Polski Bus – coś tu nie zagrało….

Polski Bus

Wiem, że Polski Bus funkcjonuje na naszym rynku już od kilku lat, ale jakoś wcześniej nie miałam okazji, żeby korzystać z jego usług. Pierwszy raz wybrałam taką formę na początku lipca, jadąc na trasie Gdańsk – Poznań i byłam bardzo zadowolona, żadnych zastrzeżeń. Gdy więc w ubiegłym tygodniu miałam zaplanowany znowu wyjazd, bez wahania wykupiłam bilet właśnie na przejazd PolskimBusem. Tym razem na trasie Toruń – Gdańsk. I strasznie się zawiodłam…
Planowany odjazd autobusu z Torunia – godz.18.00. Na dwie minuty przed odjazdem – SMS informujący o 30-minutowym opóźnieniu. Cóż, zdarza się – piątkowe popołudnie, wakacje, piękna pogoda  powodująca, że z pewnością wiele osób wsiadło do samochodów i wyruszyło na łono natury. Sam autobus miał długą trasę – z Rzeszowa (linia P12), więc szans na korki po drodze z pewnością było sporo – to wszystko jest dla mnie zrozumiałe i nie mam pretensji. Jednak gdy minęła godz.18.30, to z każdą minutą wyraźnie narastała nerwowość wśród czekających pasażerów. Tym bardziej, że żadne informacje już nie docierały i nie było wiadomo czy i kiedy ostatecznie przyjedzie. W międzyczasie na przystanek podjechał jadący do Warszawy autobus linii P2 – zwróciliśmy się o pomoc do kierowcy. I spotkało nas niemiłe zaskoczenie. Kierowca nic nie wie (to akurat jest dla mnie zrozumiałe), ale gdy prosiliśmy go skontaktowanie się z dyspozytorem lub chociażby o podanie numeru telefonu na jakąś infolinię, gdzie można uzyskać informację – odesłał nas na drzewo, a dokładnie: na stronę internetową Polskiego Busa. Biorąc pod uwagę, że mówił to do stojących na przystanku ludzi – rada wydawała się mimo wszystko mało praktyczna. Dlaczego nie mógł/nie chciał podać numeru telefonu, gdzie moglibyśmy uzyskać konkretne informacje? Taki numer do dyspozytora istnieje, choć nawet na stronie internetowej nie jest łatwo go znaleźć. To numer: 797605606 – warto go zapisać przed podróżą.

Mój autobus przyjechał w końcu ok. godz.19.15. Przy wyszukiwaniu bagażu – panował totalny bałagan i zamieszanie. Nasze bagaże zostały upchnięte w lukach (bez kodów oznaczających) i weszliśmy do autokaru. Autobus ruszył i wówczas na okrasę okazało się, że brakuje miejsc – na środku autokaru stała pani z kilkuletnim dzieckiem, a miejsc wolnych nie było. Interweniował drugi kierowca, kogoś tam przesadzał i wysłał na dół (autokar był  piętrowy) i miejsce w końcu się znalazło. Jednak biorąc pod uwagę, że w żadnym momencie nikt nie sprawdzał biletów, a do autokaru mógł wejść każdy – nie wyglądało to zbyt profesjonalnie,niestety.
Ten chaos i bałagan zrobił na mnie fatalne wrażenie. Chyba jednak coś jest nie tak ze standardami obsługi klienta. Czy ktoś ma podobne doświadczenia, czy to pojedynczy wypadek przy pracy?


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

%d