Ciepła woda w kranie

Ciepła woda w kranie, gorące kaloryfery – w dzisiejszych czasach to nieomal symbol luksusu i dobrobytu, stanowi poważną pozycję w budżecie. Na szczęście póki co – zima jest w miarę łagodna.
Mieszkając w bloku w dużym mieście nie muszę się martwić, czy i jaki opał dostanę i ile to będzie kosztować. Zarówno ciepłą wodę jak i ogrzewanie mam z elektrociepłowni. Mieszkanie jest opomiarowane tzn. są liczniki wody i podzielniki ciepła na kaloryferach. Czy widzę sens w ogrzewaniu? Oczywiście, choć nie czuję, abym miała tu duży wpływ. Owszem, ilość zużytej wody (i ciepłej i zimnej) jest uzależniona od tego, ile wody wypływa z kranu – mogę to w prosty sposób kontrolować. Gorzej z ogrzewaniem. Tu 30% kosztów jest związane z zużyciem indywidualnym, a 70% – zzużycia części wspólnej. A dbanie o część wspólną nie jest już takie proste.
Na mojej klatce jest 21 mieszkań (6 pięter). Na szczęście nie ma żadnej patologii, sąsiedzi są spokojni, sporo emerytów. Choć też czasem trzeba sprawdzać, czy w sezonie grzewczym na pewno wszystkie okna na korytarzu są zamknięte, zamykać drzwi wejściowe itp. Większych konfliktów raczej nie ma. Obserwując osiedlową grupę mieszkańców na FB widzę, że w innych blokach jest zdecydowanie gorzej. A po ostatnich podwyżkach czynszu – sporo pretensji i wzajemnych animozji.

Kaloryfery mam włączone, choć nie na maksa, staram się oszczędzać. Mająca identyczne mieszkanie sąsiadka utrzymuje w mieszkaniu znacznie wyższą temperaturę i płaci tez dużo większy czynsz.
Cóż, od stycznia czynsz wzrósł mi o 20%. Jest też zapowiedź kolejnej podwyżki od kwietnia br. Opłacanie rachunków jest coraz bardziej bolesne.

2 komentarze do “Ciepła woda w kranie”

Skomentuj marzatela Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

%d