VAT-UE tylko miesięczny

VAT-UE

 

Zaprzątnięta całkowicie remontem mieszkania, prawie przegapiłam – na szczęście subskrybuję newsletter portalu egospodarka.pl. Przeglądając je zauważyłam, że coś się zmieniło w składaniu VAT unijnym. Mimo, że nadal rozliczam VAT kwartalnie – to od początku tego roku deklaracje VAT-UE składa się tylko miesięcznie i w dodatku tylko drogą elektroniczną. To drugie to akurat nie problem i tak od dawna korzystam z aplikacji e-deklaracje do wypełniania i wysyłania poszczególnych formularzy podatkowych. I w sumie nie jest też problemem robienie to w cyklu miesięcznym. Zdenerwowałam się, gdyż mając zaległości w przeglądaniu maili – trafiłam na informację późno i przypadkiem. Ciekawe, co byłoby gdybym dowiedziała się o tym dopiero w kwietniu, szukając formularza kwartalnego? Tym bardziej, że jeszcze w styczniu wysyłałam deklarację za IV kwartał roku 2016.

Niestety, zmiany w naszym prawie i podatkach są tak często, że trudno nadążyć. A konsekwencje mogą poważne…

 

Jak rozliczać VAT....


Zakupy w Leroy Merlin

Leroy Merlen

W ramach mojego remontu i konieczności zakupu różnych potrzebnych artykułów i elementów wyposażenia, jak na dzień dzisiejszy najwięcej wydałam w Leroy Merlin. W sklepie stacjonarnym. Obsługa miła, uprzejma i kompetentna, bez problemu udało się także umówić dostawę i wniesienie. Generalnie jestem więc zadowolona, ale ….  To nie jest tak, że lubię się czepiać. Jednak zanim wybrałam się do sklepu – próbowałam przejrzeć dostępny asortyment w sklepie internetowym i tu pojawiły się problemy. Niestety, ale strona działa kiepsko i bardzo trudno jest zrobić zakupy w sklepie internetowym. Wejście – bez problemu, ale wchodząc w szczegóły – można zobaczyć wygląd tylko pierwszych pozycji na stronie – w kolejnych wierszach są już tylko zielone szlaczki.

Tu szukałam szafek lustrzanych do łazienki:

Leroy Merlen

Taka sytuacja nie wydarzyła się jednorazowo – tak jest praktycznie zawsze od początku roku (nie wiem jak było wcześniej). I to na różnych przeglądarkach.
Dla mnie jest to irytujące, gdyż wyklucza zakupy online. Utrudnia mi też zakupy w sklepie stacjonarnym. Chciałam się przygotować, poszukać interesujących mnie artykułów w internecie, a potem dotknąć je w realu. No niestety, nie udało mi się.
Szkoda. Dobrze działająca strona internetowa to w dzisiejszych czasach podstawa.


Zakupy w OBI

Przygotowania do remontu mieszkania w pełnym toku. Nie wyszły mi zakupy w Praktikerze, udałam się do OBI.

OBI

Wiedziałam mniej więcej czego potrzebuję, pooglądałam sobie też interesujące mnie artykuły na stronie internetowej. Wybrałam sklep stacjonarny,  żeby spokojnie się rozejrzeć, podotykać i przy okazji poszukać płytek i gresu.
Trochę to trwało, ale wyszukałam to, co chcę kupić, zapisując nazwę i numer katalogowy każdego wybranego artykułu. No i zaczęłam szukać kogoś z obsługi, kto mógłby przyjąć moje zamówienie. I to okazało się niestety pewnym problemem. Ładnych kilkanaście minut czekałam przy stoisku działu. W końcu gdzieś na horyzoncie dostrzegłam sprzedawczynię, za którą ganiali inni klienci. Stanęłam przed alternatywą: zapuścić korzenie przy stoisku albo też ruszyć w pogoń. Wybrałam opcję drugą i po dłuższej chwili udało mi się ją ściągnąć do stoiska. Po drodze wysłuchałam całej tyrady w stylu “jestem tu sama i mam cały dział na głowie, nie mogę się rozdwoić” itp.itd. Lekko mnie to zirytowało – zupełnie nie czuję się odpowiedzialna za politykę kadrową ani tego ani żadnego innego marketu. Pieniaczką nie jestem, nie oczekuję też aby od wejścia do wyjścia ze sklepu biegało za mną pięciu sprzedawców gotowych na każde moje skinienie, ale sytuacja odwrotna czyli klienci poszukujący sprzedawcy też mało mi się podoba.
Samo przyjęcie zamówienia poszło już szybko i sprawnie – przydały się te zapisywane przeze mnie numery katalogowe. Z zamówieniem udałam się do punktu obsługi klienta, żeby zapłacić i umówić dostawę. Też trwało to dłuższą chwilę – kilka osób stało w kolejce. W dodatku coś tam nie działało i chcąc obliczyć koszt dostawy i wniesienia trzeba było gdzieś tam dzwonić i dopytywać się o wagę zamówionych artykułów. W końcu jednak się udało, zapłaciłam i wyszłam z fakturą. Towar został dostarczony w umówionym terminie.
Generalnie jestem zadowolona z zakupów, ale na kolejną wizytę w tym sklepie raczej nieprędko się zdecyduję.

remont mieszkania



Praktiker. Początek końca?

Praktiker

Praktiker zawsze był moim ulubionym marketem. Wprawdzie odwiedzałam głównie dział ogrodniczy i elektryczny, ale zawsze byłam zadowolona z zakupów. Od kilku tygodni przymierzam się do remontu mieszkania, więc zakres moich zainteresowań znacznie się rozszerzył. Na pierwszy ogień – łazienka i toaleta – remont generalny i wymiana wszystkiego. Chcąc się zorientować w cenach i dostępnym asortymencie, poszukiwania wanny, umywalki, sedesu, płytek na ściany i podłogi itp. zaczęłam od internetu. Trzeba przyznać, że strona internetowa Praktikera jest nieźle wypozycjonowana – większość ofert właśnie stamtąd pochodziła. Kilka artykułów nawet mnie zainteresowało, ale po wejściu na stronę było już gorzej. Standardowym komunikatem było “produkt czasowo niedostępny” lub po dodaniu do koszyka nawet najmniejszej ilości (np.1 umywalka) w podsumowaniu było zero.

Wybrałam się do sklepu stacjonarnego. I niestety, doniesienia medialne o kłopotach Praktikera widać też na półkach. W wielu miejscach same pustki. Znalazłam płytki, które mi się spodobały, ale niestety – dostępna ilość na samą toaletę może by i starczyła, na łazienkę już nie. W rezultacie zrezygnowałam także z innych zakupów – choć wybrana przeze mnie wanna była (w sklepie internetowym – “produkt chwilowo niedostępny”). Stwierdziłam, że gdybym musiała skorzystać z reklamacji – mogłoby się to wiązać z problemami i lepiej nie ryzykować. Tym bardziej, że w necie trafiłam na artykuł informujący o tym, że do kilku sklepów Praktikera weszli komornicy. Wprawdzie Gdańska nie było na tej liście, ale kto wie, co będzie za kilka tygodni?
Szkoda, naprawdę lubiłam ten sklep. I pracowników – zawsze trafiałam na życzliwych, miłych i kompetentnych.

Na zakupy udałam się do innych sklepów – to temat na osobne notki.

 

Pirackie kopie filmów

Ostatnio byłam świadkiem takiej rozmowy:

A: Ten ostatni film, który mi pan dał ostatnio, w ogóle nie dał się oglądać. Obraz zamazany, uciekał, dźwięk też kiepski.

B: No tak, to pewnie przez to ciągłe przegrywanie. Wymienię pani płytkę.

A: Dobrze, tamtą płytkę wyrzucę, bo naprawdę do niczego się nie nadaje. Chciałabym też jeszcze “Smoleńsk”. No i “Wołyń”.

B: Jeszcze w tym tygodniu przyniosę. 

Nie jestem pewna, ale wygląda na to, że chodziło o pirackie kopie filmów na płytkach DVD (bo chyba nie CD?). Zwróciłam na to uwagę, gdyż zdziwiłam się, że taki proceder jeszcze istnieje. Wydawało mi się, że pirackie wersje filmów są obecnie dostępne tylko w internecie i nikt nie bawi się już w nagrywanie. Przy okazji wygląda na to, że jakiś popyt na tak krytykowany “Smoleńsk” jednak jest i opłaca się go “piracić”.

Czy skala zjawiska jest obecnie duża? Mimo wszystko nie wydaje mi się, choć głośne medialnie akcje o rekwirowaniu komputerów na które ściągano filmy przez torrenty mogły wpłynąć na odrodzenie zjawiska? Płytkę DVD łatwo ukryć i nie zostawia śladów w sieci.
A może po prostu nie jestem na bieżąco? Nie pamiętam już ile lat temu miałam w ręce jakąś piracką kopię filmu, ale z pewnością było to bardzo, bardzo dawno temu – jeszcze w czasach Video. Choć nie kojarzę, abym je kupowała – pożyczało się od znajomych i kopiowało, sporo filmów “legalnych inaczej” dostawałam też “spod lady” od zaprzyjaźnionego właściciela wypożyczalni video. Pamiętam za to dobrze swój pierwszy piracki film: kopia kopii z kopii “Tańczącego z wilkami”. Był nagrany kamerą w kinie. Jakość taka, że więcej się domyślałam niż widziałam.
W połowie lat 90-tych ubiegłego wieku miałam tez kontakt z “piratem”, od którego kupowało się gry i programy komputerowe. Miał bardzo przyjazne ceny, szczególnie w porównaniu z dostępnymi w sklepach oryginałami.

Tak było kiedyś. Od wielu już lat pilnuję, aby używane przeze mnie oprogramowanie było w pełni legalne. Filmów w komputerze nie oglądam (nie lubię, wolę duży ekran). Mam bogaty pakiet telewizji kablowej, w tym Canal+ i za mało czasu na to, aby obejrzeć to, co mogłabym. 


Choinka last minute

Bo choinka musi być żywa…

choinki

Od wielu już lat moją rodzinną tradycją jest wspólne kupowanie choinki z synem. Gdy był mały najczęściej wkładaliśmy choinkę na sanki i w ten sposób przywoziliśmy ją do domu. Teraz byłoby to trudniejsze – ani śladu śniegu. No, ale syn dorósł i teraz choinkę po prostu przynosi.

Dni teraz są bardzo krótkie, a choinkę po ciemku raczej trudno się kupuje. Syn późno wracał z pracy, więc cały ten tydzień nie udało nam się. Zaryzykowaliśmy i zrobiliśmy to dziś rano, choć obawy były spore. Na szczęście udało się – kupiliśmy piękną choinkę i to w cenie znacznie niższej niż były w tygodniu. Zamiast 60zł – zapłaciliśmy 40zł. Jodły kaukaskie były po 80zł.
Wygląda na to, że się opłacało. Choć w przyszłym roku raczej się nie zdecyduje na takie zakupy w ostatniej chwili – lubię mieć wszystko uporządkowane i przygotowane już wcześniej.

Wesołych Świąt!

Boże Narodzenia 2016



Trump, Ameryka, świat

Już wiadomo, że nowym, 45. prezydentem USA zostanie Donald Trump. Co to oznacza dla Ameryki? Polski? dla świata? Nie podejmuję się oceniać – nie znam się na polityce międzynarodowej.
Póki co reagują rynki finansowe i może to być początek kolejnego kryzysu o zasięgu wcale nie lokalnym.

A dla tych, którzy chcieliby się dowiedzieć więcej na temat prezydenta elekta – kilka ebooków w promocji:

Donald Trump 

Promocja trwa do 15 listopada 2016.

Lista pozycji w promocji:

Donald Trump – Prezydent USA


PayPal na celowniku hakerów?

Kilka dni temu dostałam maila, którego nadawcą jest podobno Paypal Secuirty Team (literówka w drugim słowie nie moja, jest w mailu). Mail nie został wysłany z domeny Paypal tylko admin.com. Temat wiadomości to: “Your account has been disabled“. W treści informacja, że ze względów bezpieczeństwa moje konto zostało zablokowane oraz kolejne kroki, które powinnam podjąć, aby odblokować swoje konto. Oczywiście z linkiem (też jakimś dziwacznym), gdzie powinnam się zalogować, aby przejść procedurę weryfikacji

Zdecydowanie jest to jakaś szersza akcja przejęcia kont na PayPalu, choć wydaje mi się, że niezbyt wyrafinowana. Mail automatycznie trafił do SPAMu, więc już to może być podejrzane. Konto Paypal w ogóle mam, ale na zupełnie innym mailu niż ten, na który dostałam wiadomość. Cóż, można się tylko zastanowić czy i ile osób dało się nabrać? Paypal ma swoje zabezpieczenia, ale jeżeli ktoś przejmie konto, mogą się pojawić poważne problemy i straty. Na pewno jest to nowość – do tej pory na celowniku hakerów były raczej banki:

Oszustwa

Wygląda na to, że teraz akcja się rozszerza. Niestety.


Gdy laptop odmawia posłuszeństwa….

Nic nie jest wieczne, każda rzecz/sprzęt (i nie tylko) ma swoją ograniczoną przydatność do użytku. Ostatnio przekonałam się o tym, gdy pojawiły mi się problemy z laptopem. Na początku raz na kilka dni, ale potem już coraz częściej: pikseloza na ekranie, a każda próba ponownego uruchomienia pokazywała Bluescreena. Desperacko próbowałam jeszcze przeinstalować całkowicie system, ale niestety, pomagało tylko na chwilę. Cóż, karta graficzna w moim Sony Vaio zdecydowanie odmówiła posłuszeństwa….

Z pewnością można by jeszcze próbować ją wymienić, ale byłoby to raczej kosztowne. Poza tym laptop ma już przeszło 5 lat, a więc szanse na to, że za chwilę znowu coś padnie są całkiem duże. W takiej sytuacji nie ma innego wyjścia niż zakup nowego laptopa.

laptop Dell 

Tym razem padło na Della. Kupiłam go w sklepie X-KOM – cieszy się całkiem niezłą reputacją. Kupowałam na stronie internetowej, z odbiorem w salonie w Gdańsku. Procedura prosta i bezproblemowa. Nawet zauważoną już po wysłaniu zamówienia literówkę w numerze telefonu szybko udało się skorygować.
W ciągu 30 dni mogę się rozmyślić i oddać laptopa do sklepu, choć oczywiście nie mam takich planów. Póki co, jestem zadowolona. Jedyny minus to brak na klawiaturze przycisku Break. Pisząc programy czasami korzystam z niego do przerwania wykonywania kodu. Podłączenie zewnętrznej klawiatury nie jest tu żadnym rozwiązaniem, ale wygląda na to, że czasem będę musiała to zrobić.

A na koniec – to co bardzo ważne. Po instalacji Windowsa, od razu zarejestrowałam laptop w Dellu. To nauka wynikająca sprzed kilku lat, gdy padł laptop mojego syna, a gdzieś zginął nam paragon na jego zakup. Był zarejestrowany, serwis bez problemu odszukał jego numer seryjny na stronach Toshiby i wymiana płyty głównej (!) odbyła się w ramach gwarancji producenta.

 




%d