Szkolenie z urzędologii lub zadawanie głupich pytań

Moim głównym zajęciem ubiegłego tygodnia było bieganie po urzędach, wypełnianie druczków i formularzy. I wyraźnie stwierdziłam, że bez kursu z urzędologii – nie jest to wcale takie proste.
Gdański Urząd Pracy jest miejscem przyjaznym. Zatrudnione tam osoby – są miłe i życzliwe, starają się pomóc. Pisałam o tym już kiedyś.
Urząd Pracy jest przyjazny petentowi
Zagłębiając się jednak bardziej – powoli dochodzę do wniosku, że poruszanie się po urzędach jest wielką sztuką, której znaczenia zdecydowanie nie docenia większość urzędników. Ponieważ na kursy z urzędologii nie ma raczej co liczyć – chyba trzeba wybrac metodę zadawania głupich pytań. Ja poszłam tą drogą i zaczynam ją doceniać.

Dla pracownika każdego urzędu – rola i zadania każdego z poszczególnych wydziałów jest prosta i oczywista. Dla kogoś wchodzącego z zewnątrz – niekoniecznie. W przypadku Urzędu Pracy – brakuje mi przede wszystkim tablicy z algorytmem poruszania się po urzędzie. Nie mam tu na myśli planu budynku i rozmieszczenia poszczególnych komórek – chodzi mi o kolejność załatwiania spraw. Gdy pod koniec czerwca rejestrowałam się jako osoba bezrobotna – poszło to szybko i sprawnie. Na wizyte umówiłam się przez internet, przyszłam na konkretną godzinę i szybko i sprawnie zostałam obsłużona. Wyszłam stamtąd z instrukcją: za 3 dni zgłaszam się w tym dziale, odbieram pismo i mając je w ręku – zgłaszam się u pośrednika pracy i tam załatwiam dalsze sprawy. Przypadkowo spytałam o szkolenia (pierwsze głupei pytanie) i od razu uzyskałam informację, gdzie jest dział szkoleń, w którym mogę się dopytać o dalsze szczegóły. I rzeczywiście – nie tylko dowiedziałam się, ale nawet od razu zostałam zapisana.
Kilka dni później trafiłam na stanowisko pośrednika. Trafiłam dobrze – bardzo miła i sympatyczna pani. Dowiedziałam się, że od tej pory będzie moim głównym kontaktem z UP. W każdej chwili mogę się do niej zgłosić. Fajnie? No pewnie. Tylko, że aby prosić o wyjaśnienie jakiegoś problemu – trzeba wpierw wiedzieć, że jakiś problem jest.
Kilka tygodni temu zaczęłam wydzwaniać i dopytywać się – co sie dzieje z moim szkoleniem “ABC przedsiębiorczości”? Niestety, zero informacji. Nikt nie był mi w stanie powiedzieć czy i kiedy na nie trafię, wszystkie informacje były ogólnikowe (nikt mnie nie spytał nawet o nazwisko) – mam czekać. Wtedy zadałam kolejne “głupie pytanie” – czy w międzyczasie mogę zapisac się także na inne szkolenie? Okazało się, że tak. Mam prawo do 3 szkoleń – zapisy tylko osobiście. 
Na ubiegły poniedziałek przypadał mi termin obowiązkowej wizyty u pśrednika. Tez poszło szybko i sprawnie. W sprawie szkoleń – radziła mi pójść do tamtego działu i przycisnąć ich. Przede wszystkim jednak – ponieważ minęły juz 3 miesiace od mojego zarejestrowania i już mogę ubiegać się o dofinansowanie działalności gospodarczej – kazała mi zgłosić się do doradcy zawodowego, aby umówić się na rozmowę. Poszłam i już na starcie okazało się, że jest bardzo mało czasu, musiałybyśmy się spotkać najpóźniej w czwartek, a mogę nie zdążyć. Ta presja czasu wydawała mi się dziwna, ale na szczęście znowu zaczęłam zadawać głupie pytania. Okazało się, że Urząd Pracy przyjmuje wnioski o dofinansowanie do 10-go każdego miesiąca. Pieniądze sie kończą, więc lepiej nie czekać do listopada i zrobić to jak najszybciej. Przejrzałam formularz, stwierdziłam, że dam sobie z nim radę i umówiłyśmy się na czwartek. Na końcu zadałąm pyatnie, któe wydawało mi się idiotyczne, ale zaryzkowałam i spytałam: jaka jest jej rola jako doradcy. I wyszło na to, że było to pytanie kluczowe: doradca nie jest od tego, aby pomóc w wypełnieniu wniosku, ale stanowi pierwsze sito kwalifikujące projekt. Od jej opinii zależy najwięcej. I wprawdzie wskazują jakieś drobne błędy do korekty, ale stronę merytoryczną tylko oceniają. Proste i oczywiste? Dla mnie wcale nie. Doradca bardziej kojarzy mi się z doradzaniem, a nie ocenianiem. Jak dobrze, że nie mam oporów, aby pytać 🙂

Wniosek wypełniłam – nie bez bólu. Jedną z kolejnych notek właśnie temu poświęcę – może komuś się przyda moje doświadczenie? Gdy w czwartek zgłosiłam się z wnioskiem u doradcy – okazało się, że mój doradca zachorował i trafiłam do koleżanki. W sumie dobrze – wyjątkowo sympatyczna. Maglowała mnie przeszło godzinę i wydaje mi się, że wypadłam całkiem dobrze. Wprawdzie też musiałam zadać głupie pytanie związane z formularzem, ale tu akurat większych niespodzianek nie było.
Jak dobrze jednak, ze psychicznie byłam przygotowana, z erozmowa z doradcą to tak naprawdę egzamin.
I aż boję się myśleć – ile głupich pytań będę musiała zadawać w urzędach przy rejestracji firmy.  

Urząd Pracy przyjazny petentowi

Od pożegnania się z firmą minęło już 5 tygodni. Póki co – jeszcze ani przez maleńką chwilę nie poczułam, że był to błąd. Nie żałuję podjętej decyzji. Przygotowania do otwarcia własnej firmy trwają, choć z samą rejestracją czekam do momentu, gdy wszystko będę miała w najdrobniejszych szczegółach opracowane.
W międzyczasie zaczęłam się więc uczyć logiki poruszania się w Urzędzie Pracy. Pierwsze podejście było falstartem – pisałam o tym tu:
Urząd Pracy – pierwsze starcie
Za drugim razem poszło lepiej:
Urząd Pracy w wersji wirtualnej
W ubiegłym tygodniu zgłosiłam się na umówioną rejestrację. Poszło szybko i sprawnie. Niejako przy okazji – spytałam o szkolenia i od razu zostałam skierowana do innego pokoju. Spytałam tam o możliwości szkolenia z zakresu całej otoczki formalno-prawno-podatkowej przy zakładaniu własnej firmy. Okazało się, że jest coś takiego: “ABC przedsiębiorczości”. Wprawdzie tylko 20 godzin, ale mam nadzieję, że dostanę podstawy, które pozwolą mi na samodzielne uszczegółowienie. Trudno wgryzać się w temat, jeżeli nie wie się nawet, że taki w ogóle istnieje. O dziwo – tu też poszło szybko. Mimo, że ledwo co złożyłam papiery na rejestrację – mogłam od razu wypełnić wniosek o to szkolenie.
Na wczorajszy poniedziałek dostałam termin zgłoszenia się po odbiór decyzji i wizytę u pośrednika pracy. Mam papier – zostałam uznana jako osoba bezrobotna. Na okres 6 miesięcy przyznano mi 120% ustawowego zasiłku. Nie znam dokładnie zasad obliczania, ale z tego co wiem – te procenty wynikają ze stażu pracy.
Kolejne kroki skierowałam do pośrednika – tu wizyty są obowiązkowe. Wzięłam numerek i cierpliwie czekałam na swoją kolej. Stanowisk dużo, oczekujacych także i początkowo wydawało mi się, że panuje tam kompletny chaos. Część osób z numerkami, część bez – wygłądało jakoś mało czytelnie. Logikę poznałam dopiero po wizycie u pośrednika. Ci z numerkami – są pierwszy raz. Losowo trafiają do danego pośrednika. Każda kolejna wizyta jest już jednak zawsze do tego samego stanowiska, umawiana na konkretny dzień – to były właśnie te osoby bez numerków.
Ja trafiłam na bardzo sympatyczną panią – będe pod jej opieką. Wyraźnie ożywiła się, gdy powiedziałam jej o moich planach założenia firmy i o szkoleniu, na które się zapisałam. Dostałam pierwszą pochwałę za kreatywność i aktywną postawę. Pogadałyśmy trochę o możliwościach szkoleń, zasadach przyznawania dotacji na zakładanie firmy (dla zainteresowanych – można się ubiegać po 3 miesiącach od rejestracji) Kolejną, obowiązkową wizytę wyznaczyła mi za 3 miesiące (standardowo jest miesiąc), ale w każdej chwili, gdy tylko będę miała taką potrzebę – mogę się do niej zgłosić.
W sumie miło i sympatycznie. Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, ze Powiatowy Urząd Pracy w Gdańsku jest dla mnie przyjazny. Ciekawe, czy takie samo wrażenie miałabym, gdybym wystąpiła z postawą “mam wysokie kwalifikację, proszę znaleźć mi atrakcyjną, dobrze płatną pracę”?

%d