Kawa z "dobrym" kodem paskowym

Nie samym chlebem człowiek żyje – to wiadomo od zawsze. Używki też są dla ludzi – pod warunkiem, że podchodzimy do nich rozsądnie i z umiarem. Ja nie mogę żyć bez kawy….
Na rynku mamy olbrzymi wybór różnego rodzaju kawy. Niektóre są nawet bardzo tanie. Czy dobre? Cóż, to już kwestia gustu i tego, co kto lubi. Ja zdecydowanie wolę mniej, ale taką, która mi po prostu smakuje.
Na co dzień piję kawę zaparzaną po turecku – z gruntem. Bardzo mocną i bez dodatków – żadnej śmietanki, mleka czy cukru. Od święta – z ekspresu ciśnieniowego. A gatunki? Cóż, patriotką tu nie jestem i nie kupuję kawy kierując się zasadą “dobre, po polskie”. Wprost przeciwnie – szukam głównie kawy niemieckiej i to produkowanej na rynek niemiecki z kodem paskowym zaczynajacym się od 40.
Przede wszystkim kupuję “Idee Kaffee”:

Kawa Idee Kaffee

Gdyby wierzyć reklamie – jest to kawa łagodna dla żołądka. Polskiego odpowiednika nie ma, kupić ją mozna tylko w niewielu sieciach. Ja spotykam ją w delikatesach “BOMI”, ale paczka 500g kosztuje tam ok. 24zł. Nawet z uwzględnieniem 3-procentowego rabatu (o kartach rabatowych pisałam tu) – nie jest to mało. Na szczęście mam dojście do prywatnego importu i kupuję ją po 16zł – róznica jest znacząca.

Gdy czasem zdarza się, że zabraknie mojej kawy – kupuję “Jacobs Kronung” :

kawa Jacobs

Też niemiecką i też z tego samego stoiska na moim osiedlowym bazarku. Za paczkę 500g – 15zł. Ta cena jest juz zupełnie porównywalna z cenami promocyjnymi w hipermarketach – choć tam można dostać tylko polską – z kodem paskowym 59. Czy prawie to samo oznacza w tym przypadku różnicę? Ja ją czuję, choć nie jest dla mnie aż tak bardzo znacząca.
Miesięcznie kupuję 2-2,5 kg kawy. Lubię mieć trochę zapasu.

A teraz –  pora na poobiednią kawę…

 

Pakiet antygrypowy

Epidemia grypy u naszych wschodnich sąsiadów trwa. Coraz więcej przypadków pojawia się także u nas. Zasada, że lepiej zapobiegać niż leczyć pasuje tu idealnie, powoli dojrzewam więc do zaszczepienia się przed grypą. W poniedziałęk sprawdzę jakie możliwości oferuje Luxmed (moja firma wykupiła tam pakiet zdrowotny dla pracowników) – może nie wyjdzie tak drogo? Z tego co można znaleźć w sieci – koszt szczepionki na grype sezonową to ok.25 zł, nie jest to więc cena powalająca. Koszty leków na ewentualne powikłania pogrypowe z pewnością będą wyższe.
Niezależnie od tego – kilka dni temu byłam w aptece i kupiłam podstawowe leki zwalczające skutki grypy i przeziębienia. Wzrost zachorowań takze u nas może spowodować jeśli nie wzrost cen, to chociażby kolejki w aptekach. Działam więc wyprzedzająco, gdyż szanse na przetrwanie jesieni i zimy bez kataru są raczej niewielkie.
Oprócz tego mam słoik miodu lipowego (kupiony okazyjnie bezpośrednio od zaufanego producenta). Herbatę z cytryną pijam codziennie. Czosnku nie znoszę w żadnej postaci (moja wątroba odchorowuje nawet niewielką ilość), psychicznie jestem uczulona na sam zapach. Chyba brakuje mi jeszcze soku malinowego – muszę poszukać jakiejś promocji. 

A w ramach popularyzacji wiedzy o świńskiej (A/H1N1, nowej, kalifornijskiej, meksykańskiej) grypie – zapraszam tu:
Oswajanie świńskiej grypy
Wiedzy nigdy dość, a skoro można uczyć się za pomocą gry komputerowej – to forma dosyć atrakcyjna, prawda?

Świeże pieczywo na wyciągnięcie ręki

Kto nie lubi świeżego pieczywa na śniadanie? Lub na kolacje, czy nawet w środku nocy? Pewnie większość z nas. Nawet jednak mieszkając blisko piekarni – nie zawsze musimy mieć szczęście i trafić na świeżą dostawę. Ja uwielbiam chleb i bułki chrupiące, mocno spieczone – takie z dna pieca. Często (ale nie zawsze i nie wszędzie) trafiam na takie i kupuję od razu większą ilość. Pokrojony chleb (jeśli uda mi się kupić gorący – kroję go sama) oraz bułki – wszystko wkładam do zamrażalnika. Cóż, porządna lodówka z dużym zamrażalnikiem to podstawa racjonalnego oszczędzania żywności. W efekcie wstając rano – najpierw wyciągam z lodówki bułki czy kilka kromek chleba (dlatego wkładam pokrojony) na śniadanie i zostawiam na stole. Po godzinie w temparaturze pokojowej są już odmrożone i w takim stanie świeżości jak wtedy, gdy je wkładałam. Proces odmrażania można przyspieszyć w kuchence mikrofalowej czy piekarniku, ale rzadko to robię. Robię kanapki i w pracy mam świeże pieczywo na śniadanie. Koszt jednej bułki wychodzi mi ok.50 groszy. Porównując to z ceną 2,50zł – bułka z firmy cateringowej działąjącej na terenie mojej firmy – róźnica jest znaczna. Po pomnożeniu przez ilośc dni roboczych w miesiącu – tym bardziej się opłaca. Dodatkowo jeszcze jem taką wędlinę czy ser, na który akurat mam ochotę i przeciw czemu nie będzie się buntowała moja pozbawiona pęcherzyka żółciowego wątroba.    
A tak na marginesie – do chleba mam w ogóle szczególny stosunek. Pochodzę z domu, w którym zasadą było to, że chleba nie wolno wyrzucać do śmieci. Przed ukrojeniem pierwszej kromki chleba – moja Mama zawsze nożem robiła na nim znak krzyża świętego. Chleb po prostu trzeba szanować. 
Jak to pisał Norwid?

Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba podnoszą z ziemi
przez uszanowanie dla darów nieba,
Tęskno mi, Panie!”.
    

Mój sposób pozwala mi na to, że na biężąco mogę regulować ilość potrzebnego w danym dniu pieczywa, a jednocześnie – nie jem czerstwego.   

%d