Najważniejsze, aby widz obejrzał reklamy?

Teoretycznie w dobie internetu telewizja ma już mniejsze znaczenie, ale moim zdaniem dotyczy to głównie przekazywania informacji. Telewizja ma sporo zalet, jest też mniej wymagająca niż komputer. Wystarczy nacisnąć przycisk na pilocie i leżąc na kanapie – można oglądać film czy jakiś inny program.
Ja sama korzystam z telewizji w nieco inny sposób – nie mam czasu na to, aby tylko siedzieć i oglądać film. Na co dzień – telewizor jest włączony trochę w tle – w tym samym czasie najczęściej pracuję przy komputerze. Są jednak takie pozycje programu, które wymagają większego skupienia – te zostawiam sobie zawsze do oglądania podczas prasowania. Oczywiście wymaga to pewnego zgrania, a to oznacza, że pomijając wiadomości – rzadko oglądam telewizję na bieżąco. Korzystam z usług UPC, mam pakiet z nagrywarką i po prostu ustawiam sobie nagrywanie wybranych programów. Odtwarzam je w dogodnej chwili.
Mam też swoje ulubione seriale, które nagrywam seriami. Nie ma problemu z tymi, które nagrywam na kanałach płatnych jak Canal+ czy HBO, zdecydowanie gorzej z innymi.

Rozumiem, że stacje telewizyjne muszą się z czegoś utrzymywać i stąd całe bloki reklamowe przed, po i  w trakcie. Trudno, takie czasy. Są jednak kanały, w których czuję się zupełnie lekceważona jako widz. Czy naprawdę tak trudno zaplanować bloki reklamowe, żeby program trzymał się wyznaczonych czasów emisji? Uwzględnić rezerwy czasowe?
Nawet telewizja publiczna nie jest od tego wolna. Wprawdzie rzadko tam zaglądam, ale zdarza mi się nagrywać program Lisa. w TVP2. Robię to w środku nocy, gdy leci powtórka programu. Już kilka razy tak się zdarzyło, że odtwarzając nagrany program miałam okazje zobaczyć:
– co najmniej kilkuminutową końcówkę jakiegoś filmu poprzedzającego program
– cały długi blok reklamowy
Niestety, potem się okazywało, że na zakończenie programu Lisa na nagraniu zabrakło czasu.
Najgorszy pod tym względem – przynajmniej wśród kanałów w moim kręgu zainteresowań, jest chyba jednak Comedy Central. Oglądam tam serial “The Big Bang Theory”. Tu już kompletnie widać zasadę, że czas jest względny. Jak chcesz widzu obejrzeć trwający 25 minut film – zarezerwuj sobie na wszelki wypadek godzinę. Ja już się nauczyłam – faktycznie nagrywam każdy odcinek z dużym zapasem. W 90% odcinków jest to potrzebne. Oglądanie każdego nagranego odcinka rozpoczyna się od przewinięcia połowy odcinka “Dwóch i pół”, a potem reklam i zapowiedzi programów (!). Gdyby nie zapas – oglądanie zakończyłoby się w połowie reklam w środku odcinka. Biorąc pod uwagę, że kolejne odcinki są emitowane codziennie i taka sytuacja jest nieomal stałą regułą – czuję się lekceważona.
Rozumiem, że muszę obejrzeć reklamy, ale dlaczego kosztem filmu? Reklamy z pewnością są ważne – w końcu ktoś za ich emisje płaci. Może jednak w przypadku opóźnienia w stosunku do planowej ramówki – warto byłoby odpuścić sobie materiały autopromocyjne i zmniejszyć w ten sposób opóźnienie? Również we własnym interesie? Stacja, która lekceważy ramówkę odstrasza widzów, a czy nie właśnie od “oglądalności” zależą ceny reklam?

reklama telewizyjna



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

%d