Faktura Google AdWords

Ostatnio stwierdziłam, że od momentu założenia własnej DG przechodzę przyspieszony kurs rachunkowości i księgowości. I co chwilę odkrywam coś nowego, przy okazji wpadając w lekka panikę.
Już od dłuższego czasu planowałam napisać notkę o tym, jak musiałam się nauczyć  wystawiać  wewnętrzną fakturę VAT.  Z Google współpracuję już od dłuższego czasu – było to zresztą głównym powodem zarejestrowania się jako unijny płatnik VAT. 

Jak zostałam płatnikiem VAT. Unijnym

Tu już sobie całkiem nieźle radzę. Problem pojawił się w momencie sytuacji odwrotnej – gdy to ja wykupiłam reklamę Google AdWords. Oczywiście fakturę sobie bez problemu wygenerowałam, ale faktura była tylko na kwotę netto i odwołanie do dyrektywy unijnej – tez taką stosuję:

Podatek VAT rozliczy nabywca zgodnie z art. 196 dyrektywy Rady nr 2006/112/EC

Logika mi podpowiadała, że tym razem to ja jako nabywca muszę zapłacić VAT. Tylko jak to zrobić. Kilka dni poszukiwań w necie, kilka telefonów do Krajowej Informacji Podatkowej i mojego Urzędu Skarbowego i już wiem. Mam tylko nadzieję że wiem dobrze i mój punkt widzenia podzieli ewentualna kontrola.

Na wszelki zaś podaję tryb postępowania. Może komuś się przyda?

  • fakturę Google’a księguję w KPiR
  • na podstawie tej faktury wystawiam fakturę wewnętrzną, doliczając 23% VAT
  • faktury wewnętrznej nie wprowadzam do KPiR, tylko do Rejestru Sprzedaży VAT
  • ta samą fakturę wewnętrzną wprowadzam również do Rejestru Zakupów

Kilka razy upewniałam się, czy na pewno powinna zostać ujęta w obydwu rejestrach VAT – przecież w ten sposób w efekcie nie płacę VAT-u, gdyż bilans VAT wychodzi mi na zero. Podobno jednak – jest to prawidłowo. Ujmuje w sprzedaży gdyż jestem nabywcą, a jednocześnie – jest to moja faktura kosztowa, wiec odliczam sobie VAT.

I już. Swoją drogą – zastanawiam się jak Google wystawia faktury nabywcom, którzy nie są unijnymi płatnikami VAT?
A przy okazji – przypomniało mi się całkiem ciekawa dyskusja na jednym z forów dyskusyjnych. Jeden z uczestników podczas pobytu w Londynie kupił sobie aparat fotograficzny. Kupował prywatnie, dla siebie, ale będąc unijnym płatnikiem VAT – postanowił wykorzystać okazję i poprosił o fakturę  bez VAT. Po powrocie do Polski fakturę wyrzucił, gdyż nie miał podstaw do jej zaksięgowania w ramach prowadzonej przez siebie działalności. A kilka miesięcy później dostał wezwanie do Urzędu Skarbowego w celu wyjaśnienia podatku VAT związanego z tamta fakturą. Niestety, nie napisał jaką karę dostał. Wygląda jednak na to, że osławiona unijna biurokracja jakoś potrafi znaleźć pojedynczą fakturę. W dodatku my też jesteśmy w tym systemie.

Z Urzędem Skarbowym nie ma żartów

No to mam już za sobą pierwszą wpadkę w kontaktach z urzędami. Podobno co nie zabije – to wzmocni, ale wolałabym nie mieć więcej takich doświadczeń.
W październiku trochę posypało mi się zdrowie, dodatkowo miałam na głowie sporo spraw i mało czasu na wszystko. W efekcie dosyć póżno zabrałam się za wypełnianie wszystkich kwartlanych deklaracji i rozliczeń podatkowych. Wypełniłam VAT-7K, zabrałam się za VAT-UE i od razu spanikowałam. W kalendarzu 21, a na oświadczeniu VAT-UE wymagany termin złożenia – 15-go…
Krajowa Informacja Podatkowa odesłała mnie do mojego Urzedu Skarbowego. Zaczęłam szukać w internecie, poczytałąm o czynnym żalu (lepiej przyznać się samemu niż czekać, aż urząd wykryje, kara jest mniejsza) i stwierdziłam, że mało nadaje się to do mojej sytuacji.
VAT-UE  to nie deklaracja podatkowa, a jedynie informacja o handlu wewnątrzunijnym. Dosyć dziwny formularz i w sumie chyba bardziej statystyczny niż podatkowy. Składa się go tylko wtedy, gdy są takie zdarzenia gospodarcze, formularza “zerowego” nie składa się. Niestety, w II kwartale wystawiałam fakturę dla Google’a, więc zdarzenie zaszło. Wprawdzie faktura VAT opisana była jako NP (nie podlega), tylko na wartość netto (odpowiednią kwotę VAT odprowadza nabywca w swoim kraju), ale obowiązek VAT-UE był.
Stwierdziłam, że trudno – muszę pojechać do Urzędu Skarbowego i od razu na wejściu się przyznać. Kombinować nie umiem, mogłoby się to zresztą skończyć jeszcze gorzej. Wprawdzie w internecie znalazłam różne wzory pism o wyrażaniu czynnego żalu, ale stwierdziłam, że lepiej pójdę na żywioł. Urzędniczka w kancelarii wysłuchała mojej historii, że chorowałam, przegapiłam, będąc pewna, że to ten sam termin co VAT-7K itd. i kazała mi napisać pismo do naczelnika o zgodę na przyjęcie po terminie. Siadłam przy stoliku, napisałam to wszystko (wyrzucając całkowicie z pamięci wszystkie fachowe sformułowania znalezione w internecie) i oddałam razem z VAT-UE. 

Kilka dni temu listonosz przyniósł mi przesyłkę poleconą z US. W odpowiedzi na moje pismo Naczelnik Urzędu Skarbowego zawiadamia mnie, że w mojej sprawie nie zostanie wszczęte postępowanie karne skarbowe. Do tego jeszcze jakieś numery paragrafów.
Ulżyło mi i teraz na długo zapamiętam, jaki jest termin składania tej informacji. A za następne wypełnianie deklaracji – zabiorę się od razu po zakończeniu kwartału. Wszystko ksieguję na bieżąco, korzystam z interaktywnych formualarzy podatkowych – to tylko kwestia mobilizacji. Lepiej nie zwlekać, gdyż może się to skończyć niepotrzebnym stresem.

Nie taki fiskus straszny….

Kilka dni temu pisałam notkę o tym, jak składając kwartalne rozliczenie VAT-u, piszę donos na samą siebie.
Igranie z VAT-em
Wyszła mi nadwyżka i wystąpiłam o jej zwrot. Od razu też nastawiłam się psychicznie na kontrolę, nie sądziłam jednak, że pójdzie to tak szybko.
Deklarację złożyłam we wtorek, a już w środę zadzwonił telefon i usłyszałam głos (całkiem zresztą miły): “Dzień dobry, tu Urząd Skarbowy…”.
Nie chodziło o pełną kontrolę, a tylko o VAT. Pani była miła i elastyczna, delikatnie sugerując jednak, że dobrze byłoby abym zjawiła się jeszcze w tym tygodniu. Chcąc mieć to od razu z głowy i prowadząc całą rachunkowość na bieżąco – umówiłam się od razu na czwartek.
W rezultacie wczoraj z fakturami w zębach stanęłam przed moim US.

Kontrola polegała na sprawdzeniu rejestru zakupów VAT, każdej z wpisanych do niego faktur oraz potwierdzeń, że zostały zapłacone. Nie było to trudne, gdyż na większości faktur był od razu napis “zapłacono” (gotówką lub kartą). Tylko część z nich to koszty stałe (m.in. internet czy telefon), opłacane przelewem. Oczywiście wydrukowane potwierdzenia zapłaty z banku też były załączone. Wprawdzie pedantką jestem tylko i wyłącznie przy rozwiązywaniu zadań z matematyki i fizyki, ale tu też mam porządek. Osobny skoroszyt, faktury poukładane chronologicznie i zgodnie z rejestrem. Każda faktura z potwierdzeniami w osobnej platikowej “koszulce”. W sumie więc samo sprawdzanie poszło szybko i sprawnie. Wszystko w porządku, odhaczone, załatwione, pieniądze wpłyną na moje konto.

Ulżyło  mi zdecydowanie. Przede wszystkim jednak pokonałam psychologiczny lęk przed fiskusem i jego kontrolami, to też ma duze znaczenie. No i skoro juz tam byłam – to przy okazji pozadawałam kilka dodatkowych pytań związanych z VAT-em. Trochę bałam się, czy mój rejestr VAT jest prawidłowy – tworzyłam go sama. A w ogóle – to moja własna aplikacja do księgowości działa na zasadzie 5 w 1. Wpisuję fakturę raz i to od razu jest ona uwzgledniana wszędzie tam gdzie trzeba – KPiR, rejestr VAT, należny podatek itd. Cóż, gdyby człowiek nie był leniwy – koło do tej pory nie zostałoby wynalezione 🙂
Kolejny raz przekonałam się też, że mam szczęście do miłych i kompetentnych urzędników i to we wszystkich urzędach, w których coś załatwiam. Czy tak jest tylko w Gdańsku?

Igranie z VAT-em

Pierwszą deklarację kwartalnego podatku od towarów i usług VAT-7K mam już złożoną. Oczywiście wyszła mi nadwyżka – faktur zakupowych i kosztowych mam sporo, mojej własnej sprzedaży póki co – niewiele. Cóż, takie są początki. Najpierw trzeba zainwestować, żeby móc później osiagać zyski. 
Wydawało mi się, że wszystko miałam przygotowane do rozliczenia, ale w sobotę okazało się, że może niekoniecznie i nie do końca. Na grupie dyskusyjnej pl.soc.prawo.podatki natknęłam się na pytanie, na które nie znałam odpowiedzi, a jednocześnie – sama sobie musiałam je zadać: czy można odliczyć sobie VAT od faktur otrzymanych przed datą rejestracji VAT? W moim przypadku – DG zarejestrowana od 3 stycznia, zgłoszenie do VAT – połowa lutego. Terminy tak różne, gdyż moje plany wyglądały zupełnie inaczej, wcale nie tego planowałam, a płatnikiem VAT zostałam niezależnie od własnych chęci:
Jak zostałam płatnikiem VAT. Unijnym.
Skoro jednak już jestem – to przynajmniej chciałam sobie ten VAT odliczyć. Najwięcej faktur zakupowych miałam akurat w styczniu, to wówczas głównie inwestowałam. Dziś rano zaczęłam więc od rana wydzwaniać do infolinii Krajowej Informacji Podatkowej i otrzymałam odpowiedź, która mnie pocieszyła. Punktem kluczowym jest tu fakt, czy przed rejestracją VAT – sama wystawiałam jakieś rachunki czy faktury. W moim przypadku – nie (to akurat wiedziałam, ze nie mogę wystawiać faktur przed terminem złożenia VAT-R), moja pierwsza sprzedaz pojawiła się dopiero w marcu. W takim przypadku – mogę sobie ten VAT odliczyć. Gdybym wystawiła coś wcześniej – musiałabym na to uzyskać indywidualna zgodę Naczelnika US.
W efekcie jednak poszłam na całość i swoim druku VAT-7K zaznaczyłąm opcję, że chcę otrzymać zwrot VAT na konto bankowe. Podobno w praktyce oznacza to, że moje szanse na kontrolę fiskusa są nieomal pewne. Gdy spytałam o to przyjmującą formularz panią w US – uśmiechnęła się i z tajemniczą miną powiedziała, że coś w tym może jest.
Wprawdzie teraz czuję się, jakbym igrała z VAT-em (i z polskim systemem podatkowym), ale zrobiłam to świadomie. Jeżeli coś robię i rozliczam nieprawidłowo i fiskus może mi to zakwestionować – to lepiej wiedzieć o tym wcześniej. Przede wszystkim – nie bedę generować ewentualnych kolejnych błędów, które po dłuższym okresie mogłyby ze mnie zrobić przestępcę karno-skarbowego.
A ja przecież mały podatnik jestem 🙂

Jak zostałam płatnikiem VAT. Unijnym.

Od momentu założenia własnej firmy wyraźnie odczuwam, że brakuje mi szkolenia z podstaw obsługi administracyjno-urzędowej. Owszem, dużo się już nauczyłam, ale w znacznej mierze były to przypadkowe odkrycia. Pewna wiedza przydałaby mi się zdecydowanie bardziej jeszcze przed rozpoczęciem działalności, gdyż nawet żeby zadać pytanie – trzeba wiedzieć o co pytać. Niewiedza lub wedza uzyskana zbyt późno kosztuje.
Na szczęście na samym starcie dowiedziałam się, że optymalny dla mnie sposób opodatkowania to rozliczenie na zasadach ogólnych. W żadnym innym wypadku nie mogłabym się rozliczyć razem z synem (współmałżonków też to dotyczy). Za to już po fakcie odkryłam błąd popełniony w momencie rejestracji. Wiadomo, że w zakresie planowanej działalności warto jest wpisywać szeroki zakres działalności (numery PKD). Oczywiście też tak zrobiłam, a niedługo potem okazało się, że o jeden było to o jeden numer PKD za dużo. Piszę to więc ku przestrodze innym: wpisanie w zakresie działalności jakiejkolwiek doradztwa – nie pozostawia wyboru w zakresie być lub nie płatnikiem VAT. Ja początkowo planowałam skorzystać z podmiotowego zwolnienia z VAT (czyli póki co – nie być VAT-owcem), ale okazało się że to niemożliwe – właśnie przez doradztwo. Na szczęście dowiedziałam sie o tym jeszcze przed wystawieniem pierwszej faktury. Zdążyłam się zgłosić w US z formularzem VAT-R i zarejstrować się jako czynny płatnik VAT.
Tydzień później dodatkowo trafiłam na informację, że chcąc zgodnie z prawem wystawić fakturę VAT dla Google za reklamy (czasem ktoś klika w reklamy i parę € mi sie uzbierało) – nie wystarczy być płatnikiem VAT, trzeba być europejskim. Niby róznica nie jest wielka – numer NIP pozostaje bez zmiany, tylko na  początku przybywa PL, ale też trzeba to zgłosić. Kolejny formularz VAT-R, tym razem w wersji aktualizacyjnej.
Ciekawe jakie jeszcze niespodzianki mnie czekają?

A tak na marginesie – polecam każdemu rozpoczynającemu własną działalność systematyczne zaglądanie na grupę dyskusyjną w usenecie: pl.soc.prawo.podatki. Grupa prężnie działa i można się wiele nauczyć. Chociażby tego, czego trzeba poszukać, aby nie popełnić błędu.
Niezależnie od tego – w kwietniu będę po raz pierwszy rozliczać kwartalny VAT. Dojrzewam powoli do tego, aby złożyć donos na samą siebie. Jeżeli coś robię źle – to może lepiej wiedzieć to na początku? Jest też opcja, że wystąpię o zwrot VAT-u. Na początku dużo inwestowałam, jestem na plusie, wiec teoretycznie mogłabym. Podobno to zawsze działa – US od razu wzywa na kontrolę.

Szkoła życia w własnej firmie

Pracując na etacie – wydawało mi się, że jestem zabiegana i mam za mało czasu na wszystko. Teraz widzę, że wówczas miałam przynajmniej wolne weekendy, a teraz jako właścicielka firmy – całkowicie zawiesiłam Kodeks Pracy. Nie stać mnie na to, a poza tym – mam za dużo rzeczy na głowie.
Przede wszystkim – cały poprzedni miesiąc poświęciłam na naukę rachunkowości. Oszczędzam, więc zrezygnowałam z wynajęcia firmy do prowadzenia ksiegowości. Na szczęscie mam jednak blisko siebie fachowców, którzy chętnie odpowiadają na wszystkie dręczące mnie pytania, które teraz już umiem zadawać. To postęp , gdyż wcześniej nie znając problemu – nawet nie wiedziałam o co i jak pytać. Wiedzę zdobywam różnymi kanałami. Jestem obłożona książkami. Nieustannie polecam: “Jak prowadzić księgę przychodów i rozchodów” – wiele praktycznych przykładów, ułatwiajacych zrozumienie problemu.



Zaglądam też na portale związane z biznesem i gospodarką. Tu polecam portal eGospodarka.pl – korzystanie jest bezpłatne. Wystarczy się zarejestrować, aby otrzymac dostęp np. do wzorów druków itp. Przydatne.
Na bieżąco śledzę też poświęcone prawu i podatkom grupy dyskusyjne w Usenecie. Owszem, to internet i każdy może tam wpisywać dowolne bzdury, ale przeważają tam jednak sensowne wypowiedzi. Poza tym i tak staram się sprawdzać różne rady w innych źródłach. Własnie tu zdobyłam wiedzę, która dotknęła mnie osobiście. W sowich planach miałam skorzystanie z podmiotowego zwolnienia z VAT, ale okazało się to niestety niemożliwe. Zasada jest prosta: jeżeli w ramach PKD prowadzonej działalności mamy jakiekolwiek doradztwo (ja mam) – z automatu stajemy się podatnikiem VAT. Na szczęście nie zdążyłam wystawić żadnej faktury,  złożyłam VAT-R i póki co – jestem w zgodzie z obowiązującymi przepisami, a pzrynajmniej mam taka nadzieję. Mimo wszystko jednak szkoda, że nie wiedziałam tego wcześniej.
Niezależnie od tego – na co dzień wymieniam się uwagami z moimi koleżankami, które też na poczatku roku założyły DG, choć w zupełnie innych dziedzinach. Takie wspólne opisywanie swoich problemów też się przydaje.

A aktualnie tworzę dla własnych potrzeb aplikację w stylu 5w1. Opartą o Accessa aplikację służącą do wystawiania i rejestracji faktur wychodzących i otrzymywanych, będącą jednocześnie księgą przychodów i rozchodów, rejestrem VAT oraz wyliczającą należny podatek. I to jest najlepsza szkoła własnego biznesu. Żeby zaimplementować jakieś rozwiązanie w ramach aplikacji – muszę wpierw sprawdzić dokładnie – co mówią przepisy. Ostatnio tak szukałam zasad zaokrąglania kwot oraz tego, czy w przypadku sumowania zakrąglonych kwot na fakturze VAT – ważniejsze są liczby w pionie czy poziomie.

Tych, którzy planują założenie własnej firmy – zachęcam do śledzenia moich notek w katalogu Moja Firma.

 

Czy warto robić zapasy?

 Nie do końca wiadomo, czy kryzys mamy już za sobą, ale wszystkie znaki na paragonach sklepowych wskazują, że wszystko drożeje. Teoretycznie nie jest to niespodzianką, gdyż mówiło się o tym od dawna, ale warto zidentyfikować prawdziwe przyczyny tego zjawiska. Najprościej jest zwalić wszystko na wyższy VAT, ale czy na pewno jest to jedyna przyczyna? Moim zdaniem – nie. Matematyka nie kłamie.  Symulację wzrostu cen spowodowanych nowymi stawkami VAT przeprowadzałam kilka miesięcy temu:
Zakupy codzienne czyli wyliczamy VAT
Na konto tej podwyżki dopisano wzrost cen mający swe źródło w zupełnie innym miejscu. Nie oznacza to, że doszło do spekulacji i nieuzasadnionego wzrostu cen. Niestety, gdy w górę idzie energia, ropa czy gaz – drożeje wszystko i to na poziomie wartości netto, VAT jest tu tylko pochodną. Dochodzi do tego sezonowy wzrost żywności, typowy na przednówku, gdy kończą się stare zapasy, a na nowe trzeba jeszcze poczekać i w rezultacie robiąc codzienne zakupy – wydajemy znacznie więcej.

Czy warto więc zrobić teraz większe zapasy? W mediach straszą nas perspektywą dużo droższego chleba, mąki, cukru. Czy warto wybrać się na zakupy i zamiast po kilogramie – kupić po całym worku mąki i cukru? Jeszcze całkiem niedawno udawało mi się trafić na cukier w cenie poniżej 3zł, teraz jest to już niemożliwe. Wyglada też na to, że nie jest to koniec. Mam w ogóel wrażenie, że na cukier jest obecnie wielki popyt – widać to chociażby po porozrywanych opakowaniach i ogólnym nieładzie na półkach z cukrem. Podobnie jest z mąką. Czy to pierwsze oznaki paniki? No, ale ile w końcu można zrobić zapasów bez ryzyka, że sie zepsują? Stara mąka, zbrylony cukier? Co z tym potem zrobić? Istotne jest też to, że trzeba gdzieś to przechowywać, a nasze mieszkania maja z reguły ograniczony metraż. No i w ten sposób – zamrażamy swoje pieniądze.

Nie dajmy się zwariować. Jedną z cech gospodarki rynkowej jest też to, że zwiększony popyt z reguły generuje wyższe ceny. Wprawdzie może potwierdzić to naszą teorię, ze warto było kupić na zapas, ale w ten sposób bronimy się przed zjawiskiem, które sami wywołujemy. I nakręcamy spirale inflacji, w efekcie której – nasze pieniądze są coraz mniej warte.

Zakupy codzienne czyli wyliczamy VAT

Debata publiczna ostatnich dni wypełniona została planowanymi od stycznia podwyżkami VAT. Niezależnie od oceny politycznej  – warto sprawdzić – jak wpłynie to na nasze finanse domowe? Policzmy.
Stawka VAT ma wzrosnąć o 1%. Jest  22% – będzie 23% – w przypadku stawki podstawowej jest to proste, chociaż pamiętajmy, że VAT oblicza się w stosunku do wartości netto. Jeżeli cena netto jakieś towaru wynosi 100zł, obecnie płacimy za nia 122zł, a od stycznia 123zł – oznacza, że jako odbiorca końcowy zapłacimy więcej o 1/122 czyli 0,82%. O tyle wzrosną nasze wydatki w stosunku do większości artykułów, nieobjętych specjalnym traktowaniem (usługi, energia,ubrania).
W przypadku stawki VAT 7% – wzrostem do 8% zostanie objęta tylko część towarów i usług.  Podrożeją leki, woda, mieszkania, ścieki, wywóz śmieci. Za to stanieje (!) żywność przetworzona: wędliny, soki, ser, makarony, masło, olej, margaryna itp. Nowy VAT na te towary wyniesie 5%. Wynika to w znacznej mierze z koniecznosci dostosowania się do uregulowań unijnych – musimy zlikwidować 3-procentową stawkę VAT, którą do tej pory stosowano do żywnosci nieprzetworzonej  (mleko, owoce, warzywa, ryby, zboża, jaja). Wszystko to wzrośnie do stawki 5%.

O ile więc wzrosną nasze wydatki? Wyraźnie widać, że zależy to od struktury naszych wydatków, nie da się tego uśrednić. Ja sprawdziłam 2 paragony z ostatniego tygodnia. Zakupy w sklepie BOMI – mam tam kartę rabatową uwzględniającą 3% rabatu (za wyjątkiem artykułów w aktualnej promocji). Paragony wyglądają tak:

Paragony i symulacja wzrostu VAT
Stawki VAT na paragonie analiza VAT
 Stawki VAT na paragonie  analiza VAT

Kliknięcie w obrazek – spowoduje jego otwarcie w powiększeniu

Wygląda na to, że za moje zakupy po nowym roku zapłacę mniej – wszystkie pozycje oznaczone kolorem czerwonym w ostatniej kolumnie – będą tańsze. Kupowałam sporo jogurtów, które łapią się do obnizki VAT-u z 7% na 5%.
Z innymi rachunkami bedzie zdecydowanie gorzej. Patrząc na rachunek za energię elektryczną do zapłacenia w tym miesiącu (za 2 miesiące):
234,48 (netto) + 51,59 (VAT) = 286,07
Za rok o tej porze zapłacę:
234,48 (netto) + 53,93 (VAT) = 288,41
Różnica niby niewielka – 2,34zl . Dokładając jednak do tego inne opłaty – tu złotówka, tam dwie można będzie to odczuć.
Dla tych, którzy szczegółowo zapisują wydatki – proponuję przeprowadzenie symulacji. Wystarczy zwykły arkusz Excela. Jak to zrobić – opisałam na swoim innym blogu (Excel, Access, VBA...) w notce:
Wyliczamy nowy VAT


%d