Albo mydło albo powidło
Niejako kontynuując tematykę promocji i wyprzedaży, przypomniała mi się jedna ważna zasada, której zawsze staram się trzymać. Z okazji trzeba i warto korzystać, ale z umiarem.
Hipermarkety różnych sieci są fajne, często robię tam zakupy, sporo oszczędzając. Jakoś jednak nie potrafię sobie wyobrazić, aby idąc przez sklep wrzucić do koszyka np. coś w tym stylu: mleko, kawę, komputer, papier toaletowy itp. Zakup elektroniki czy większego sprzętu AGD musi być jednak przemyślany i tu raczej kieruję się do sieci sklepów specjalistycznych. Po pierwsze – obsługa jest bardziej kompetentna, gdyż nie musi wiedzieć jednocześnie na którym regale stoją dżemy i jakie parametry ma dany odkurzacz, ale nie tylko. Większe i droższe zakupy wymagają sprawdzenia i porównania cen. To, że coś jest oflagowane napisem “Super, okazja, promocja” wcale jeszcze o niczym nie świadczy i bezpieczniej jest traktować tylko w kategoriach zabiegów marketingowych. Niezależnie od faktu, że diabeł tkwi w szczegółach, które w tłumie ludzi nie zawsze sa łatwe do zauważenia. Co z tego, że tanio kupię komputer, skoro w domu się okaże, że całe oprogramowanie to trial, a Windows jest bez licencji? A w dodatku z samą kartą gwarancyjną jest problem, gdyż w wielu naszych hipermarketach standardowo można usłyszeć, że “paragon jest gwarancją”. Faktycznie, szczególnie, gdy jest wydrukowany na papierze światłoczułym i po kilku miesiącach zostaje tylko biały świstek papieru.
Ładnych parę lat temu moja osobista siostra kupiła okazyjnie w “Auchan” zestaw komputerowy. Sądząc z reklamy – właściwie brakowało tylko fontanny, wszystko inne było. Płyta główna padła po 2 miesiącach. Wykaz punktów serwisowych w karcie gwarancyjnej okazał się delkatnie mówiąc bardzo, bardzo nieaktualny.W końcu udało się jeden namierzyć i przyjęli sprzęt. Płytę główną wymienili, ale komputer oddali bez zainstalowanego oprogramowania. Były to czasy Windows 95, więc zgłaszał się DOS i pytał – co dalej? Licencja wprawdzie była, ale bez płytki instalacyjnej. W tamtych czasach wcale nie było to takie łatwe, szczególnie, że konieczne było jeszcze ręczne instalowanie wszystkich sterowników.
Od tamtej pory zasada “jestem za biedna, aby kupować byle co” jeszcze bardziej zyskała na wartości. Idąc po dżem – nie kupuję lodówki.
I wprawdzie skorzystałam z połączonej promocji “Gazety Wyborczej” i “Carrefoura” i kupiłam odkurzacz oraz monitor, ale przed tem dokładnie wszystko sprawdziłam w sieci i porónałam ceny. Odpukując w niemalowane – jestem zadowolona.