Jak zaplanowac utratę pracy?

Czy utratę pracy można zaplanować? Przygotować się do niej z wyprzedzeniem? Powoli zaczynam do tego dojrzewać. Może będzie mniej bolało?
Pracuję w dużej firmie korporacyjnej. Od ładnych kilkunastu lat firma jest ciągle restrukturyzowana. Wprawdzie znaczną część zmian wymusza postęp technologiczny, ale najważniejsze jest cięcie kosztów osobowych. W praktyce oznacza to dwukrotne w ciągu roku akcje pod tytułem “likwidacja stanowiska pracy”. I nikt nawet tego nie ukrywa, ze to jest głównym celem. Obowiązujące w firmie prawo Power Pointa to za każdym razem piękna prezentacja ukazująca świetlaną przyszłość i poprawienie wszystkiego. Nigdy jednak nie spotkałam się z analizą podsumowującą efekty wprowadzenia poprzednich zmian: co się sprawdziło, a co było zupełnym niewypałem. Oczywiście za każdym razem jest to wielki sukces, podziękowania dla liderów zmian i zapowiedź dalszych zmian. Jednym Słowem – jedyny stały element to ciągłę zmiany.
W tej chwili trwa kolejna restrukturyzacja. W niektórych komórkach zwolnienia sięgają do 50% etatów. Tym razem mam szczęście – mojej części organizacji to nie rusza, ale już w sąsiednich pokojach wiadomo, że będzie kiepsko, choć nazwisk jeszcze nie ma. Atmosfera przygnębiająca i to nie tylko dla tych zagrożonych, ale również dla tych, którzy jeszcze tym razem się uchowają.

Zawsze do tej pory wydawało mi się, że moja pozycja w firmie jest silna. Wszystko jednak się zmienia, a wielu moich znajomych, równiez wydawałoby się niezagrożonych – już otrzymało informację o zamiarze wypowiedzenia pracy. Zaczęłam więc myśleć. Do emerytury zostało mi co najmniej 12 lat. Patrząc realnie – nie mam szansy się uchować do końca. Rok 2011 jest ostatnim rokiem obowiązywania układu zbiorowego. W ramach odejść dobrowolnych zagwarantowane są dodatkowe odprawy. Z moją pensją i stażem pracy, dokładając do tego przyszłoroczną jubileuszówkę – mam szansę wyciągnąć powyżej 100 tysiecy złotych. Wprawdzie o swoje upomni się fiskus, ale część mam szansę uratować rozliczając się jako matka samotnie wychowująca dziecko (syn w przyszłym roku będzie na trzecim roku studiów, więc jeszcze się załapię). W każdym razie trochę grosza na początek by było.  Może warto pomyśleć o własnej firmie? W dodatku moze rodzinnej, gdyż syn studiuje pokrewny mojemu kierunek?
Lubię swoją pracę, ale mam obawy, że za np. 5 lat mogłabym ją utracić, a wówczas nie tylko, że zostanę bez zabezpieczenia, ale w dodatku będę o tych kilka lat starsza.
Na podjęcie decyzji mam rok. Na pewno nie mogę go zmarnować, tylko muszę gruntownie się przygotować. Ryzyko na pewno jest duże, ale siedzieć i czekać z nadzieją, że może jakoś przetrwam też nie jest żadnym zabezpieczeniem.  Musze to na spokojnie przemyśleć, ale z wieści dochodzących od byłych pracowników – potdobno poza firmą też jest życie 🙂

Etyka przy sklepowej kasie

Na co zwracamy uwagę robiąc zakupy? Pewnie przede wszystkim na cenę i na jakość. O etyce – i to w róznych jej aspektach – myśli się tym mniej im bardziej ograniczone są środki.
Dla klientów ważna jest cena, a nie etyka
Czy raport “Rzeczpospolitej” rzeczywiście odzwierciedla nasze przyzwyczajenia? Etyka nie jest istotna? Mam wrażenie, że w dużej mierze tak, ale niezupełnie do końca. Zdecydowanie bardziej działają tu jednak przykłady negatywne niż pozytywne. Gdy kilka lat temu media donosiły o wykorzystywaniu pracowników w sklepach sieci “Biedronka”, wielu moich znajomych zaczęło bojkotować re sklepy. Po prostu nie wypadało robić tam zakupów i cena przestała odgrywać tu znaczenie. Późniejsze akcje polepszające wizerunek odniosły już raczej mniejszy efekt. Ile osób wie, że właściciel tej sieci zafundował pracownikom dodatkowe badania lekarskie i próbuje kreować się na firmę przyjazną środowisku? Podobne zjawisko wystąpiło w przypadku walczącego o markę przyjaznego klientom Eurobanku. Nagłośnione przez media rozmowy pracowników działu windykacji z klientami całkowicie zaprzepaściły kampanię reklamową i z pewnością odbiły się na wynikach banku.
Wyglada na to, że łatwiej zapamiętujemy to, co wymaga napiętnowania i zbojkotowania niż relacje pozytywne.

A od strony praktycznej? Czy kupując np. jajka sprawdzamy kod i odkładamy te z chowu klatkowego (kod zaczynajacy się na 3)? Ja niestety przestałam. Wprawdzie w jednym ze sklepów, które regularnie odwiedzam można dostać jajka z kodem 1 lub 2, ale są one o 50% droższe.
Podobnie z wodą mineralną. Cisowianka wspomaga PAH w budowie studni w Sudanie,  Żywiec – sadzi drzewa. Popieram, podoba mi się to, ale na co dzień kupuję wode w dużych butelkach i szukam tej,  która akurat jest tańsza. Etyka więc przegrywa z bardzo prozaicznych powodów.  Koniec z końcem trzeba związać, a etyka jak widać kosztuje.

Czy to oznacza, że korporacje nie powinny inwestować w dobre, uczciwe i przyjazne relacje zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz? Ciemny klient kupi wszystko? Mam nadzieję, że jednak nie. Proces zmiany świadomości jest procesem powolnym, ale za to głębokim i nieodwracalnym. Dużą rolę odgrywają tu media, które mają wielkie pole do popisu. I aż chciałoby się powiedzieć, że walka o zasady uczciwego biznesu i gry fair play to piękny przykład misji. Przede wszystkim dla mediów publicznych. Problem jednak w tym, że w rękach polityków same są bardzo negatywnym przykładem braku zasad i wartosci etycznych. Nie ma więc na co liczyć.

Jak bezpiecznie płacić rachunki?

Rachunki płacimy wszyscy. Mało to przyjemne, ale konieczne i nie da się od tego uciec. Pilnujemy terminów, wpłacamy pieniądze, dostajemy pokwitowanie i śpimy spokojnie. Czy jednak zawsze to wystarczy?
Media doniosły wczoraj o oszustwach firmy Operator Pocztowy PAF, która zdefraudowała pieniądze za opłacane za jej pośrednictwem rachunki. Sprawa w prokuraturze juz się toczy. Zawiadomienie złożył obecny, nowy zarząd firmy – po wynikach kontroli finansowej.
PAF oszukał klientów
Cóż, nieuczciwi ludzie mogą się trafić w różnych firmach. Nie wiadomo jak długo trwał proceder wyprowadzania pieniędzy ze spółki,  ale wygląda na to, że ludzi oszukanych mogą być tysiące. O podobnych sytuacjach w różnego rodzaju agencjach w ciagu ostatnich lat słyszeliśmy już kilkakrotnie. Nie wiem jak się skończyły tamte postępowania, ale szanse na odzyskanie własnych pieniędzy są w takich przypadkach na ogół mizerne. A na bieżąco – skutkuje upomnieniami i koniecznością ponownego zapłacenia zaległego już rachunku. Nieuczciwośc pośrednika finansowego nie skutkuje zawieszeniem roszczeń w stosunku do nas.
Jak się zabezpieczyć przed taką sytuacją? Skoro pokwitowanie dokonanej wpłaty wcale nie jest dowodem, że nasze należności zostały uregulowane? Cóż, trzeba uważać – gdzie wpłacamy pieniądze. Choć na czym takie uważanie miałoby konkretnie polegać? Komu można zaufać? Może lepiej omijać wszystkie punkty i agencje finansowe? Jednak bieganie z rachunkami po siedzibach i biurach obsługi klienta poszczególnych odbiorców rachunków wymaga sporo czasu i stania w kolejkach, mało więc nadaje się jako rozwiązanie dla człowieka pracującego. Poczta? Cóż, w tej chwili już raczej nie słychać o złej famie tej instytucji związanej z przetrzymywaniem pieniędzy dłuzej niż potrzeba do obrotu finansowego, ale kolejek nie unikniemy. Jeszcze kilka lat temu banki przy przyznawaniu kredytu uprzedzały, że opłacając rachunek na poczcie – musimy to zrobić z wyprzedzeniem tygodniowym. W dowolnym banku będzie szybciej, ale tu z kolei zaporą są niesamowicie wysokie opłaty dla klientów “z ulicy”.
Zdecydowanie najlepszym rozwiązaniem jest więc konto w banku i opłacanie rachunków przelewem lub poleceniem zapłaty. Szybko, pewnie i bezpiecznie. Konta bankowe wcale nie są tylko dla ludzi bogatych, zeby mieli gdzie trzymać oszczędności. Owszem, do tego też, ale nawet żyjąc “od pierwszego do pierwszego” – możemy z korzyścią dla nas gospodarować finansami. I opłacać rachunki – szybko i wygodnie. Szczególnie, że w dzisiejszych czasach – dla większości pracodawców też jest to wygodna forma wypłacania wynagrodzeń.
Banki prześcigają się teraz w ofertach – warto przyjrzeć się szczegółom i wybrać taki, który oferuje dla nas najkorzystniejsza ofertę. Ja sama korzystam z Millennium – przyzwyczaiłam się, choć w tej chwili z pewnością znalazłabym korzystniejsza ofertę. Pisałm o tym jakiś czas temu:
Proste bankowanie na co dzień 

Suchy kran czyli ile wody potrzebujemy

Rano jeszcze wszystko było w porządku – ciepła i zimna woda jak zwykle na odkręcenie kurka. Awaria wydarzyła się już po moim wyjściu do pracy. Nie wiem dokładnie – jaka rura/rury pękły, ale w efekcie ani kropli ciepłej czy zimnej wody, tylko kaloryfery były ciepłe. Na mojej i sąsiedniej ulicy. Moja spółdzielnia mieszkaniowa szybko zareagowała – już rano postawiono beczkowozy z wodą. Trochę póżniej zainstalowano krany przy hydrantach przed blokami.
Wracając z pracy – kupiłam dużą butlę wody. Jakoś nie mam przekonania do używania wody z hydrantu do celów spożywczych. Spacer z wiaderkiem po wodę jednak mnie nie ominął (wiaderka były dwa, ale w końcu od czego mam syna?). To wszystko jednak wcale nie było oszałamiającym zapasem. Kuchnia, toaleta, łazienka – wszędzie potrzebna jest woda…. 

Na szczęście godzinę temu – woda w kranie znowu się pojawiła. Wprawdzie zimna jest jeszcze zanieczyszczona, ale ciepła – w porządku. Ulżyło mi i to wcale nie dlatego, że w planach miałam pranie.
Wody z wiaderek nie wylałam. W ramach troski o środowisko – zużyję ją do spłukiwania toalety. 

woda

 

PITowania czas nadchodzi….

Mój pracodawca dostarczył mi już PIT-11. Wprawdzie do 30 kwietnia jeszcze daleko, ale skoro w tym roku nie ja płacę, a mam szanse na zwrot – to na co czekać?
Formularze podatkowe oraz broszury informacyjne pobralam i wydrukowałam. Dla szukających – aktualne są tu : 
Formularze PiT
Strona Ministerstwa Finansów, więc chyba pewne i aktualne?
Jeszcze w tym tygodniu siądę i wypełnię ręcznie brudnopis. Robię tak co roku, z programó do obliczania PiT-ów korzystając tylko w celu weryfikacji. Do tej pory co roku – przepisywałam to wszystko na czysto i wysyłałam listem poleconym do Urzedu Skarbowego. W tym roku jednak spróbuję skorzystać z opcji elektronicznego złozenia zeznania rocznego. Ciekawe, co mi z tego wyjdzie? W każdym razie podzielę się wrażeniami na blogu.

A dla tych, którzy zastanawiają się co z robić z 1% podatku – mam propozycję. Znajomi mojej bardzo dobrej koleżanki zaadoptowali chorą na Dzieciece pOrażenie Mózgowe dziewczynkę. Mimo choroby – daje im wiele radości i szczęścia, w zamian dostając miłóść, opiekę – po prostu prawdziwy dom. Podziwiam ich –  na pewno nie była to łatwa decyzja. Jak zwykle jednak w takich przypadkach – potrzebne są pieniądze na leczenie i rehabiltację małej Julki. I wpawdzie apeli o 1% podatku jest wszędzie wokół mnóstwo – to wybrac możemy tylko jeden. Może właśnie ten?

 Julka Formella

Kosztowna zima

Tegoroczna zima jest bardzo “zimowa”. Nie ma w tym nic dziwnego – w naszej części świata śnieg i mróz w styczniu są zjawiskami normalnymi, to raczej poprzednie lata były nietypowo ciepłe. Przyzwyczailiśmy się? W każdym razie – w tym roku jest już normalnie. A to oznacza, że koszty przejścia przez zimę będą zdecydowanie wyższe niż w ubiegłych latach. Jak sobie z tym poradzić?
Kilka dni temu dostałam rozliczenie ogrzewania za poprzedni sezon. Mam niewielką nadpłatę – 54zł. W przyszłym roku z pewnością już tak nie bedzie. W mojej spółdzielni zaliczki na ogrzewanie płaci się przez cały rok, w grudniu następuje odczyt podzielników ciepła i rozliczenie. Jeśli kwota nadpłaty lub niedopłaty jest wysoka – korekcie ulega także miesięczna stawka czynszu (w skład którego wchodzi także zaliczka na ogrzewanie). Taki układ jest chyba najlepszy, przynajmniej dla większości odbiorców. Zróżnicowana sezonowo stawka opłat (gdy za ogrzewanie płacę wtedy, gdy z niego korzystam) wymagałaby jednak dużej dyscypliny finansowej i odkładania w miesiącach letnich tego, co będzie do zapłacenia zimą. Statystycznie rzecz biorąc – mogłoby to spowodować jednak zaległości i niedopłaty u wielu mieszkańców. 

Jak w praktyce obnizyć koszty ogrzewania? Pisałam o tym kilka miesiecy temu:
Jak oszczędzać i nie marznąć
Gdy za oknem jest kilkanaście stopni mrozu trudno jednak mówić o oszczędzaniu ciepła. Nawet nie ruszając zaworów termostatycznych – oczywiste jest, że kaloryfery muszą grzać więcej, aby utrzymać temperaturę pomieszczenia. Nie można dać się tu jednak zwariować – kaloryfery są dla mnie, a nie ja dla kalaryferów. Płacenie rachunków nie jest miłe, ale marznięcie we własnym domu – jeszcze gorsze. Trudno, oszczędzać trzeba będzie na czymś innym. Oczywiście, że nie muszę siedzieć  w krótkim rękawie, mogę założyć sweter, ale nie warto popadać w przesadę. Zdecydowanie warto jednak pilnować ogrzewania w części wspólnej – zamykania okien, drzwi na klatce schodowej.  Te koszty są mniej widoczne, ale jednak są. Poza tym wyziębiona klatka schodowa mało korzystnie wpływa na temperaturę w mieszkaniach.

Skoro już o zimie mowa – to jestem pod pozytywnym wrażeniem zarządców mojego osiedla. Nie wiem jak są motywowani i rozliczani są pracownicy, ale mimo obfitych opadów śniegu – chodniki przed blokami są odsnieżone. Widac tu także myślenie długofalowe. Z pewnością łatwiej jest odśnieżyć chodnik niż tylko posypać udeptany śnieg piaskiem z solą. Temperatura wczesniej czy później będzie dodatnia i taka warstwa śniegu w prosty sposób zmieni się po prostu w przykryty wodą lód. Skuwanie takiego czegoś będzie już z pewnością dużo trudniejsze i bardziej pracochłonne. No i przy okazji – oszczędzamy na soli. Moim zdaniem to dobry przykład inwestowania własnej pracy.  Szkoda tylko, że w innych miejscach mojego miasta nie zastosowano tej metody. Nie lubię białych nacieków soli na butach.  

Ceny w górę, ceny w dół?

Początek roku to moment, w którym analitycy przedstawiają nam swoje wizje trendów na rynku – co podrożeje (najczęściej się sprawdza), a  co może stanieć. W tym roku jest podobnie. Gazeta.biz opublikowała takie obszerne przewidywania na bieżący rok. Nawet biorąc poprawkę na notowania kursu złotówki oraz na zmienną cenę paliw – warto się zapoznać z tym, co z dużym prawdopodobieństwem może nas czekać.
W skrócie wygląda to tak:

  • cukier raczej nie podrożeje – ceny już i tak są wysokie. Na obniżke cen raczej jednak nie ma co liczyć, przynajmniej w pierwszym półroczu
  • mąka ma szanse stanieć. Jeżeli nie wzrosną znacząco ceny paliw – to w dół powinno pójśc także pieczywo
  • kawa, herbata – raczej podrożeją, niestety. Podobnie jak kako czy cytrusy
  • mleko i przetwory mleczne – już na wiosnę powinno być trochę taniej
  • wieprzowina i drób – mogą stanieć, ale raczej dopiero w drugiej połowie roku
  • wołowina – cena bez zmiany
  • ryby – podrożeją
  • jaja – średnioroczna cena powinna byc na obecnym poziomie
  • benzyna – nic nowego, znowu podrożeje
  • gaz i prąd – podrożeją

Tyle podstawowych artykułów. Podwyżki dotkną każdego. Z wielu rzeczy można zrezygnować, ale są takie pozycje – z których się nie da.
Moze zacznę pić słabszą kawę? Teraz faktycznie piję mocną. Koneserem herbaty nie jestem, z jednej torebki ekspresowego Liptona zaparzam dwie szklanki. Moze zacznę trzy? Gorzej z cytryną… Tańsza wieprzowina i drób to dobra wiadomość. Wołowinę kupuję bardzo rzadko – jest dla mnie za droga. Drożejące ryby to też nie jest dobra wiadomość.
Cóż, człowiek nie sznurek – wszystko wytrzyma. Szkoda tylko, że w tegorocznej perspektywie nie widać podwyżki pensji.

A dla zainteresowanych – cały artykuł jest tu:
Nasze portfele w 2010 roku: co zdrożeje, co stanieje.

 

 

 

Nie warto oszczędzać na bezpieczeństwie

Jednym z ważniejszym wydarzeń medialnych wczorajszego dnia był wybuch gazu w bloku w Radomiu.
Wybuch gazu w Radomiu
Oficjalna przyczyna nie jest znana, ale mówi sie o nieszczelnym piecyku gazowym. Oprócz jednej ofiary i kliku osób rannych, efektem jest ewakuacja kilkudziesięciu mieszkańców, poważne straty materialne.
Nie jest to pierwszy taki wypadek. Znowu pewnie zaczną się dyskusje, szukanie winnych i wyciąganie wniosków na przyszłość. A tak naprawdę – to sprawa jest oczywista: na bezpieczeństwie nie warto oszczędzać. Mieszkam w bloku i od ładnych już kilku lat, co najmniej raz w roku, spółdzielnia organizuje akcję sprawdzania szczelności urządzeń gazowych. Wynajmowana jest specjalistyczna firma, która w wyznaczonym dniu w każdym z mieszkań sprawdza, czy gdzieś nie ulatnia się gaz. Kilka lat temu, podczas takiego przeglądu okazało się, że u mnie w mieszkaniu jest też taki wyciek – nieszczelny licznik gazowy.Wezwane wówczas pogotowie gazowe wymieniło mi licznik w ciagu pół godziny i wszystko było w porządku. Z pewnością gorszy problem jest w przypadku nieszczelnej kuchenki czy piecyka gazowego – tu już pojawiają się koszty związane z zakupem nowego. Alternatywa w przypadku wybuchu jednak może być zdecydowanie kosztowniejsza, nie warto ryzykować. 
U mnie takie akcje są organizowane przez spółdzielnię i dotyczą wszystkich. Ma to sens i duże znaczenie, gdyż radomski wybuch był w jednym mieszkaniu, dach nad głowa stracili wszyscy mieszkańcy (mam nadzieję, że nie doszło uszkodzenia konstrukcji i budynek będzie nadawał się do remontu). Każdym jednak budynkiem ktoś zarządza i zawsze można na nim wymusić zorganizowanie takiej akcji. Lepiej czuć się bezpiecznie w własnym domu.   

Firmowe spotkania opłatkowe

Ostatnie dni przed świętami to także zwyczajowe spotkania opłatkowe firmowe. Czy to fajny i godny propagowania zwyczaj? Cóz, to wszystko zależy od ludzi.
Firma, w której od lat pracuję podlega ciągłym reorganizacjom, zmianom struktury (wiosna w kalendarzu jest rzadziej) i cięciom kosztów, głównie osobowych. Dziesięć lat temu tworzyłam od podstaw nowy zespół, ściśle selekcjonując ludzi Udało się – bylismy naprawdę bardzo zgraną grupą. Organizowane przez nas spotkanie przed świętami były naprawdę udane. Większość tego – co na stole – było “domowej roboty”. Z odpowiednim wyprzedzeniem wieszaliśmy na tablicy kartkę, na której zapisywaliśmy co kto przyniesie. Zawsze pierwsza na liście była jedna z naszych koleżanek, która nieodmiennie wpisywała na listę “opłatek”.  Ja z reguły robiłam makowiec. Było uroczyście, podniośle, a jednocześnie – ciepło i przyjacielsko.
Kolejna reorganizacja całkowicie przebudowała struktury, z dziesięciu osób zrobiła się setka i to rozrzucona w różnych lokalizacjach na terenie całego województwa. I już się tak nie dało. Pojawiły się za to oficjalne spotkania wszystkich pracowników z dyrektorem – na sali konferencyjnej, z opłatkiem, kawą, ciastami. Nic specjalnego, ale symbol był. Choć tak naprawdę – to życzenia składane praktycznie obcym ludziom, znanym tylko z widzenia – robią się bardzo sztampowe i mało szczerej treści sobą niosą.
W ubiegłym roku, po kolejnej reorganizacji doszło już do sytuacji kuriozalnej. Owszem, przyszedł kryzys, dyrektorskie fundusze także zostały obcięte, ale rozesłanie maila – robimy spotkanie, jak każdy zrzuci się po 10zł zostało potraktowane jak zdecydowane przegięcie i całkowicie zbojkotowane przez pracowników.  W tym roku jakoś w ogóle nie słychać, żeby ktoś coś organizował.
A tak w ogóle – to moja firma w tym roku w ogóle jakoś kiepsko się spisała. Po raz pierwszy od kiedy pamiętam – z funduszu socjalnego nie bedzie żadnych podarków dla dzieci pracowników. Kiedyś były to słodycze, później bony, ale zawsze coś było. W tym roku za to każdy pracownik dostanie w zależności od dochodów 100-300zł, płatne w styczniu. Ja na tym skorzystam, gdyż moje osobiste, już studiujące dziecko i tak się nie łapało z racji wieku, ale ci, którzy mają kilkoro dzieci – tracą.
A od poniedziałku idę na urlop i zabieram się do przygotowania domowego opłatka. I mam tylko nadzieję, że maile z życzeniami świątecznymi nie zapchają mi tak od razu służbowej skrzynki pocztowej.

No i oczywiscie przypominam o trwającym konkursie “Philips i ja“. Na stronie konkursowej jest w tej chwili 5 zgłoszeń. Zachęcam do wzięcia udziału.

Choinka. Żywa czy sztuczna?

Jaka choinka – żywa czy sztuczna? Zdania są podzielone i to również biorąc pod uwagę aspekt ekologiczny. Z jednej strony – wyrzucony na śmietnik plastik rozkłada sie przez wiele, wiele lat, z drugiej – co roku wycinamy żywe drzewko. Można się więc spierać co do racji i podjąć decyzję na podstawie innych aspektów. Co wychodzi taniej? Oczywiście świeże drzewko. Ładna, porównywalnej wielkości sztuczna choinka jest co najmniej kilkakrotnie droższa. Dużym plusem jest jednak to, że płacimy raz i mamy spokój na ładnych kilka lat. Większy wydatek jednorazowy w rozliczeniu długofalowym okazuje się więc ekonomicznie bardziej racjonalny. Warto więc zainwestować.
Ja sama mam z tym jednak problem. W moim domu rodzinnym choinka zawsze była żywa. Ten niepowtarzalny zapach nie da się niczym zastapić. Fakt, że kiedyś sztuczne choinki były naprawdę bardzo sztuczne, sztywne – po prostu brzydkie i kiczowate. Teraz można dostać już naprawdę ładne. Kilka lat temu chciałam się już złamać i kupić, ale zaprotestował mój syn. Cóż, to moja wina. “Od maleńkości” przyzwyczaiłam go, że wszystko co związane z choinką – jest u nas celebrowane. Musiał być zawsze przy zakupie i decydował, która mu się najbardziej podoba. Choinka jest ustawiana i ubierana zawsze w Wigilię rano – nigdy wcześniej. Żadnego sztucznego śniegu – na gałązkach rozciągam watę, świetnie imitującą śnieg. Sztucznego zapachu nie potrzebuję – jest naturalny. I może na  tym właśnie polega problem? Sztucznych kwiatów też nie cierpię…
Jednym słowem – choinka tylko żywa. Świerk. Podobają mi się jodły i świerki kaukaskie, ale jak na moją kieszeń – trochę za drogie. Tym bardziej, że mimo stojaka z wodą – w moim mieszkaniu nie ma dobrego klimatu i choinka szybko zaczyna gubić igły.

A na zakończenie – mała historyjka. Mam psa boksera. Kilka lat temu, gdy był szczeniakiem – szybko i pojętnie nauczył się, że wszelkie sprawy fizjologiczne załatwia się na zewnątrz, nigdy w domu. Wiedział to doskonale i na jego pierwsze Boże Narodzenie mieliśmy tylko obawy, czy nie będzie skakać na choinkę. Okazało się jednak, że skoro w domu pojawiło się drzewko – to wiadomo po co. Siłą odciągnęłiśmy go od oznaczania swojego terenu…. Wprawdzie nigdy więcej tego juz nie zrobił, ale co roku patrzę na niego podejrzliwie.

%d bloggers like this: