Metoda kasowa jako sposób na płynność finansową

Metoda kasowa to całkiem dobry sposób na poprawienie kondycji finansowej firmy, przede wszystkim jej płynności finansowej. W znaczny sposób korzystnie wpływa na jej działalność. Wiadomo, że państwo zawsze jest pierwsze w kolejce po należne mu wpływy, wszystkie inne należności i wierzyciele dostają to, co zostanie.

Na dzień dzisiejszy z metody kasowej mogą korzystać tylko firmy mające status Małego Podatnika. Uzyskują go ci, których przychody wynikające ze sprzedaży w poprzednim roku nie przekroczyły kwoty 1 200 000 euro  – po przeliczeniu na złotówki w roku 2012 jest to kwota
5 324 000zł. Mając taki status można wystąpić do US z informacją o wyborze kasowej metody rozliczania podatku VAT. Metoda ta polega na tym, że podatek VAT płaci się wówczas nie w momencie wystawienia faktury, a w momencie otrzymania za nią środków (choć nie później niż w terminie 90 dni od daty wystawienia). Proste i logiczne. Wykonałam usługę, wystawiłam fakturę, ale kontrahent ociąga się z płatnością. Konto puste, a podatek trzeba zapłacić w pierwszej kolejności. Na zapłacenie własnych faktur kosztowych już nie starcza i w efekcie zator płatniczy powiększa się o kolejne ogniwo w łańcuchu.
To dobrze, że zgodnie z zapowiedziami rządowymi, metoda kasowa będzie mogła być stosowana przez wszystkich. W jakiś sposób poprawi to z pewnością płynność finansową firm. Jeżeli dojdzie jeszcze do również zapowiadanych zasad, że jako koszt można księgować tylko faktury opłacone – powinno to zmobilizować wszystkich. Takie działanie dyscyplinujące może mieć duże znaczenie w stosunku do tych, którzy nie płacą, choć mogą. Ci, którzy nie płacą, gdyż nie mają, tylko pogorszą swoją sytuację. Niemniej jednak gospodarka bardziej płynna finansowo na pewno szybciej będzie się rozwijać, a wzrost koniunktury korzystnie wpłynie na wszystkie firmy.

Ja sama nie stosuję metody kasowej, choć teoretycznie mogłabym. Do limitu ograniczającego status Małego Podatnika dzieli mnie tak wiele, że nie miałabym problemu. I zatory płatnicze też mnie dotykają, niestety. Gdy zaczynałam, nie chciałam jednak komplikować sobie życia i wolałam trzymać się zasady księgowania faktur w momencie ich wystawienia. Prostsze rozliczenia. I wprawdzie też czekam na zaległe płatności, ale mam w zapasie nadpłatę VAT, więc póki co – nie muszę nic wpłacać.
Inna  sprawa, że chętnie bym płaciła VAT, gdybym miała więcej zleceń i uczciwych kontrahentów. Niestety, jest kiepsko, albo jeszcze gorzej. Będąc z natury optymistką, teraz jestem na skraju załamania psychicznego. Jedyne chwile radości mam wtedy, gdy wchodzę na wagę. Choć mojej “diety odchudzającej” nie życzę nikomu….

 

Biznesowy model Marcina P.

W sejmie trwa debata na temat Amber Gold – współczuję tym,  którzy muszą tego słuchać, relacjonować, analizować i podsumowywać. Bezpośrednia transmisja telewizyjna ma jednak swoje prawa, sala sejmowa pełna jak nigdy, a kolejka do zabrania głosu bardzo, bardzo długa.
Pozostawiając na boku polityczny aspekt sprawy – intryguje mnie jej wymiar biznesowy. Od dłuższego już czasu zastanawiam się na co liczył Marcin P.?
Konstrukcja piramidy finansowej jest prosta do zrozumienia, z pewnością właściciele Amber Gold doskonale zdawali sobie sprawę jak długo uda się im rozkręcać interes i ściągać pieniądze z rynku. Gdyby więc w pewnym momencie okazało się, że państwo P. znaleźli się gdzieś na rajskiej wyspie z dala od kraju – nie byłoby to dziwne. Ściągnąć pieniądze i uciec – normalka.  Niektórym nawet się udaje, choć świat jako jedna wielka globalna wioska znacznie się skurczył i na dłuższą metę jest to coraz trudniejsze.
W tym jednak wypadku chyba jednak nie taki był plan, przynajmniej nic na to nie wskazuje. Gdyby chcieli uciec – z pewnością by to zrobili znacznie wcześniej. Może nawet czarterem jednym z samolotów OLT Express? Skoro tak się nie stało – to chyba jednak Marcin P. liczył na coś innego. Na co? Jakie miał plany? Jakoś nie sądzę, że chodziło o to, że póki się da, to poszalejemy i powydajemy pieniądze, a potem – trudno. Raczej nie tak miało wyglądać, ten biznesplan z pewnością wyglądał inaczej. Ciekawe, jak? I jaka w tym wszystkim jest rola Katarzyny P.? W różnych spółkach jakoś tak zamiennie z mężem zasiadała we władzach. Ostatnia spółka została właśnie na nią zarejestrowana. Co ciekawe nawet nie słychać, aby ktoś ją chociaż przesłuchiwał…. Jakim cudem?
Ten plan biznesowy był chyba ciekawszy niż się to wydaje na pierwszy rzut oka.

Krajowy Rejestr Pracowników i Pracodawców czyli co?

Dostała wczoraj list. Adresowany na moją firmę, bardzo poważnie wyglądający i stylizowany na typowo urzędnicze pismo. Przynajmniej na pierwszy rzut oka, przy drugim spojrzeniu już widać, że coś jest nie tak. Nadawcą pisma jest Krajowy Rejestr Pracowników i Pracodawców Sp. z o,o,
Jego treść wygląda mniej więcej tak:

W dniu 28.12.2010r. dokonano wpiu firmy (…) do EWIDENCJI DZIAŁANOŚCI GOSPODARCZEJ prowadzonej przez BURMISTRZA MIASTA I GMINY DALESZYCE.
Na podstawie Art.12 ustawy z dnia 15 września 2000r. został utworzony Krajowy Rejestr Pracowników i Pracodawców. Rejestr jest bieżąco aktualizowanym zbiorem informacji o podmiotach gospodarczych, prowadznym w systemie informatycznym w postaci centralnej bazy danych.
Ogłoszenei wpisu w Krajowym Rejestrze Pracowników i Pracodawców wymaga uregulowania opłaty rejestracyjnej w wysokości zgodnej z aktualnym rozporządzeniem KRPiP (Uchawała wew. z dnia 10 czerwca 2011r.)
W zwiażku z powyższym prosimy o uregulowanie opłaty w wysokości 115,00zł w nieprzekraczalnym terminie do 13.07.2012r.

 Poniżej blankiet wpłaty, a pod nim, bardzo drobnym maczkiem informacje o  tym, że KRPiP jest spółką z o.o. i jej dane rejestrowe oraz informacja kluczowa z punktu widzenia odbiorcy takiej przesyłki:

Oferta handlowa w rozumieniu przepisów Kodeksu Cywilnego. Wpis do rejestru jest fakultatywny. Regulamin usług jest dostępny na stronie www.krpip.org.pl

Po przeczytaniu przesyłki nie zdenerwowałam się, gdyż już kiedyś czytałam o tym rejestrze na jednym z forów internetowych. Takie przesyłki pojawiają się już od dłuższego czasu, tym razem trafiło na mnie. Są firmy, które płacą, więc interes pewnie jest opłacalny.
Czy to próba wyłudzenia? Nie, to po prostu specyfoiczny sposób przedstawienia oferty handlowej, z której jeżeli chemy – możemy skorzystać. Formalnie wszystko jest w porządku, nie ma tu żadnego oszustwa.
Przytoczona ustawa to Kodeks Spółek Handlowy. Art.12 mówi o tym, że spółka z o.o. lub spółka akcyjna w organizacji z chwilą wpisu do rejestru staje się spółką i uzyskuje osobowość prawną. Ustawa nie mówi tu jednak o rejestrze pracodawców, a o Krajowym Rejestrze Sądowym. Na podstawie tego artykułu powstała Spółka z o.o. Krajowy Rejestr Pracowników i Pracodawców, tak samo jak wiele innych spółek. Podobnie wyglada sprawa rozporządzenia – jakaś spółka wydała sobie jakieś własne, wewnętrzne rozporządzenie, normalka. Nas to zupełnie nie dotyczy.

Dlaczego taka oferta mi się nie podoba? Przede wszystkim dlatego, że nie akcentuje tego, że jest ofertą. Bardzo łatwo się nabrać i uwierzyć, ze jest to pismo urzędowe (choć nie ma żadnego podpisu z pieczątką) i zapłacić. Ktoś zakładający DG dostaje sporo różnych pism, również związanych z rejestracją i łatwo moze nie doczytać, nie sprawdzić i w efekcie zapłacić.
W tym wszystkim nie rozumiem tylko jednego. Dane mojej firmy sie zgadzają, data rejestracji również – są to dane jawne, taka ewidencja działalności gospodarczej jest jawna i ogołnei dostępna. W moim przypadku jednak jest to ewidencja prowadzona przez Prezydenta Miasta Gdańska. Co ma z tym wspólnego gmina Daleszyce (powiat kielecki) i jej burmistrz?

 ———————————————————————

 

 

 

 


 


Faktura VAT do paragonu

Prosta, skuteczna aplikacja Excel do wystawiania faktur VAT w oparciu o cenę brutto. Idealnie nadaje się do wystawiania faktur do paragonu. Wbudowana własna lista klientów (wystarczy raz wpisać, aby móc korzystać z danych wielokrotnie). Archiwizacja faktur w formacie PDF.
Dobre narzędzie dla małych firm, sklepików, kiosków.

Apliakcje stworzyłam z myślą o koleżance prowadzącej mały sklepik osiedlowy. Sprawdza się w praktyce.

Filmik ilustrujący jest tu:

Szczegóły oraz demo do pobrania są tu:

Faktura VAT do paragonu

 

EURO-bankruci

Mimo, że nasza drużyna już odpadła z rozgrywek, EURO 2012 jest dopiero na półmetku. Czy pomijając wyniki sportowe – jest to dla nas sukces i warto było?
Pod względem organizacyjnym wygląda na to że się udało. Pokazujemy swoją gościnność, jesteśmy życzliwi i przyjaźni wobec innych. Na pewno też wszyscy skorzystamy z infrastruktury, która została zbudowana w ramach przygotowań. To bedzie nam procentować przez wiele lat, choć trudno zyski przeliczyć na złotówki. Szacowanie kosztów jest o wiele łatwiejsze i bardziej wymierne. 
Kto na tym wszystkim zarobił? Oczywiście pomijając UEFA, ale to zupełnie inna sprawa. Wydaje się, że hotelarze, restauratorzy i właściciele pubów, przynajmniej w tych miastach, które są gospodarzami. Wielki szał kibicowania spowodował także, że wszyscy producenci i sprzedawcy eurogadżetów z pewnością też liczą zyski. 

Lista tych, którzy w swojej skali stracili jest jednak pewnie zdecydowanie dłuższa.  Na pierwszy plan wysuwają się tu chyba liczne firmy budowlane, bankrutując – nie będą raczej mile wspominać EURO 2012. Czy słusznie? Sprawa chyba nie jest tak prosta i jednoznaczna. W sytuacji, gdy euforia i ogólna mobilizacja “wszystkie ręce do budowy autostrad” zastępują rzetelny rachunek ekonomiczny – trudno liczyć na sukces. Nie wiem, na co liczyły firmy wygrywające przetargi? Że teraz podpiszemy nierealną umowę, a potem zrobi się aneks i wykażemy wyższe koszty? Niestety, chyba się nie udało, a w dodatku pociągnęły na dno wielu swoich podwykonawców. Wiele małych firm też dało się porwać emocjom i zmierzyli siły na zamiary. Czy można sę dziwić? Pracować na zlecenie firmy realizującej kontrakt państwowy? Wydawać by się mogło, że nie ma nic pewniejszego. A jednak – wiele z tych firm znalazło się na skraju bankructwa. Dokladając do tego kolejne firmy w łańcuszku – pracownicy na budowie potrzebowali przecież materiałów i narzedzi, coś przecież jedli, gdzieś mieszkali itd. – efekt domina może być tu całkiem pokaźny, choć zupełnie skryty w cieniu.
Wyraźnie wskazuje to na nasze złe prawo. Przterag, w którym liczy sie tylko iw yłącznie najniższa cena nigdy nie pozwoli na wybór najlepszej czy choćby optymalnej oferty. I potem są takie skutki.
Porażką zakończyła się także akcja wynajmu mieszkań dla kibiców na czas EURO 2012. Tu chyba zdecydowała pazerność. Mogłoby się udać, gdyby ceny nie były wywindowane do absurdalnie wysokiego poziomu. Ci, którzy mają dużo pieniędzy – wybierali raczej hotele i pensjonaty z pełną obsługą. Z mieszkań do wynajęcia mogli skorzystać fani poszczególnych drużyn narodowych, ale tylko ci, którzy szukali tańszych noclegów i ceny mogły ich odstraszyć.
Ciekawe jak wyjdzie bilans dla samorządów miast gospodarzy? Może wpływy z podatków spowodują pośrednio, że nie będzie tak źle? Gorzej chyba wyjdą na tym mieszkańcy – wysokie, nastawione na turystów ceny szokują. Widząc w Gdańsku truskawki w cenie 8zł za kilogram – zdecydowanie tracę apetyt.

Do wielkich przegranych EURO 2012 zaliczyć też można zupełnie niewidoczne maskotki tych mistrzostw. Kto pamięta ich imiona? Czy w ogóle gdzieś się pojawiają?

 maskotki EURO 2012

UEFA i jej zasady

Tak to można prowadzić interes – narzucamy własne zasady, wszyscy muszą się dostosować i jeszcze się cieszyć.
O tym, że UEFA to państwo w państwie – wiadomo do dawna. Widoczne było to wielokrotnie także w odniesieniu do naszego PZPN-u. Ostatnio okazało się, że kreatywność menedżerów tej organizacji nie zna żadnych granic. Każdy dzień przynosi tu nowe rewekacje.
Wczoraj dowiedzieliśmy się, że aby wstawić na swoim blogu/stronie internetowej link do strony UEFA – konieczne jest wcześniejsze uzyskanie pisemnej zgody organizacji.

UEFA przekroczyła granice rozsądku

Dobrze jeszcze, że nie każą sobie za to płacić, prawda?
Sama nazwa EURO 2012 również jest zastrzeżona. I zastanawiam się teraz, czy nie łąmię prawa? Na moim gdańskim blogu mam notki otagowane właśnie hasłem EURO 2012. W dodatku są związane właśnie z przygotowaniami do Mistrzostw Europy, są tam także zdjęcia stadionu. W końcu PGE Arena Gdańsk to najpiękniejszy stadion na świcie 🙂  

Dziś dla odmiany TVN24 podał, że w Strefach Kibica jedyne możliwe formy płatności to karta zbliżeniowa PayPass. Nie da się zapłacić nawet gotówką. A jak ktoś nie ma takiej karty, a chciałby się napić piwa? Będzie mógł na miejscu założyć taki pre-paid.
Do rozpoczęcia mistrzostw jeszcze tydzień. Jakie jeszcze niespodzianki ze strony UEFY nas czekają?
Dobrze, że piłka nożna mało mnie interesuje, choć trzymam kciuki za naszą reprezentację. W domu jest jeden duży telewizor i nie uda mi się uniknąć transmisji. Samo EURO 2012 ma dla mnie dość duże znaczenie – pod kątem inwestycji infrastrukturalnych w Gdańsku. One zostaną.

 

Działalność gospodarcza – różne formy opodatkowania

Decydując się na rozpoczęcie działalności gospodarczej, jedną z kluczowych spraw jest kwestia wyboru formy opodatkowania. Na zasadach ogólnych, podatek liniowy, ryczałt ewidencjonowany czy może karta podatkowa?

Jaką formę rozliczenia wybrać dla działalności gospodarczej?

Wiadomo, że im większy podatek – tym mniejszy nasz zysk, sprawa więc ma istotne znaczenie. Oczywiście mowa tu o podatku dochodowym, VAT to zupełnie oddzielny problem i zupełnie osobny podatek.

Płatnik VAT – kto chce, kto musi, komu się opłaca

W moim przypadku – okazało się, że muszę. W ramach prowadzonej DG mam też wpisane doradztwo, a to oznacza, że z automatu muszę być płatnikiem VAT. Przyzwyczaiłam się już do tego – ma to swoje dobre strony, gdyż koszty też mogę liczyć w wartościach netto, po odliczeniu VAT-u.
Podatek dochodowy rozliczam na zasadach ogólnych – przede wszystkim dlatego, że jako matka samotnie wychowująca dziecko, rozliczam się wspólnie z synem. Wszystkie inne formy opodatkowania wykluczają taką możliwość.

Niezależnie od tego jaką formę opodatkowania wybieramy przy zakładaniu DG – można ją później zmienić. Raz w roku, do 20 stycznia można zgłosić taką zmianę do swojego US. Warto więc kontrolować przychody i koszty, aby wybrać optymalną formę dla siebie:

Kalkulator Podatków DG 2012

Szczególnie w dobie kryzysu, gdy każdy grosz się liczy.

A tu coś z literatury biznesowej:

 

 

 

 


 


Składka na ZUS znowu wyższa…

Na informację o majowej podwyżce skłądek ZUS trafiłam trochę przypadkiem:
Kolejna podwyżka składek ZUS
Zaniepokoił mnie jednak termin “majowa” podwyżka. Skoro wchodzi z dniem 1 maja – to więcej zapłacą dopiero za miesiąc? Na wszelki wypadek zadzwoniłam do ZUS i zostałąm wyprowadzona z błędu. Wzrost składki na ubezpieczenie wypadkowe do 1,93% podstawy wymiaru wszedł w życie od kwietnia i już teraz trzeba zapłacić wyższą stawkę.

Ja prowadzę jednoosobową DG, korzystam jeszcze z preferencyjnych stawek ZUS, więc w sumie moje opłaty to:

  1. skladka zdrowotna
    składka jednakowa dla wszystkich – 254,55zł
  2. składka społeczna
    • ubezpieczenie emerytalne – 19,52% x 450zł = 87,84zł
    • ubezpieczenie rentowe – 8% x 450zł = 36zł
    • ubezpieczenie chorobowe (dobrowolne) – 2,45% x 450zł = 11,03zł
    • ubezpieczenie wypadkowe – 1,93% x 450zł = 8,69zł

W sumie więc wychodzi 143,56zł

W styczniu płaciłam 123,24.
Zdecydowanie wolę pracować dłużej niż płacić wyższe składki. Tym bardziej, że nie odczuwam ostatnio wcale żadnej koniunktury. Muszę się chyba ostro wziąć za rozreklamowanie firmy, gdyż jak tak dalej pójdzie – nie będę miała z czego dokładać 🙁

Była sobie majówka…

Wielka Majówka za nami, świat powoli wraca do normy. Nie wszyscy odpoczywali, wiele osób pracowało, niektórzy nawet ciężko. Niektórzy byli w pracy, ale była to praca “na pół gwizdka” – wielu spraw i tak nie dawało się załatwić, gdyż ktoś tam w sąsiednim dziale czy u kontrahenta – świętował. Można było za to zrobić sobie “dzień gospodarczy” – posprzatać biurko, uporządkować sprawy itp. W czasach, gdy pracowałam w korporacji – był to mój sposób na spędzenie takiego międzyświęcia w pracy.
Teraz już nie ma tak lekko – pracowałam i to ciężko. Trochę żałuję, że jednak nie zrobiłam sobie wolnego, gdyż chyba jednak tego potrzebuję. Jakos nie mam czasu się zastanawiać nad odpoczynkiem, ciągle zagoniona i ciągle brakuje mi czasu, ale przemęczenie daje się odczuć w zupełnie niespodziewanych momentach. 

W środku majówki wystawiłam i wysłałam fakturę. Dzień później zauważyłam, że popełniłam błąd wstawiając błędną datę sprzedaży. No i zrobił mi się problem, gdyż na prawidłowość wszelkich rozliczeń chucham i dmucham, chcąc mieć wszystkei papiery w kręgu zainteresowania fiskusa w porządku. Ksiegowość zawsze była obcą mi dziedziną, uczę się jej na “żywym organiźmie” własnej DG. Poszperałam trochę w sieci (zwracając uwagę na datę publikcji – przepisy często się zmieniają) i dowiedziałam się, że jest coś takeigo jak nota korygująca, którą można skorygować błędy typu zła data, błąd w nazwie odbiorcy itp. Wprawdzie w niektórych miejscach była tam mowa o tym, że notę korygującą może wystawić tylko nabywca, ale postanowiłam zasięgnąć rady zaprzyjaźnionej księgowej. Kategorycznie i jednoznacznie potwierdziła mi, że mogę wystawić notę. Kiedyś mógł to zrobić tylko odbiorca, teraz przepisy się zmieniły i mogą obie strony. Wszystko więc fajnie, ale…
Chyba naprawdę się zapętliłam z przemęczenia, zaczełam dalej sprawdzać, zadałam też pytanie na grupie dyskusyjnej w usenecie i dostałam odpowiedź jeszcze bardziej kategoryczną i jednoznaczną: sprzedaca wystawia tylko fakturę korygującą, odbiorca – notę. Wystawiłam i wysłałam więc fakturę, co w moim przypadku wiązało się z koniecznością dopisania odpowiedniej funkcjonalności w moim autorskim programie do rozliczania (na platformie Access 2010).  Niestety, ciągle go rozbudowuję – kłania się tu brak dnia gospodarczego do pełnego rozbudowania. Na szczęście teraz już składam go tylko z klocków, wykorzystując procedury i funkcje uniwersalne dla wszystkich formularzy.
Dziś rano na wszelki wypadek zadzwoniłam do KIP i okazało się, że zrobiłam prawidłowo. Tu przepisy się nie zmieniły, jako wystawca faktury mogę ją skorygować tylko fakturą, nie notą.
Ulżyło mi i teraz pozostał mi tylko dylemat czy powinnam wyprowadzic z błędu moją zaprzyjaźnioną ksiegową? Z pewnością nie chciała mi celowo źle doradzić, coś jej sie chyba jednak pomieszało.  

Pewnie gdybym zrobiła sobie wolną majówkę – nie popełniłabym błędu w pierwszej fakturze i nie miałabym problemu. Z drugiej jednak strony – dowiedziałam się czegoś nowego, rozbudowałam sobie program. Biorąc pod uwagę, że ostatnie dni były raczej zimne i deszczowe – może jednak nie był to tak stracony czas?

 

 

 

Onepress Mała firma

 

eBookPoint Mała firma

 

 

Faktura Google AdWords

Ostatnio stwierdziłam, że od momentu założenia własnej DG przechodzę przyspieszony kurs rachunkowości i księgowości. I co chwilę odkrywam coś nowego, przy okazji wpadając w lekka panikę.
Już od dłuższego czasu planowałam napisać notkę o tym, jak musiałam się nauczyć  wystawiać  wewnętrzną fakturę VAT.  Z Google współpracuję już od dłuższego czasu – było to zresztą głównym powodem zarejestrowania się jako unijny płatnik VAT. 

Jak zostałam płatnikiem VAT. Unijnym

Tu już sobie całkiem nieźle radzę. Problem pojawił się w momencie sytuacji odwrotnej – gdy to ja wykupiłam reklamę Google AdWords. Oczywiście fakturę sobie bez problemu wygenerowałam, ale faktura była tylko na kwotę netto i odwołanie do dyrektywy unijnej – tez taką stosuję:

Podatek VAT rozliczy nabywca zgodnie z art. 196 dyrektywy Rady nr 2006/112/EC

Logika mi podpowiadała, że tym razem to ja jako nabywca muszę zapłacić VAT. Tylko jak to zrobić. Kilka dni poszukiwań w necie, kilka telefonów do Krajowej Informacji Podatkowej i mojego Urzędu Skarbowego i już wiem. Mam tylko nadzieję że wiem dobrze i mój punkt widzenia podzieli ewentualna kontrola.

Na wszelki zaś podaję tryb postępowania. Może komuś się przyda?

  • fakturę Google’a księguję w KPiR
  • na podstawie tej faktury wystawiam fakturę wewnętrzną, doliczając 23% VAT
  • faktury wewnętrznej nie wprowadzam do KPiR, tylko do Rejestru Sprzedaży VAT
  • ta samą fakturę wewnętrzną wprowadzam również do Rejestru Zakupów

Kilka razy upewniałam się, czy na pewno powinna zostać ujęta w obydwu rejestrach VAT – przecież w ten sposób w efekcie nie płacę VAT-u, gdyż bilans VAT wychodzi mi na zero. Podobno jednak – jest to prawidłowo. Ujmuje w sprzedaży gdyż jestem nabywcą, a jednocześnie – jest to moja faktura kosztowa, wiec odliczam sobie VAT.

I już. Swoją drogą – zastanawiam się jak Google wystawia faktury nabywcom, którzy nie są unijnymi płatnikami VAT?
A przy okazji – przypomniało mi się całkiem ciekawa dyskusja na jednym z forów dyskusyjnych. Jeden z uczestników podczas pobytu w Londynie kupił sobie aparat fotograficzny. Kupował prywatnie, dla siebie, ale będąc unijnym płatnikiem VAT – postanowił wykorzystać okazję i poprosił o fakturę  bez VAT. Po powrocie do Polski fakturę wyrzucił, gdyż nie miał podstaw do jej zaksięgowania w ramach prowadzonej przez siebie działalności. A kilka miesięcy później dostał wezwanie do Urzędu Skarbowego w celu wyjaśnienia podatku VAT związanego z tamta fakturą. Niestety, nie napisał jaką karę dostał. Wygląda jednak na to, że osławiona unijna biurokracja jakoś potrafi znaleźć pojedynczą fakturę. W dodatku my też jesteśmy w tym systemie.

%d