Składka na ZUS znowu wyższa…

Na informację o majowej podwyżce skłądek ZUS trafiłam trochę przypadkiem:
Kolejna podwyżka składek ZUS
Zaniepokoił mnie jednak termin “majowa” podwyżka. Skoro wchodzi z dniem 1 maja – to więcej zapłacą dopiero za miesiąc? Na wszelki wypadek zadzwoniłam do ZUS i zostałąm wyprowadzona z błędu. Wzrost składki na ubezpieczenie wypadkowe do 1,93% podstawy wymiaru wszedł w życie od kwietnia i już teraz trzeba zapłacić wyższą stawkę.

Ja prowadzę jednoosobową DG, korzystam jeszcze z preferencyjnych stawek ZUS, więc w sumie moje opłaty to:

  1. skladka zdrowotna
    składka jednakowa dla wszystkich – 254,55zł
  2. składka społeczna
    • ubezpieczenie emerytalne – 19,52% x 450zł = 87,84zł
    • ubezpieczenie rentowe – 8% x 450zł = 36zł
    • ubezpieczenie chorobowe (dobrowolne) – 2,45% x 450zł = 11,03zł
    • ubezpieczenie wypadkowe – 1,93% x 450zł = 8,69zł

W sumie więc wychodzi 143,56zł

W styczniu płaciłam 123,24.
Zdecydowanie wolę pracować dłużej niż płacić wyższe składki. Tym bardziej, że nie odczuwam ostatnio wcale żadnej koniunktury. Muszę się chyba ostro wziąć za rozreklamowanie firmy, gdyż jak tak dalej pójdzie – nie będę miała z czego dokładać 🙁

Była sobie majówka…

Wielka Majówka za nami, świat powoli wraca do normy. Nie wszyscy odpoczywali, wiele osób pracowało, niektórzy nawet ciężko. Niektórzy byli w pracy, ale była to praca “na pół gwizdka” – wielu spraw i tak nie dawało się załatwić, gdyż ktoś tam w sąsiednim dziale czy u kontrahenta – świętował. Można było za to zrobić sobie “dzień gospodarczy” – posprzatać biurko, uporządkować sprawy itp. W czasach, gdy pracowałam w korporacji – był to mój sposób na spędzenie takiego międzyświęcia w pracy.
Teraz już nie ma tak lekko – pracowałam i to ciężko. Trochę żałuję, że jednak nie zrobiłam sobie wolnego, gdyż chyba jednak tego potrzebuję. Jakos nie mam czasu się zastanawiać nad odpoczynkiem, ciągle zagoniona i ciągle brakuje mi czasu, ale przemęczenie daje się odczuć w zupełnie niespodziewanych momentach. 

W środku majówki wystawiłam i wysłałam fakturę. Dzień później zauważyłam, że popełniłam błąd wstawiając błędną datę sprzedaży. No i zrobił mi się problem, gdyż na prawidłowość wszelkich rozliczeń chucham i dmucham, chcąc mieć wszystkei papiery w kręgu zainteresowania fiskusa w porządku. Ksiegowość zawsze była obcą mi dziedziną, uczę się jej na “żywym organiźmie” własnej DG. Poszperałam trochę w sieci (zwracając uwagę na datę publikcji – przepisy często się zmieniają) i dowiedziałam się, że jest coś takeigo jak nota korygująca, którą można skorygować błędy typu zła data, błąd w nazwie odbiorcy itp. Wprawdzie w niektórych miejscach była tam mowa o tym, że notę korygującą może wystawić tylko nabywca, ale postanowiłam zasięgnąć rady zaprzyjaźnionej księgowej. Kategorycznie i jednoznacznie potwierdziła mi, że mogę wystawić notę. Kiedyś mógł to zrobić tylko odbiorca, teraz przepisy się zmieniły i mogą obie strony. Wszystko więc fajnie, ale…
Chyba naprawdę się zapętliłam z przemęczenia, zaczełam dalej sprawdzać, zadałam też pytanie na grupie dyskusyjnej w usenecie i dostałam odpowiedź jeszcze bardziej kategoryczną i jednoznaczną: sprzedaca wystawia tylko fakturę korygującą, odbiorca – notę. Wystawiłam i wysłałam więc fakturę, co w moim przypadku wiązało się z koniecznością dopisania odpowiedniej funkcjonalności w moim autorskim programie do rozliczania (na platformie Access 2010).  Niestety, ciągle go rozbudowuję – kłania się tu brak dnia gospodarczego do pełnego rozbudowania. Na szczęście teraz już składam go tylko z klocków, wykorzystując procedury i funkcje uniwersalne dla wszystkich formularzy.
Dziś rano na wszelki wypadek zadzwoniłam do KIP i okazało się, że zrobiłam prawidłowo. Tu przepisy się nie zmieniły, jako wystawca faktury mogę ją skorygować tylko fakturą, nie notą.
Ulżyło mi i teraz pozostał mi tylko dylemat czy powinnam wyprowadzic z błędu moją zaprzyjaźnioną ksiegową? Z pewnością nie chciała mi celowo źle doradzić, coś jej sie chyba jednak pomieszało.  

Pewnie gdybym zrobiła sobie wolną majówkę – nie popełniłabym błędu w pierwszej fakturze i nie miałabym problemu. Z drugiej jednak strony – dowiedziałam się czegoś nowego, rozbudowałam sobie program. Biorąc pod uwagę, że ostatnie dni były raczej zimne i deszczowe – może jednak nie był to tak stracony czas?

 

 

 

Onepress Mała firma

 

eBookPoint Mała firma

 

 

Nowe stawki ZUS

Dzisiejszy dzień spędziłam na wyszukiwaniu nowych stawek ZUS. W piątek mija termin wpłaty składki za styczeń 2012.
Prowadzę jednoosobową działalność gospodarczą, korzystam ze stawek preferencyjnych dla początkujących. Podstawą do obliczeń jest 30% minimalnego wynagrodzenia – obecnie wychodzi to 450zł.

 

  1. skladka zdrowotna
    składka jednakowa dla wszystkich – 254,55zł
  2. składka społeczna
    • ubezpieczenie emerytalne – 19,52% x 450zł = 87,84zł
    • ubezpieczenie rentowe – 6% x 450zł = 27zł
    • ubezpieczenie chorobowe (dobrowolne) – 2,45% x 450zł = 11,03zł
    • ubezpieczenie wypadkowe – 1,67% x 450zł = 7,52zł

            W sumie więc wychodzi 133,39zł

Nie trzeba składać nowego formularza ZUS-DRA, waloryzacja jest automatyczna.

W przyszłym miesiącu bedzie więcej.  Z 6% do 8% wzrasta składka rentowa – zamiast więc 27zł będzie 36zł.



Automatyczne odnowienie sukbskrypcji

Nikt z nas nie lubi być zmuszany do zakupu, szczególnie gdy odbywa się automatycznie i za naszymi plecami. Ja ostatnio nabrałam się i bardzo mi się to nie podoba.
Wiadomo,  że komputer podłączony do sieci musi mieć aktualny program antywirusowy – to oczywistość. Sama od kilku lat korzystam z McAfee i nie mam większych zastrzeżeń. Jako osoba prywatna wykupuję oprogramowanie na 3 komputery (wszystkie wykorzystywane). Gdy rok temu zakładałam firmę, kupiłam nowego laptopa. Zainstalowana była tam wersja testowa również McAfee – zarejestrowałam i wykupiłam ją na rok, tym razem na firmę. Niestety, okazało się, że nie ma możliwości (w każdym razie ja nie znalazłam) otrzymania faktury. Trudno, moja strata, w koszty nie wrzuciłam. Już w tym momencie jednak wiedziałam, że coś z tym muszę zrobić, gdyż z pewnością nie ma sensu opłacania dwóch oddzielnych antywirusów (każdy na 1-3 komputerów) i to w dodatku bez możliwości wliczenia w koszty DG. W czerwcu wygasała mi licencja na komputerach “prywatnych”. Na miesiąc przed terminem nie tylko otrzymywałam maile z informacją o tym, że wkrótce nie będę mogła aktualizować bazy wirusów, ale dodatkowo po sam program wyrzucał taki komunikat co najmniej raz dziennie. Opłaciłam ponownie, gdyż doszłam do wniosku, że będę rezygnować z tej wersji “firmowej”. W styczniu planowałam jej odinstalowanie i poszukanie możliwości zakupu na fakturę. Teoretycznie mam też możliwość wykupienia czwartej licencji na McAfee “prywatne”. Też bez faktury, ale za to dużo taniej.
Niestety, spotkała mnie niemiła niespodzianka. 20 grudnia – na miesiąc przed wygaśnięciem subskrypcji otrzymałam maila od firmy McAfee. Poinformowano mnie, że nastąpiło automatyczne jej odnowienie i z konta mojej karty kredytowej pobrano 199zł.
Wściekłam się, gdyż absolutnie nie pasuje to do moich planów. Oczywiście od razu złożyłam reklamację i zgłosiłam, że rezygnuję, ale póki co – mogę tylko czekać. Pieniądze z karty kredytowej zeszły, a ja od 10 dni nie mam żadnej odpowiedzi od McAfee (pomijając standardową automatyczną odpowiedź na wypełniony formularz). Zraziłam się i to porządnie. Teraz już na pewno nie będę rozważać zakupu w tej firmie, poszukam innego antywirusa.

Ciekaw mnie tylko, czy McAfee ostatnio zmieniło swoje standardy działania czy tylko ja miałam takiego pecha? W każdym razie – nie polecam, choć sam antywirus jest całkiem niezły.

Zbieranie zaświadczeń – dotacja z Urzędu Pracy

Zgodnei z podpisaną umową, w ramach rozliczania się z dotacji przyznanej przez Urząd Pracy po 6 miesiącach działalności musiałam zgłosić się do Urzędu Pracy z odpowiednimi zaświadczeniami. UP chciał ode mnie zaświadczeń, że przez minione miesiące nawet na jeden dzień nie zawieszałam działaności. Mogłam chorować i być na zwolnieniu lekarskim, mogę zalegać z podatkami i składkami ZUS – nie ma to żadnego znaczenia, istotne jest tylko nieprzerwane prowadzenie DG. 
W ZUS-ie napisałam wniosek o wydanie zaświadczenia i od razu na miejscu dostałam zaświadczenie. Ponieważ kopia musiała zostać w ZUS – poszły na to 3 kartki papieru. Zaraz potem udałąm sie do Urzędu Skarbowego. Wypełniłam wniosek (w 2 egzemplarzach), zapłaciłam 17zł (!) i dowiedziałam się, że po odbiór mam się zgłosić po tygodniu. Poszłam, poczekałam jeszcz 40 minut i dostałam do ręki odpowiednie zaświadczenie. Oczywiście też pokwitowałam odbiór na kopii. W sumie wyszło to 4 kartki. Zrobiłam ksero, żeby mieć w razie czego kopię dla siebie – kolejne 2 kartki.
Urząd Pracy przyjął mi zaświadczenia, wszystko w porządku, kolejna wizyta z identycznymi zaświadczeniami po 12 miesiącach. Załatwione, odhaczone. 

Jakoś tak jednak w tym wszystkim nie potrafię znaleźć w ogóle sensu i celowości. Po co to wszystko? Rozumiem, że dostałam pieniądze i muszę dopełnić warunków umowy. Nie mogłam ich wydać na cokolwiek, faktury i dokładne rozliczenie zgodności z wnioskiem dostarczałam jeszcze styczniu.  Teraz rozliczam się tylko z tego, że prowadzę DG, poprawiając wskaźniki stopy bezrobocia. Oświadczenie nie wystarczy, potrzebne są zaświadczenia – w porządku. Tylko tak naprawdę to czy Urząd Pracy nie ma tego wszystkiego prawie u siebie? Gdybym zawieszała DG – to w ramach jednego okienka musiałabym to zrobić w Urzędzie Miasta, który odpowiednie informacje przesłałby do ZUS i US. Nie wiem jak to wyglada w innych miastach, ale w Gdańsku systemy komputerowe UM i PUP sa jakoś z sobą sprzęzone. Gdy przez internet rejestrowałam się jako osoba bezrobotna – większość danych w formularzu wypełniła się automatycznie sama. Jakim problemem byłoby więc sprawdzenie w odpowiedniej ewidencji UM całej historii i ciągłości prowadzenia firmy? Zrobiłby to jeden urzędnik zamiast trzech i zajęłoby to kilka minut. Przy okazji zaoszczędzono by też 9 kartek papieru. Ja zaoszczędziłabym 17zł i czas.

Przy okazji, będąc w Urzędzie Pracy poczytałam sobie też jakie teraz są zasady udzielania dotacji. Górny limit dotacji jest bez zmian – 6-krotność pensji. Podniesiona jest za to wysokość wymaganych środków własnych. W ubiegłym roku było to 25%, teraz już 50%. Niewiele to zmienia, gdyż i tak środki przeznaczone na dotacje już się wyczerpały i nowe nie są przyznawane. W ubiegłym roku skończyły się we wrześniu, ja sama załapałam się na dodatkowe pieniądze, które przyszły pod koniec roku.
Kiepsko to wygląda. Czy jednak cięcia budżetowe akurat tu nie spowodują od razu zwiększenia wydatków w innej pozycji?   
Koniec z aktywizacją bezrobotnych?

 

%d