Instynkt stada
Właśnie wróciłam z zakupów i mam lekkiego kaca moralnego. Dziś rano, po trzymiesięcznym remoncie otwarto sklep sieci Intermarche. Zakupy robię tam często, gdyż mam go w pobliżu domu. Przed Centrum Handlowym znalazłam się 5 minut przed otwarciem, zobaczyłam tłumy (otwarcie było szeroko reklamowane) i stwierdziłam, ze nie ma to sensu. Wyciągnęłam gotówkę z bankomatu i postanowiłam tylko zajrzeć. Właśnie otwierano główne drzwi do całego CH i weszłam tam przez boczne wejście. Wówczas chyba zadziałał na mnie instynkt stada. Wycofać się było trudno – tłum z tyłu napierał. Drzwi do sklepu były jeszcze zamknięte, gdyż zgodnie z nową polską tradycją – ksiądz musiał wpierw go poświęcić. Po chwili otwarto je, siła rozpędu dotarłam w pobliże wejścia. Próbowałam usunąć się nieco na bok – znalazłam się przy wózkach sklepowych, całkowicie ignorowanych przez tłum. Wszyscy walczyli o małe koszyki, które oczywiście szybko się skończyły. A ja wyciagnęłam złotówkę, zabrałam koszyk i czekałam. Po chwili wszyscy rzucili się po wózki, a ja spokojnie weszłam. I nawet załapałam się na prezent dla pierwszych 200 klientów.
No i teraz mam kaca. Zawsze unikam takich szeroko propomowanych “otwarć” centrów handlowych czy sklepów i to nie tylko przez pierwsze dni, ale miesiące. Nie cierpię robić zakupów w tłumie i pośpiechu, a tu nagle znalazłam się na pierwszej linii frontu. Instynkt stada zadziałał w pełnej okazałości, niestety. Oprzytomniałam dopiero na sali. I wówczas już nie miałam innego wyjścia – zaczęłam robić zakupy. Zdecydowanie ominęłam stoisko z mięsem i wędlinami – kolejka była niebotyczna, więc pewnie ominęła mnie jakaś wspaniała okazja. Dżinsami w cenie 7,99zł jakoś również nie byłam zainteresowana, ale obejrzałam sobie wiele innych rzeczy. W sumie – kilka ciekawych promocji było, ale pozostałe ceny – tak jak i przed remontem – nie powalaly na kolana. Kupiłam masło (Łaciate 83% -2,99), olej (Kujawski – 3,99), kawę (Jacobs 500g -10,99zł) i banan (1,99zł). I kilka drobiazgów w cenach normalnych.
Na szczęście przy kasach było juz spokojnie. W kolejce po koszyki stało kilkadziesiąt osób.
Zaoszczędziłam kilka złotych, ale żałuję, że tam byłam i uległam presji. Na szczęście nie doszło do żadnych dantejskich scen, żadna szyba nie poszła i nikt nie ucierpiał. Jakimś cudem. Obok mnie była staruszka poruszająca się na takim stojaczku na kółkach. Zupełnie na przedzie kobieta z maleńkim dzieckiem w wózku.
Nigdy więcej! Promocje lubię i wyszukuję je w gazetkach sklepowych, ale na takie szumne atrakcje – nie dam się już nigdy nabrać.