Sposób na strajk

Na ostatni czwartek w największych sieciach naszych hipermarketów byl zaplanowany strajk włoski – praca wolna, dokładna i zgodnie z wszelkimi procedurami. Z doniesień medialnych wygląda jednak na to , że raczej się nie udał. Dlaczego? Moim zdaniem był po prostu źle zorganizowany.
Rozumiem postulaty pracowników hipermarketów. Praca ciężka, nerwowa, niepewna i za psie pieniądze. Chyba najbardziej doskwierająca jest ta tymczasowość – umowy na czas określony, za pośrednictwem agencji. W dodatku pracy coraz więcej, a ludzi coraz mniej. Skąd ja to znam? Wprawdzie nigdy nie pracowałam w handlu, ale w mojej dawnej firmie intensywnie pracuje się nad wprowadzaniem podobnego modelu. I też wszyscy się boją, że za chwilę stracą pracę. Następna fala zwolnień przewidywana jest na listopad, ale w międzyczasie pod koniec września dostałam telefon z mojej byłej firmy, czy nie chciałabym przyjść na 3 miesiące do pracy? Za pośrednictwem agencji pracy tymczasowej. Odmówiłam…

Zakupy w hipermarketach robię często. W ostatni czwartek też miałam w planach pójście do Reala, ale wypadło mi kilka innych spraw i w rezultacie przełożyłam zakupy na piątek. Nie wiem więc jak to wyglądało w praktyce, znam tylko relacje medialne:
Nie strajkowali, bo się bali
Pracownicy hipermarketów są zastraszeni i mogę zrozumieć, że się bali. Dlaczego jednak nie zadziałały związki zawodowe? Czy “Solidarność” potrafi organizować tylko głośne demonstracje i palenie opon? Gdy potrzebne jest zorganizowanie akcji bardziej subtelnej – to już nie wychodzi? A może problemem jest to, że łatwo się “negocjuje” z kierownictwami państwowych zakładów pracy, ale w starcie z właścicielami firm bez PRL-owskich korzeni lepiej nie wchodzić? I w efekcie tam, gdzie naprawdę jest potrzebna zorganizowana akcja – nic nie wychodzi?
Czy naprawdę problemem było nagłośnić akcję we wszystkich zakładach pracy? Odwołując się do solidarności – ściągnąć na czwartkowe zakupy do hipermarketów członków związku, najlepiej z rodzinami? I nawet, gdy zastraszeni pracownicy hipermarketów bali się na demonstracyjne spowalnianie pracy – to przecież klientów nikt nie może ruszyć? Co kierownictwo Reala mogłoby zrobić, gdyby na sali pojawiło się nagle wiele osób kupujących po jednej bułce i płacąc za to dużym banknotem? Wracających po chwili po 10 dkg pasztetowej? A może na opakowaniu jednostkowym jest starty lub niewyraźny kod kreskowy i wyjdzie to dopiero przy kasie? Marudny klient w kolejce do kasy mógłby też pewnie ponarzekać, że w hipermarkecie konkurencyjnej sieci takich kolejek nie ma… 
Takie coś z pewnością mogłoby podnieść ciśnienie zarządzającym sklepami, ale byliby bezsilni. A tak – to była dla nich bułka z masłem. Nie wiem jakie środki przeciwdziałające podjęto w innych sieciach, ale Real “przerzucił” stałych klientów na piątke, sobote i niedzielę. Wystarczyło ogłosić, ze właśnie w tych dniach za zakupy liczba punktów na kartach Payback będzie pomnożona przez 10. Zakupy robiłam w piątek. Zamiast 82 punktów – dostałam 820. A już za 1000  punktów można wybrać jako nagrodę bon na 10zł.
W tym starciu organizatorzy strajku przegrali z kretesem. Powtórka akcji ma być w grudniu. Ciekawe, czy ktoś wyciągnie wnioski?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

%d