Ubezpieczenie zdrowotne

Tematem numer jeden debaty publicznej jest ostatnio służba zdrowia. Dużo miejsca w tych rozważaniach zajmuje kwestia tego, czy zgłaszajacy się do lekarza pacjent jest ubezpieczony. Niezależnie od oceny samej sytuacji, zaczęłam się zastanawiać nad samą definicją tego, kto jest ubezpieczony?
Czy ktoś pracujący na etacie w firmie, nawet mając w ręku wystawiony przez pracodawcę druk RMUA – na pewno jestem ubezpieczona? Nawet w przypadku, gdy pracodawca ma przejściowe kłopoty i od kilku miesięcy zalega ze składkami wobec ZUS? Wydaje mi się, że tak – akurat ZUS bez więszych problemów może za załęgłę składki puścić każdego z torbami, swoje ściągnie. Kilka dni temu słyszałam jednak w TVN24 narzekającą pania doktór, która tłumaczyła, że zgodnei z nową ustawą w takich przypadkach lekarze też będą karani. Kto się więc myli? A może lekarze sami nie wiedzą, przeciwko czemu protestują?

Wybieram sie do lekarza. Wprawdzie mam wykupiony abonament w Luxmedzie, ale kwestia leków jest związana z moim ubezpieczeniem, więc moze być potrzebne jakieś poświadczenie tego faktu. Zaczęłam sie wiec zastanawiać, jak ja mogłabym udowodnić, że jako osoba ubezpieczona mam prawo do świadczeń?
Prowadzę jednosobową DG, sama opłacam składki na ZUS. Przelewy do ZUS wysyłam z konta firmowego. Drukując potwierdzenie przelewu, widoczne są tam dane firmy, w nazwie której jest także moje imię i nazwisko. Czy to wystarczy? A co z moim synem, którego też zgłaszałam do ubezpieczenia z mojej składki? Jest pełnoletni, ale studiuje na uczelni dziennej. Na szczęście ma takie samo nazwisko, może by to przeszło? Wsparte dodatkowo legitymacją studencką? Gdyby jednak było inaczej – jak zostałby potraktowany przynosząc jakieś tam poświadczenie opłacenia składek?
A gdybym np. zalegała ze składkami i nie miałabym takiego aktualnego dowodu wpłaty? Nadal byłabym traktowana jako osoba ubezpieczona? Na jakiej podstawie?

Wątpliwości mam i postanowiłąm wyjaśnić je u żródła. Weszłam na stronę gdańskiego oddziału NFZ , wypelniłam formluarz kontaktowy i zadałam te pytania. Czekam na odpowiedź. A ponieważ w najbliższych dniach i tak muszę wybrać się do ZUS-u, na wszelki wypadek znowu poproszę o wystawienie aktualnych zaświadczeń i dla siebie i dla syna.

Czy w tym roku grypy nie będzie?

Co roku o tej porze roku tematem numer jeden była grypa, prognozy dotyczące liczby zachorowań, reklama szczepionek. A w tym roku jakoś cicho. Grypy nie będzie? Ubiegłoroczna panika wywołana świńską grypą, wielkie stosy nieprzydatnych szczepionek, podejrzenia o uwikłanie ekspertów WHO – to mogło wywołać kaca moralnego. Czy oznacza to, że firmy farmaceutyczne odpuściły sobie walkę o klienta? Nawet przeszukując Google – większość informacji i cen pochodzi z poprzednich lat.
Zastanawiając się na spokojnie – czy warto się szczepić? Grypa sezonowa dotyka nas przecież co roku. Jest dokuczliwa i kosztowna, zarówno w skali makro jak i pojedyńczego czlowieka. Może więc warto pomyśleć o szczepionce?

Mam wykupiony abonament medyczny w Luxmedzie. Jutro sprawdzę, czy lub ewentualnie w jakiej cenie przysługuje mi szczepionka. Wchodząc “z ulicy” – wizyta u intenisty + szczepionka przeciwko grypie sezonowej (w tym przeciwko A/H1N1)  kosztuje 49 zł (do końca września było 45 zł). Kwota nie jest porażająca, szczególnie w porównaniu do cen leków.
Cóż, na medycynie się nie znam i wierzę lekarzom – w końcu są fachowcami w tej dziedzinie. Większość z nich jednak zawsze doradzała szczepienia – może coś w tym jest? Nawet jeżeli medialnie temat został zupełnie zapomniany.

Płacę, to się leczę

Abonamenty medyczne opłacane przez pracodawcę są obecnie często spotykaną formą dodatkowego wynagradzania w wielu firmach. W korporacji, w której pracowałam – też tak było. Każdy z pracowników korzystał z wykupionej opieki w sieci Luxmedu. Za dużo nie zdążyłam z tego skorzystać – jakoś nie umiem chorować i biegać do lekarza. Gdy jednak w maju wiedziałam, ze będę odchodzić z firmy stwierdziłam, że to ostatnia chwila, aby udać się do okulisty i wymienić okulary.
Podobno tak to już jest, że jak się zacznie chodzić do lekarza – to trudno jest skończyć. Oprócz recepty na okulary dostałam także skierowanie do kardiologa. Poszłam i dostałam skierowania na cały pakiet różnych badań. Niestety, maj się kończył i mój abonament wygasał. Przerażona wizją ustawiania się w kolejce do rejestracji w mojej przychodni rejonowej – zaczęłam sprawdzać możliwości przedłużenia tego abonamentu. I znalazłam. W ofercie standardowej Luxmedu jest taka możliwość – w ciągu 3 miesięcy od wygaśnięcia abonamentu “firmowego” można wykupić indywidualną kontynuację i to na warunkach bardzo preferencyjnych. Skorzystałam – w opcji maksymalnej zapłaciłam ok.1000 zł mniej niż kosztowałoby mnie to przy wejściu z ulicy. Trochę pomęczyłam mailami obsługę (pochwała za szybkie, miłe i wyczerpujace wyjaśnienia) i zdecydowałam się. W tej chwili jestem już po całej serii badań – wszystko w ramach abonamentu. Terminy wizyt i badań mogę umawiać telefonicznie lub online.

Zdaję sobie sprawę z tego, że takiej prywatnej przychodni jest łatwiej łatwiej niż placówkom publicznym. Wątpliwości mam jednak, czy dobra, nastawiona na pacjenta organizacja pracy na pewno jest taka kosztowna? Dlaczego na wizytę u specjalisty można się umawiać tylko przez pierwsze 2 dni miesiąca, co w praktyce wygląda tak, że załapują się tylko pierwsi w kolejce? Podobno, żeby chorowac trzeba mieć zdrowie….

%d