PayPal współpracuje z BlueCash

Konto Paypal mam już od kilku lat. Ostatnio korzystam z niego raczej rzadko, choć wynika to głównie z radykalnego cięcia kosztów i ograniczenia zakupów w ogóle. Z tego też powodu zrezygnowałam z karty kredytowej – zanim całkowicie nie wyjdę na prostą, żadnego zadłużania się. Mogę wydawać tylko tyle, ile mam. I już.
Kilka dni temu musiałam zrealizować płatność internetową. Wydawało mi się, że to żaden problem – płatność realizowana poprzez Dotpay, wśród dostępnych wielu opcji – między innymi przelew z banku Millennium. Niestety, coś chyba nie zadziałało, gdyż pokazał mi się komunikat “wybrana forma płatności nie jest obecnie możliwa do realizacji”. Cóż, zaczęłam szukać alternatywnych sposobów zapłacenia i zajrzałam na Paypal. Przy okazji przypomniałam sobie, że całkiem niedawno dostałam mail z PayPal, informujący o możliwości błyskawicznego doładowania konta. Zajrzałam tam – warunki spełniam, konto zweryfikowane, jestem jego właścicielką – postanowiłam sprawdzić. No i okazało się, że to błyskawiczne doładowanie to po prostu przelew BlueCash. Poszło szybko, sprawnie i w dodatku bezpłatnie. Konto Paypal miałam doładowane natychmiast, cała operacja zajęła ok.10 minut.

Podoba mi się to – całkiem pożyteczna możliwość. I całkiem dobra alternatywa do karty kredytowej, przynajmniej w zakresie płatności internetowych.

Automatyczne odnowienie sukbskrypcji

Nikt z nas nie lubi być zmuszany do zakupu, szczególnie gdy odbywa się automatycznie i za naszymi plecami. Ja ostatnio nabrałam się i bardzo mi się to nie podoba.
Wiadomo,  że komputer podłączony do sieci musi mieć aktualny program antywirusowy – to oczywistość. Sama od kilku lat korzystam z McAfee i nie mam większych zastrzeżeń. Jako osoba prywatna wykupuję oprogramowanie na 3 komputery (wszystkie wykorzystywane). Gdy rok temu zakładałam firmę, kupiłam nowego laptopa. Zainstalowana była tam wersja testowa również McAfee – zarejestrowałam i wykupiłam ją na rok, tym razem na firmę. Niestety, okazało się, że nie ma możliwości (w każdym razie ja nie znalazłam) otrzymania faktury. Trudno, moja strata, w koszty nie wrzuciłam. Już w tym momencie jednak wiedziałam, że coś z tym muszę zrobić, gdyż z pewnością nie ma sensu opłacania dwóch oddzielnych antywirusów (każdy na 1-3 komputerów) i to w dodatku bez możliwości wliczenia w koszty DG. W czerwcu wygasała mi licencja na komputerach “prywatnych”. Na miesiąc przed terminem nie tylko otrzymywałam maile z informacją o tym, że wkrótce nie będę mogła aktualizować bazy wirusów, ale dodatkowo po sam program wyrzucał taki komunikat co najmniej raz dziennie. Opłaciłam ponownie, gdyż doszłam do wniosku, że będę rezygnować z tej wersji “firmowej”. W styczniu planowałam jej odinstalowanie i poszukanie możliwości zakupu na fakturę. Teoretycznie mam też możliwość wykupienia czwartej licencji na McAfee “prywatne”. Też bez faktury, ale za to dużo taniej.
Niestety, spotkała mnie niemiła niespodzianka. 20 grudnia – na miesiąc przed wygaśnięciem subskrypcji otrzymałam maila od firmy McAfee. Poinformowano mnie, że nastąpiło automatyczne jej odnowienie i z konta mojej karty kredytowej pobrano 199zł.
Wściekłam się, gdyż absolutnie nie pasuje to do moich planów. Oczywiście od razu złożyłam reklamację i zgłosiłam, że rezygnuję, ale póki co – mogę tylko czekać. Pieniądze z karty kredytowej zeszły, a ja od 10 dni nie mam żadnej odpowiedzi od McAfee (pomijając standardową automatyczną odpowiedź na wypełniony formularz). Zraziłam się i to porządnie. Teraz już na pewno nie będę rozważać zakupu w tej firmie, poszukam innego antywirusa.

Ciekaw mnie tylko, czy McAfee ostatnio zmieniło swoje standardy działania czy tylko ja miałam takiego pecha? W każdym razie – nie polecam, choć sam antywirus jest całkiem niezły.

Zainspirował mnie bank

Kilka miesięcy temu bank Millennium prowadził bardzo intensywną kampanię reklamową swojej karty kredytowej Impresja. Wprawdzie korzystam na co dzień z usług tego banku, ale mając już kartę kredytową – nie byłam zainteresowana żadną nową. Kiedy jednak miesiąc temu bank do mnie zadzwonił i zaproponował wymianę mojej starej karty na Impresję – zgodziłam się. Wszystkie limity, opłaty itp. – bez zmian, po stronie plusów – rabaty w licznych sklepach. W końcu zakupy kartą i tak robię, a rabaty bardzo lubię. W listopadzie zaczęłam korzystać z karty Impresja i siłą rzeczy – sprawdzać – gdzie mam te rabaty. Empik, Deichman, Carrefour – pasują. Wprawdzie nie codziennie, ale bywam tam. Dodatkowo zainteresowałam się delikatesami “Piotr i Paweł”, które do tej pory jakoś mało mi były po drodze. Zaczęłam googlać w poszukiwaniu gazetki i trafiłam do ich sklepu internetowego. Okazało się, że te same zakupy co w sklepie – mogę zrobić w sieci. Przyjrzałam się ofercie i spodobało mi się to. Aktualnie nie mam samochodu, więc kwestia większych i cięższych zakupów wcale nie jest wydumanym problemem. Teoretycznie można skorzystać z taksówki, ale podraża to tak koszty, że wszelkie szukanie rabatów robi się w tym momencie bezsensowne. No, a skoro tu mogę zamówić i przyniosą mi do domu? Chwyciłam myszkę i wybrałam się na zakupy. Zasady są proste. Minimalna kwota zamówienia – 80zł, koszt dostawy – 10zł. Przy zamówieniu powyżej 150zł – dostawa za darmo. Pozamawiałam trochę, koncentrując się głównie na towarach ciężkich. Skoro mam mieć dostawę do domu? Zaczęłam od 3 zgrzewek wody mineralnej, której akurat dużo pijemy. Ziemniaki też zamówiłam – jak szaleć to szaleć. No i jeszcze wiele innych artykułów, które kupuję regularnie, a ceny nie były wygórowane. W końcu “Piotr i Paweł” to delikatesy, a nie dyskont.
Cena końcowa wyszło ok.160zł. Zatwierdziłam, w uwagach wpisując jeszcze prośbę o pokrojenie kiełbasy krakowskiej (wybierałam firmy Krakus, więc byłam pewna, że jakość będzie dobra). Następnie wybrałam godzinę dostawy (tego samego dnia w godz.18 – 20), zapłaciłam online kartą Impresja (oczywiście dostęne są także inne formy płatnosci) i już. Po południu “Piotr i Paweł” jeszcze do mnie zadzwonił i ustalaliśy korektę zamówienia (nieistotne drobiazgi), a wieczorem przyjechał kurier. Wszystko ładnie zapakowane w kartonach. Nabiał i wędliny – przywiezione w przenośnej lodówce. Naprawdę jestem pod wrażeniem. Widać profesjonalizm.
Zakupy w domu, siedzać w fotelu i popijając kawę. Czy tak nie powinno być w każdym sklepie? I pomyśleć, że zainspirował mnie bank….

%d