Karta internetowa – ile to kosztuje?

Od niespełna 2 miesięcy testuję kartę internetową (całkowicie wirtualną- bez plastiku) BZ WBK. Szczegóły moich rozważań można znaleźć pod tagiem karta internetowa. Może w końcu pora na sprawę zasadniczą czyli sprawdzenie ile to kosztuje?
Opłata za wydanie karty – 1zł. W odróżnieniu od większości “prawdziwych” kart płatniczych nie ma żadnej opłaty rocznej za jej użytkowanie. Karta ważna jest przez 2 lata. Same wpłaty na konto karty są prawie bezpłatne. Prawie, gdyż wprawdzie rachunek karty nie jest obciążany prowizją, ale nawet przelewy z konta osobistego na kartę są płatne “według stawek za przelew na rachunek w BZWBK”. Bezpłatne są natomiast wszystkie transakcje z użyciem karty. Miłą niespodzianką jest także brak opłat za SMS-y o dostępnych środkach na karcie czy ostatnich 5 transakcjach. Solidną prowizją jest za to objęty wykup środków z konta karty – 15zł. Pobierany jest także w przypadku zastrzeżenia karty.
Wygląda też na to, ze mało korzystne są także zakupy w innej walucie niż złotówki i euro. Za przewalutowanie transakcji BZWBK pobiera 3% prowizji. Nie jest to mało, ale zdaje się, że wszystkie banki mają taką pozycję w swoich regulaminach.

Bezapelacyjnym plusem takiej wirtualnej karty internetowej jest natomiast z pewnością szybkość i łatwość jej założenia. Wystarczy internet i telefon komórkowy i po kilkunastu minutach mamy czynną kartę. Wystarczy ją tylko zasilić i już możemy robić internetowe zakupy. A jak zasilić? Można wpłacić gotówkę w oddziale BZWBK, ale to raczej mało komfortowe rozwiązanie. Nie po zakładamy przecież kartę internetową, aby stawać w kolejce do okienka. Oczywiście można także zrobić klasyczny przelew z dowolnego banku – poprzez Elixir. Najszybciej jednak zrobimy to za pomocą błyskawicznych przelewów międzybankowych BlueCash.pl. Taka opcja jest dostępna z poziomu konta karty (Doładowania karty w menu), już po zalogowaniu się. Cała operacja trwa kilkanaście minut. Nie polecam jednak tej metody dla klientów mBanku i Multibanku – pobierają 3% prowizji.

Raj podatkowy w regulaminie banku

Przy różnych okazjach, w wielu różnych miejscach, także w sieci podpisujemy lub potwierdzamy online zapoznanie się i akceptację rozmaitych regulaminów. Większość z nas pewnie omiata całość wzrokiem, ewentualnie sprawdzając czy na końcu nie ma jakiś gwiazdek. Tak naprawdę – to ja też często tak robię. Tym bardziej, że takie umowy/regulaminy pisane są na ogół suchym językiem urzędniczo-prawniczym, który u przeciętnego odbiorcy wywołuje dziwne efekty wyłączające mózg. Czasem jednak trzeba się przełamać i przeczytać tekst uważnie. Zrobiłam tak z regulaminem karty internetowej BZWBK (pisałam o jej testowaniu w poprzednich notkach) i spotkała mnie niespodzianka. Owszem, regulamin jak regulamin, ale muszę przyznać,  że rozbawiło mnie określenie “raj podatkowy” w jednym z punktów. Duży plus dla twórców tego regulaminu – nazywanie rzeczy po imieniu, bez kombinowania prawniczo-urzedniczą nowomową jest z pewnością warte pochwały. Wolę sobie nawet nie wyobrażać – jak opisowo można by to nazwać. A tak – raj podatkowy i link do wykazu państw za takie uważanych.
Dodatkowy efekt był taki, że na całość regulaminu spojrzałam znacznie przychylniej.
A główne zasady korzystania z karty są takie:

  • karta internetowa jest kartą wirtualną. Można nią płacić tylko i wyłącznie w internecie. Nie ma plastiku, można ją sobie natomiast wydrukować
  • każdy może założyć sobie taką kartę. Nie ma tu weryfikacji i sprawdzania w jakiś bazach typu BiK itp. – choć nie jest to też karta kredytowa. Wydamy za jej pomocą tylko tyle, ile wcześniej zostało tam wpłacone
  • na koncie karty może znajdować się maksymalnie 3000zł, a roczny limit wpłat wynosi 10000zł
  • jeden użytkownik może posiadać co najwyżej 10 kart
  • transakcje internetowe wykonywane w walucie zagranicznej przeliczane są na euro, a następnie na złotówki i w tej walucie księgowane na rachunku karty
  • zgromadzone na rachunku karty kwoty można wypłacić na żądanie. Bank ma na to do 30 dni
  • reklamacje związane z nieautoryzowanym użyciem karty można składać osobiście w każdym z oddziałów banku lub e-mailem. Rozpatrzone będą w ciągu 14 dni od zgłoszenia
  • użytkownik zobowiązuje się do nieprzekazywania karty do krajó wspierajacych terroryzm oraz rajów podatkowych (!) . Wykaz tych krajów – w formie linku w regulaminie
  • za pośrednictwem karty internetowej nie można opłacać usług typu Mail/Telephone Order czy quasi-cash (internetowe zakłądy bukmacherskie czy wirtulane kasyna)

Tyle w skrócie na temat regulaminu. Oczywiście bardzo są tu istotne wszelkie prowizje i opłaty pobierane przez bank. To już jednak temat na kolejną notkę.

Kontrola wydatków na karcie internetowej

Jak już pisałam w poprzednich notkach – cały czas testuję kartę internetową BZWBK. Zdążyłam wykonać kilka transakcji – poszło naprawdę szybko i sprawnie. Płatności były zatwierdzane od razu – o czym dowiadywałam się zresztą od odbiorcy płatności, a nie z banku. Trochę szkoda, że BZWBK nie wykorzystuje możliwości powiadamiania o dokonanej płatności. Skoro loginem do systemu jest adres mailowy – przecież aż się prosi, aby wykorzystać ten kanał do kontaktu z użytkownikami. Tym bardziej, że możliwości kontroli wydatków na karcie internetowej są niestety ograniczone i stanowią poważną wadę. Ja swoją kartę internetową założyłam tylko po to, aby ją sprawdzić. Przelałam tam niewielką kwotę i dokonałam kilku płatności. Kontrolując stan karty codziennie – wiem kiedy, ile i na co wydaję. Problem w tym, że system tu akurat jest mało przyjazny. Owszem, kwota do wykorzystania ciągle mi się zmienia, ale zdecydowanie brakuje mi tu opcji “płatności autoryzowane”. W ostatnim okresie dokonywałam płatności w dniach 3, 5, 8 listopada. Odpowiednie kwoty uszczupliły dostępne środki na koncie, ale dostępna online historia transakcji kończy się na 30 października. Nie wiem jak to wygląda w przypadku innych produktów bankowych BZWBK, ale mając klasyczną kartę kredytową w banku Millennium – mam tam szczegółowy podgląd do wszystkich transakcji autoryzowanych, nawet jeżeli nie zostały jeszcze zaksiegowane. W przypadku większych kwot i znacznej ilości płatności – ma to duże znaczenie. Owszem, mogę prowadzić osobny wykaz w formie np. arkusza Excela, ale człowiek jest z natury leniwy. Czy bank nie móglby nas w tym wspomóc? Tym bardziej, ze karta internetowa już z samej definicji jest do wykorzystania tylko i wyłącznie w sieci, w której niestety aż się roi od różnych wirusów i trojanów. Zdecydowanie lepiej więc mieć możliwość reagowania na dziwne płatności jeszcze przed ich zaksięgowaniem.
Polecam do rozważenia administratorom systemu BZWBK.

Zakładanie karty internetowej

Zgodnie z treścią poprzedniej notki:
Bezpieczne zakupy w sieci
pora na dalsze informacje związane z internetową kartą płatniczą BZWBK.
Na stronie http://prepaid.bzwbk.pl/ wybieramy opcję Karty internetowe:

BZWBK 

Na kolejnej stronie – wybieramy opcję Zamów teraz. Jeżeli jesteśmy już zarejestrowanym  użytkownikiem – logujemy się. Nowi użytkownicy wybierają opcję Zarejestruj. W jednym i drugim przypadku trafiamy już jednak na bezpieczną stronę – zaczynającą się od https, z kłódeczką w adresie.
Rejestrując nową kartę – wybieramy opcję Karta internetowa. Automatycznie pojawia się dodatkowa opcja:  Czy posiadasz kartę plastikową? Zaznaczamy pole Nie.

BZWBK - karta internetowa 

Kolejne okna to już wpisywanie danych osobowych koniecznych do założenia konta. Dane typowe, bez większych niespodzianek, ale na kilka spraw warto zwrócić uwagę.
Naszym loginem do konta będzie adres poczty internetowej. Możemy wykorzystać już istniejący, możemy założyć nowy, przeznaczony tylko do tego celu. Decyzja należy do nas – w momencie zakładania konta musimy jednak już to wiedzieć. Jednym z najważniejszych elementów jest tu też hasło – to akurat oczywiste. Zaszaleć z superbezpiecznym hasłem tu zbytnio nie można. Owszem, jest możliwość użycia cyfr i liter (8 do 20 znaków), ale żadnych znaków specjalnych. Czy to wystarczające zabezpieczenie? Raczej tak – w końcu to konto jest używane tylko do płatności internetowych. Trzymamy tam niewiele środków i to tylko na chwilę. Wystarczy pilnować więc numer karty i hasło i nic niepokojącego nam nie grozi. Zakładam przy tym, że standardem jest podstawowa ochrona komputera (antywirus i firewall) – tu w ogółe nie ma dyskusji. Na wszelki wypadek jednak numer CVV (czyli numer umieszczony za paskiem magnetycznym na normalnej, plastikowej karcie), niezbędny do autoryzacji transakcji kartą internetową – bank wysyła nam w formie SMS-a. Bez telefonu komórkowego nie da się więc założyć i korzystać z takiej wirtualnej karty internetowej. Numer CVV nie jest widoczny nigdzie w opcjach konta i jego utrata uniemożliwi nam płatności. Prawie jak PIN – warto go gdzieś zapisać, oczywiście w rozsądnym miejscu.
Innych niespodzianek w trakcie zakładania konta nie zauważyłam. Ponieważ jednak w kontaktach z bankiem zawsze najważniejsze jest to co w regulaminie i w cenniku wpisano drobnym druczkiem – trzeba się temu też przyjrzeć. To już jednak temat na osobną notkę.

Bezpieczne zakupy w sieci

Jak wiadomo – zakupy w sieci są zdecydowanie wygodniejsze i tańsze niż w tradycyjnych sklepach. Przekonuje się o tym coraz więcej osób. Klikam i zamówiony towar po kilku dniach mam w domu. Praktycznie w internecie można w tej chwili kupić już wszystko, choć ja osobiście mam dość wąski zakres towarów, które kupuję bez dotknięcia. Ograniczam się głównie do książek, płyt i programów komputerowych. Oczywiście też staram się wykorzystywać wszelkie promocje, kupony rabatowe itp.
Zakupy w internecie generują zawsze jeden problem – jak za nie zapłacić? Najprościej oczywiście kartą. Kiedyś konieczna była karta kredytowa – tzw.”wypukla” , teraz wystarczy już zwykła Elektron. Płatności internetowe wymagają jednak wielkiej ostrożności – sieciowych oszustów nie brakuje. Kwestia aktualnego programu antywirusowego, unikanie wchodzenia na dziwne strony czy klikania w linki otrzymane od nieznanych nadawców jest takim truizmem, że nawet nie warto o tym wspominać.  Realizując płatność – zawsze sprawdzajmy, czy adres strony zaczyna się od https – ta literka s na końcu oraz kłódka na pasku świadczy o tym, że połączenie jest bezpieczne. Gdyby nasze dane dostały sie w niepowołane ręce – możemy mieć nagły i niespodziewany debet na koncie. Warto więc być ostrożnym i mieć oczy z tyłu głowy.

Ja swoje płatności realizuję kartą kredytową. Może jednak pora dać jej odpocząć? Ostatnio zostałam zaproszona do testowania karty internetowej banku BZWBK. Spodobała mi się sama idea – karta techniczna, tylko do płatności w internecie. Planując zakupy – przelewamy  środki na konto tej karty i za jej pomocą – realizujemy płatność. W ten sposób unikamy możliwości wpędzenia nas w debet – na koncie karty środki mamy praktycznie tylko przez chwilę i tylko tyle – ile potrzebujemy. W teorii wygląda to obiecująco – zobaczymy co z tego wyjdzie w praktyce. Dziś o świcie założyłam kartę internetową BZWBK i zaczynam jej testowanie. Swoimi wrażeniami będę się dzielić w kolejnych notkach.

Pośmiertny Program Emerytalny

Pracownicze Programy Emerytalne są bardzo atrakcyjną formą dodatkowego wynagradzania pracowników. Z punktu widzenia pracownika – dodatkowe środki wpłacane na konto emerytalne na pewno mogą być znaczącym argumentem przyciągającym. Korzysta z tego większość wielkich korporacji. Członkiem takiego programu był także mój mąż. Zmarł w kwietniu 2006r., a więc 4,5 roku temu. Likwidując wszystkie jego sprawy – zgłosiliśmy się także m.in. do Nationale Nederlanden (II filar emerytalny) oraz do PPP. Sprawy załatwiono, środki przekazano. W ubiegłym roku okazało się, że w wyniku remanentu w ZUS – znalazły się jeszcze jakieś środki. Poinformował mnie o tym ING Nationale Nederlanden, przesyłając od razu druczki, które muszę wypełnić. Również poszło szybko i sprawnie.
Kilka miesięcy później, w październiku wyjęłąm ze skrzynki list z Pracowniczego Programu Emerytalnego. Adresatem był mój zmarły mąż. Otworzylam i dowiedziałam się, że na koncie jest niespełna 30zł. Zadzwoniłam prosząc o wyjaśnienie. Na początku odsyłano mnie od jednej osoby do drugiej i nikt nie potrafił odpowiedzieć mi na kilka prostych pytań:
– skoro konto w funduszu zostało zlikwidowane trzy lata wcześniej – skad wzięły się tam jakieś środki?
– jaki jest sens wysyłania listów do osoby nieżyjącej?
– członek funduszu nie żyje, dokładnie wiadomo – kto był spadkobiercą zgromadzonych składek – dlaczego informacji nie wysłano do mnie i/lub syna?
Któraś z kolejnych osób w łańcuszku w końcu zobowiązała się do wyjaśnienia sprawy i rzeczywiście dotrzymała słowa. Następnego dnia zadzwonił do mnie wiceprezes funduszu, bardzo grzecznie przeprosił za sytuację, wyjaśnił że te pieniądze pojawiły się na tym koncie w wyniku jakiegoś wyrównania/zmiany sposobu naliczania czy coś w tym stylu., zobowiązani są do wysyłania takich informacji i ktoś po prostu nie zauważył, ze konto zostało zamknięte z powodu śmierci. Pieniaczem nie jestem, błędy ludzkie się zdarzają. Potem była jeszcze jakaś wymiana maili pocztą korporacyjną (pracowałam w tej firmie, byłam członkiem tego samego PPP) – sprawę uważałam za zakończoną. Do wczorajszego dnia, kiedy to wyjęłam ze skrzynki pocztowej zaadresowany na mojego męża list z logo Pracowniczego Programu Emerytalnego.
Cóż, jak widać niektóre fundusze emerytalne nie chcą tracić członków nawet po śmierci. Tym razem nie mam już zamiaru wydzwaniać. Samego listu nie otworzyłam (w końcu nie do mnie jest adresowany). Mam zamiar włożyć go w kopertę, dołożyć kartkę z komentarzem i odesłać.
I zastanawiam się tylko, czy moje własne środki w tym funduszu są bezpieczne? Zysk za ostatni rok to 11,8% – nie jest to mało. Problem w tym, że skoro jest tam taki bałagan w papierach – czy można mu ufać? Delikatność w tej sytuacji jest już nawet sprawą drugorzędną, choć moim zdaniem istotną.
Ciekawe, przez ile lat po śmierci można być członkiem funduszu? I czy za 16 lat, kiedy to mój mąż osiagnąłby wiek emerytalny – zaczną przychodzić przelewy?

Mój dług publiczny

Nie da się dłużej ukrywać okrutnej prawdy – my wszyscy obywatele Najjaśniejszej RP mamy długi. I nie tylko, że poważne, ale w dodatku – rosnące w tempie zastrasząjącym. W chwili, gdy piszę te słowa wyglada to tak:

dług publiczny - 28 września 2010

Najprościej byłoby – gdyby każdy z nas po prostu poszedł i wpłacił 19 014zł jako darowiznę na rzecz skarbu państwa. I ja od razu melduję, że nie dam, gdyż nie mam. Ponadto mam podejrzenia, że w tej sytuacji jest zdecydowana większość, trzeba więc szukać innego rozwiązania problemu.
Można oczywiście odwrócić się i udawać, że to nie mój problem, niech martwi się rząd. Co to jednak zmieni? Od dwudziestu lat żyjemy w wolnym kraju i kto jak nie my jesteśmy za niego odpowiedzialni? Co więc możemy zrobić, żeby przynajmniej zatrzymać ten licznik? Pojedyńczy człowiek – prawie nic. Jednak jest coś takiego jak efekt skali – prawie nic pomnożone przez 38 milionów może coś tam dać. 
Jakie działania w skali mikro mogą przynieść efekty w skali makro? Cóż, trzeba pomyśleć. Moja propozycja na dziś – to przyjrzeć się naszym śmieciom. Jeżeli szybko nie ograniczymy ilości śmieci biodegradowalnych na składowiskach – zaczniemy płacić karę 40 tysięcy euro dziennie. I to z zaliczeniem od 17 lipca tego roku:
Śmieci nasze kosztowne
Licznik dlugu przyspieszy dodatkowo. Musimy więc zacząć segregować śmieci i to od zaraz. No i przypilnować włodarzy naszych miast i wsi, aby stworzyli w okolicy możliwości ich utylizacji. Czy okres kampanii wyborczej nie jest do tego wymarzony? Zapytajmy kandydatów walczących o nasze głosy – jak chcą rozwiązać ten problem? W moim Gdańsku wprawdzie dużo się tu dzieje, ale może dałoby się przyspieszyć pewne prace?
Suchy plastik, mokra makulatura
Na dziś tyle. Może jutro przyjdzie mi do głowy kolejny pomysł?

Na naukę nigdy nie jest za wcześnie?

Kilka dni temu przeczytałam informację o reaktywowaniu Szkolnych Kas Oszczędności. Zajmie się tym PKO BP.
PKO BP reaktywuje Szkolne Kasy Oszczędności
Podoba mi się ten pomysł. W latach szkolnych też taką miałam i pamiętam z jakim przejęciem zbierałam drobne sumy i wpłacałam je na książeczkę. Wprawdzie o odsetkach nikt wówczas nawet nie wspominał, ale przez rok szkolny zawsze sie trochę uzbierało i na wycieczkę szkolną czy wakacje – trochę dodatkowych funduszy było.
W dzisiejszych czasach nauka świadomego gospodarowania własnymi finansami z pewnością ma pozytywne znaczenie i będzie procentować na przyszłość. Czasy księżycowej gospodarki na szczęście mamy już za sobą, a im wcześniej dzieci dowiadują się, że pieniądze nie biorą się znikąd – tym lepiej. Swojego osobistego syna w czasach szkolnych też starałąm się tego nauczyć. Gdy skończył 13 lat – założyłam mu konto “Bajer” – konto dla dzieci w banku Millennium. Działało  jako subkonto do mojego konta w tym banku, miałam więc kontrolę. Trzeba jednak przyznać, że bank traktował dzieci bardzo poważnie: osobne wyciągi miesięczne, a gdy kiedyś próbowałam za syna odebrać kartę płatniczą – odmówiono mi, syn musiał się sam zgłosić do oddziału. Gdy skońćzył 18 lat – konto zostało przekształcone na konto Student – już jako zupełnie niezależne i osobiste. Bank wychował sobie klienta?
Poprzez takie książeczki SKO – PKO BP też ma na to dużą szansę.

Kredyt zamiast karty kredytowej?

W czasach największego boomu kredytowego standardem było dodawanie karty kredytowej do większości zakupów ratalnych. Niektóre sieci sklepów w swojej ofercie miały (i zdaje się, że często nadal mają) właśnie karty kredytowe jako formę sprzedaży ratalnej – karta zamiast kredytu. Czy teraz pora na działania odwrotne – kredyt zamiast karty? Wygląda na to, że w tym kierunku zmierza bank Millennium.
Mam tam konto osobiste i powiązaną z nim kartę Visa Classic. Od dawna. W ostatni piątek zadzwoniła do mnie konsultantka z banku. Zaproponowała mi skorzystanie z specjalnego programu, w ramach którego część zadłużenia z karty może być zamieniana na kredyt. Miałam akurat chwilę czasu, pozwoliłam sobie wytłumaczyć zasady. Z grubsza wygląda to tak: 
– w danym miesiącu rozliczeniowym część bieżącego zadłużenia może zostać zamieniona na kredyt. W programie biorą udział transakcje bezgotówkowe o wartości jednostkowej od 100zł, ich suma musi składać się na co najmniej 300zł. Można je zamienić na 6-miesięczny kredyt. Podstawowa zaleta – oprocentowanie niższe o kilka procent niż to w rachunku karty.  Warto? Wygląda na to, że tak. Wprawdzie ostatnio bardzo się pilnuję i aktywnie korzystając z karty – spłacam co miesiąc całe zadłużenie, aby odsetek nie płacić w ogóle, ale nie wiem jak to będzie w następnych miesiącach. Może przyda mi się, a niższe oprocentowanie jest lepsze niż wyższe Zgodziłam się na uruchomienie programu. W kolejnych miesiącach podobno będzie wystarczyć tylko telefon na infolinię, aby ponownie skorzystać z takiej formy. Szkoda, że nie w internecie. W każdym razie – konsultantka zaproponowała mi włączenie 3 transakcji realizowanych w miesiącu lipcu.  Normalnie byłyby rozliczane właśnie teraz, pod koniec września. W ramach programu – pierwszą ratę zapłacę dopiero 25 listopada – czyli kolejne dwa miesiące odroczonej płatności. Szczegóły mam otrzymać na początku tygodnia. Póki co – w rachunku karty widzę wpłatę opisaną jako “konwersja transakcji”. Jednocześnie jednak – w ramach transakcji autoryzowanych pojawiła mi się kwota opisana jako kredyt. I tego już nie rozumiem – konsultantka wyraźnie mi powiedziała, że kredyt bedzie potrącany z konta osobistego, a nie z  rachunku karty.  Cóż, zobaczymy co będzie dalej – zyskuję nowe doświadczenie.
Rozmowa z Telemillenium i tak mnie czeka. Z tego wszystkiego zapomniałam zapytać – czy i na jakiej zasadzie jestem zwolniona z miesięcznej opłaty za prowadzenie konta. Od lipca miałam zacząć płacić. Opłatę pobrano na początku sierpnia, kilka dni później – zwrócono. W tym miesiącu – w ogóle nic.

O Millennium raz jeszcze

Kilka tygodni temu pisałam tu o nowej ofercie banku Millennium – koncie internetowym.
Kolejne konto w tym samym banku. Po co?
Ponieważ w ramach komentarzy pojawiły się sprzeczne informacje uzyskane na infolinii – postanowiłam wyjaśnić sprawę w formie pisemnej. Millenet umożliwia wysłanie takiego maila. Moje pytania to:
– jaka jest róznica pomiędzy kontem w ramach usługi Millenet i nowym kontem internetowym?
– czy założenie konta internetowego wiąże się ze zmianą numeru rachunku?

– co z kartą kredytową – czy mogłaby ewentualnie zostać przepięta do konta internetowego?
Jeszcze tego samego dnia otrzymałam maila, że odpowiedź otrzymam w ciagu kilku dni roboczych. I faktycznie – dostałam. 
Uprzejmie informuję, że szczegółowe dane dotyczące rachunków oferowanych prze Bank Millennium znajdują się w Cenniku – prowizje i opłaty dostępnym na stronie internetowej naszego Banku. Jednocześnie informuje, że nie ma możliwości zamiany Konta Osobistego na Konto Internetowe. Istnieje jedynie możliwość założenia nowego Konta Internetowego z nowym numerem rachunku. Więcej informacji na temat produktu dostępnych jest na naszej stronie internetowej. Wniosek o podpięcie karty kredytowej do Konta Internetowego należy złożyć w najbliższym oddziale naszego Banku.

Wygląda więc na to, że kluczowa dla mnie sprawa – zachowanie numeru konta jest skazana na porażkę. Zgodnie z cennikiem usług – skazana więc jestem na opłatę za prowadzenie konta – 7zł miesięcznie. Do czerwca byłam zwolniona – za aktywne korzystanie z Millenetu.
Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że zaraz na początku sierpnia opłatę z konta pobrano, a kilka dni potem – zwrócono. W opisie przelewu – “zwrot opłaty za prowadzenie konta za m-c lipiec”. Ciekawe, co będzie w następnym miesiącu?

%d