Święta skromniejsze niż zwykle?

Mamy kryzys, wszystko drogie – czy Święta Wielkanocne będą w tym roku skromniejsze niż w latach poprzednich? U mnie osobiście tak, ale z przyczyn całkowicie zależnych ode mnie. Szczegółowo przemyślałam sobie – jakie potrawy zwykle przygotowywałam, ile z nich naprawdę dało się zjeść, a ile po świętach lądowało na śmietniku. Owszem, dużo rzeczy zamrażałam, ale przecież nie wszystko można. Zwyciężył u mnie element racjonalnego podejścia do wydatków – nie stać mnie po prostu na marnowanie jedzenia. Owszem, chciałoby się mieć duży wybór wszystkiego, ale przecież święta to nie zawody – kto zje najwięcej, a do tego w gruncie rzeczy sprowadza się polityka naszych świątecznych biesiad. Lepiej się pochorować niż ma się zmarnować?  

Mamy piękną wiosenną pogodę i moim zdaniem rodzinny spacer będzie o wiele lepszym sposobem spędzenia świątecznego popołudnia niż siedzenie za stołem i objadanie się przy oglądaniu telewizji. Na pewno zdecydowanie lepiej wpłynie na zdrowie, samopoczucie, jak i na więzi rodzinne.
Przemyślałam to wszystko i przygotowuję tylko świąteczne śniadanie – z żurkiem i białą kiełbasą oraz obiad w drugi dzień świąt. Będzie kaczka z kluchami gotowanymi na parze – to już taka świąteczna tradycja mojej rodziny. Jakieś słodkie ciasto też będzie oraz wyjęty z zamrażalnika makowiec (na Boże Narodzenie zrobiłam ich stanowczo za dużo). I już. Jak na fakt, że kuchnia to nie moje królestwo i tak spędzę w niej za dużo czasu.
Nie będziemy głodni, ale szansę na całkowitą ospałość spowodowaną przejedzeniem są mizerne. A zaoszczędzone pieniądze może pójdą na majówkę? Też trzeba będzie coś jeść.

%d