Mój dług publiczny

Nie da się dłużej ukrywać okrutnej prawdy – my wszyscy obywatele Najjaśniejszej RP mamy długi. I nie tylko, że poważne, ale w dodatku – rosnące w tempie zastrasząjącym. W chwili, gdy piszę te słowa wyglada to tak:

dług publiczny - 28 września 2010

Najprościej byłoby – gdyby każdy z nas po prostu poszedł i wpłacił 19 014zł jako darowiznę na rzecz skarbu państwa. I ja od razu melduję, że nie dam, gdyż nie mam. Ponadto mam podejrzenia, że w tej sytuacji jest zdecydowana większość, trzeba więc szukać innego rozwiązania problemu.
Można oczywiście odwrócić się i udawać, że to nie mój problem, niech martwi się rząd. Co to jednak zmieni? Od dwudziestu lat żyjemy w wolnym kraju i kto jak nie my jesteśmy za niego odpowiedzialni? Co więc możemy zrobić, żeby przynajmniej zatrzymać ten licznik? Pojedyńczy człowiek – prawie nic. Jednak jest coś takiego jak efekt skali – prawie nic pomnożone przez 38 milionów może coś tam dać. 
Jakie działania w skali mikro mogą przynieść efekty w skali makro? Cóż, trzeba pomyśleć. Moja propozycja na dziś – to przyjrzeć się naszym śmieciom. Jeżeli szybko nie ograniczymy ilości śmieci biodegradowalnych na składowiskach – zaczniemy płacić karę 40 tysięcy euro dziennie. I to z zaliczeniem od 17 lipca tego roku:
Śmieci nasze kosztowne
Licznik dlugu przyspieszy dodatkowo. Musimy więc zacząć segregować śmieci i to od zaraz. No i przypilnować włodarzy naszych miast i wsi, aby stworzyli w okolicy możliwości ich utylizacji. Czy okres kampanii wyborczej nie jest do tego wymarzony? Zapytajmy kandydatów walczących o nasze głosy – jak chcą rozwiązać ten problem? W moim Gdańsku wprawdzie dużo się tu dzieje, ale może dałoby się przyspieszyć pewne prace?
Suchy plastik, mokra makulatura
Na dziś tyle. Może jutro przyjdzie mi do głowy kolejny pomysł?

KPiR czyli moja aktualna lektura

Podatkowa Księga Przychodów i Rozchodów. Brzmi poważnie i groźnie, szczególnie dla kogoś alergicznie reagującego na wszelkie tematy zwiazane z księgowością, rachunkowością itp. Człowiek jednak uczy się całe życie, a w ramach zakładania własnej firmy musze wgryźć się w tematykę.
Wybór KPiR jako najlepszej dla mnie formy rozliczania doradzili mi zaprzyjaźnieni znawcy tematu. Zajrzałam do internetowej księgarni biznesowej Onepress i znalazłam książkę, która przyjaźnie i łopatologicznie tłumaczy zasady prowadzenia KPiR. Dla mnie istotne są zawarte w ksiażce przykłady praktyczne w formie zadań do rozwiązania.
Mam więc lekturę na najbliższe dni…

Ciężkie życie podatnika

Podatki trzeba płacić – to wprawdzie bolesne, ale nieuniknione. Z fiskusem lepiej nie zadzierać, stosuję więc zasadę, że każdą wątpliwość wolę na wszelki wypadek rozstrzygać na swoja niekorzyść. Rozliczenie roczne za rok 2009 już złożyłam. Idąc z duchem czasu zrobiłam to elektronicznie, poprzez aplikację
E-Deklaracje. Wprawdzie trafiłam akurat na awarię serwera, ale dzień później – wszystko poszło sprawnie. Pisałam o tym tu:
E-podatki
Aplikacja jest naprawdę prosta w obsłudze, sama wszystko wylicza i dołącza odpowiednie załączniki. Jeżeli ktoś się jeszcze nie rozliczył – polecam taką formę. Bez kolejek, biegania do US czy na pocztę.
Teraz czekam już tylko na zwrot podatku.

Jednocześnie jednak pojawił mi się inny problem. Od kilku miesięcy na blogach mam włączone reklamy. Taka mała próba podreperowania kruchych domowych finansów. Od czasu do czasu ktoś kliknie w reklamę (dziekuję za to!) i wpada mi kilka eurocentów. W ten sposób uzbierało mi się juz 65 euro. Google wypłaca na pieniadze po osiągnięciu progu 70€, więc powoli zaczynam mieć szansę. I dlatego zaczęłam się powoli do tego przygotowywać, przede wszystkim pod kątem rozliczenia podatkowego. W sieci trochę znalazłam, ale były to wiadomości sprzed kliku lat, w wielu przypadkach sprzeczne z sobą. Postanowiłam więc skorzystać z infolinii podatkowej w Ministerstwie Finansów. Dla zainteresowanych – to numer:  801 055 055. Informację uzyskałam, ale mam wątpliwości. Wiem, że muszę wypełnić w przyszłym roku PIT-36 zamiast jak dotychczas – PIT-37, ale zdziwiona jestem faktem, że w tym roku nie muszę wpłacac żadnych zaliczek, a wszystkie dochody wykazac tylko jako dochody z zagranicy w przyszłorocznym rozliczeniu podatkowym. Dziwne, ale może faktycznie tak jest?
Przy okazji jednak – doszłam do smutnej prawdy, że życie podatnika próbującego sie zorientowac w gąszczu przepisów jest naprawde ciężkie.

E-podatki

Po niedzielnych niepowodzeniach w skutecznym wysłaniu drogą elektroniczną rocznego rozliczenia podatków
(pisałam o tym tu: Odpowiedź z bramki e-Deklaracje )
wczoraj udało się. PIT wysłany, mam w ręku UPO czyli Urzędowe Potwierdzenie Odbioru. Cóż, awarie serwerów się zdarzają, a w weekend Ministerstwo Finansów nie pracuje. Nawet dostałam odpowiedź na maila wysłanego na skrzynkę pomocy aplikacji e-Deklaracje i nie była to autoodpowiedź:

Informujemy, że problem z wysłaniem deklaracji był związany z awarią systemu e-Deklaracje. Funkcjonalność systemu została przywrócona.
Przepraszamy za utrudnienia.

Mail podpisany imieniem i nazwiskiem. Budujące, prawda?
W tej chwili mając już doświadczenia praktyczne – polecam każdemu taką formę rozliczenia. Szybko, prosto i wygodnie. Aplikacja jest prosta. Formularz odpowiedniego PIT-a interaktywny, a więc nie ma potrzeby wykonywania obliczeń na piechotę – w odpowiednie rubryki formularza wpisujemy dane, a wszystkie wyliczenia są automatyczne. Część rubryk (np. nazwa i adres Urzędu Skarbowego, województwo, powiat)  są listami wybieralnymi – nie musimy wpisywać ręcznie. Zaznaczenie któregoś załącznika – automatycznie generuje go w aplikacji, przy okazji przenosząc odpowiednie wartości do PIT-a. Pod rubryką umożliwiającą odpis 1% podatku dla OPP – link do aktualnej listy organizacji mających takie uprawnienia. Formularz można drukować, zapisywac, zamykać, ponownie otwierać i wracać do edycji. Oczywiście jest też automat sprawdzający poprawność wypełnienia. W sumie więc to samo – co wiele darmowych (lub nie) programów dołączanych do gazet czy dostępnych w internecie. Plusem jest to – że formularz możemy od razu wysłać i otrzymać potwierdzenie. Odpada bieganie do Urzędu Skarbowego czy na pocztę. Minusem – utrudnienie związane z wspólnym rozliczaniem małżeństw. Nie wchodziłam tu w szczegóły (po śmierci męża rozliczam się jako matka samotnie wychowująca dziecko), ale z tego co wiem – konieczne jest wcześniejsze złożenie jakiegoś upoważnienia w US.

Z spraw ważnych – w celu weryfikacji wpisujemy do formularza kwotę przychodu z ubiegłorocznego rozliczenia. Wpisanie tu błędnej kwoty – spowoduje odrzucenia formularza. Skoro jednak nie korzystamy z podpisu elektronicznego – to jakoś musimy być sprawdzeni, że to my sami wypełniamy PIT. Droga elektroniczną nie można złożyć korekty zeznania – jeżeli juz po wysłaniu odkryjemy pomyłkę – pozostaje nam tylko formularz papierowy.

A tak na marginesie – w tegorocznym rozliczeniu mniejsza jest ulga na dzieci. W rozliczeniu roku 2008 – pełna ulga na jedno dziecko wynosiła 1173,70 zł, a w tym roku – 12 x 96,27zł = 1112,04zł. Różnica nie jest porażająca – 61,66 zł rocznie, ale gdy ktoś ma dzieci więcej i liczy każdy grosz – to się zawiedzie.

W każdym razie – polecam ten sposób rozliczenia. Aplikacja do pobrania i instalacji na stronie Ministerstwa Finansów:

e-Deklaracje

PITowania czas nadchodzi….

Mój pracodawca dostarczył mi już PIT-11. Wprawdzie do 30 kwietnia jeszcze daleko, ale skoro w tym roku nie ja płacę, a mam szanse na zwrot – to na co czekać?
Formularze podatkowe oraz broszury informacyjne pobralam i wydrukowałam. Dla szukających – aktualne są tu : 
Formularze PiT
Strona Ministerstwa Finansów, więc chyba pewne i aktualne?
Jeszcze w tym tygodniu siądę i wypełnię ręcznie brudnopis. Robię tak co roku, z programó do obliczania PiT-ów korzystając tylko w celu weryfikacji. Do tej pory co roku – przepisywałam to wszystko na czysto i wysyłałam listem poleconym do Urzedu Skarbowego. W tym roku jednak spróbuję skorzystać z opcji elektronicznego złozenia zeznania rocznego. Ciekawe, co mi z tego wyjdzie? W każdym razie podzielę się wrażeniami na blogu.

A dla tych, którzy zastanawiają się co z robić z 1% podatku – mam propozycję. Znajomi mojej bardzo dobrej koleżanki zaadoptowali chorą na Dzieciece pOrażenie Mózgowe dziewczynkę. Mimo choroby – daje im wiele radości i szczęścia, w zamian dostając miłóść, opiekę – po prostu prawdziwy dom. Podziwiam ich –  na pewno nie była to łatwa decyzja. Jak zwykle jednak w takich przypadkach – potrzebne są pieniądze na leczenie i rehabiltację małej Julki. I wpawdzie apeli o 1% podatku jest wszędzie wokół mnóstwo – to wybrac możemy tylko jeden. Może właśnie ten?

 Julka Formella