Skutki uboczne afery Amber Gold

W ubiegłotygodniowym numerze Newsweeka znalazł się ciekawy artykuł przypominający aferę Amber Gold. Czy poza bezpośrednio zainteresowanymi ktoś jeszcze śledzi tę sprawę? Rok temu o tej porze afera zajmowała wszystkie medialne czołówki, politycy chcieli powołania komisji śledczej, reporterzy czatowali pod budynkiem gdańskiej prokuratury, a teraz? Raz na kwartał pojawi się informacja o kolejnym przedłużeniu aresztu dla małżeństwa P. i tyle.
Artykuł w Newsweeku trochę aktualizuje doniesienia, choć wygląda na to, że w samym śledztwie niewiele się dzieje. Syndyk szuka pieniędzy, podejmowane są próby wyśledzenia operacji finansowych Amber Gold – nic spektakularnego. Jedyne ciekawostki – to fakt uniknięcia odpowiedzialności przez wszystkich urzędników państwa powiązanych ze sprawą Marcina P. Włos  z głowy nie spadł ani pani prokurator, która nie potrafiła dostrzec przestępstwa w działalności biznesowej Marcina P., ani pracownikom gdańskiej skarbówki, którzy jakoś dziwnie tracili z oczu Amber Gold i jej rozliczenia podatkowe. Nawet postępowanie wobec kuratora Marcina P. zakończyło się umorzeniem postępowania. Kto wie, czy jak tak dalej pójdzie, to czy za jakiś czas nie zostaną także uniewinnieni małżonkowie P.? Obyśmy tylko nie musieli płacić odszkodowań za ich długi areszt….

A co z poszkodowanymi czyli klientami firmy Amber Gold? Mają przechlapane i to z każdej strony. Pierwsze podsumowania działań syndyka spółki wskazują, że klienci mogą ewentualnie liczyć na zwrot ok.10% wpłaconego kapitału i to gdzieś za 2, 3 lata. Niewiele, ale dla niektórych klientów AG utrata pieniędzy to nie jedyny problem. Podobno fiskus zaczął analizować skąd niektórzy mieli środki na założenie wysokich lokat. Porównując niskie zarobki czy emerytury i kilkadziesiąt tysięcy wrzucone do Amber Gold – zaczęto prosić o wyjaśnienia. Biorąc pod uwagę, że podatek od nieujawnionych dochodów wynosi 75% – może się okazać, że ten złoty interes to najgorsza inwestycja w życiu. Podobno są już tacy, którzy próbują wycofać od syndyka swoje roszczenia.
Cóż, stracić mogą wszyscy wokół, ale fiskus zawsze i wszędzie znajdzie swoje źródełko.


Biznesowy model Marcina P.

W sejmie trwa debata na temat Amber Gold – współczuję tym,  którzy muszą tego słuchać, relacjonować, analizować i podsumowywać. Bezpośrednia transmisja telewizyjna ma jednak swoje prawa, sala sejmowa pełna jak nigdy, a kolejka do zabrania głosu bardzo, bardzo długa.
Pozostawiając na boku polityczny aspekt sprawy – intryguje mnie jej wymiar biznesowy. Od dłuższego już czasu zastanawiam się na co liczył Marcin P.?
Konstrukcja piramidy finansowej jest prosta do zrozumienia, z pewnością właściciele Amber Gold doskonale zdawali sobie sprawę jak długo uda się im rozkręcać interes i ściągać pieniądze z rynku. Gdyby więc w pewnym momencie okazało się, że państwo P. znaleźli się gdzieś na rajskiej wyspie z dala od kraju – nie byłoby to dziwne. Ściągnąć pieniądze i uciec – normalka.  Niektórym nawet się udaje, choć świat jako jedna wielka globalna wioska znacznie się skurczył i na dłuższą metę jest to coraz trudniejsze.
W tym jednak wypadku chyba jednak nie taki był plan, przynajmniej nic na to nie wskazuje. Gdyby chcieli uciec – z pewnością by to zrobili znacznie wcześniej. Może nawet czarterem jednym z samolotów OLT Express? Skoro tak się nie stało – to chyba jednak Marcin P. liczył na coś innego. Na co? Jakie miał plany? Jakoś nie sądzę, że chodziło o to, że póki się da, to poszalejemy i powydajemy pieniądze, a potem – trudno. Raczej nie tak miało wyglądać, ten biznesplan z pewnością wyglądał inaczej. Ciekawe, jak? I jaka w tym wszystkim jest rola Katarzyny P.? W różnych spółkach jakoś tak zamiennie z mężem zasiadała we władzach. Ostatnia spółka została właśnie na nią zarejestrowana. Co ciekawe nawet nie słychać, aby ktoś ją chociaż przesłuchiwał…. Jakim cudem?
Ten plan biznesowy był chyba ciekawszy niż się to wydaje na pierwszy rzut oka.

%d