Długi nasze powszednie….

Środa 17 listopada to Ogólnopolski Dzień bez Długów. Wydawać by się mogło, że data jest przypadkowa, ale tak naprawdę – listopad to dobry miesiąc na pewne przemyślenia. Właśnie wpadamy w okres, gdy nadchodzące święta Bożego Narodzenia powodują wzrost naszych skłonności do nadmiernego zwiększania wydatków. Kolorowe choinki, mikołaje, światełka wprowadzą nas za chwilę w nastrój, zaczniemy myśleć o prezentach, o tym, że w święta nie można oszczędzać i coś nam się od życia należy. I rzucamy się w wir zakupów. Pół biedy – jeśli za nasze oszczędności. Jeśli jednak jest ich za mało, a oferty szybkich kredytów i rat 0% kuszą na każdym kroku – to łatwo o przesadę. Czy już spłaciliśmy ubiegłoroczne kredyty? A może wpadliśmy w taką spiralę zadłużenia, że i tak nie widzimy wyjścia z naszej sytuacji? I chcemy chociaż w święta o tym nie myśleć?
Odsuwanie problemów nie jest rozwiązaniem – nie znikną same. Może warto skorzystać z porad fachowców? Nawet z beznadziejnej sytuacji jest wyjście (chociaż rzadko kiedy bezbolesne – na wygraną w totolotku lepiej nie liczyć). Sprawdźmy – jakie mamy możliwości wyjścia z klinczu. A jeśli jeszcze nie jest tak źle – to skorzystajmy z porad co zrobić, aby nie wpaść w kłopoty.

Ogólnopolski Dzień bez Długów

 

Raj podatkowy w regulaminie banku

Przy różnych okazjach, w wielu różnych miejscach, także w sieci podpisujemy lub potwierdzamy online zapoznanie się i akceptację rozmaitych regulaminów. Większość z nas pewnie omiata całość wzrokiem, ewentualnie sprawdzając czy na końcu nie ma jakiś gwiazdek. Tak naprawdę – to ja też często tak robię. Tym bardziej, że takie umowy/regulaminy pisane są na ogół suchym językiem urzędniczo-prawniczym, który u przeciętnego odbiorcy wywołuje dziwne efekty wyłączające mózg. Czasem jednak trzeba się przełamać i przeczytać tekst uważnie. Zrobiłam tak z regulaminem karty internetowej BZWBK (pisałam o jej testowaniu w poprzednich notkach) i spotkała mnie niespodzianka. Owszem, regulamin jak regulamin, ale muszę przyznać,  że rozbawiło mnie określenie “raj podatkowy” w jednym z punktów. Duży plus dla twórców tego regulaminu – nazywanie rzeczy po imieniu, bez kombinowania prawniczo-urzedniczą nowomową jest z pewnością warte pochwały. Wolę sobie nawet nie wyobrażać – jak opisowo można by to nazwać. A tak – raj podatkowy i link do wykazu państw za takie uważanych.
Dodatkowy efekt był taki, że na całość regulaminu spojrzałam znacznie przychylniej.
A główne zasady korzystania z karty są takie:

  • karta internetowa jest kartą wirtualną. Można nią płacić tylko i wyłącznie w internecie. Nie ma plastiku, można ją sobie natomiast wydrukować
  • każdy może założyć sobie taką kartę. Nie ma tu weryfikacji i sprawdzania w jakiś bazach typu BiK itp. – choć nie jest to też karta kredytowa. Wydamy za jej pomocą tylko tyle, ile wcześniej zostało tam wpłacone
  • na koncie karty może znajdować się maksymalnie 3000zł, a roczny limit wpłat wynosi 10000zł
  • jeden użytkownik może posiadać co najwyżej 10 kart
  • transakcje internetowe wykonywane w walucie zagranicznej przeliczane są na euro, a następnie na złotówki i w tej walucie księgowane na rachunku karty
  • zgromadzone na rachunku karty kwoty można wypłacić na żądanie. Bank ma na to do 30 dni
  • reklamacje związane z nieautoryzowanym użyciem karty można składać osobiście w każdym z oddziałów banku lub e-mailem. Rozpatrzone będą w ciągu 14 dni od zgłoszenia
  • użytkownik zobowiązuje się do nieprzekazywania karty do krajó wspierajacych terroryzm oraz rajów podatkowych (!) . Wykaz tych krajów – w formie linku w regulaminie
  • za pośrednictwem karty internetowej nie można opłacać usług typu Mail/Telephone Order czy quasi-cash (internetowe zakłądy bukmacherskie czy wirtulane kasyna)

Tyle w skrócie na temat regulaminu. Oczywiście bardzo są tu istotne wszelkie prowizje i opłaty pobierane przez bank. To już jednak temat na kolejną notkę.

Kontrola wydatków na karcie internetowej

Jak już pisałam w poprzednich notkach – cały czas testuję kartę internetową BZWBK. Zdążyłam wykonać kilka transakcji – poszło naprawdę szybko i sprawnie. Płatności były zatwierdzane od razu – o czym dowiadywałam się zresztą od odbiorcy płatności, a nie z banku. Trochę szkoda, że BZWBK nie wykorzystuje możliwości powiadamiania o dokonanej płatności. Skoro loginem do systemu jest adres mailowy – przecież aż się prosi, aby wykorzystać ten kanał do kontaktu z użytkownikami. Tym bardziej, że możliwości kontroli wydatków na karcie internetowej są niestety ograniczone i stanowią poważną wadę. Ja swoją kartę internetową założyłam tylko po to, aby ją sprawdzić. Przelałam tam niewielką kwotę i dokonałam kilku płatności. Kontrolując stan karty codziennie – wiem kiedy, ile i na co wydaję. Problem w tym, że system tu akurat jest mało przyjazny. Owszem, kwota do wykorzystania ciągle mi się zmienia, ale zdecydowanie brakuje mi tu opcji “płatności autoryzowane”. W ostatnim okresie dokonywałam płatności w dniach 3, 5, 8 listopada. Odpowiednie kwoty uszczupliły dostępne środki na koncie, ale dostępna online historia transakcji kończy się na 30 października. Nie wiem jak to wygląda w przypadku innych produktów bankowych BZWBK, ale mając klasyczną kartę kredytową w banku Millennium – mam tam szczegółowy podgląd do wszystkich transakcji autoryzowanych, nawet jeżeli nie zostały jeszcze zaksiegowane. W przypadku większych kwot i znacznej ilości płatności – ma to duże znaczenie. Owszem, mogę prowadzić osobny wykaz w formie np. arkusza Excela, ale człowiek jest z natury leniwy. Czy bank nie móglby nas w tym wspomóc? Tym bardziej, ze karta internetowa już z samej definicji jest do wykorzystania tylko i wyłącznie w sieci, w której niestety aż się roi od różnych wirusów i trojanów. Zdecydowanie lepiej więc mieć możliwość reagowania na dziwne płatności jeszcze przed ich zaksięgowaniem.
Polecam do rozważenia administratorom systemu BZWBK.

Zakładanie karty internetowej

Zgodnie z treścią poprzedniej notki:
Bezpieczne zakupy w sieci
pora na dalsze informacje związane z internetową kartą płatniczą BZWBK.
Na stronie http://prepaid.bzwbk.pl/ wybieramy opcję Karty internetowe:

BZWBK 

Na kolejnej stronie – wybieramy opcję Zamów teraz. Jeżeli jesteśmy już zarejestrowanym  użytkownikiem – logujemy się. Nowi użytkownicy wybierają opcję Zarejestruj. W jednym i drugim przypadku trafiamy już jednak na bezpieczną stronę – zaczynającą się od https, z kłódeczką w adresie.
Rejestrując nową kartę – wybieramy opcję Karta internetowa. Automatycznie pojawia się dodatkowa opcja:  Czy posiadasz kartę plastikową? Zaznaczamy pole Nie.

BZWBK - karta internetowa 

Kolejne okna to już wpisywanie danych osobowych koniecznych do założenia konta. Dane typowe, bez większych niespodzianek, ale na kilka spraw warto zwrócić uwagę.
Naszym loginem do konta będzie adres poczty internetowej. Możemy wykorzystać już istniejący, możemy założyć nowy, przeznaczony tylko do tego celu. Decyzja należy do nas – w momencie zakładania konta musimy jednak już to wiedzieć. Jednym z najważniejszych elementów jest tu też hasło – to akurat oczywiste. Zaszaleć z superbezpiecznym hasłem tu zbytnio nie można. Owszem, jest możliwość użycia cyfr i liter (8 do 20 znaków), ale żadnych znaków specjalnych. Czy to wystarczające zabezpieczenie? Raczej tak – w końcu to konto jest używane tylko do płatności internetowych. Trzymamy tam niewiele środków i to tylko na chwilę. Wystarczy pilnować więc numer karty i hasło i nic niepokojącego nam nie grozi. Zakładam przy tym, że standardem jest podstawowa ochrona komputera (antywirus i firewall) – tu w ogółe nie ma dyskusji. Na wszelki wypadek jednak numer CVV (czyli numer umieszczony za paskiem magnetycznym na normalnej, plastikowej karcie), niezbędny do autoryzacji transakcji kartą internetową – bank wysyła nam w formie SMS-a. Bez telefonu komórkowego nie da się więc założyć i korzystać z takiej wirtualnej karty internetowej. Numer CVV nie jest widoczny nigdzie w opcjach konta i jego utrata uniemożliwi nam płatności. Prawie jak PIN – warto go gdzieś zapisać, oczywiście w rozsądnym miejscu.
Innych niespodzianek w trakcie zakładania konta nie zauważyłam. Ponieważ jednak w kontaktach z bankiem zawsze najważniejsze jest to co w regulaminie i w cenniku wpisano drobnym druczkiem – trzeba się temu też przyjrzeć. To już jednak temat na osobną notkę.

Bezpieczne zakupy w sieci

Jak wiadomo – zakupy w sieci są zdecydowanie wygodniejsze i tańsze niż w tradycyjnych sklepach. Przekonuje się o tym coraz więcej osób. Klikam i zamówiony towar po kilku dniach mam w domu. Praktycznie w internecie można w tej chwili kupić już wszystko, choć ja osobiście mam dość wąski zakres towarów, które kupuję bez dotknięcia. Ograniczam się głównie do książek, płyt i programów komputerowych. Oczywiście też staram się wykorzystywać wszelkie promocje, kupony rabatowe itp.
Zakupy w internecie generują zawsze jeden problem – jak za nie zapłacić? Najprościej oczywiście kartą. Kiedyś konieczna była karta kredytowa – tzw.”wypukla” , teraz wystarczy już zwykła Elektron. Płatności internetowe wymagają jednak wielkiej ostrożności – sieciowych oszustów nie brakuje. Kwestia aktualnego programu antywirusowego, unikanie wchodzenia na dziwne strony czy klikania w linki otrzymane od nieznanych nadawców jest takim truizmem, że nawet nie warto o tym wspominać.  Realizując płatność – zawsze sprawdzajmy, czy adres strony zaczyna się od https – ta literka s na końcu oraz kłódka na pasku świadczy o tym, że połączenie jest bezpieczne. Gdyby nasze dane dostały sie w niepowołane ręce – możemy mieć nagły i niespodziewany debet na koncie. Warto więc być ostrożnym i mieć oczy z tyłu głowy.

Ja swoje płatności realizuję kartą kredytową. Może jednak pora dać jej odpocząć? Ostatnio zostałam zaproszona do testowania karty internetowej banku BZWBK. Spodobała mi się sama idea – karta techniczna, tylko do płatności w internecie. Planując zakupy – przelewamy  środki na konto tej karty i za jej pomocą – realizujemy płatność. W ten sposób unikamy możliwości wpędzenia nas w debet – na koncie karty środki mamy praktycznie tylko przez chwilę i tylko tyle – ile potrzebujemy. W teorii wygląda to obiecująco – zobaczymy co z tego wyjdzie w praktyce. Dziś o świcie założyłam kartę internetową BZWBK i zaczynam jej testowanie. Swoimi wrażeniami będę się dzielić w kolejnych notkach.

Na naukę nigdy nie jest za wcześnie?

Kilka dni temu przeczytałam informację o reaktywowaniu Szkolnych Kas Oszczędności. Zajmie się tym PKO BP.
PKO BP reaktywuje Szkolne Kasy Oszczędności
Podoba mi się ten pomysł. W latach szkolnych też taką miałam i pamiętam z jakim przejęciem zbierałam drobne sumy i wpłacałam je na książeczkę. Wprawdzie o odsetkach nikt wówczas nawet nie wspominał, ale przez rok szkolny zawsze sie trochę uzbierało i na wycieczkę szkolną czy wakacje – trochę dodatkowych funduszy było.
W dzisiejszych czasach nauka świadomego gospodarowania własnymi finansami z pewnością ma pozytywne znaczenie i będzie procentować na przyszłość. Czasy księżycowej gospodarki na szczęście mamy już za sobą, a im wcześniej dzieci dowiadują się, że pieniądze nie biorą się znikąd – tym lepiej. Swojego osobistego syna w czasach szkolnych też starałąm się tego nauczyć. Gdy skończył 13 lat – założyłam mu konto “Bajer” – konto dla dzieci w banku Millennium. Działało  jako subkonto do mojego konta w tym banku, miałam więc kontrolę. Trzeba jednak przyznać, że bank traktował dzieci bardzo poważnie: osobne wyciągi miesięczne, a gdy kiedyś próbowałam za syna odebrać kartę płatniczą – odmówiono mi, syn musiał się sam zgłosić do oddziału. Gdy skońćzył 18 lat – konto zostało przekształcone na konto Student – już jako zupełnie niezależne i osobiste. Bank wychował sobie klienta?
Poprzez takie książeczki SKO – PKO BP też ma na to dużą szansę.

Z nędzy do pieniędzy?

W ramach porannego przeglądu sieci trafiłam na artykuł
Jak dojść do wielkich pieniędzy?
Przeczytałam i jestem rozczarowana. Oczywiscie, nie mam złudzeń i w żadnym wypadku nie spodziewałam się cudownych recept, które z dnia na dzień odmienią moje życie i sprawią, a środki na moim koncie zaczną lawinowo przyrastać. Mimo wszystko jednak opisane w artykule prawdy oczywiste potraktowane zostały banalnie.
Ciekawa, zgodna z zainteresowaniami praca przynosi większe efekty? Z pewnością. Ja akurat mam to szczęście – praca daje mi satysfakcję, pozwala mi się wykazać i czasami przynosi dodatkowe dochody. Czy jednak jest o na pewno regułą? Czy w czasach bezrobocia, nie mając na przykład wykształcenia można sobie tak powybrzydzać – nie, ta praca nie jest zgodna z moimi zainteresowaniami? Mam wrażenie, że obecny rynek prac nie jest rynkiem pracownika…
Analiza wydatków? Oczywiście. Niekoniecznie w formie wydruków z karty czy bankomatu. Tu moim zdaniem bardziej efektywne jest zapisywanie wszystkich wydatków (tych małych, drobnych, płaconych gotówką), ich analiza i wyszukanie pozycji, w których uciekają nawet pojedyńcze złotówki.
Opłacanie rachunków w terminie? Banał. Pozwala uniknąć wielu nieprzyjemnych sytuacji, gdy termin spłaty przeciągniemy za bardzo. Nie ponosimy także dodatkowych kosztów za odsetki, ale trudno brak strat uznawać za przychód.
Wyprzedaże, korzystanie z okazji? Z pewnością można sporo zaoszczędzić. To akurat polecam. Generalnie jednak wszystkie tezy zawarte w artykule można sprowadzić do jednego wniosku: planowanie. Nasze finanse oglądane z większej perspektywy, wyglądają zupełnie inaczej niż w  wymiarze – w portmonetce mam tyle, więc tyle mogę wydać.  Jutro, za tydzień, za miesiąc też jest dzień. Planowanie pozwoli na zapanowanie nad tym, co musimy wydać. Na wzbogacenie się może to być dużo za mało, ale jeśli pozwoli nam bez problemu związać koniec z końcem i z optymizmem patrzeć w przyszłość – to już jest wielki sukces.

%d