Pękający dekor czyli gdzie tkwi błąd?

Pierwszy etap mojego remontu już za mną. Wprawdzie kuchnia, pomijając lodówkę jest jeszcze pusta, ale powoli znajdzie się tam potrzebne wyposażenie i meble. Wszystko po kolei.
Niestety, pojawiły się też pierwsze rysy i to dosłownie. Na jednej ze ścian w kuchni jest ciąg płytek, w tym 2 dekory. Podobno nazywa się to fartuszek.

płytki kuchenne 

Przyklejone już 3 tygodnie temu, bez problemu. Po zakończeniu prac wymyłam je i w zasadzie nie przyglądałam się im później. Kilka dni temu zrobił to jednak mój osobisty syn – ma dobry wzrok i jest perfekcjonistą. No i zauważył, że na jednym z tych dekorów pojawiły się rysy, a w zasadzie wklęśnięcia.

dekor kawa 

Zewnętrzne szkło(?) jest przy tym nadal idealnie gładkie, nie ma tu żadnych rys ani pęknięć. Te wklęśnięcia są pod nim, tak, jakby ściana “wciągała” obrazek. Biorąc pod uwagę, że taki jeden dekor kosztuje 98zł (OBI) – bardzo mi się to nie podoba. Pytałam kafelkarza, co może być przyczyną i bardzo się zdziwił, nigdy się z tym nie spotkał.
Teraz codziennie przyglądam się, czy te błędy się nie powiększają lub ewentualnie nie pojawiają nowe. Jestem zdegustowana, gdyż pieniądze wyrzucone, a efekt kiepski. Ponieważ drugi etap remontu będzie latem – jestem nastawiona na to, że te dekory zostaną po prostu skute i wstawione zostaną białe płytki. Trochę mi szkoda i wściekam się, tym bardziej, że nie mam bladego pojęcia, co może być przyczyną. Felerny dekor? Na tym drugim chyba jeszcze nic takiego nie widać, ale teraz jestem przewrażliwiona i też bacznie się przyglądam.

Cóż, nigdy nie może być idealnie.

Wymiana grzejnika

grzejnik łazienkowy

Mój remont (a ściśle rzecz biorąc – pierwszy etap) powoli dobiega końca. Jeszcze 2 dni i kuchnia, toaleta i łazienka będą zakończone. Prawie – pozostaje do załatwienia wyposażenie kuchni. Pokoje i przedpokój to etap drugi, gdzieś w okolicach lata.

Remont jest generalny, znajdujący się w łazience kaloryfer (stary, żeliwny i trochę toporny) też poszedł do kasacji. W marketach szukaliśmy nowego. I okazało się, że wcale nie jest to takie proste – wybrać taki, który mi się podoba i już. Mieszkam w sześciopiętrowym bloku, mieszkania są opomiarowane. Na wszystkich grzejnikach są podzielniki ciepła, wyjątkiem jest ten w łazience. Regulamin spółdzielni zakazuje prac na instalacji w okresie grzewczym, ale firma przeprowadzająca remont zarekomendowała mi wymianę poprzez zamrażanie – bez konieczności spuszczania wody itp. Pomysł mi się spodobał – sama możliwość zrobienia tego teraz, a nie gdzieś w maju zdecydowanie ułatwiał i przyspieszał remont. Na wszelki wypadek jednak poszłam do spółdzielni dowiedzieć się jakie mogą być ewentualne konsekwencje i okazało się, że nie ma problemu. Musiałam tylko napisać pismo z prośbą o wyrażenie zgody na taką wymianę. To jednak nie wszystko. Dostałam całą listę warunków, jakie musi spełniać nowy grzejnik i wymieniane rurki dopływowe. Najważniejszą wartością jest tu moc grzejnika przy dostarczanej temperaturze 95 stopni. Okazało się, że zdarzało się sporo przypadków, gdy w łazienkach montowano duże grzejniki, które ogrzewając znaczną część mieszkania, pozwalają na skręcenie termostatów w innych pomieszczeniach – tam, gdzie są zamontowane podzielniki ciepła. Cwane, prawda?
Wybrałam i kupiłam grzejnik spełniający normy. Nie lubię cwaniactwa, nie mam zamiaru narażać się na ewentualną konieczność wymiany i/lub zmianę algorytmu rozliczania ciepła.
Sama wymiana poszła szybko i sprawnie. Ta metoda zamrażania jest naprawdę skuteczna. Podłącza się takie ustrojstwo do rur, które tworzy taki lodowy kołek w rurach, obcina się rurki doprowadzające, zakłada zawory i już można działać dalej. U mnie wymieniono też rurki, chowając je w ścianie. Podoba mi się. 
Po zakończeniu remontu muszę tylko pójść do spółdzielni pokazując dane techniczne zamontowanego grzejnika.


Pirackie kopie filmów

Ostatnio byłam świadkiem takiej rozmowy:

A: Ten ostatni film, który mi pan dał ostatnio, w ogóle nie dał się oglądać. Obraz zamazany, uciekał, dźwięk też kiepski.

B: No tak, to pewnie przez to ciągłe przegrywanie. Wymienię pani płytkę.

A: Dobrze, tamtą płytkę wyrzucę, bo naprawdę do niczego się nie nadaje. Chciałabym też jeszcze “Smoleńsk”. No i “Wołyń”.

B: Jeszcze w tym tygodniu przyniosę. 

Nie jestem pewna, ale wygląda na to, że chodziło o pirackie kopie filmów na płytkach DVD (bo chyba nie CD?). Zwróciłam na to uwagę, gdyż zdziwiłam się, że taki proceder jeszcze istnieje. Wydawało mi się, że pirackie wersje filmów są obecnie dostępne tylko w internecie i nikt nie bawi się już w nagrywanie. Przy okazji wygląda na to, że jakiś popyt na tak krytykowany “Smoleńsk” jednak jest i opłaca się go “piracić”.

Czy skala zjawiska jest obecnie duża? Mimo wszystko nie wydaje mi się, choć głośne medialnie akcje o rekwirowaniu komputerów na które ściągano filmy przez torrenty mogły wpłynąć na odrodzenie zjawiska? Płytkę DVD łatwo ukryć i nie zostawia śladów w sieci.
A może po prostu nie jestem na bieżąco? Nie pamiętam już ile lat temu miałam w ręce jakąś piracką kopię filmu, ale z pewnością było to bardzo, bardzo dawno temu – jeszcze w czasach Video. Choć nie kojarzę, abym je kupowała – pożyczało się od znajomych i kopiowało, sporo filmów “legalnych inaczej” dostawałam też “spod lady” od zaprzyjaźnionego właściciela wypożyczalni video. Pamiętam za to dobrze swój pierwszy piracki film: kopia kopii z kopii “Tańczącego z wilkami”. Był nagrany kamerą w kinie. Jakość taka, że więcej się domyślałam niż widziałam.
W połowie lat 90-tych ubiegłego wieku miałam tez kontakt z “piratem”, od którego kupowało się gry i programy komputerowe. Miał bardzo przyjazne ceny, szczególnie w porównaniu z dostępnymi w sklepach oryginałami.

Tak było kiedyś. Od wielu już lat pilnuję, aby używane przeze mnie oprogramowanie było w pełni legalne. Filmów w komputerze nie oglądam (nie lubię, wolę duży ekran). Mam bogaty pakiet telewizji kablowej, w tym Canal+ i za mało czasu na to, aby obejrzeć to, co mogłabym. 


Choinka last minute

Bo choinka musi być żywa…

choinki

Od wielu już lat moją rodzinną tradycją jest wspólne kupowanie choinki z synem. Gdy był mały najczęściej wkładaliśmy choinkę na sanki i w ten sposób przywoziliśmy ją do domu. Teraz byłoby to trudniejsze – ani śladu śniegu. No, ale syn dorósł i teraz choinkę po prostu przynosi.

Dni teraz są bardzo krótkie, a choinkę po ciemku raczej trudno się kupuje. Syn późno wracał z pracy, więc cały ten tydzień nie udało nam się. Zaryzykowaliśmy i zrobiliśmy to dziś rano, choć obawy były spore. Na szczęście udało się – kupiliśmy piękną choinkę i to w cenie znacznie niższej niż były w tygodniu. Zamiast 60zł – zapłaciliśmy 40zł. Jodły kaukaskie były po 80zł.
Wygląda na to, że się opłacało. Choć w przyszłym roku raczej się nie zdecyduje na takie zakupy w ostatniej chwili – lubię mieć wszystko uporządkowane i przygotowane już wcześniej.

Wesołych Świąt!

Boże Narodzenia 2016



PayPal na celowniku hakerów?

Kilka dni temu dostałam maila, którego nadawcą jest podobno Paypal Secuirty Team (literówka w drugim słowie nie moja, jest w mailu). Mail nie został wysłany z domeny Paypal tylko admin.com. Temat wiadomości to: “Your account has been disabled“. W treści informacja, że ze względów bezpieczeństwa moje konto zostało zablokowane oraz kolejne kroki, które powinnam podjąć, aby odblokować swoje konto. Oczywiście z linkiem (też jakimś dziwacznym), gdzie powinnam się zalogować, aby przejść procedurę weryfikacji

Zdecydowanie jest to jakaś szersza akcja przejęcia kont na PayPalu, choć wydaje mi się, że niezbyt wyrafinowana. Mail automatycznie trafił do SPAMu, więc już to może być podejrzane. Konto Paypal w ogóle mam, ale na zupełnie innym mailu niż ten, na który dostałam wiadomość. Cóż, można się tylko zastanowić czy i ile osób dało się nabrać? Paypal ma swoje zabezpieczenia, ale jeżeli ktoś przejmie konto, mogą się pojawić poważne problemy i straty. Na pewno jest to nowość – do tej pory na celowniku hakerów były raczej banki:

Oszustwa

Wygląda na to, że teraz akcja się rozszerza. Niestety.


7 wskazówek jak zorganizować udaną przeprowadzkę

Ten tekst nie jest mój. Publikuję go (za darmo, nie w formie płatnej reklamy) na prośbę właściciela firmy przeprowadzkowej Trago Transport i przeprowadzki. Firma jest nowa na rynku, konkurencja duża – warto pomóc. Tym bardziej, że przekazany tekst jest moim zdaniem wartościowy. 

7 wskazówek jak zorganizować udaną przeprowadzkę

  1. Sporządź plan przeprowadzki

    Plan przeprowadzki jest bardzo pomocnym narzędziem o którym większość osób nawet nie ma pojęcia. Jest to bardzo przydatne narzędzie. W planie przeprowadzki powinien znaleźć się zakres czasowy wszystkich czynności związanych ze zmianą miejsca zamieszkania oraz z tym, co i w jakiej kolejności zamierzamy pakować. Przede wszystkim należy zadbać o:

    • znalezienie odpowiedniej firmy przeprowadzkowej,
    • powiadomienie instytucji administracyjnych i bankowych o zmianie adresu zamieszkania,
    • rozwiązanie umowy o internet, telefon, telewizję, światło, gaz itp.
    • uregulowanie wszystkich zaległych rachunków,

    Następnie ustalamy kolejność pakowania rzeczy, zaczynając od miejsc w których bywamy najrzadziej. W tym miejscu mam na myśli strych, piwnicę, garaż. Te pomieszczenia możemy spakować już tydzień wcześniej. Dopiero dwa dni przed przeprowadzką zacznij pakować pozostałe pomieszczenia, pamiętając przy tym, żeby zostawić rzeczy najbardziej potrzebne na koniec.

  2. Sprzedaj/wyrzuć/oddaj niepotrzebne rzeczy

    Przeprowadzka to idealny czas na pozbycie się niepotrzebnych rzeczy, znajdujących się w piwnicy czy na strychu. Podczas segregacji najlepiej zadać sobie pytanie kiedy ostatni raz używałeś tego przedmiotu i czy jest Ci on na pewno potrzebny? Wiele rzeczy zatrzymujemy z racji przyzwyczajenia lub po prostu myślimy, że mogą się kiedyś przydać lecz zazwyczaj leżą zakurzone w kącie i nie mają żadnej wartości użytkowej. Dlatego zastanów się czy chcesz zatrzymać stare żelazko lub głośniki od pierwszego komputera. Jeżeli nie – to zawsze możesz je sprzedać lub oddać osobą potrzebującym.

  3. Zorganizuj kartony

    Prosta ale zarazem bardzo przydatna rada. W sieci znajdziesz wiele serwisów trudniących się sprzedażą kartonów. Dobrym pomysłem jest też podjechanie do hurtowni. Na sam początek przygotuj około 40 kartonów. Potem ewentualnie dokup kolejne. Pamiętaj, żeby każdy karton oznaczyć w taki sposób, aby można było go później łatwo wypakować. Np. kuchnia, dla dziecka, dla psa lub sypialnia.

  4. Zabezpiecz mienie

    Jeżeli chodzi o zabezpieczenie mebli to najlepiej zostaw to profesjonalistom. Firma przeprowadzkowa będzie posiadała odpowiednie koce zabezpieczające oraz folie. Nie zajmuje to dużo czasu, a masz pewność że meble się nie obiją. Ty natomiast zajmij się małymi rzeczami tj. szkło z kuchni (owijaj je w gazetę i wkładaj do kartonów dokładnie oznaczając że jest to szkło). Możesz także schować TV do oryginalnego pudła. Obrazami, sprzętem AGD zajmie się przewoźnik, który ma większe doświadczenie w zabezpieczaniu.

  5. Pakowanie

    Pakowanie to mozolna praca. Powie to każda osoba, która przeżyła przeprowadzkę. No bo przecież trzeba spakować tysiące małych drobiazgów w taki sposób, aby można było je łatwo rozpakować. Najważniejsze to nie popadać w panikę. Najlepiej pakować systematycznie, zgodnie z planem przeprowadzki jaki ustaliliśmy na początku. Zaczynamy od jednego pokoju, następnie przechodzimy do drugiego. Nie mieszajmy rzeczy z kuchni z rzeczami z salonu, ponieważ firma przeprowadzkowa nie będzie wiedziała do jakiego pomieszczenia ma wnosić kartony.

  6. Firma przeprowadzkowa

    To prawda, na rynku istnieje wiele firm przeprowadzkowych. Zatem jak wybrać firmę wykonującą usługi transportowe? Odpowiedź nie jest prosta, ponieważ większość z nich ogłasza się w ten sam sposób. Na pewno należy zwrócić uwagę na posiadane referencje, samochody jakie dana firma posiada oraz jakim narzędziami dysponują (pasy transportowe, pasy do przenoszenia mebli, wózki itp.). W ten sposób powinniśmy oddzielić ziarno od plew.

  7. Umowa przeprowadzki

    Każda profesjonalna firma przeprowadzkowa posiada ze sobą umowę przeprowadzki. Dokładnie ją przeczytaj. Zmodyfikujcie zapisy według własnych potrzeb. W każdej umowie przeprowadzki powinny się znaleźć zapisy odnośnie odpowiedzialności za przewóz i zabezpieczenie rzeczy, adresy mieszkań do przeprowadzki oraz co najważniejsze stawka godzinowa lub kilometrowa pobierana przez firmę.                .

Mam nadzieję, że powyższe porady pozwolą Wam lepiej przygotować się do przeprowadzki i zaoszczędzić czas oraz stres wynikający ze zmiany miejsca zamieszkania.


Reklama usług pogrzebowych

Kilkanaście lat temu, przy jednej z dróg wyjazdowych z Gdańska widoczny był wielki billboard z prostym napisem “Czekamy na Ciebie.” i numer telefonu.  Żadnych zdjęć, obrazków, nazwy firmy itp. – po prostu czarny napis na białym tle. Jeden z moich znajomych nie wytrzymał i zadzwonił – zgłosiło się Biuro Pogrzebowe. Biorąc pod uwagę, że ustawiony był w miejscu, gdzie kierowcy zaczynają przyspieszać – jakieś przesłanie w tym było…

W ostatnią sobotę byłam na pogrzebie. Po zakończonej ceremonii, gdy wszyscy zaczynali się rozchodzić, jeden z pracowników firmy pogrzebowej rozdawał obrazki. Z jednej strony – zdjęcie Św.Jana Pawła II, z drugiej strony – imię i nazwisko Zmarłego, data śmierci i pogrzebu i krótka modlitwa.  Na dole – dane kontaktowe do firmy pogrzebowej. Całość ładnie zrobiona, sztywna i w plastikowej oprawie.

Nie da się ukryć, że to też forma reklamy, choć usługi raczej nie należą do łatwych do promowania. Konkurencja w branży podobno jest duża i trzeba walczyć o klienta, a jednocześnie nie można przesadzać, gdyż łatwo przekroczyć granicę i urazić rodzinę zmarłego.
W tym przypadku wydaje mi się, że ta granica nie została przekroczona, a taka forma reklamy może okazać się całkiem skuteczna. Nie jest to zwykła, rozdawana na ulicy ulotka, która w większości przypadków trafia do kosza. I chyba nie chodzi tu tylko o “święty obrazek” (choć dla wieli osób może mieć to znaczenie), ale także o to, że są tam dane Zmarłego i trochę głupio wyrzucać to do śmieci. Moim zdaniem, pamiętając, że reklamowane usługi pogrzebowe wymagają jednak taktu i delikatności, ten przypadek mieści się raczej w dopuszczalnych granicach. To wcale nie jest takie łatwe i oczywiste – bywały już przypadki reklamowania trumien przez roznegliżowane panienki.



Youtube i prawa autorskie

W ostatnią sobotę byłam na organizowanym przez KOD pikniku w Parku Reagana w Gdańsku. Porobiłam trochę zdjęć, sfilmowałam trochę scenek. Po powrocie do domu zmontowałam z tego filmik i wrzuciłam na Youtube. Po ok. dziesięciu minutach otrzymałam mail z YT, że do zawartego w moim filmiku dźwięku zgłoszono roszczenia związane z prawami autorskimi. Nawet precyzyjnie określono, w której minucie filmu. Sprawdziłam i okazało się, że faktycznie – nagrał się gwar, rozmowy ludzi i gdzie tam cicho w tle i z oddali – z głośnika sączyła się jakaś muzyka. 

Youtube poinformowało mnie, że w takiej sytuacji mam następujące opcje do wyboru:

  1. nie robię nic i nie ma problemu, ale na moim filmiku pojawią się reklamy, dochód z których będzie przekazany firmie dysponującej prawami autorskimi;
  2. odwołuję się od roszczenia;
  3. korzystam z wersji Beta oprogramowania usuwającego utwór z filmu;
  4. usuwam film.

Wersję pierwszą odrzuciłam – film trwał kilkanaście minut, a zakwestionowany fragment dźwięku około 40 sekund. Gdybym jeszcze stała przy głośniku i piosenka nagrała się głośno i wyraźnie – mogłabym to zrozumieć. Jednak naprawdę było to dalekie tło, dominowały zdecydowanie inne dźwięki. Odrzuciłam też opcję drugą – nie lubię się kopać z koniem. Spróbowałam opcji trzeciej, ale niestety nieskutecznie,nie udało się usunąć tej piosenki (nie dziwię się,nie był to dźwięk dominujący).
W tej sytuacji nie pozostało mi nic innego tylko usunięcie filmu z YT i ponowne zmontowanie go z usunięciem spornych fragmentów dźwięku. Wrzuciłam go na YT, już bez problemu i z włączoną opcją zarabiania. W końcu mój wkład w ten filmik był znacznie większy niż zagłuszana innymi odgłosami, dochodząca  gdzieś w tle i z oddali muzyczka.

W tym wszystkim najbardziej zastanawia mnie reakcja i tak błyskawiczne wysłanie maila z roszczeniem. Od momentu publikacji do otrzymania maila minęło maksymalnie 10 minut. Jak to działa? Czy ktoś siedzi i sprawdza po kolei wszystkie filmy publikowane na YT? Czy może to jakiś mechanizm sprawdzający YT?
Ktoś ma podobne doświadczenia?

ePUAP czyli w kolejce po 500 plus

Ogłoszony kilka dni temu projekt ustawy “500 plus”wywołał wielkie i emocjonalne dyskusje. Wniesiony do sejmu projekt ustawy wygląda tak:

Ustawa 500 plus

Jeszcze nie wiadomo czy i jakie zmiany zostaną wprowadzone na etapie procedowania w parlamencie, wiele się może zdarzyć i kto wie, czy w wersji ostatecznej hasło “500zł na każde dziecko” znowu nie nabierze innego znaczenia.

Pominę własną ocenę tego programu, jego sprawiedliwości i skuteczności – to temat na zupełnie inną notkę. Tym razem chciałabym zachęcić wszystkich do przygotowania się do złożenia wniosku o to świadczenie.
Oczywiście wiem, że w tej chwili jest na to jeszcze za wcześnie, żaden urząd nie przyjmie takiego wniosku. Warto jednak pomyśleć o tym, że mamy XXI wiek i zamiast myślenia o tym, jak na początku kwietnia z wnioskiem w ręku staniemy w kolejce do okienka (ta kolejka może być całkiem długa), wykorzystamy współczesne technologie i przygotujemy sobie możliwość złożenia tego (a także wielu innych) wniosku przez internet.

Do załatwiania spraw urzędowych drogą elektroniczną służy portal Elektronicznej Platformy Usług Administracji Publicznej czyli:

ePUAP

Na początek – zakładamy tam konto Profilu Zaufanego. Prosto i łatwo, podając po  prostu swoje dane osobowe i adres email. Kolejny krok – to weryfikacja naszego profilu. Musimy udać się z dokumentem tożsamości np. do UM, US, ZUSu itp. (na portalu jest pełen wykaz punktów poświadczających).  Robimy to jeden raz, przy rejestracji – jest to oczywistym zabezpieczeniem przed tym, żeby ktoś za nas (w celach niekoniecznie uczciwych) założył taki portal. Po poświadczeniu – możemy w pełni korzystać z elektronicznej administracji. Może się przydać i to nie tylko przy wnioskach na “500 plus”.
No i oczywiście wszystko jest bezpłatne.


Soboty wolne od handlu

Jaki dzień tygodnia jest najlepszy na robienie zakupów? Oczywiście mam tu na myśli takie większe, choć systematyczne zakupy. Każdy ma pewnie swoje własne przyzwyczajenia, ale podejrzewam, że najbardziej popularna jest sobota. W czasach, gdy pracowałam na etacie, od poniedziałku do piątku, w godz.8.00 do 16:00 – było ta dla mnie naturalne. W ciągu tygodnia, po powrocie z pracy, zupełnie nie miałam na to ani czasu ani sił ani ochoty. Drugi etat w domu też miał swoje prawa – obiad, pranie, sprzątanie itp.itd. Katalog jest długi i czasochłonny. Gdy jeszcze w domu są dzieci – lista ta wydłuża się niesamowicie i to do późnej nocy….
Nie lubię robić dużych zakupów w pośpiechu. W hipermarketach sprawdzam ceny na skanerach, terminy przydatności, szukam okazji. To wymaga czasu i spokoju, dla mnie zawsze najlepsze były sobotnie poranki. I wprawdzie teraz, prowadząc własną firmę i pracując głównie w domu, mam znacznie szersze możliwości, to sobotnie przyzwyczajenie do zakupów mi zostało. Tym bardziej, że właśnie w soboty jest wiele promocji i sporo artykułów można kupić taniej.

Czy teraz się to zmieni? Nowy podatek, początkowo nazywany “podatkiem od hipermarketów”, a w obecnych planach – zdecydowanie szerszy, może zachwiać tymi przyzwyczajeniami. Skąd pomysł, aby sobotnie zakupy obłożyć wyższą stawką? Rozumiem niedziele – ma to jakieś uzasadnienie, ale dlaczego soboty? Tu już chyba jedynym uzasadnieniem jest zwiększenia wpływów do budżetu. Kto za to zapłaci? Nie mam złudzeń – głównie my, klienci, choć pewnie dołożą się do tego również dostawcy.
Gdybym prowadziła sklep “łapiący się” na podatek obrotowy na pewno zrobiłabym wszystko, aby nie zmniejszać swoich zysków. Skoro więc weekendowe zakupy mają być obciążone wyższym podatkiem, to próbowałabym zrekompensować go sobie wyższymi cenami, maskując je np. “promocjami” obowiązującymi w robocze dni tygodnia. Z pewnością po pewnym czasie wywołałoby to zjawisko zmniejszenia liczby klientów w weekendy, a zwiększenia w pozostałe dni. To też zrozumiałe, ale rozwiązanie też nie jest skomplikowane: wystarczy wydłużyć godziny pracy w tygodniu, skracając je w weekendy. Owszem, skutki uboczne też będą: znacznie dłuższe kolejki i korki w pobliżu centrów handlowych np. w piątkowe popołudnia. Pewnie zmniejszyłabym także nieco stan zatrudnienia. W końcu po co się starać, skoro nie ma szans na zwiększenie zysków?

Nie mam sklepu,więc to nie moje dylematy. Zdaję sobie także sprawę, że kreatywność zarządzających hipermarketami w obchodzeniu rozwiązań planowanych w ustawie będzie bardzo duża. Dla mnie problemem będzie to, aby koszty moich zakupów wzrosły jak najmniej.
A swoją drogą – to jakim podatkiem obciążone będą np. czwartkowe zakupy w internetowej “Almie” czy “Piotr i Paweł”, z terminem dostawy na sobotę?


%d