Zakupy w delikatesach internetowych

W internecie podobno można kupić już wszystko. Ja ostatnio zainteresowałam się zakupami spożywczymi. Pod koniec listopada wybrałam się do wirtualnego “Piotra i Pawła”. Swoje wrażenia opisałam tu:
Zainspirował mnie bank
Spodobało mi się. W ramach dalszych eksperymentów spróbowałam dla odmiany w Almie. Strona internetowa bardzo przyjazna, zakupy robi się łatwo i przyjemnie. Zakupy z dostawą bezpłatną już od 50zł w niektórych godzinach. Ta minimalna kwota uzależniona jest od dnia i godziny, można sie ładnie dopasować. Dodatkowo istnieje możliwość wybrania dostawy w takich godzinach, gdy kur
ier będzie w pobliżu. W ten sposób możemy sie przyczynić do większej ochrony środowiska, jeden transport, kilka dostaw. Pierwsze zakupy – premiowane są rabatem w wysokości 10zł. Ceny porównywalne z innymi delkatesami, sporo promocji. Duże znaczenie miało dla mnie także to, że w ofercie była woda mineralna Jurajska o smaku limonki. Lubię ją, a w Gdańsku nie ma jej nawet w normalnych sklepach. Zamówiłam, zapłaciłam online i czekałam na dostawę. W międzyczasie miałam telefon z Almy – bardzo miła pani odpowiedziała na kilka moich pytań i wątpliwości. Niestety, okazało się, że tej mojej ulubionej wody mineralnej nie ma, kilku innych towarów również nie. Uzgodniłyśmy zmiany i pozostało mi tylko czekanie na dostawę.
Kurier przyszedł punktualnie, miły i uprzejmy. Jednak różnica klas w stosunku do “Piotra i Pawła” była widoczna. Zamiast zapieczętowanych kartonów, w których wszystkie towary były ładnie zapakowane – papierowe torby, w które towary były powrzucane. Wędliny i jogurty – “Piotr i Paweł” przywiózł w przenośnej lodówce, “Alma” wrzuciła do toreb. Później jeszcze przypomniałam sobie, że zamawiałam ogórki konserwowe i bagietki. Niestety, nie dotarły do mnie. Na paragonie także ich nie było, więc albo ich zabrakło, albo ktoś zapomniał o tej pozycji zamówienia.
Nie mogę powiedzieć, że jestem niezadowolona z zakupów w Almie. W trakcie transportu nic nie uległo zniszczeniu, towary świeże i dobrej jakości. Obsługa uprzejma. Jednak mając porównanie z “Piotrem i Pawłem” zabrakło mi pewnego profesjonalizmu i dbania o szczegóły. Niby nic wielkiego, ale…
Dziś o świcie składałam nowe zamówienie. Święta za tydzień, zakupy trzeba zrobić, a na bieganie po hipermarkecie, w tłumie ludzi jakoś nie bardzo mam ochotę. Wybrałam “Piotra i Pawła” – cenię profesjonalizm i lubię być dopieszczana. No i korzystam z tego, że mieszkam w Gdańsku. Alma ma jednak sieć sprzedaży zdecydowanie bardziej rozbudowaną.

Zainspirował mnie bank

Kilka miesięcy temu bank Millennium prowadził bardzo intensywną kampanię reklamową swojej karty kredytowej Impresja. Wprawdzie korzystam na co dzień z usług tego banku, ale mając już kartę kredytową – nie byłam zainteresowana żadną nową. Kiedy jednak miesiąc temu bank do mnie zadzwonił i zaproponował wymianę mojej starej karty na Impresję – zgodziłam się. Wszystkie limity, opłaty itp. – bez zmian, po stronie plusów – rabaty w licznych sklepach. W końcu zakupy kartą i tak robię, a rabaty bardzo lubię. W listopadzie zaczęłam korzystać z karty Impresja i siłą rzeczy – sprawdzać – gdzie mam te rabaty. Empik, Deichman, Carrefour – pasują. Wprawdzie nie codziennie, ale bywam tam. Dodatkowo zainteresowałam się delikatesami “Piotr i Paweł”, które do tej pory jakoś mało mi były po drodze. Zaczęłam googlać w poszukiwaniu gazetki i trafiłam do ich sklepu internetowego. Okazało się, że te same zakupy co w sklepie – mogę zrobić w sieci. Przyjrzałam się ofercie i spodobało mi się to. Aktualnie nie mam samochodu, więc kwestia większych i cięższych zakupów wcale nie jest wydumanym problemem. Teoretycznie można skorzystać z taksówki, ale podraża to tak koszty, że wszelkie szukanie rabatów robi się w tym momencie bezsensowne. No, a skoro tu mogę zamówić i przyniosą mi do domu? Chwyciłam myszkę i wybrałam się na zakupy. Zasady są proste. Minimalna kwota zamówienia – 80zł, koszt dostawy – 10zł. Przy zamówieniu powyżej 150zł – dostawa za darmo. Pozamawiałam trochę, koncentrując się głównie na towarach ciężkich. Skoro mam mieć dostawę do domu? Zaczęłam od 3 zgrzewek wody mineralnej, której akurat dużo pijemy. Ziemniaki też zamówiłam – jak szaleć to szaleć. No i jeszcze wiele innych artykułów, które kupuję regularnie, a ceny nie były wygórowane. W końcu “Piotr i Paweł” to delikatesy, a nie dyskont.
Cena końcowa wyszło ok.160zł. Zatwierdziłam, w uwagach wpisując jeszcze prośbę o pokrojenie kiełbasy krakowskiej (wybierałam firmy Krakus, więc byłam pewna, że jakość będzie dobra). Następnie wybrałam godzinę dostawy (tego samego dnia w godz.18 – 20), zapłaciłam online kartą Impresja (oczywiście dostęne są także inne formy płatnosci) i już. Po południu “Piotr i Paweł” jeszcze do mnie zadzwonił i ustalaliśy korektę zamówienia (nieistotne drobiazgi), a wieczorem przyjechał kurier. Wszystko ładnie zapakowane w kartonach. Nabiał i wędliny – przywiezione w przenośnej lodówce. Naprawdę jestem pod wrażeniem. Widać profesjonalizm.
Zakupy w domu, siedzać w fotelu i popijając kawę. Czy tak nie powinno być w każdym sklepie? I pomyśleć, że zainspirował mnie bank….

%d