reklama Google Adsense. Jest to model reklamy kontekstowej. Wyświetlane są reklamy pasujące do treści publikowanej na danej stronie czyli jeżeli np. piszemy o banku – to są duże szanse na to, że pojawi się reklama właśnie banku czy jakieś instytucji finansowej. 
Płatności są naliczane za każde kliknięcie w reklamę – od kilku do kilkudziesięciu eurocentów. Wypłaty są realizowane przelewem na konto, po osiągnięciu na koniec miesiąca kwoty co najmniej 70€.
Samo włączenie reklamy na stronie nie jest problemem. Interfejs jest w miarę prosty, ustalamy wygląd i format reklamy, system generuje kod, który wklejamy na blog czy na witrynę. Zdecydowanie istotniejszym problemem jest tu fakt, że Google ma swoje twarde zasady, rygorystycznie ich przestrzega i praktycznie nie ma odwołania od decyzji. Każdy, kto spróbuje tu kombinować i chcąc zwiększyć zyski, klika w reklamy na własnej stronie czy rozsyła maile do znajomych podając link, prosząc o wejście na stronę i kliknięcie w reklamę, ma duże szanse na otrzymanie bana i to na zawsze. Google kończy współpracę i zamyka konto.
Ja sama mam na swoich blogach reklamy Google. Gdy kiedyś zacięła mi się myszka i kliknęłam sobie w reklamę – na wszelki wypadek od razu zgłosiłam to do Google’a. Tak na wszelki wypadek. Od pewnego czasu swój kanał Youtube też mam powiązany z kontem Google Adsense. Oznacza to, że na publikowanych przeze mnie filmikach też są wyświetlane reklamy, a kliknięcia w nie dopisywane są do mojego konta.

Z tego co wiem podobne rodzaje reklam są również oferowane przez Adkontekst, ale tu nie znam szczegółowych zasad. Pewnie dałoby się poszukać jeszcze innych firm oferujących podobne zasady współpracy.

 

 

Wypełnianie PIT-a – przychody z Google AdSense

Zabierając się do wypełniania zeznania podatkowego za rok 2010 rozłożyłam przed sobą całkiem pokaźny plik dokumentów, które powinny znaleźć swoje odzwierciedlenie w moim formularzu PIT-36. Kwoty wprawdzie niewielkie, ale tym bardziej nie warto się narażać i je pomijać.
Jednym z takich dodatkowych źródeł moich ubiegłorocznych dochodów są 2 przelewy z Google AdSense za reklamy włączone na blogu. Wprawdzie tu nikt mi żadnego PIT-a nie przysłał, ale przelewy na konto wpłynęły. Jak je rozliczyć? Oczywiście zaczęłam od internetu, ale to co udało mi się wyguglać – wprowadzało jeszcze większy mętlik. Część informacji w sieci odwoływała się jeszcze do rozliczeń w dolarach, część już w euro, ale w międzyczasie jakieś zmiany następowały także w naszym prawie podatkowym. Zasadniczą sprawą była kwestia odprowadzenia zaliczki. Sięgnęłam do źródła czyli zadzwoniłam do Krajowej Informacji Podatkowej i tu natknęłam się na pierwszą niespodziankę: nie ma już takiego obowiązku. Od tego momentu z rezerwą zaczęłam podchodzić do tego co znajdowałam w sieci – wygladało na to, że większość informacji jest już nieaktualna. W ubiegłym, a także na początku tego roku,  w różnych odstępach czasu dzwoniłam tam kilkakrotnie i za każdym razem otrzymując nawzajem wspolne informacje – uznałam je za pewne. Tym bardziej, że odpowiedzi nie były z głowy, ale konsultanci sprawdzali je gdzieś tam w swoich systemach.
Nie wiem jak długo te przepisy będą obowiązywać, ale w rozliczeniu roku 2010 i w roku 2011 zasady rozliczania przychodów z Google Adsense są dla mnie zrozumiałe.

Jako osoba fizyczna (DG założyłam dopiero w tym roku) korzystam tu z formularza PIT-36 wraz z załącznikiem PIT/ZG.
W ustawieniach konta Google AdSense wyszukuję wydane płatności (drukuję je na wszelki wypadek, zeby w razie czego mieć jakąś podkładkę). Do obliczeń biorę kwotę w walucie płatności czyli w PLN. Ponieważ miałam 2 płatności – dodaję je do siebie. W moim przypadku wychodzi to razem 665,69zł. Po odliczeniu 20% jako kosztów uzyskania przychodów otrzymuję:
665,69zł – 133,14zł=532,55zł
Taką kwotę wpisałam do poz. 24 części C formularza PIT/ZG. Jako podatek zapłącony za granicą wpisałam oczywiscie zero. Ponieważ korzystam z interaktywnego formularza aplikacji e-Deklaracje – kwota ta przeniosła się automatycznie do formularza PIT-36 (część H poz.168).
I już. Reszta poszła automatycznie, zmniejszając po prostu moją kwotę podatku.

%d