Dzień Admina

Piątek 29 lipca to Dzień Admina. Z tej właśnie okazji cała oferta księgarni internetowej Helion została obniżona o 20% . Promocja trwa 28 i 29-go lipca.

Promocja Helionu

To świetna okazja do uzupełnienia domowej biblioteki.

Kliknij okładkę,aby przejść do książki lub odśwież stronę, aby wyświetlić inne pozycje.

 
 
 

 

 

 

 

 

A może książka w wersji elektronicznej?

 

Drobny druczek na sklepowej półce

Ile kosztuje kostka masła? W czasach gospodarki rynkowej nie może być jednej prostej odpowiedzi na takie pytanie. Cena zależy od od wielu czynników i w każdym sklepie może być inna.
Od pewnego czasu mam jednak wrażenie, że nawet samo określenie “kostka masła” też wcale nie jest jednoznaczne. Stając przed sklepową półką musimy bardzo uważać co kupujemy. Pomiajm już fakt, że jest tam mnóstwo wyrobów masłopodobnych, w opakowaniach łudząco podobnych do “normalnego” masła. Samo masło też może mieć różną zawartość tłuszczu. Wbrew pozorom kwestia ilości masła w maśle może mieć istotne znaczenie i również wpływac na cenę.

Zupelnie osobną kwestią jest waga. Kiedyś, w bardzo dawnych czasach kostka masła miała 250 g. Ładnych kilka lat temu skurczyła się do 200 g. Tendencja jest wyrażnie rozwojowa – na rynku zaczynają się pojawiać kostki masła o wadze 170 g.

masło 

Gdy przeglądałam dziś gazetkę jednego z hipermarketów – od razu zauważyłam bardzo atrakcyjną cenę masła. Zbyt podejrzanie atrakcyjną – może dlatego zaczęłam wczytywać się w szczegóły? Uczciwie trzeba jednak przyznać, że zarówno waga jak i cena kilograma, wprawdzie drobnym druczkiem, ale są podane.
Ciekawe, ile osób zwróciło jednak na to uwagę w samym sklepie? Warto też pamiętać o tym, że także w każdym hipermarkecie umieszczona na półce cena musi zawierać cenę jednostkową czyli właśnie najczęściej kg. Warto zwracać na to uwagę. Ja ostatnio prawie nabrałam się kupując pieprz. Dwa różne opakowania różnych firm, ceny niewiele się różniły. Sięgnęłam po ten, który optycznie wyglądał większy, ale sprawdziłam cenę jednostkową i do koszyka włożyłam drugi.
Drobny druczek na sklepowych półkach też warto czytać.

Zakochany weekend czyli Walentynki już za chwilę

Walentynki już pojutrze. Mamy właśnie środek weekendu, w którym domnują ślitaśne serduszka i amorki. We wszystkich galeriach handlowych – jak Polska długa i szeroka – imprezy, konkursy i specjalne promocje “Tylko dla zakochanych”. Cóż, pewnie jestem staroświecka, ale czy wspólny wypad do hipermarketu może być romantyczny? Praktyczny również nie, gdyż trudno wyobrazić sobie wspólne rozczulanie nad wrzucanym do koszyka Domestosem czy papierem toaletowym. No, chyba że w amorki 🙂

Na wszelki wypadek więc, robiąc dziś czy jutro zakupy, nie dajmy się ogłupić i nabrać na wszystkie sztuczki marketingowe. Walentynki to dla handlowców tylko jeszcze jedna okazja do ściagnięcia do sklepów klientów. Im więcej wrzucą do koszyka, tym większe będą zyski. Nie łudźmy się – rachunek ekonomiczny jest tu najważniejszy.
Nie dajmy się więc nabrać i to niezależnie od tego, czy kierujemy sie sercem czy rozumem.

A na same Walentynki, szczególnie dla tych nieszczęśliwie zakochanych – proponuję ksiażkę “Sposób na miłość. Jak rozkochać kogoś w sobie w 90 minut”. Do północy w sobotę jest w promocji:



 

Lub całkiem za free – garść wierszy miłosnych:
Wiersze na Walentynki

 

Instynkt stada

Właśnie wróciłam z zakupów i mam lekkiego kaca moralnego. Dziś rano, po trzymiesięcznym remoncie otwarto sklep sieci Intermarche. Zakupy robię tam często, gdyż mam go w pobliżu domu. Przed Centrum Handlowym znalazłam się 5 minut przed otwarciem, zobaczyłam tłumy (otwarcie było szeroko reklamowane) i stwierdziłam, ze nie ma to sensu. Wyciągnęłam gotówkę z bankomatu i postanowiłam tylko zajrzeć. Właśnie otwierano główne drzwi do całego CH i weszłam tam przez boczne wejście. Wówczas chyba zadziałał na mnie instynkt stada. Wycofać się było trudno – tłum z tyłu napierał. Drzwi do sklepu były jeszcze zamknięte, gdyż zgodnie z nową polską tradycją – ksiądz musiał wpierw go poświęcić. Po chwili otwarto je, siła rozpędu dotarłam w pobliże wejścia. Próbowałam usunąć się nieco na bok – znalazłam się przy wózkach sklepowych, całkowicie ignorowanych przez tłum. Wszyscy walczyli o małe koszyki, które oczywiście szybko się skończyły.  A ja wyciagnęłam złotówkę, zabrałam koszyk i czekałam. Po chwili wszyscy rzucili się po wózki, a ja spokojnie weszłam. I nawet załapałam się na prezent dla pierwszych 200 klientów.
No i teraz mam kaca. Zawsze unikam takich szeroko propomowanych “otwarć” centrów handlowych czy sklepów i to nie tylko przez pierwsze dni, ale miesiące. Nie cierpię robić zakupów w tłumie i pośpiechu, a tu nagle znalazłam się na pierwszej linii frontu. Instynkt stada zadziałał w pełnej okazałości, niestety. Oprzytomniałam dopiero na sali. I wówczas już nie miałam innego wyjścia – zaczęłam robić zakupy. Zdecydowanie ominęłam stoisko z mięsem i wędlinami – kolejka była niebotyczna, więc pewnie ominęła mnie jakaś wspaniała okazja. Dżinsami w cenie 7,99zł jakoś również nie byłam zainteresowana, ale obejrzałam sobie wiele innych rzeczy. W sumie – kilka ciekawych promocji było, ale pozostałe ceny – tak jak i przed remontem – nie powalaly na kolana. Kupiłam masło (Łaciate 83% -2,99), olej (Kujawski – 3,99), kawę (Jacobs 500g -10,99zł) i banan (1,99zł). I kilka drobiazgów w cenach normalnych.
Na szczęście przy kasach było juz spokojnie. W kolejce po koszyki stało kilkadziesiąt osób.

Zaoszczędziłam kilka złotych, ale żałuję, że tam byłam i uległam presji. Na szczęście nie doszło do żadnych dantejskich scen, żadna szyba nie poszła i nikt nie ucierpiał. Jakimś cudem. Obok mnie była staruszka poruszająca się na takim stojaczku na kółkach. Zupełnie na przedzie kobieta z maleńkim dzieckiem w wózku.
Nigdy więcej! Promocje lubię i wyszukuję je w gazetkach sklepowych, ale na takie szumne atrakcje – nie dam się już nigdy nabrać.

Dzień Programisty

Wiele osób z pewnością zna ten kawał, w którym jeden informatyk prosi drugiego o pożyczenie 1000zł, a ten mu odpowiada, że pożyczy mu 1024zł – żeby było okrągło.
13 września to 256-ty dzień roku – bardzo okrągła data. Z tego właśnie powodu została oficjalnie uznana jako Dzień Programisty. A skoro święto – to moja ulubiona księgarnia internetowa Helion na dzisiejszy wprowadziła specjalną promocję. Wszystkie książki są tańsze o 20%. Do północy zostało juz tylko kilka godzin – warto się pospieszyć. Następna taka promocja dopiero za rok.

Link do księgarni jest tu:

księgarnia internetowa Helion

A tu przykładowe książki:







 

Lepiej się pochorować niż ma się zmarnować?

Każdy z nas z pewnością wielokrotnie spotyka w sklepach superokazyjne ceny na artykuły spożywcze. Im atrakcyjniejsza cena – tym chętniej rzucamy się na okazję. Czy zwracamy w takich przypadkach uwagę na datę przydatności do spożycia? Teoretycznie zawsze jest jakiś zapas wynikający z norm. Towar z terminem przydatnosci do spożycia do dziś – jutro jeszcze też raczej będzie zjadliwy, ale czy warto ryzykować? Okazja okazją, ale czy ewentualne dolegliwości żołądkowo-jelitowe można zrekompensować zaoszczędzeniem paru groszy? Dla mnie odpowiedź jest jednoznaczna – nie. Owszem, czasem zdarza mi się kupowac towary przecenione, ale tylko wtedy, gdy czas ich przydatności do spożycia dobiega końca, ale jeszcze nie są przeterminowane i zakładam ich wykorzystanie od razu, bez dodatkowego leżakowania w lodówce.
Wszystko jest jeszcze w porządku, gdy mamy świadomość nabywania towaru do szybkiego spożycia. Co jednak w przypadku, gdy sklep jest nieuczciwy i wciska nam takie towary jako pełnowartościowe? Ostatnio natknęłam się w sieci na artykuł opisujący nieuczciwe praktyki w jednym ze sklepów “Kauflandu”:
400 przeterminowanych produktów w Kauflandzie
Tu doszło do kompletnej paranoi i nieuczciwych praktyk. Nałożony mandat w wysokości 500zł wygląda tu jak żart i z pewnością nie stanowi żadnej kary. Co można zrobić w takiej sytuacji? Moim zdaniem – najskuteczniejsza jest szeptana antyreklama takiego sklepu. Ucieczka klientów na pewno będzie bardziej dotkliwa niż mandaty. Na szczęście w dzisiejszych czasach placówek handlowych jest wszędzie sporo i zakupy można zrobić gdzie indziej. A jeżeli już kupujemy – to róbmy to bardzo świadomie, z podejrzliwością oglądając i sprawdzając każdy produkt i reagując po znalezieniu czegoś przeterminowanego. Takie akcje mogą okazać się bardzo skuteczne i zniechęcić nieuczciwych do nagannych praktyk szybciej niż kontrole urzedników.

Ładnych już kilka lat temu w jednym z supermarketów natknęłam się na scenę, gdy jedna z klientek zażądałą rozmowy z kierownikiem placówki. Okazało sie, że kilka dni wcześniej kupiła w tym sklepie będący akuart w promocji zestaw: płyn do kąpieli + żel pod prysznic. Produkty zostały złączone w sklepie – opakowania sklejone taśmą w ten sposób, że terminy ważności były zakryty. Dopiero w domu, po rozerwaniu taśmy można było zauważyć, że żel był już przeterminowany. Ta pani wróciła do sklepu, zwróciła uwagę i zażądała wycofania produkty ze sprzedaży. A po kilku dniach przyszła ponownie (na tę chwilę właśnie trafiłam)  i zobaczywszy, że “promocja” nadal trwa zrobiła awanturę i zagroziła powiadomieniem odpowiednich instytucji.
Mnie uwrażliwiła skutecznie. Od tamtej pory robiąc zakupy – zawsze zwracam uwagę na termin ważności i wybieram te “świeższe”. Nauczyłam się już, że w wielu hipermarketach wiele produktów na tej samej półce może mieć różne daty przydatności do spożycia. Te o dacie późniejszej  – z reguły są na dnie czy z tyłu.
W końu płacąc chcę wiedzieć za co. I nie lubię być oszukiwana.

Ukryte czytniki kodu

W ramach cięcia kosztów często robię zakupy w hiper- i supermarketach. Wcześniej przeglądam gazetkę lub stronę w internecie, wyszukuję ciekawych promocji i z gotową listą udaję się na zakupy. Niezależnie od sklepu – zawsze stosuję zasadę ograniczonego zaufania, mało wierząc w cenę na regale. Wszystko sprawdzam na skanerze, unikając w ten sposób niemiłych niespodzianek przy kasie.Tym bardziej, że trudno jest jednocześnie coś pakować i pilnować ceny. Kontrolowanie cen jest szczególnie ważne w wielkich koszach z superpromocjami. W tej chwili na topie są zeszyty i inne przybory szkolne (warto teraz kupować – można spokojnie i tanio skompletować szkolną wyprawkę). Jedna wielka cena w stylu “zeszyt 96k – 1,49zł”, zeszytów wiele i to różnych, ale gdy przyjrzeć sie blizej – każdy z inną ceną.
W większości sklepów, w których bywam – znam już mniej więcej miejsca, gdzie skaner się znajduje, nie mam więc z tym większych problemów. Zauważyłam jednak ostanio dziwne zjawisko i to w kilku sklepach róznych sieci. Czytniki kodu są, ale zniknęły wielkie plansze z napisem “tu sprawdzisz cenę”. Są miejsca, gdzie akurat tam, gdzie jest czytnik kodu – ustawiono wielkie hałdy np. papieru toaletowego czy podobnych towarów. Efekt – czytnik kodu jest zdecydowanie mniej widoczny, a  dostęp do niego utrudniony. Nie wygląda to na przypadek, a raczej na przemyślaną strategię. Klient ma kupować, a  nie sprawdzać ceny? Ja nie lubię być naciągana. Gdy mam problem ze sprawdzeniem ceny – przy kasie proszę o podanie wpierw ceny i dopiero wówczas decyduję, albo od razu odkładam na bok.
Nie stać mnie na bezmyślne tracenie pieniędzy.

Promocja warta uwagi

Lato to okres masowych wyprzedaży w wielu sklepach. Czasami trafiają się wyprzedaże, na których można naprawdę za grosze można zaszaleć.
Ja wczoraj byłam na zakupach w sklepie Vabbi – ulubiony sklep mojego syna, dla którego metka na ubraniach ma znaczenie. Vabbi to outlet reklamujący się hasłem “Wielkie marki w niskich cenach”. Za ceny znacznie niższe niż w typowych sklepach firmowych można tam kupić oryginalne produkty firm Adidas, Nike, Kappa i wielu innych. Warto zajrzeć i poszukać czegoś dla siebie. Ponieważ jeden z takich sklepów mam w pobliżu – bywamy tam często. Syn ma nawet kartę rabatową – juz trzecią z kolei – może tym razem utrzyma się dłużej i nie będzie wymieniana na nowszą, z innym systemem rabatowym?
Aktualnie w sklepach Vabbi trwa promocja “Drugi ciuch za 1 zł”. Zasada jest banalnie prosta – kupuję 2 rzeczy, za droższą płacąc cenę z metki, za tańszą – 1zł. Moje dziecko znalazło dla siebie 2 T-shirty Nike, każdy po 49,99zł – zapłacił 50,99zł czyli wychodzi po 25zł z groszami za jedną. Ja też zaszalałam (raz nie zawsze) i wyszłam z 2 bluzeczkami Adidasa po 69,99zł – czyli skutecznie każda po 35zł. Moim zdaniem – ceny bardzo atrakcyjne. Tym bardziej, że za markę się płaci, ale jakościowo jednak też są zdecydowanie lepsze niż to, co można dostać na bazarach.
Vabbi ma też swoją stronę w sieci – vabbi.pl 
Tam nie zauważyłam tej promocji – może obowiązuje tylko w sklepach tradycyjnych? Niestety, na stronie ma wykazu sklepów, trzeba szukać w google.

Factory outlet Vabbi

Ciekawa promocja Philipsa

Ostatnio dużo biegam po sklepach. W sklepach RTV Euro AGD natknęlam się na ciekawą promocję Philipsa.

promocjs Philipsa

Szczegóły promocji – link pod obrazkiem.
Skorzystałam z tej promocji i kupiłam maszynkę dla syna – model HQ8200. Załapałam się na podwójnie. W najnowszej gazetce Euro RTV AGD jest “przeceniona” z 499 zł do 339 zł, ale jest to trochę naciągane. Ceneo pokazuje rozrzut cen 318 zł – 435 zł. Po uwzględnieniu promocji Philipsa – zapłaciłam 289 zł. Cena całkiem korzystna.
Zdziwiło mnie tylko, że byliśmy w tym sklepie pierwszymi klientami korzystającymi z tej promocji. Akcja jest za słabo nagłośniona? Przecież biorą w niej udział znane i popularne sieci – wykaz na stronie Philipsa, na stronie promocji:
Przynieś starą golarkę!

A sama golarka? Mój syn twierdzi, że jest dobra. Poprzednio miał podobnego typu i sprawdzała się. A zarost ma twardy – próby ogolenia się innego typu maszynkami bywały mało skuteczne.

%d