Bezpieczne zakupy w sieci

Jak wiadomo – zakupy w sieci są zdecydowanie wygodniejsze i tańsze niż w tradycyjnych sklepach. Przekonuje się o tym coraz więcej osób. Klikam i zamówiony towar po kilku dniach mam w domu. Praktycznie w internecie można w tej chwili kupić już wszystko, choć ja osobiście mam dość wąski zakres towarów, które kupuję bez dotknięcia. Ograniczam się głównie do książek, płyt i programów komputerowych. Oczywiście też staram się wykorzystywać wszelkie promocje, kupony rabatowe itp.
Zakupy w internecie generują zawsze jeden problem – jak za nie zapłacić? Najprościej oczywiście kartą. Kiedyś konieczna była karta kredytowa – tzw.”wypukla” , teraz wystarczy już zwykła Elektron. Płatności internetowe wymagają jednak wielkiej ostrożności – sieciowych oszustów nie brakuje. Kwestia aktualnego programu antywirusowego, unikanie wchodzenia na dziwne strony czy klikania w linki otrzymane od nieznanych nadawców jest takim truizmem, że nawet nie warto o tym wspominać.  Realizując płatność – zawsze sprawdzajmy, czy adres strony zaczyna się od https – ta literka s na końcu oraz kłódka na pasku świadczy o tym, że połączenie jest bezpieczne. Gdyby nasze dane dostały sie w niepowołane ręce – możemy mieć nagły i niespodziewany debet na koncie. Warto więc być ostrożnym i mieć oczy z tyłu głowy.

Ja swoje płatności realizuję kartą kredytową. Może jednak pora dać jej odpocząć? Ostatnio zostałam zaproszona do testowania karty internetowej banku BZWBK. Spodobała mi się sama idea – karta techniczna, tylko do płatności w internecie. Planując zakupy – przelewamy  środki na konto tej karty i za jej pomocą – realizujemy płatność. W ten sposób unikamy możliwości wpędzenia nas w debet – na koncie karty środki mamy praktycznie tylko przez chwilę i tylko tyle – ile potrzebujemy. W teorii wygląda to obiecująco – zobaczymy co z tego wyjdzie w praktyce. Dziś o świcie założyłam kartę internetową BZWBK i zaczynam jej testowanie. Swoimi wrażeniami będę się dzielić w kolejnych notkach.

Kolejne konto w tym samym banku. Po co?

Od wielu już lat mam konto osobiste w banku Millennium. Zakładałam je jeszcze w czasach, gdy był to Bank Gdański. Przyzwyczaiłam się i mimo, że obecnie na rynku jest wiele atrakcyjniejszych ofert – jakoś nie planuję zmiany.
Z usług banku korzystam najczęściej przez internet. Ostatnio zauważyłam, że pojawiła się tam nowa opcja – propozycja otwarcia konta internetowego. Z początku ją zignorowałam – korzystając z Millenetu i tak wszystkie przelewy robię drogą elektroniczną. Wydawało mi się, że mam już konto internetowe, ale może się myliłam? Ostatnio bank drogą elektroniczną poinformował mnie, że na koniec lipca kończy się moja promocja bezpłatnego korzystania z konta i zachęcają do założenia konta internetowego. Rzeczywiście, w ubiegłym roku przyznano mi taką promocję – w nagrodę za aktywne korzystanie z obsługi internetowej.
W tej sytuacji zainteresowałam się kontem internetowym i zaczęłam sprawdzać szczegóły.

konto internetowe Millennium

  

Oferta wygląda zachęcająco, ale przecież ja już mam konto. Zadzwoniłam więc na infolinię banku w poszukiwaniu tego, co drobnym druczkiem. Znalazłam? Przede wszystkim dowiedziałam się, że to nowe konto internetowe będzie osobnym, niezależnym kontem.  Mogę wystąpić o powiązanie mojej karty kredytowej z tym nowym kontem, ale bank nie musi się zgodzić i raczej takich zgód nie wydaje.
Co jednak mogłabym zyskać? Przelewy miałabym za darmo, teraz płacę 50 gr za każdy przelew. Od sierpnia zacznę też płacić za prowadzenie konta – 7zł miesięcznie. Problem jednak w tym, że i tak będę płacić, nawet po założeniu tego konta internetowego. Nie mogę zrezygnować z konta obecnego ze względu na kartę kredytową, a poza tym – w zbyt wielu miejscach musiałabym podawać zmianę numeru konta. Wszystkie pozostałe opcje konta mam już obecnie. Jednym słowem – zupełnie mi się to nie opłaca i nie skorzystam z oferty. Po co mi kolejne konto bankowe, tak naprawde niewiele rózniące się od tego – co już mam?
Ciekawe, jak ta akcja banku Millennium wypadnie w statystykach. Ile osób da się skusić? Wystarczy tylko kliknąć i już. Wskaźniki ilości założonych kont z pewnością wzrosną – będzie można pochwalić się sukcesem. Tylko czy wciskanie klientom takich kont ma głębszy sens?

%d