Korzyści braku pieniędzy

Życie czasem dziwnie się układa i nigdy nie wiadomo, co może wyjść nam na zdrowie. Czy brak pieniędzy może być korzystny? Czasami okazuje się, że tak. Przynajmniej do takich wniosków można dojść słuchając doniesień o spektakularnych plajtach tegorocznego lata.
Nie mam pieniędzy, nie stać mnie na zrobienie sobie urlopu, więc nie pojechałam do żadnych ciepłych krajów. Tym samym też nikt nie wyrzucił mnie z hotelu i nie musiałam się martwić, jak wrócić do kraju, skoro moje biuro podróży właśnie splajtowało.
Inna sprawa, że z moim lękiem wysokości i tak nie odważyłabym się wsiąść do samolotu. Za bardzo bałabym się, że dopadnie mnie jakiś atak paniki, której skutki mogłyby być odczuwalne przez wszystkich wokół. A ja jakoś nie lubię być w centrum uwagi, w tym wypadku – mało chwalebnej. Z moimi słabościami staram się radzić sama, bez angażowania innych. Tym jednak sposobem – nie straciłam też ani złotówki na bilet linii lotniczych, które też ogłosiły upadłość.

Nie mając rezerw finansowych – nie stanęłam też przed problemem – czy przypadkiem nie skorzystać z super lokaty w złoto. Teraz nie drżę z niepokoju, czy w ogóle mam szanse odzyskać choć część pieniędzy. Podejrzewam jednak, że i tak nie w Amber Gold lokowałabym swoje środki. Komisja Nadzoru Finansowego od dawna ostrzegała, zresztą lista jest znacznie dłuższa:
Ostrzeżenia publiczne KNF
Ja zajrzałam po raz pierwszy już co najmniej rok temu i widziałam, że firma ta była na liście. Nie przekonuje mnie więc tłumaczenie, że to akcja z ostatniego czasu i złe państwo walczy z Amber Gold i podmiotami zależnymi. Firmę każdy może założyć, obiecać też można wiele. Pozostaje kwestia znalezienia klientów, którzy mimo braku faktycznych gwarancji tak jak w przypadku banków, uwierzą na tyle, żeby powierzyć takiej firmie pieniądze.
Cóż, jak widać się to udało.

Ostatnia chwila na PIT-a

Dziś, 30-go kwietnia to juz ostatnie godziny (dosłownie, nie w przenośni) na złożenie rocznego zeznania podatkowego. Ja swoje już dawno wysłałam (oczywiście elektronicznie) i teraz mogę z wyższością patrzeć na tych, którzy dziś biegną do Urzędu Skarbowego lub na pocztę. Dlaczego z wyższoscią? Bo sama nie byłam lepsza. Kiedyś też tak robiłam i co najciekawsze – nie znajduję żadnych racjonalnych powodów, dlaczego? Tak jakoś samo wychodziło, wcześniej nie było czasu.  Nawet mając wcześniej wypełnione zeznanie, wysyłałam je na ostatnią chwilę, często stojąc w długiej kolejce na poczcie. Nie miało to nawet nic wspólnego z tym, czy musiałam dopłacać czy dostawałam zwrot. 

Teraz zdecydowanie zmieniąłm zwyczaje. Już od kilku lat rozliczam się przez internet i robię to wcześniej niz wymaga ustawa. Co z głowy, to z głowy. Nigdy nie wiadomo, czy w ostatniej chwili nagle coś sie nie zdarzy i problem gotowy.
W przypadku spóźnionego PIT-a nie tylko czeka nas kara, ale tracimy też prawo do współnego rozliczenia z współmałżonkiem czy w spsoób przewidziany dla osób samotnie wychowujących dzieci. To może być bardzo kosztowne i lepiej nie ryzykować. Lepszy jest już nawet PIT z błędem i potem złożyc korektę niz zrobić to po terminie.

Na wszelki wypadek, dla tych którzy jeszcze tego nie zrobili – kilka porad jak wysłać PITa przez internet:

e-Deklaracje

 

Podatkowe last minute

Koniec kwietnia już calkiem niedługo. Kto jeszcze nie rozliczył się z ubiegłorocznych podatków – musi to zrobić w najbliższych dniach. A ponieważ mamy XXI wiek – najporściej zrobić to przez internet.
Ja sama rozliczam się tak już od kilku lat. Korzystam przy tym z oficjalnej aplikacji Ministerstwa Finansów e-Deklaracje.
Link do aplikacji jest tu: e-Deklaracje.

A tu filmik pokazujący jak go zainstalować, wypełnić PIT i wysłać go do US..

Oczywiście wpisane dane są fikcyjne. Prawdziwy jest tylko numer wpisanej jako przykład organizacji pożytku publicznego, na którą przekazano 1% podatku.  
Jest to Fundacja Dzieciom “Zdążyć z pomocą”, KRS 37904, cel szczegółowy 8708 Julia Formella.
Oczywiście aplikacja umożliwia wpisanie dowolnej OPP. Ja wybrałam Julkę, gdyż jej losy śledzę już od kilku lat i widzę efekty przekazania jej tego odpisu. Szczegóły są tu:
Pamiętajmy o Julce

Polecam ten program – naprawdę jest prosty i przyjazny dla użytkownika. Całkowicie bezpłatny i pewny – w końcu to MF.

Dywidenda spółki zagranicznej w PIT-36

Ostatnie dni lutego to moment, kiedy już zupełnie na serio trzeba zacząć się przymierzać do rozliczenia PITu. A ponieważ swego czasu pracowałam w TP SA – jestem posiadaczką notowanych na giełdzie w Paryżu akcji France Telecom. Od grudnia ubiegłego roku można je już sprzedać, ale póki co – nie zrobiłam tego. Kurs nie jest ostatnio zbyt wysoki, poczekam na lepsze czasy. Teraz natomiast muszę rozliczyć dwukrotnie otrzymaną w ubiegły roku dywidendę.

Konieczny jest tu PIT-36. Mimo, że są to dochody z zagranicy, to jednak jest to podatek od akcji, więc nie ma potrzeby wypełnia załącznika PIT/ZG. Moje wyliczenia wyglądają tak:

Przychód z 17 czerwca 2011 to:
40 akcji * 0,80 € dywidendy na akcję = 32€
Od tej kwoty odprowadzono podatek w wysokości 25% czyli 8€. W Polsce powinnam zapłacić 19% podatku z 32€ czyli 6,08€. Przeliczając to na złotówki (tylko taką walutę można wpisać do PIT-a) i przyjmując kurs z dnia poprzedzającego wpływ środków na konto wyszło mi:
6,08€ * 3,9678zł=24,12zł

Przychód z 12 września 2011 to:
40 akcji * 0,60 € dywidendy na akcję = 24€
Od tej kwoty odprowadzono podatek w wysokości 25% czyli 6€. 19% podatku od 24€ to 4,56€. Po przeliczeniu na złotówki wychodzi:
4,56€ *4,3139zł=19,67zł

Dodając obie kwoty podatku:
24,12zł + 19,67zł=43,79zł – otrzymujemy kwotę, którą wpisujemy do poz.193 część K formularza PIT-36.

Na podstawie umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania pomiędzy Polską i Francją, 15% zapłaconego we Francji podatku można sobie odliczyć w Polsce.  Oznacza to, że część podatku pobranego we Francji można sobie odliczyć. Przeprowadzając obliczenia analogicznie jak poprzednio otrzymujemy:
15% * 32€ * 3,9678zł=19,05zł
15% * 24€ * 4,3139zł=15,53zł
Po dodaniu otrzymujemy kwotę 34,58zł – wpisujemy ją do poz.195 cz.K w PIT-36.
Kurs € brałam z tabeli NBP – link tu: archiwum kursów średnich NBP
Z obliczeń wynika , że w tej pozycji mam niedopłatę w wysokości 9,21zł – w Polsce. Za to we Francji, która pobrała mi 25% zamiast 15% – mam nadpłatę w wysokości 5,6€. Teoretycznie rzecz biorąc – mogłabym wystąpić o zwrot tego nadpłaconego podatku, ale znowu sobie odpuszczę. To będzie taki mój prywatny datek na ratowanie strefy euro.

 

 

 

W swoich obliczeniach popełniłam błąd, na który zwróciła mi uwagę w komentarzu Ewa. Pomyłka dotyczyła złego kursu akcji. Oczywiście do obliczeń stosuje się zawsze kurs z ostatniego dnia roboczego przed wpływem środków na konto.  W pierwszej części, czerwcowej kurs jest prawidłowy – z 16 czerwca. We wrześniu natomiast zamiast z dnia 9 września – wzięłam kurs z 12-go. Różnica jest minimalna – 3 gr, w rozliczeniu ostatecznym – ta sama kwota niedopłaty.
Dziękuję Ewie. W tej chwili oczywiście wpisane wartości już są poprawione i odnoszą się do prawidłowych kursów €.

 

 

Bankowa względność czasu

O tym, że czas jest pojęciem względnym – wiadomo od dawna i to nie tylko znawcom teorii Einsteina. Wygląda na to, że również data w kalendarzu to sprawa bardzo umowna. Ja dziś rano zdobyłam na to wygenerowane elektroniczne potwierdzenie, niewymagające podpisu ani stempla.
Myślałam, że bank Millennium niczym mnie już nie zaskoczy i kolejnych tematów na notki nie będę miała, a jednak…
Dziś rano – postanowiłam przygotować sobie środki na przypadającą na jutro spłatę karty kredytowej, a przy okazji – przygotować jeden przelew z jutrzejszą datą realizacji. Wiedząc już, że w niedzielę bank lubi pospać dłużej:
A Millennium znowu śpi…
do komputera siadłam ok. godziny jedenastej. Najpierw przelałam pieniądze z konta oszczędnościowego na osobiste, nastepnie zdefiniowałam przelew na jutro. Gdy ponownie zajrzałam na stronę startową – okazało się, że to wszystko to już historia – przelew został wykonany z data 25 lipca. Co ciekawe – również przelew z konta oszczędnościowego na osobiste został wykonany z taką datą. W moim kalendarzu – na wszelki wypadek sprawdziłam – jest dziś dopiero niedziela 24 lipca. Bank Millennium wyprzedza czas?

Ciekawe pomysły w sieci

Na jesieni ubiegłego roku testowałam kartę internetową banku BZ WBK. Mam ją do dziś i co jakiś czas z niej korzystam. Wygodnie i bezpiecznie.
Ostatnio dostałam podobną propozycję, choć dotyczącą zupełnie odmiennego produktu: giełdy. W pierwszej chwili przestraszyłam się, gdyż na giełdzie nie znam się w ogóle. Zainteresowałam się jednak z całkiem prostego powodu: pomysł nietypowy, ciekawy i w dodatku popularyzujący wiedzę o giełdzie i to trochę przez zabawę. Odezwała się moja dusza hazardzisty (na szczęscie kontrolowana).
Wprawdzie cierpię ciągle na brak czasu, ale każdy potrzebuje chwili odpoczynku.
Moja ulubioną rozrywką są gry komputerowe strategiczno-ekonomiczne. Lubię bogacić się, choćby wirtualnie. Dlatego spodobała mi się nowa propozycja Domu Maklerskiego BZ WBK i cieszę się, że mogę brać udział w testach portalu. Wprawdzie widzę własne braki wiedzy, sporo muszę się jeszcze nauczyć, ale to całkiem ciekawy sposób zdobywania wiedzy. Wciągam się.

Giełdokracja to portal popularyzujący poznawanie giełdy i rządzących nią mechanizmów. Odnosi się do prawdziwej giełdy i jej bieżących notowań. Stanowi swoisty portal społecznościowy ludzi zainteresowanych giełdą. Są fora ogólne, ale każdy może założyć własne forum, czy dołączyć do prowadzonego przez innego użytkownika. Można zadać pytanie i liczyć na odpowiedź innych użytkowników. Poprzez własną aktwyność na portalu – można zdobywać kolejne poziomy reputacji jako analityk, inwestor, szkoleniowiec czy redaktor. Jest też wewętrzna poczta, za pomocą której można kontaktować się z innymi użytkownikami portalu. Można takze prowadzić włąsny Blog Inwestora.
Przede wszystkim jednak giełdokracja to kopalnia wiedzy  giełdzie i spółkach na niej notowanych. Znajdziemy tam wszystkie kluczowe informacje. No i oczywiście – możemy obstawiać notowania poszczególnych spółek. I zdobywać (lub tracić) punkty.

Wciaga mnie to coraz bardziej i będę o tym jeszcze pisać, Fakt, że tak się umówiłam, ale nie tylko dlatego. Giełdokracja naprawdę mnie wciaga i coraz bardziej mi się podoba.
I dlatego zakładam nowy cykl notek otagowanych hasłem: giełdokracja.

Wzrastające zadłużenie francuskiego fiskusa

Pod koniec czerwca na moim koncie bankowym znowu pojawił się dziwny przelew z Las Vegas w stanie Nevada. Tym razem jednak już nie zastanawiałam się nad tym, czy przypadkiem w chwili jakieś pomroczności jasnej nie zagrałam w jakimś wirtualnym kasynie. Jako dumna posiadaczka notowanych na paryskiej giełdzie 40 akcji France Telecom, podobnie jak w ubiegłym roku, dostałam dywidendę.
Było to do przewidzenia. Większościowym udziałowcem jest tu francuski rząd, a  w dzisiejszych czasach łatanie dziur budżetowych jest praktykowane w wielu krajach. Zgodnie z otrzymaną kilka dni temu informacją z BNP Paribas w Paryżu – na jedną akcję przypada 0,8€ dywidendy. Otrzymałam więc w sumei 32€, ale od razu potrącono mi podatek w wysokości 8€. Niestety, jak to już pisałam w ubiegłym roku – podatek od zysków kapitałowych we Francji to 25%:
Francuski Belka bierze więcej
Jak to rozliczyć w Polsce – już też wiem. W tej chwili nie trzeba robić nic – dopiero przy wypełnianiu zeznania rocznego za 2011 rok:
Wypełnianie PIT-a, a dywidenda spółki zagranicznej
I znowu ten sam problem – w Polsce powinnam zapłacić 19% podatku, Francja pobrała mi 25%, a w ramach umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania mogę odliczyć tylko 15%. Mam więc pełne prawo zwrócić się francuskeigo fiskusa o zwrot nadpłaty w wysokości nadpłaconych 10% podatku czyli o 3,2€. Nawet dokładając do tego 5,6€ z ubiegłego roku i tak chyba nie opłaca się nawet szukać procedury jak to się robi. Póki co – mam więc gest.
Niemniej jednak zadłużenie Francji wzrosło i jakaś rezerwa budżetowa na ten cel pownna być przewidziana. Tym bardziej, że obecnych i byłych pracowników grupy kapitałowej TP jest więcej i wielu z nich ma akcje FT.

 

A Millennium znowu śpi…

Wprawdzie mamy lipiec, ale pogoda typowo jesienna. Zimno, mokro, w górach spadł śnieg. Sennie. Taka aura ma chyba wpływ także na systemy bankowości internetowej – bank Millennium zdecydowanie jeszcze śpi. Co mi po banku, w którym próba wykonania przelewu wewnętrznego, w ramach tego samego banku kończy się komunikat, że być może zostanie zrealizowany do jutra, do godz.12.00? A do tego czasu – nigdzie nie bedzie widoczny ślad tego przelewu? Nawet saldo się nie zmieniło?
Czy nie byłoby uczciwie wywiesić na witrynie stosownej informacji – w jakich godzinach internetowy bank Millennium jest czynny, a w jakich mogę sobie ewentualnie tylko poogladać? Wówczas nie próbowałabym w niedzielę o godz.9.00 wykonywać żadnych głupich przelewów, nawet wewnętrznych. Tym bardziej, że to już chyba stałą tendencją w tym banku. Podobnie jak kompletnie nieprzydatne odpowiedzi infolinii.
Nawet na tym blogu mam juz małą historyjkę związaną z (nie)dostęnością systemu Millennium:

O której godzinie bank chodzi spać?

Co bank robi w niedzielę?

Znikające bankomaty i loteria Euronetu

O tym, że mam konto w banku Millennium pisałam już wielokrotnie. W dużej mierze działa tu efekt przyzwyczajenia, na zasadzie “lepszy stary wróg niz nowy przyjaciel”, ale nie tylko. Nie wiem jak jest to w innych miastach, ale w Gdańsku akurat jest sporo oddziałów tego banku, więc dostęp mam prosty. fakt,  że przy bankowym okienku zjawiam się raczej rzadko, ale przy oddziałach zawsze są bankomaty, z których trzeba czasem skorzystać. Owszem, na co dzień korzystam z karty i tak płace w sklepach, ale nie zawsze i nie wszystko da się w ten sposób załatwić. Gotówka w portmonetce też jest w wielu miejscach konieczna.

W promieniu kilkuset metrów od mojego domu miałam ostatnio 2 “przyjazne” bankomaty: jeden Millennium (wypłaty bezpłatne) i jeden Cash4you (opłata 1 zł). Jak na moje potrzeby – wystarczająco. Wszystkie inne operacje i tak robię poprzez bankowość elektroniczną. Niestety, ten drugi bankomat ostatnio zlikwidowano. Kto wie, czy za chwilę nie okaże się, że pojawi się tam bankomat Euronetu? W ostatnim czasie właśnie ta sieć jest najpopularniejsza. Wszystko przez loterię, w której “losami” są wypłacane banknoty 50 i 100- złotowe. Zasada jest prosta – co trzysięczna transakcja to wygrana. Są tacy, ktorzy chcąc wypłacić w sumie np. 500zł – wkładają kartę do bankomatu 10 razy, za każdym razem wypłacając 50zł. Jakaś metoda tojest, szczególnie jeśli ma się konto z bezpłatnymi wypłatami z wszystkich banków. Ja ostanio musiałam skorzystać z Euronetu i kosztowało mnie to 5zł, totolotek wypada taniej. Oczywiście nie wygrałam – bankomat nie zawył i ne zaświecił informujac mnie o wygranej, ale podobno jest juz 827 takich szczęściarzy. Euronet przedłużył loterię do końca sierpnia – to świetna okazja do poprawienia wyników finansowych i odkucia się za zmniejszone prowizje. Całkiem dobry, a przede wszystkim – skuteczny pomysł marketingowy.
Oczywiście zgodnie z trzecia zasadą dynamiki Newtona – każda akcja wywołuje reakcję. Teraz banki pewnie intensywnie myślą co zrobić, aby zniechęcić do korzystania z bankomatów tej sieci. Kto wie, czy za chwilę w bankowych regulaminach nie pojawi się gwiazdka i dopisek:
* nie dotyczy bakomatów sieci Euronet
Tym bardziej, że banki akurat preferują i nagradzają operacje bezgotówkowe. Ja osobiście też popieram taka opcję. Płacąc w konkretnych sklepach plastikowym pieniądzem – nie muszę liczyć na wygraną, wiem ile wróci do mnie na konto. Szkoda tylko, że nie są to żadne spektakularne kwoty. No, ale płacić po 5zł za los? Niech w loterii biroą udział ci, którzy mogą bezpłatnie mogą liczyc na łut szczęścia.

Od dziś pracujemy na własne konto

Dziś, 7 czerwca obchodzimy Dzień Wolności Podatkowej. Symbolicznie oznacza to, że wszystko co do tej pory zarobiliśmy – musimy oddać jako daninę państwu. Od dziś zaczynamy pracować na własne konto.  
W ubiegłym roku Dzień Wolnosci Podatkowej przypadł 16 dni później – 23 czerwca:
Dzień Wolności Podatkowej 2010
Skoro mniej płacimy państwu – to może powinniśmy się cieszyć? Ja mam wątpliwości, chyba można na to patrzeć w tak prosty sposób. Skoro podatki nie zostały zmniejszone, a VAT wzrósł to mniejsze obciążenie oznacza to, że mniej zarabiamy. To już nie jest powód do radości.
Poza tym – mniejsze wpływy do budżetu też nie wpływają korzystnie na naszą dziurę budżetową. Niezależnie od tego, kto wygra wybory parlamentarne będzie musiał się zmagać z kruchymi finansami państwa i zacznie szukać oszczędności w naszych kieszeniach. Póki co – to fiskus nie waha się przed opodatkowaniem nawet akcji charytatywnych:
Koniec z bezpłatnymi poradami prawnymi?
Swego czasu głośna była sprawa pewnego piekarza, którego fiskus gnębił za rozdawanie chleba. Owszem, pamiętam, że  oprócz tego znacznie zaniżał swoje dochody i głównie dlatego zbankrutował, ale zasada płacenia podatków również od dobrego serca funkcjonowała całkiem nieźle. Podobno miało już jej nie być?

Mimo wszystko – życzę nam wszystkim płacenia wysokich podatków – od bardzo wysokich zarobków 🙂

%d