Zmiana dla zmiany czyli jak nie zarządzać firmą

Fatalne wyniki finansowe TP SA spowodowały ostre tąpnięcie kursu akcji, a nawet chwilowe zawieszenie handlu tymi akcjami.Jest źle, a będzie jeszcze gorzej, perspektywy niestety nie rokują dobrze. Tym bardziej, ze zapowiadane są kolejne zwolnienia pracowników.
Jakoś nie potrafię się tym nie przejmować, gdyż jest to firma, w której przepracowałam wiele lat. Odeszłam 3 lata temu, na własną prośbę. Gdyby nie to, pewnie teraz przygotowywałabym się do tego, że zostanę zwolniona.

Od kilkunastu już lat pracę w TP SA można określić słowami “jedyny stały element to ciągłe zmiany”. Można to zrozumieć – zmienia się świat, pojawiają się nowe technologie, konkurencja też nie śpi. Zmiana może i powinna być ożywcza i wnosząca wartość, a w TePsie niestety tego zupełnie się nie czuło. Przez cały czas miałam wrażenie, że jedynym celem wszelkich zmian jest tylko i wyłącznie redukcja zatrudnienia i to tak, żeby pracownicy odeszli sami i nie doszło do zwolnień grupowych. W ostatnich latach zmiany struktury odbywały się tak często, że chyba nikt już nie nadążał. Dochodziło do swoistych zapętleń – jednak zmiana dzieli dział na 2 działy, a kolejna – łączy to co wcześniej zostało podzielone. I za każdym razem – łączy się to z redukcją zatrudnienia. Ani razu nie spotkałam się z jakimkolwiek opracowaniem podsumowującym wprowadzone zmiany: to się sprawdziło, to nie i trzeba wprowadzić korekty. Wprost przeciwnie – już w momencie wprowadzenia jednej zmiany, mówiło się o następnych. I to nie w formie kolejnego etapu, pogłębiającego zastosowane zmiany, ale tak po prostu. Kolejna zmiana to kolejne zwolnienia pracowników – to wydawało się celem naczelnym. Efekt łatwy do przewidzenia. Coraz większa frustracja i poczucie niepewności wśród pracowników, na który nakłada się zamieszanie związane z nowymi strukturami. Bardzo ważnym elementem jest tu także sposób typowania osób do zwolnienia. Należałam do kadry kierowniczej, wręczałam wypowiedzenia kilkudziesięciu osobom, więc wiem jak to wygląda. Zasada jest prosta: funkcyjni związkowcy oraz SIP-owcy (SIP- społeczny inspektor pracy) są nie do ruszenia. Cóż, związków zawodowych w TP SA jest sporo, więc i takich “świętych krów” też wiele. W efekcie jednak kompetencje czy też zaangażowanie w pracę nie mają zupełnie znaczenia i nie decydują o tym, kto zostanie zwolniony. Zdecydowanie traci na tym jakość, gdyż w firmie jest coraz mniej osób o nią dbających, a poza tym – są już przemęczeni.
Czy można się potem dziwić, że np. wniosek o nowe częstotliwości dla szerokopasmowego internetu został przygotowany tak niechlujnie, że oferta została odrzucona w przetargu?

Zmiany dla samych zmian nie mają sensu, nie tak się zarządza firmą.

 



A każdego, kto tu zajrzał przed 28 lutego 2013, proszę o głos na mój blog. Wystarczy kliknąc – to nic nie kosztuje.

KONKURS

Winny ustawodawca?

Całkiem niedawno opisywałam na blogu problemy z likwidacją konta w Pracowniczym Funduszu Emerytalnym Telekomunikacji Polskiej:
Emerytura na całą wieczność
Niezależnie od napisania tamtej notki – wysłałam też maila do funduszu. Wprawdzie w ubiegłym roku na pismo wysłane listem poleconym reakacji nie było, ale tym razem dostałam odpowiedź. W prosty sposób wytłumaczono mi, że: 

(…) Ustawodawca nie przewidział sytuacji, w której członek funduszu nie żyje, a na jego rachunku w funduszu pozostają środki. Dlatego też fundusz wysłał informację roczną na nazwisko i adres Pani męża.(…)

Cóż, skoro ustawodawca nie przewidział… Może faktycznie potrzebna jest jakaś specjalna ustawa, w której uregulowane zostaną zasady korespondowania z osobami zmarłymi? 
Jakim jednak cudem udało się znaleźć sposób na rozwiązanie identycznego problemu w ING? Tam też likwidowałam konto zmarłego męża, też później ZUS przelał jakąs kwotę z rozliczenia. ING jednak w swoich bazach danych miał odpowiednią informację o likwidacji konta i bez problemu potrafił przysłać pismo do mnie jako osoby uposażonej. Załączono odpowiedni druczek dyspozycji tych środków, który wystarczyło wypełnić i dostarczyć.
Dlaczego nie potrafią tego w TP SA?

A może to skutek uboczny współczesnego systemu zarządzania? Liczą się proceudry, zgodnie z którymi postępujemy, a gdy coś wykracza poza schemat, ignorujemy i robimy dalej swoje? Cóż, takich przypadków może być coraz więcej. W końcu szkoła uczy rozwiązywania testów sprawdzajacych poszczegółne etapy nauki, na logiczne myślenie nie ma tu miejsca. 

Emerytura na całą wieczność

Październik dobiega końca. Powoli staje się już tradycją, że na kilkanaście dni przed Zaduszkami wyciągam z pocztowej skrzynki adresowany do mojego męża list. Zmarł 5,5 roku temu…
Nadawcą listu jest Pracowniczy Fundusz Emerytalny Telekomunikacji Polskiej, w którym już w 2006 roku, po przeprowadzeniu sprawy spadkowej, konto zostało zlikwidowane.
Dwa lata temu przyszedł list, też adresowany na mojego zmarłego męża. Otworzyłam i dowiedziałam się, że na koncie ma emerytalnym ma coś ok.20zł. Zadzwoniłam tam i poprosiłam o wyjaśnienie – jakim cudem na koncie osoby zmarłęj – mogło cokolwiek przybyć. Okazało się, że wynika to z jakichś rozliczeń z ZUS, któy najpierw coś tam pobrał, potem musiał oddac i stąd ta kwota. Na pytanie – dlaczego pismo zostało wysłane do osoby zmarłej, a nie do mnie czy syna jako osob uposażonych i likwidujących konto – odpowiedzi nie uzyskałam. Jedno trzeba przyznać, że na skutek mojej interwencji  – zadzwonił do mnie z przeprosinami wiceprezes PFE. 
Cóż, nie myli się ten kto nic nie robi, ktoś coś przeoczył i poszło. Bywa. Żeby było prościej – uzgodniłam, że zrzekam się swojej części na rzecz syna, pocztą korporacyjną (byłam jeszcze wówczas pracownikiem TP SA) przesłałam odpowiednią informację i zapomniałam o sprawie.Przypomniałam sobie o sprawie rok temu, gdy pod koniec października znowu wyjęłam adresowany na mojego zmarłego męża list z PFE TP SA. Nie otworzyłam go, tylko włożyłam do większej koperty i dodając własne pismo poprosiłam o nieprzysyłanie korespondencji na adres osoby zmarłej – o czym fundusz wie, gdyż posiada wszystkie niezbędne dane osób uposażonych, a sama sprawa była wyjaśniana już rok temu.
Pośmiertny program emerytalny
Przez rok nie było kompletnie żadnego odzewu. A kilka dni temu wyjęłam ze skrzynki kolejny list z PFE TP SA…. Nie wiem, czy nie popełniłam jakiegoś przestępstwa – w końcu nie jestem adresatem, ale otworzyłam. Dowiedziałam się, że na koncie mojego zmarłego męża jest zgromadzona kwota 29,55zł.

Skoro nic nie pomaga – może pora podać zmianę adresu? Na adres cmentarza i numer kwatery? Co ciekawe, gdy w maju tego roku byłam w kadrach, przy okazji poprosiłam o sprawdzenie jaki jest stan tego konta. Dowiedziałam się, że w systemie go nie widać.
Czy ktoś ręcznie generuje więc te listy?

%d